Wenezuela: biskup chory na COVID-19, tragiczna sytuacja w kraju
W ostatnią niedzielę, 11 września, Wenezuelska Konferencja Episkopatu (CEV) poinformowała, że biskup odwiedzanej niegdyś masowo przez polskich turystów wyspy Margarita uzyskał wynik pozytywny na COVID-19.
Sam bp Fernando Castro Aguayo wydał oświadczenie przekazane mediom, w którym poinformował, że jest odizolowany w swoim domu. Wynik testu okazał się pozytywny, choć choroba przebiega bezobjawowo. Kwarantanna będzie trwała przez 15 dni. W oświadczeniu czytamy, że osoby, które miały bezpośredni kontakt z biskupem, również poddano testom, a ich wyniki są negatywne.
„Jestem bardzo wdzięczny za wsparcie, jakie otrzymałem. Dziękuję wszystkim lekarzom i personelowi medycznemu - napisał duchowny. - Jak powszechnie wiadomo, moim obowiązkiem jest niesienie posługi duszpasterskiej osobom starszym, chorym, samotnym. W trakcie wypełniania mojej posługi kapłańskiej zadbałem o środki ostrożności zalecane przez lekarzy specjalistów i właściwe organy” – zapewnił hierarcha.
Zakończył swój komunikat pozdrowieniem dla chorych: „Chciałbym w szczególny sposób pozdrowić wszystkich chorych, zarówno tych, którzy ponoszą konsekwencje pandemii, jak i tych, którzy cierpią z powodu ruiny kraju. Są obecni w moich modlitwach”. Bp Castro przypomniał też, że 10 października przypadała piąta rocznica jego biskupiej posługi w diecezji Margarita.
Od początku kwarantanny, czyli od 17 marca, kościoły w Wenezueli są całkowicie zamknięte dla wiernych, a duchowni niosą jedynie posługę sakramentu namaszczenia chorych oraz ostatniej spowiedzi. Na COVID-19 zmarło w tym kraju czterech duchownych.
Według oficjalnych danych z 11 października, w ciągu doby w Wenezueli zarejestrowano 684 nowych zachorowań. Od początku kwarantanny zanotowano 83 137 przypadki pozytywne, z czego 74 664 osoby w pełni powróciły do zdrowia.
Z danych podawanych przez rząd Nicolasa Maduro wynika, że Wenezuela jest jednym z krajów Ameryki Łacińskiej, w którym COVID-19 zebrał najmniejsze żniwo. Jednakże dane te podawane są w wątpliwość zarówno przez opozycję, jak i przez specjalistów. Eksperci w dziedzinie wirusologii twierdzą, że rządowe dane są po prostu zaniżone i chociaż ogólna liczba zachorowań i zgonów podawana jest do publicznej wiadomości regularnie każdego dnia wieczorem, to nie ma technicznych możliwości, aby zebrać dane ze wszystkich szpitali w kraju, ponieważ w części z nich nie tylko nie ma internetu, ale często brakuje prądu.
Warto wspomnieć, że 53 proc. szpitali państwowych boryka się z brakiem maseczek dla swego personelu, a w 74 proc. procent szpitali nie ma nawet wody. Personel państwowej służby medycznej zarabia w przeliczeniu od 4 do 7 dolarów miesięcznie. Nie w lepszej sytuacji pod względem zarobków są zresztą chorzy, których w związku z tym nie stać na zakup najpotrzebniejszych leków, których ceny są na poziomie cen światowych i mają się nijak do wenezuelskiej hiperinflacji oraz zarobków.
Pacjenci, co zdarza się często, mimo hospitalizacji, nie dostają lekarstw ani jedzenia. Prasa opisywała przypadek 63-letniego mężczyzny chorego na COVID-19, który uciekł ze szpitala uniwersyteckiego w mieście Maracaibo. Pozostawiono go samego sobie, bez wody ani jedzenia oraz ze zwłokami zmarłego pacjenta. Uciekinier wolał zakończyć żywot w domu, co się też stało. Niestety, nie jest to wcale odosobniony przypadek, a tylko jeden z niewielu, który przedostał się do mediów.
Skomentuj artykuł