Wenezuela na progu wojny domowej, episkopat apeluje
Episkopat Wenezueli ogłosił 21 maja dniem ogólnonarodowej modlitwy w intencji dialogu i pojednania. Sytuacja w tym południowoamerykańskim kraju wymyka się spod kontroli.
Coraz głośniej mówi się, że Wenezuela jest o krok od wojny domowej. Stąd też dzisiejsze nadzwyczajne spotkanie oenzetowskiej Rady Bezpieczeństwa, by znaleźć pokojowe wyjście z tej dramatycznej sytuacji.
W kraju od wielu tygodni trwają manifestacje, których uczestnicy domagają się ustąpienia prezydenta Nicolása Maduro. Dochodzi do walk ulicznych między opozycją a siłami rządowymi, które już kosztowały życie dziesiątek ludzi. Tysiące Wenezuelczyków próbuje uciec z kraju. Szczególnie tragiczna sytuacja panuje na pograniczu z Brazylią.
- Tego, co przeżywamy do końca nie da się zrozumieć z zewnątrz. Walce politycznej towarzyszy ogromne cierpienie ludności pozbawionej żywności, lekarstw, wolności, bezpieczeństwa i jakiejkolwiek ochrony prawnej - podkreśla przewodniczący miejscowego episkopatu. Kard. Baltazar Porras zauważa zarazem, że Wenezuelczycy nie mogą nawet prosić o pomoc humanitarną, bo rząd publikuje propagandowe zdjęcia i filmy pokazujące światu, jak dobrze żyje się w tym kraju i że jego mieszkańcom niczego nie brakuje.
- Widziałem, jak na skutek braku odpowiednich lekarstw umierał młody ksiądz. Te fakty natychmiast negowane są jednak przez źródła rządowe - mówi kard. Porras, apelując do wspólnoty międzynarodowej, by starała się zdobyć prawdziwe i obiektywne informacje na temat sytuacji w Wenezueli.
W kościołach codziennie rano odprawiane są Msze w intencji pokoju. Po nich na ulice wielu miast wychodzą tzw. białe marsze. "W ten sposób chrześcijanie chcą zamanifestować konieczność prowadzenia pokojowego dialogu bez rozlewu krwi" - mówi ks. Rafał Wleklak OMI, pracujący w San Cristóbal.
- Mamy za sobą dość niespokojną noc, bo były rozruchy, plądrowano sklepy. W tej sytuacji Kościół stara się być ostoją dla ludzi. Podejmowanych jest bardzo dużo inicjatyw czysto religijnych. Odprawiane są Msze ze ojczyznę. Ludzie organizują się też w sektorach, gdzie mieszkają, i odmawiają tam rano i wieczorem wspólnie różaniec. Ludzie są dość mocno naznaczeni codzienną walką o przetrwanie, ponieważ sytuacja pod względem ekonomicznym i socjalnym jest naprawdę krytyczna - mówi Radiu Watykańskiemu ks. Wleklak.
- Stąd też Wenezuelczycy szukają w Kościele oparcia, jakiegoś ukierunkowania. Na ile to jest możliwe, próbujemy to organizować. Np. w mojej parafii codziennie o 6 rano odprawiana jest Msza św., po której wychodzimy na przemarsz w białych ubraniach, żeby w ten sposób zademonstrować, że nie jesteśmy żadną opcją polityczną. Próbujemy też dotrzeć do ludzi i uświadomić im, że pewne sytuacje w życiu politycznym i społecznym są nie do zaakceptowania. Próbujemy też uświadomić im, że powinniśmy powstrzymać przemoc i tę spiralę nienawiści, która niestety coraz bardziej się rozpowszechnia. Robimy to właśnie poprzez ten prosty gest porannej Mszy i białego marszu w ciszy, który przy kolejnym kościele kończy się modlitwą różańcową".
Do instytucji międzynarodowych o pilną pomoc dla Wenezueli zaapelowali Biskupi Ameryki Łacińskiej zgromadzeni w Salwadorze na 36. Zgromadzeniu Generalnym CELAM. Wyrazili zarazem niepokój i ból z powodu "cierpień narodu wenezuelskiego, które doprowadziły do autentycznego kryzysu humanitarnego". Strony konfliktu wezwali do poszukiwania rozwiązań obecnego kryzysu "na drodze konstytucjonalnej, z poszanowaniem wartości demokratycznych".
Skomentuj artykuł