"Zero tolerancji dla podejrzanych transakcji"
Instytut Dzieł Religijnych (IOR), zwany bankiem watykańskim, powinien okazywać zero tolerancji wobec podejrzanych transakcji finansowych i skończyć z "kulturą milczenia", która dominowała w jego działalności. Opinię taką wyraził prezes jego Rady Nadzorczej, Ernst von Freyberg w rozmowie z francuską agencją AFP.
Jego zdaniem OIR powinien na nowo stać się "dobrze przyjmowanym członkiem międzynarodowego systemu finansowego".
Niemiecki baron i przemysłowiec, postawiony na czele Rady Nadzorczej "banku watykańskiego" w lutym br. przez Benedykta XVI, chce doprowadzić w najbliższych tygodniach do szczęśliwego zakończenia procedury wszczętej przez Specjalny Komitet Ekspertów ds. Oceny Środków Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (Moneyval), powołany przez Radę Europy. Ma ona na celu sprawdzenie przejrzystości Stolicy Apostolskiej w zakresie walki z praniem brudnych pieniędzy. Zdaniem bankiera doprowadzenie do końca tej sprawy jest możliwe nawet latem br., gdyż wcielono już w życie wiele odpowiednich decyzji.
Po przejęciu kierownictwa w IOR von Freyberg powołał grupę ekspertów z agencji doradztwa finansowego Promontory, której zadaniem jest weryfikacja wszystkich 19 tys. kont otwartych w banku watykańskim. - Moim zadaniem jest poprawa naszej reputacji, aby przesłania Kościoła nie zaciemniały złe nowiny z tej instytucji - wyjaśnił niemiecki baron.
Wraz z szefem watykańskiego Urzędu Informacji Finansowej René Brühlartem ze Szwajcarii von Freyberg postawił sobie za cel "zero tolerancji" dla każdej podejrzanej transakcji. - Nie jesteśmy bankiem, nie dążymy do osiągnięcia zysku, każdy grosz nadwyżki powinien służyć Stolicy Apostolskiej. Musimy być czyści pod każdym względem prawnym - podkreślił prezes.
Wskazał, że najważniejszym atutem tej instytucji jest bezpieczeństwo. - Zarządzamy 7 mld euro. Zapewniamy także obsługę płatności, dzięki czemu zgromadzenie zakonne może zarządzać obozem uchodźców w Sudanie czy kliniką. Niełatwo jest tam przekazać pieniądze, a my to robimy w jego imieniu - tłumaczy niemiecki bankier.
Według niego nadszarpnięta reputacja IOR wynika z trzech przyczyn. Pierwszą są "sprawy, które nie były właściwe", takie jak zamieszanie tej instytucji w upadek Banco Ambrosiano w 1982 r. Drugą - różnego rodzaju "plotki i oszczerstwa" o powiązaniach z masonerią, mafią, szatanem czy Osamą bin Ladenem, które "tym bardziej kwitły - i to jest trzeci powód - że my milczeliśmy".
- Milczenie jest już przesłaniem. Przesłaniem rozumianym jako ukrywanie czegoś. Ta kultura milczenia nie zrodziła się ze złych intencji. Była po prostu złą decyzją - ocenił prezes Rady Nadzorczej IOR. Dodał, że aby położyć kres plotkom, poprosił o udokumentowanie historii banku, "takiej, jaką była".
Instytucja zamierza też natychmiast podejmować działania prawne w przypadku oczerniania jej w mediach, wprowadzić nowoczesną organizację wewnętrzną i zapraszać z wizytą kardynałów, aby wyjaśniać im, czym jest IOR. 1 października przedstawiany będzie roczny raport, jak to robią wszystkie banki, i każdy człowiek na świecie będzie mógł się z nim zapoznać na stronie internetowej IOR.
Von Freyberg odrzucił jednocześnie spekulacje co do zamiaru zamknięcia "banku watykańskiego" przez papieża Franciszka, który niedawno stwierdził, że "św. Piotr nie miał konta bankowego". Przyznał przy tym, że nie miął jeszcze okazji dłużej rozmawiać z Ojcem Świętym. Zdarzało mu się jedynie witać z nim w Domu św. Marty, gdzie mieszka, gdy przyjeżdża z Frankfurtu do Watykanu.
Skomentuj artykuł