Rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej, ks. Federico Lombardi potwierdził, że osobą aresztowaną w środę wieczór za nielegalne posiadanie dokumentów zastrzeżonych, znalezionych w jego mieszkaniu na terenie Państwa Watykańskiego jest papieski kamerdyner, Paolo Gabriele.
W komunikacie ks. Lombardi informuje, że Paolo Gabriele nadal przebywa w areszcie. Zakończona została pierwsza faza postępowania - "dochodzenie wstępne", prowadzone pod kierownictwem promotora sprawiedliwości (prokuratora) prof. Nicoli Picardiiego. Rozpoczęła się natomiast druga faza "dochodzenie formalne" prowadzone przez sędziego śledczego, prof. Antonio Bonneta.
Oskarżony ma dwóch adwokatów, których darzy zaufaniem, zdolnych do działania na forum Trybunału Watykańskiego. Miał już możliwość, aby ich spotkać. Mogą oni wspomagać go w kolejnych fazach postępowania. Paolo Gabriele przysługują wszelkie gwarancje prawne przewidziane kodeksem karnym oraz procedurą karną obowiązującymi w Państwie Watykańskim. Śledztwo trwać będzie tak długo, aż nie zostanie uzyskany dostateczny obraz sytuacji będącej jego przedmiotem. Następnie śledczy zadecyduje o uwolnieniu oskarżonego, albo przekazaniu sprawy do sądu - czytamy w watykańskim komunikacie.
Komentując wiadomość o aresztowaniu papieskiego kamerdynera znany włoski watykanista Andrea Tornielli zaznacza, że wstrząsnęła ona wieloma osobami w Watykanie. Znało go wielu ludzi i nie mogą uwierzyć, iż zdradził on Ojca Świętego, kradnąc dokumenty z papieskiego biurka i przekazując w niepowołane ręce. Cytuje swoją rozmowę z księdzem, który był jego kierownikiem duchowym. Opisuje on Paolo Gabriele, jako człowieka prostego, wierzącego prawdziwie oddanego osobie Ojca Świętego.
Z drugiej strony, Tornielli wskazuje na dowody obciążające i trudno mu sobie wyobrazić, aby aresztowania członka "rodziny papieskiej" dokonano lekkomyślnie, czy też, że "został wrobiony przez kogoś potężniejszego". Trzeba czekać na rozwój sytuacji, a zwłaszcza dochodzenia, ufając, że śledczym uda się zrekonstruować, jak i dlaczego działał domniemany "kret", co było powodem podjęcia przez niego takiej decyzji, w jaki sposób dokumenty docierały na zewnątrz i zostały następnie opublikowane. "Oczekujemy, że jego wina w sprawie vatileaks zostanie udowodniona" - pisze włoski watykanista.
Tornielli nie wierzy, aby Paolo Gabriele był "mózgiem", który wymyślił przeciek i publikację dokumentów. Jest on przekonany, że cała sprawa wskazuje na walkę wewnętrzną w obrębie murów watykańskich. Na pewno nie była ona spowodowana pragnieniem zainteresowania Benedykta XVI sprawami zawartymi na kartach dokumentów, ponieważ papież je już znał i czytał. Sprawca przecieków zdaniem watykanisty "La Stampy" chciał sprawić wrażenie, jakoby Kuria Rzymska, była pojazdem bez kierowcy, instytucją pogrążoną w chaosie. Cytuje częste opinie, iż przecieki wymierzone były przede wszystkim w najbliższego współpracownika Ojca Świętego, sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Tarcisio Bertone. Zastrzega jednak, że choć manewry dotyczące sukcesji na tym kluczowym stanowisku (w grudniu kard. Bertone ukończy 78 lat) mają swoje znaczenie, to nie wystarczają jednak, aby wytłumaczyć aferę vatileaks.
Osoba o wyrafinowanym umyśle, stojąca za całą sprawą musiała sobie zdawać sprawę, że w jest ona wymierzona w serce Watykanu, a w ostateczności w papieża, i w jakiś sposób odnosi się też do ewentualnego konklawe. Tornielli wyraża życzenie, aby watykańskie dochodzenie nie zakończyło się na osobie kamerdynera i uda się dotrzeć do tych, którzy zaprojektowali i kierowali całą operacją. "Należy sobie życzyć, aby tę samą determinację, jakiej użyto wobec Paolo Gabriele, wykazano wobec zleceniodawców, nawet jeśli noszą sutannę a może nawet piuskę" - stwierdza Andrea Tornielli.
Skomentuj artykuł