Wojciech Żmudziński SJ: za kilka lat będzie u nas to samo co w Syrii

Wojciech Żmudziński SJ
NaTemat / Wojciech Żmudziński SJ / mp / kw

"To, co w tej chwili dzieje się w Syrii, to nie jest wojna z żadnym najeźdźcą. To są członkowie rodzin, którzy strzelają do siebie nawzajem" - mówi Wojciech Żmudziński SJ dla portalu NaTemat.pl.

Jezuita udzielił wywiadu na temat, w którym rozmawiano wokół jego ostatniego tekstu na naszym portalu. Jego głos uznano za "najmocniejszy głos w polskim Kościele od lat". Portal stwierdza, że koło jego wezwania do pojednania nie da się przejść obojętnie.

Tekst o. Żmudzińskiego możesz przeczytać tu: Czas uderzyć pięścią w stół

Po jego słowach: "wiara wyraża się w czynach, nie w obrzędach" podniosły się krytyczne głosy, jakoby miał to być sprzeciw zakonnika wobec liturgii. Odpowiada na to, stwierdzając, że każdy obrzęd, który jest oderwany od relacji z ludźmi traci swój sens i staje się bałwochwalstwem. Jego zdaniem jest coraz większy rozdział pomiędzy kultem religijnym  a naszym życiem.

Głównym tematem wywiadu były podziały w polskim społeczeństwie. Ojciec Żmudziński pisząc o swoim felietonie wskazał, że "przede wszystkim pisałem to z myślą o środowisku, do którego należę, w którym się obracam i widzę, jak wielkie podziały panują zarówno we wspólnotach zakonnych, jak i w rodzinach. A z drugiej strony słyszę głosy księży, którzy mówią tak, jakby nic się nie działo. Tymczasem ja jestem przekonany, że jeśli nie zrobi się nic, to sytuacja może się nam wymknąć z rąk".

Jezuita został zapytany o to, czy wyobraża sobie, żeby doszło do spotkania ks. Tadeusza Rydzyka i bp. Tadeusza Pieronka i rozmowy między nimi o pojednaniu. O. Żmudziński odpowiedział, że tłumy nie są w stanie ze sobą rozmawiać, natomiast kiedy to robią jednostki, zwłaszcza za pomocą mediatorów, jest możliwe porozumienie: "Ja naprawdę wierzę w to, że jeżeli i księża, i politycy zdecydują się na sięgnięcie po mediatorów, to się stanie wiele dobrego".

Następnie rozmowa poszła w kierunku sporu wokół tematu obecności migrantów w Polsce. Jezuita zauważa, że aktualnie w społeczeństwie, również w Kościele, głównie kierujemy się lękiem.

Uważa on lęk za siłę destrukcyjną, jeśli jest wciąż podniecany i nie podejmuje się nad nim pracy. Przypomina również, że jeśli ktoś we wspólnocie Kościoła szerzy ten lęk i utożsamia terroryzm z islamem, to działa w sprzeczności z jednością z papieżem i nauką społeczną Kościoła.

"Nie liczę na to, że moje jednorazowe uderzenie pięścią w stół przyniesie efekt. To dlatego, że w furii przylepiania każdemu jakichś etykietek, ja też otrzymałem swoją. A dziś jest tak, że jeden z drugim nie rozmawia tylko dlatego, że ktoś ma taką a nie inną etykietkę" - mówił, tłumacząc sytuację po swoim felietonie dla DEON.pl.

Chcąc pojednania wie, że nie dostanie telefonu z redakcji "Naszego Dziennika" czy "Gazety Polskiej" w sprawie próby pojednania i zauważa, że najwyraźniej zbyt mało się o to modlił.

Zapytany co się może stać, kiedy w Polsce nie nastąpi żadne opamiętanie i próba pojednania, odpowiada: "To, co w tej chwili dzieje się w Syrii, to nie jest wojna z żadnym najeźdźcą. To są członkowie rodzin, którzy strzelają do siebie nawzajem. To są ludzie, którzy kiedyś byli przyjaciółmi, a teraz stoją po dwóch stronach barykady".

