"U podstaw Traktatów Rzymskich leżała chęć przezwyciężenia podziałów"

(fot. Drop of Light / shutterstock.com)
KAI / pk

U podstaw podpisana Traktatów Rzymskich 25 marca 1957 leżały wola pokonania podziałów odziedziczonych z przeszłości i postawienia na wspólne rozwiązywanie wyzwań naszych czasów - powiedział dla włoskiego dziennika "La Stampa" sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin.

Purpurat watykański wyjaśnił, iż obecna rocznica 60-lecia Traktatów jest "potwierdzeniem tego, że projekt europejski jest żywy" i że mimo przeżywanych trudności "ideał ten pozostaje aktualny". Przypomniał, że "u podstaw zawarcia tego dokumentu leżały wola przezwyciężenia podziałów z przeszłości i postawienia na wspólne podejście do wyzwań naszych czasów". Namacalnym owocem tamtego wydarzenia są "pokój i rozwój, z których Europa korzysta obecnie" i obchody tej rocznicy "przypominają nam, że jeszcze dziś można razem pracować, gdyż to, co nas łączy, jest ważniejsze i silniejsze od tego, co nas dzieli" - podkreślił kard. Parolin.

Przypomniał, że - według ojców założycieli - duszą projektu europejskiego było dziedzictwo kulturalne, prawne, polityczne i ludzkie, na którym nasz kontynent był budowany przez całe wieki. I właśnie z tego powodu na miejsce podpisania Traktatów wybrano Rzym. - Jest to symbol tego wspólnego dziedzictwa, którego podstawowym elementem jest oczywiście chrześcijaństwo - zaznaczył rozmówca dziennika. Zwrócił przy tym uwagę, że ojcom założycielom zależało nie tyle na tworzeniu nowych struktur ponadnarodowych, ile na powołaniu do życia wspólnoty i dzieleniu się własnymi zasobami. - Dziś niezbędne jest ponowne przemyślenie UE w tym kluczu, to znaczy bardziej jako wspólnoty będącej w drodze niż jednostki statycznej i zbiurokratyzowanej - dodał kardynał.

Odnosząc się do wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii i do szerzenia się w wielu krajach członkowskich nastrojów "populistycznych", zaznaczył, że "populizmy" te są znakiem głębokiego niedomagania wielu ludzi w Europie, zaostrzonego w dodatku przez długotrwałe skutki kryzysu gospodarczego i przez problem migracyjny. Zdaniem purpurata nie można nie doceniać pojawiania się populizmów, tym bardziej że najnowsze dzieje Europy pokazują, do jakich niszczycielskich skutków mogą one doprowadzić. Są to prawdziwe niepokoje, których nie wolno bagatelizować, ale raczej winny one stanowić bodziec do pogłębionej refleksji nad wypracowaniem odpowiedzi rzeczywiście politycznych, a zatem należy jednocześnie potwierdzić ideał, wskazać perspektywę działania i udzielić konkretnych odpowiedzi.

Przechodząc do sprawy imigrantów, która dzieli Unię, a takie kraje jak Włochy i Grecja zostały same z tym problemem, Parolin zwrócił uwagę, że jest to zjawisko bardzo złożone, którego nie można sprowadzić jedynie do liczb i kwot. Wystawia ono Europę na próbę jej zdolności dochowania wierności duchowi solidarności i pomocniczości, który ożywiał ją od początku. Kardynał przyznał, że wielki napływ tych ludzi w ostatnich latach istotnie stwarza problemy związane z bezpieczeństwem. Jeśli z jednej strony nie wolno ignorować ludzi w potrzebie, to z drugiej istnieje konieczność przestrzegania przez samych migrantów praw i tradycji tych narodów, które ich przyjmują. Oczywiste jest jednak, że imigracja stanowi też wyzwanie kulturalne, odwołujące się do dziedzictwa duchowego i kulturalnego Europy.

Zdaniem kardynała z ducha swych ojców założycieli nasz kontynent mógłby przejąć więcej polityki w prawdziwym znaczeniu tego słowa, czyli służby w duchu wyrzeczenia. Mówca przypomniał, że dobrą politykę uprawia się też za przykładem życia przywódców, a założyciele pokazali to konkretnie. Dziś niestety polityka jest sprowadzana do zestawu reakcji, często krzykliwych, braku ideałów i do współczesnej tendencji lawirowania oraz ostatecznie do natychmiastowego poszukiwania konsensusu wyborczego - ubolewał sekretarz stanu.

Opowiedział się następnie za rozpoznaniem i wykorzenieniem najgłębszych przyczyn terroryzmu, który płodny grunt znajduje w ubóstwie, bezrobociu i marginalizacji społecznej. Ale istnieje też zjawisko tzw. "foreign fighters" (zagranicznych bojowników), będące głębszym wyrazem niezadowolenia, które także sprzyja terroryzmowi i utracie tych wartości, które wyróżniają Zachód oraz destabilizuje przede wszystkim młodzież. W ostatnich latach Europa usiłowała odciąć się od dziedzictwa kulturalnego i systemu wartości, które ją zrodziły i powstała pustka, której skutki odczuwają dramatycznie ludzie młodzi. A gdy nie znajdują odpowiedzi na uzasadnione pytania o sens życia, szukają środków zastępczych i półśrodków - oświadczył kard. Parolin.

Na zakończenie rozmowy przypomniał, że korzenie chrześcijańskie są żywotnym "osoczem" Europy, o czym świadczyły m.in. wypowiedzi głównych sygnatariuszy Traktatów Rzymskich z 25 marca 1957. Widzieli oni we wspólnym dziedzictwie chrześcijańskim fundament, na którym ma powstać Europejska Wspólnota Gospodarcza. Później zaczął się proces stopniowego spychania chrześcijaństwa do przestrzeni prywatnej, a na to miejsce trzeba było szukać innych wspólnych mianowników, pozornie bardziej konkretnych, które jednak doprowadziły do tej pustki bez wartości, o których była mowa wcześniej. - W tym kontekście uważam, że chrześcijanie zostali powołani do dawania z przekonaniem świadectwa swego życia. Oczekuje się od nich, aby nie mówili, co trzeba robić, ale aby pokazywali swym życiem drogę, którą należy kroczyć - zakończył swą wypowiedź sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"U podstaw Traktatów Rzymskich leżała chęć przezwyciężenia podziałów"
Komentarze (1)
DP
Danuta Pawłowska
22 marca 2017, 17:56
Chrześcijanie zostali powołani do dawania z przekonaniem świadectwa swego życia. Oczekuje się od nich, aby mówili i pokazywali swym życiem drogę, którą należy kroczyć!