"Żyć współcześnie w celibacie to wyzwanie"

(fot. thealieness_giselagiardin / flickr.com)
Z. Malczewski TChr / Radio Watykańskie / slo

"Dar celibatu w życiu i misji Kościoła" - pod takim hasłem trwa krajowe sympozjum na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Belo Horizonte, w Brazylii. Uczestniczą w nim duchownych i odpowiedzialni za formację kandydatów do kapłaństwa. Spotkanie zorganizowała Krajowa Konferencja Biskupów Brazylii, a głównym gościem jest prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. William Levada.

Głównym celem sympozjum jest podjęcie na nowo, w świetle tradycji Kościoła i w dialogu ze współczesnym społeczeństwem, centralności celibatu, w pragnieniu lepszego zrozumienia jego wartości, jak też uświadomienia potrzeby odkrycia nowych horyzontów, które umożliwią stopniową formację do dojrzałego, pełnego i owocnego przeżywania daru celibatu w życiu i misji Kościoła.

Według kard. Williama Levady celibat jest nieraz kwestionowany jako nie będący gdyż nie jest stanem naturalnym. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary przypomniał przykład Chrystusa, który poświęcił całe swoje życie ludziom. Watykański gość zaznaczył, że kapłan żyjący w celibacie idzie drogą, która umożliwia mu większe poświęcenie posłudze. - Jezus nie poświęcił się jednej, specyficznej rodzinie - zauważył kard. Levada i podkreślił, że "celibat jest prawdziwym darem Boga".