- "Uważajcie na to, co się u was dzieje, bo jeśli nic nie zmienicie, to będzie to co u nas" - tak nas ostrzegł" - powiedział ojciec Żmudziński powołując się na znajomego współbrata, który spędził dużą część życia w Syrii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wojciech Żmudziński SJ: za kilka lat będzie u nas to samo co w Syrii
Komentarze (18)
25 sierpnia 2017, 07:35
"Odpowiada na to, stwierdzając, że każdy obrzęd, który jest oderwany od relacji z ludźmi traci swój sens i staje się bałwochwalstwem. Jego zdaniem jest coraz większy rozdział pomiędzy kultem religijnym  a naszym życiem" ​Nie zgodze się, taki rodział już nie jest większy, bo większy być już nie może.  ​Niestety u zdecydowanej większości katolików istnieje wyraźny rodział pomiędzy strefą duchową / religijną a ich codzinnym zyciem. Naprawdę mało jest "nawiedzonych" którzy żyją swą wiarą codzinnie w normalnym zyciu. ​
Zbigniew Ściubak
25 sierpnia 2017, 07:47
​Niestety u zdecydowanej większości katolików istnieje wyraźny rodział pomiędzy strefą duchową / religijną a ich codzinnym zyciem. ----------------------------------------------------------------------------------------------------- Nie. Taki rodział nie jest możliwy. Człowiek tak postępuje i tak żyje jak wierzy. Po prostu nie ma innej możliwości. Wniosek jest inny. Religijność, którą uprawiają Polacy jest taka jak ich życie codzienne. Czyli... - no właśnie...
25 sierpnia 2017, 08:10
Około 40% zadowlonych z siebie mieszkańców Polski. Bo wypełniają coniedzielnny obowiazek Mszy sw. Widzisz ich na ulicy (pomiajając jakies religijne manifestacje wiary)? ​A jak ich zapytasz, to myślisz jak określą swą wiarę?
Zbigniew Ściubak
25 sierpnia 2017, 07:10
Zgadzam się w dużej mierze z diagnozą o. Żmudzińskiego dotyczącą religijności w Polsce. Jednocześnie nie zgadzam się z tezami na temat uchodźców, Syrii itp. Szczególnie nie zgadzam sie z łączeniem tych dwóch zagadnień, co uważam za poważny intelektualny BŁĄD.
25 sierpnia 2017, 07:43
Ale taka diagnoza polskiej religijności istniej od lat: "modli się pod figura a diabła ma za skóra"
Zbigniew Ściubak
25 sierpnia 2017, 07:51
Ale ów wzór, jest kontynuowany, i teg typu religijność jest gloryfikowana i wdrażana przez niektórych "pasterzy". Jesteś dobrym katolikiem bo przychodzisz i dajesz na tacę. A tamci to źli są, o... jacy źli... Tymczasem i przychodzić warto i na tacę dać. Ale to tylko początek.
25 sierpnia 2017, 08:07
Jedno sie dziś jednak zmieniło - większośc katolików przychodzi gdy aby doświadczyć emocjonalnych obrzedów i emocjonalnej religijności. ​Stąd dziś liczy się przedstawienie religijne (zamiast Liturgii) czy też ocena Mszy sw przez ryzmat homilii. Bo to ona często decyzje, czy Msza sw. byla wartościowa.
25 sierpnia 2017, 08:07
Jedno sie dziś jednak zmieniło - większośc katolików przychodzi gdy aby doświadczyć emocjonalnych obrzedów i emocjonalnej religijności. ​Stąd dziś liczy się przedstawienie religijne (zamiast Liturgii) czy też ocena Mszy sw przez ryzmat homilii. Bo to ona często decyzje, czy Msza sw. byla wartościowa.
25 sierpnia 2017, 08:07
Jedno sie dziś jednak zmieniło - większośc katolików przychodzi gdy aby doświadczyć emocjonalnych obrzedów i emocjonalnej religijności. ​Stąd dziś liczy się przedstawienie religijne (zamiast Liturgii) czy też ocena Mszy sw przez ryzmat homilii. Bo to ona często decyzje, czy Msza sw. byla wartościowa.
24 sierpnia 2017, 22:42
