"Tylko nieliczni przeżywają tak swą wiarę"
Jan Paweł był świadomy zagrożeń, jakie czyhają na Kościół, miał też świetny kontakt ze współpracownikami, którzy nie obawiali się przychodzić do niego z tzw. sprawami ciężkiego kalibru - wspominał biskup senior Tadeusz Rakoczy.
Emerytowany ordynariusz bielsko-żywiecki mówił 31 marca w siedzibie kurii diecezjalnej w Bielsku-Białej o swych latach spędzonych u boku papieża Polaka. Spotkanie zorganizował Wydział Duszpasterstwa Rodzin.
Biskup senior, były pracownik sekcji polskiej Sekretariatu Stanu, odbył z bł. Janem Pawłem II 27 zagranicznych podróży. Przygotowywał papieskie przemówienia, dokumenty i tłumaczenia. Podczas poniedziałkowego wieczoru wspomnień bp Rakoczy zwracał uwagę na to, że papieska duchowość, wyrosła na gruncie maryjnym. "Tylko nieliczni przeżywają swoją wiarę w taki sposób, jak czynił to Jan Paweł II - zaznaczył hierarcha i wskazywał na hasło, będące, zdaniem biskupa, jednym z najważniejszych przesłań trwającego ponad 30 lat pontyfikatu: "Drogą Kościoła jest człowiek".
Analizując temat zamachu dokonanego 13 maja 1981 roku na życie Ojca Świętego, hierarcha wyraził opinię, że odbył się on za cichym przyzwoleniem "jakiś władz publicznych, którym nie w smak było papieskie świadectwo". Przy tej okazji opowiadał o postawie prezydenta Włoch Sandro Pertiniego, który spędził noc na korytarzu kliniki Gemelii, oczekując wieści o stanie zdrowia rannego papieża. Bp Rakoczy zaznaczył, że w 1985 roku Jan Paweł II odwdzięczył mu się tym samym i odwiedził tego polityka Włoskiej Partii Socjalistycznej, gdy umierał w szpitalu. Papież nie został jednak wpuszczony do pokoju umierającego. Jan Paweł II poprosił wówczas o krzesło i modlił się na korytarzu pod drzwiami pokoju Pertiniego.
Przywołując okoliczności uzyskania nominacji biskupiej, były ordynariusz przyznał, że dawał papieżowi do zrozumienia, żeby wycofał jego kandydaturę. "Nie czułem się ani godny, ani przygotowany" - zaznaczył. Kiedy jednak w rozmowie indywidualnej poruszył ten temat, Jan Paweł II odparł: "Idź, dasz radę. Inni też mówią, że się nadajesz".
Wspominając z kolei krótką wizytę Jana Pawła II w diecezji bielsko-żywieckiej w maju 1995 roku, biskup senior mówił o swych obawach i lękach związanych z papieskim bezpieczeństwem. "Odetchnąłem z wielką ulgą, gdy papieski helikopter bezpiecznie wzbił się w powietrze w drodze powrotnej" - mówił duchowny i przyznał, że obraz unoszącego się w górę helikoptera powrócił do niego w dzień śmierci Jana Pawła II. "Włączyłem telewizor i zobaczyłem w nim relację z pielgrzymki papieskiej na Podbeskidzie. Chwilę później przełączyłem na kanał telewizji watykańskiej i tam usłyszałem, że Jan Paweł II nie żyje. W głowie miałem ten pełen symboliki widok helikoptera niosącego papieża ku niebu" - opowiadał.
Podczas wieczoru wspomnień powracał temat potajemnych wypraw narciarskich Ojca Świętego, których inspiratorem był właśnie przyszły ordynariusz bielsko-żywiecki. "Ks. Józef Kowalczyk, który był kierowcą, podjeżdżał pod samą gondolę i Ojciec Święty wprost z samochodu do niej wchodził. Żeby ustrzec tożsamość papieża przed identyfikacją, szybę, przy której staliśmy, zasłaniałem gazetą. Nikt z zewnątrz nie widział wtedy, kto jest w środku. Mimo tych zabezpieczeń i tak zaliczyliśmy kilka wpadek. Raz Jana Pawła II rozpoznał pracownik wyciągu, a innym razem mały chłopczyk. Dziecko zaraz jak tylko zobaczyło, kto obok niego stoi, na cały głos zaczęło krzyczeć: ‘Papa, Papa’" - opowiadał biskup i przyznał, że nazwał dziecko głuptasem i kazał czym prędzej jechać. "Chwilę później pomyślałem sobie, czy czasem nie zachowałbym się podobnie, gdybym to ja zobaczył papieża w Tatrach" - konkludował.
Wieczór wspomnień z udziałem biskupa Rakoczego poprzedziła Msza św. i adoracja Najświętszego Sakramentu.
Skomentuj artykuł