- Kościół uznaje celibat za dar, gdyż każde uzdolnienie do większego poświęcenia Panu i Kościołowi będzie zawsze łaską Bożą - stwierdził przedstawiciel komisji episkopatu ds. nauki wiary.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Żyć współcześnie w celibacie to wyzwanie"
Komentarze (42)
DK
Dama Kameliowa
25 listopada 2011, 02:25
Gdyby filmy pornograficzne były takie złe, to nie grałoby w nich tak dużo zakonnic..
A
aa
25 listopada 2011, 01:18
 Barok albo jeszcze wcześniej np "Dekameron" Bccccio albo "Sonety do Laury" Petrarki. To dopiiero była miłość!
25 listopada 2011, 00:23
Jeśli celibat jest tylko niezrozumiałym wyrzeczeniem i zakazem, to jest niesłychanie ciężki do zniesienia, stąd czasem (niepoparte najczęściej empirią) przekonania o jego nagminnym łamaniu. Spójrzmy na celibat jako wybór innego niż kobieta obiektu milości. Jeśli kochamy kogoś miłością silną i prawdziwą, to nie szukamy innej, czy innych miilości. I tak jak w miłości małżeńskiej pojawiają się pokusy. Dziś jest to szczególnie trudne (i celibat i wierna miłość), bo nasza kultura jest rozerotyzowana do zarzygania. Za setki lat przyszli archeologowie i historycy będą zapewne zachodzili w głowy, czy ci ludzie myśleli o czymś jeszcze innym, czy mieli jakieś zainteresowania, uprawiali jakieś sztuki piękne etc. ? Kochanie ty moje, poczytaj proszę trochę o historii, o obyczajach z daawnch wieków. Zobacz, jak wówczas wyglądało życie codzienne, jak ludzie się kochali, jak płodzili dzieci, jak się zdradzali. Naprawdę myślisz, że seks wymyślono w XX wieku? Że rozwiązłość to patologia jedynie współczesna? Co prawda dziś nikt już (i słusznie) nie stawia dziewictwa za podstawę wartości kobiety, ale to nie oznacza, że w przeszłości nie było rozerotyzowania. Poczytaj wiersze barokowe o krzyżach na pięknych piersiach dam - to jest dopiero erotyzm! 
25 listopada 2011, 00:19
bracie robocie ależ się rozpędził ;) Że też mu się chce tak głupa strugać w tym czasie kiedy inni faceci pracują na swoje rodziny. Nie sztuka pracować, ale sztuka zarabiać słonko. 
25 listopada 2011, 00:18
Dlaczego mając na myśli Kościół Katolicki piszecie KK? Przecież KK może oznaczać również np. Kodeks Karny. Gdzie Wam się tak śpieszy? Szanujecie Kościół i nie używacie pełnej Jego nazwy? rozumiem, że ty zawsze piszesz excelencja, arcybiskup, Ojciec Święty, Kościół Rzymskokatolicki, ks. dr Tadeusz Rydzyk CSsR?
A
aa
24 listopada 2011, 17:33
 Dlaczego mając na myśli Kościół Katolicki piszecie KK? Przecież KK może oznaczać również np. Kodeks Karny. Gdzie Wam się tak śpieszy? Szanujecie Kościół i nie używacie pełnej Jego nazwy?
K
klara
24 listopada 2011, 17:02
  Spójrzmy na celibat jako wybór innego niż kobieta obiektu milości.. Strzał w sedno sprawy! Przy czym celibat bywa nie tylko wynikiem miłości Boga. Ten rodzaj życia czasem wybierają wybitni naukowcy, artyści, aktywiści i pasjonaci wszelkiego rodzaju. I dawniej nikogo to nie dziwiło. Uważano, że taka osoba "nie poczuła woli Bożej" do małżeństwa.  Dzisiejszy świat nachalnie narzuca pogląd, że istotą ludzkiej natury jest parzyć się na okrągło - w przeciwieństwie do zwierząt, które to robią tylko w czasie rui.
R
R
24 listopada 2011, 16:59
Biedni celibatariusze... moralne, prawne i finansowe wsparcie potężnej instytucji Kościoła, zapewniony byt materialny, do niedawna jeszcze wyższy status społeczny... Rzeczywiście takie życie to wyrzeczenie - okazuje się, że wszystkie banały, które KK mówi o małżeństwie można wyrzucić do śmieci - małżeństwo, walka o byt rodziny, wychowanie dzieci to nic w porównaniu w wyrzeczeniami duchownych. Celibat drogą Kościoła - zastanawiam się tylko, skąd to namawianie do płodności, które słyszę ciągle z ambon. Namawiacie nas do grzechu? Czystość i wstrzemięźliwość jest słuszniejsza niż nędzna fizyczność, od której tak pięknie dystansują się księża. A czy prawosławni ojdą do piekła razem z protestantami, za to, że mają żony?
M
MR
24 listopada 2011, 16:33
 Jeśli celibat jest tylko niezrozumiałym wyrzeczeniem i zakazem, to jest niesłychanie ciężki do zniesienia, stąd czasem (niepoparte najczęściej empirią) przekonania o jego nagminnym łamaniu. Spójrzmy na celibat jako wybór innego niż kobieta obiektu milości. Jeśli kochamy kogoś miłością silną i prawdziwą, to nie szukamy innej, czy innych  miilości. I tak jak w miłości małżeńskiej pojawiają się pokusy. Dziś jest to szczególnie trudne (i celibat i wierna miłość), bo nasza kultura jest rozerotyzowana do zarzygania. Za setki lat przyszli archeologowie i historycy będą zapewne zachodzili w głowy, czy ci ludzie myśleli o czymś jeszcze innym, czy mieli jakieś zainteresowania, uprawiali jakieś sztuki piękne etc. ? Dziś już dwunastolatek musi "mieć" dziewczynę, a nastolatkowie bez dośiwadczeń seksualnych traktowani są jak egzeplarze wybrakowane. Stoja za tym potężne lobbies uświadamiaczy, producentów kondonów, gadżetów okołoseksualnych, pornografii. Nie udało się stworzyć socjalistycznego raju, bo zbankrutował gospodarczo i ideowo, no to pobełtajmy chociaż ludziom w głowach ( iw majtkach).  A kasa z tego też bywa niezła vide p. Nowicka i jej towarzystwo. 
A
aa
24 listopada 2011, 16:01
 BRAWO BRAT - ROBOT. Szacun!!!
24 listopada 2011, 14:52