"każdy obrzęd, który jest oderwany od relacji z ludźmi traci swój sens i staje się bałwochwalstwem" Obrzęd katolicki nie jest od tego by budować relacje z ludźmi, lecz z Bogiem, tym samym Bogiem, który wymaga od nas ( i nam w tym pomaga) pogłębiania relacji z ludźmi. Rodzi się więc pytanie: w jakiego boga wierzy o.Żmudziński skoro obrzędowość katolicka wyraźnie tkwi mu ością w gardle?  
Wojciech Żmudziński SJ
24 sierpnia 2017, 22:55
Chyba "stos" ma na myśli jakiegoś wyimaginowego, stworzonego przez niego samego boga, który zgadza się z nim w 100%
25 sierpnia 2017, 00:15
Cóż,jeżeli ktoś patrzy na rzeczywistość transcendentną przez pryzmat relacji z człowiekiem to może sobie ojciec podać rękę z o.Kramerem i dalej wspólnie wyznawać swojego boga.
Zbigniew Ściubak
25 sierpnia 2017, 07:18
@stos "Obrzęd katolicki nie jest od tego by budować relacje z ludźmi, lecz z Bogiem" Fałszywa alternatywa i dodane uzupełnienie jej nie poprawia. Religijność chrześcijańska prowadzi do relacji z Bogiem i z ludźmi. Do relacji, którą określamy słowem "miłość". Postawienie alternatywy, że religijność ma prowadzić do relacji z Bogiem a nie z ludźmi, jest powszechne i prowadzi do zachowań i postaw, które z jednej strony nacechowane są czcią skierowaną ku Bogu i pogardą skierowaną ku ludziom, szczególnie tym, co mówią albo myślą inaczej niż "wyznawcy Boga".
Zbigniew Ściubak
25 sierpnia 2017, 07:22
@stos I uzupełnię. Wielu zaczyna się mylić, autentycznie przeżywana relacja z Bogiem, z obrzędem. To obrzęd staje się centrum ich przeżycia religijnego, a nie relacja miłości z Bogiem. A potem... stos, ogień i zgliszcza dla bliźnich. W obrzędzie nie ma nic złego. Przeciwnie, im piękniejszy i bardziej wzniosły tym lepiej, bo może tym pewniej prowadzić ludzi ku tej niezwykłej rzeczywistości. Różni bałwochwalcy jednak mają tendencję z obrzędu czynić przedmiot religii.
25 sierpnia 2017, 08:20
"Obrzęd katolicki nie jest od tego by budować relacje z ludźmi, lecz z Bogiem" ​Aby jakikolwiek katolicki obrzęd zaistniał muszą zostać zbudowane relacje pomiędzy ludźmi.  Co więcej Kościół sam w sobie to jest wspólnota ludzi połączona relacjami. 
24 sierpnia 2017, 20:22
"Najmocniejszy głos w polskim Kościele od lat" - ten, kto to napisał o ks. Wojciechu Żmudzińskim SJ, wogle nie wie co to jest Kościół i gdzie można przebywać we wspólnocie Kościoła. Pewnie jakiś katolik az tak "otwarty", że przez ten przeciąg nic z katolicyzmu w nim nie zostało...
WDR .
24 sierpnia 2017, 18:33
W moskiewskim soborze wystrzeliły korki od win mszalnych.
KJ
k jar
24 sierpnia 2017, 18:07
Porównanie Polski z Syrią nieuprawnione i ahistoryczne.Jak istnieje naród polski, tak nie istnieje naród syryjski. To terytorium zamieszkują różno religijne i etniczne plemiona, z których część jest też koczownicza. Getta plemienne i religijne stanowią naturalną strukturę tego społeczeństwa, a ich mentalność budują przynajmniej trzy systemy (jest nawet na tzw. drodze bagdackiej miejsce, gdzie według antropologów te systemy się ze sobą spotykają) - jeden to kultura semicka nacierająca z południa od Izraela (pozostałość to język aramejski w enklawach na zachodzie Syrii),drugi to nadciagająca od Pakistanu i Iranu kultura perska,trzeci to napływający z zachodu krąg koptyjski ze źródłami w Etiopii i Egipcie. Syria kształtowała się w ciągłym ruchu kolonializmów i ekspansjonizmów od dominacji judeochrześcijańskiej po sunnickie i szyickie nurty islamu. Źródła są znacznie bardziej archaiczne niż w Polsce i przekładanie tego na nasze regionalizmy to uproszczenie.