Uchodźca z Nigerii zamordowany na tle rasowym
Archidiecezja Fermo nie da się zastraszyć - zapewnił w rozmowie z Radiem Watykańskim jej wikariusz generalny ks. Pietro Orazi.
W ten sposób skomentował on śmiertelne pobicie 5 lipca na ulicy tego włoskiego miasta nigeryjskiego uchodźcy, goszczonego w tamtejszym seminarium duchownym.
36-letni Emmanuel Chidi Namdi i jego żona, 24-letnia Chinyery uratowali się w Nigerii z zamachu islamistów z Boko Haram na kościół, w którym zginęli ich rodzice i dwuletnia córka. Gdy uciekali przez Libię i potem drogą morską do Włoch, maltretowana przez przewoźników młoda kobieta, która była w ciąży, poroniła.
Przed kilku miesiącami oboje znaleźli schronienie w seminarium w Fermo w środkowych Włoszech. We wtorek zaczepił ich na ulicy zagorzały kibic tamtejszego klubu sportowego, który nazwał Chinyery "afrykańską małpą". Gdy Emmanuel stanął w jej obronie, napastnik pobił go na śmierć.
W Fermo Kościół od dawna niesie pomoc uchodźcom. W ostatnich miesiącach nieznani sprawcy zaczęli tam podrzucać petardy pod świątynie. Wikariusz generalny tamtejszej archidiecezji uważa, że stoi za tym niewielka, odizolowana grupa. "Oczywiście również u nas sieje się nacjonalistyczną propagandę. Niektórzy mówią o inwazji okradających nas z pracy ludzi spoza Unii Europejskiej albo że na imigrantów wydaje się pieniądze, podczas gdy Włochom nie wystarcza ich do końca miesiąca. Oskarża się też zupełnie fałszywie Caritas, że zajmujemy się bardziej obcokrajowcami niż Włochami, podczas gdy dla nas nie ma ubogich serii A i serii B" - powiedział ks. Orazi.
Oświadczył, że "nie możemy dać się zastraszyć i nic tu nie zmieniły ani petardy podrzucane pod kościoły, ani to tragiczne wydarzenie". Rozmówca rozgłośni papieskiej zwrócił uwagę, że na urządzonym po zabójstwie czuwaniu modlitewnym "dodała nam otuchy bardzo liczna obecność nie tylko członków stowarzyszeń kościelnych, ale także burmistrza, przedstawicieli związków zawodowych, Czerwonego Krzyża i innych organizacji, niekoniecznie inspiracji katolickiej, jak również imama".
"Uczestnictwo było naprawdę znaczne, choć czuwanie zostało zorganizowane szybciutko, w bardzo krótkim czasie" - powiedział ks. Orazi.
Skomentuj artykuł