Pozatym jak zabawnie jest obserwować, jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją, jak za wszelką cenę chcą pokazać, że to jest najlepsza i najwłaściwsza droga. Siedzę w ławce w kościele, słucham kazania o rodzinie/kobietach/dzieciach, widzę wokół te same spojrzenia. Coś jak słuchanie starej ciotki, która straciła już dawno kontakt z rzeczywistością, ale pamięta kilka książek z młodości i na tej podstawie daje rady jak żyć. I slucha się jej tylko z jakiegoś podstawowego szacunku dla jej starości. Bracie Robocie, księża nie tyle chcą pokazac, ze rodzina to najlepsza droga, co raczej zachęcają do rozpoznania swojego powołania i wzrastania w wierze poprzez budowanie swojej własnej relacji z Bogiem i bliźnimi. Przykro mi, że księża, których słuchasz gadają jak stare ciotki (co by to nie znaczyło). Ci, których ja sucham mówią sensownie. A mówić można nie tylko o tym, co zna się z własnego doświadczenia. Potrzebna jest po prostu dobra wola i empatia.
J
jus
24 listopada 2011, 13:55
bracie robocie ależ się rozpędził ;) Że też mu się chce tak głupa strugać w tym czasie kiedy inni faceci pracują na swoje rodziny.
T
t.
24 listopada 2011, 11:24
bracie robocie ależ się rozpędził ;)
24 listopada 2011, 11:21
Słyszałem, że "przemoc domowa" to lewacka propaganda
24 listopada 2011, 11:15
jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją A żebyś wiedział jak się męczą w związkach ci wszyscy "sprawcy przemocy domowej", kiedy tłuką kobiety, które znają, ale których też nie rozumieją. Nie wiem o jakim problemie mówisz, w kościele nigdy nie słyszałem o tym, żeby rodzina sama w sobie miała jakiś potencjał destrukcyjny i patologiczny. Wręcz przeciwnie. Pozatym jakie ma znaczenie to, co napisałaś? Wydaje mi się, że oni raczej się nie męczą wiedząc, że "żony, bądźcie posłuszni mężom". W końcu to głowy rodziny, co nie? Kobieta nie ma nieść krzyża dalej? Rozwód to bezwzględne zło przecież - do czego Ty namawiasz, hm? 
24 listopada 2011, 11:13
Robotowi się wydaje, że nie ma innej drogi zrozumienia drugiego człowieka jak tylko łóżko. Podobie wydaje się chyba biskupom, skoro celibat jest osią bycia kapłanem dziś. Jeśli mówienie o celibacie nie jest patrzeniem na człowieka z perspektywy łóżka to ja nie wiem, co jest takim patrzeniem. W końcu nie ma celibatu bez odniesienia do seksualności.
24 listopada 2011, 11:10
jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją A żebyś wiedział jak się męczą w związkach ci wszyscy "sprawcy przemocy domowej", kiedy tłuką kobiety, które znają, ale których też nie rozumieją. Robotowi się wydaje, że nie ma innej drogi zrozumienia drugiego człowieka jak tylko łóżko. Choć statystyki przemocy w rodzinach powinny rozwiać to złudzenie. słyszałem w Kościele, że rodzina jest święta. Gdzie tu miejsce na przemoc? Słuchasz wrażych mediów i propagandystów kłamiących o rodzinie?
J
jus
24 listopada 2011, 11:09
jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją A żebyś wiedział jak się męczą w związkach ci wszyscy "sprawcy przemocy domowej", kiedy tłuką kobiety, które znają, ale których też nie rozumieją. Robotowi się wydaje, że nie ma innej drogi zrozumienia drugiego człowieka jak tylko łóżko. Choć statystyki przemocy w rodzinach powinny rozwiać to złudzenie.
K
klara
24 listopada 2011, 11:01
jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją A żebyś wiedział jak się męczą w związkach ci wszyscy "sprawcy przemocy domowej", kiedy tłuką kobiety, które znają, ale których też nie rozumieją.
24 listopada 2011, 10:49
Pozatym jak zabawnie jest obserwować, jak oni się męczą z tym celibatem, jak mówią/piszą o kobietach, których nie znają i nie rozumieją, jak za wszelką cenę chcą pokazać, że to jest najlepsza i najwłaściwsza droga. Siedzę w ławce w kościele, słucham kazania o rodzinie/kobietach/dzieciach, widzę wokół te same spojrzenia. Coś jak słuchanie starej ciotki, która straciła już dawno kontakt z rzeczywistością, ale pamięta kilka książek z młodości i na tej podstawie daje rady jak żyć. I slucha się jej tylko z jakiegoś podstawowego szacunku dla jej starości.
24 listopada 2011, 10:45
Katolicy często wycierają sobie buzie odwołaniami do prawa naturalnego. Ciekawym, jak odnieśliby ideę celibatu właśnie do tegoż prawa. Hint dla prawaków: nie mam nic przeciwko celibatowi w KK (chodzi o względy ekonomiczne i dobro dzieci z księżowskich rodzin).
24 listopada 2011, 10:42
Biedni celibatariusze... moralne, prawne i finansowe wsparcie potężnej instytucji Kościoła, zapewniony byt materialny, do niedawna jeszcze wyższy status społeczny... Rzeczywiście takie życie to wyrzeczenie - okazuje się, że wszystkie banały, które KK mówi o małżeństwie można wyrzucić do śmieci - małżeństwo, walka o byt rodziny, wychowanie dzieci to nic w porównaniu w wyrzeczeniami duchownych. Celibat drogą Kościoła - zastanawiam się tylko, skąd to namawianie do płodności, które słyszę ciągle z ambon. Namawiacie nas do grzechu? Czystość i wstrzemięźliwość jest słuszniejsza niż nędzna fizyczność, od której tak pięknie dystansują się księża.
Karol Darmas
23 listopada 2011, 23:56
Przypuszczam, że znajdą się i tacy, że zarzucą Ci to, że obiektywnie trudniejsze jest życie małżeńskie. A prawda jest taka, że tak na prawde zależy to od punktu widzenia. Zazwyczaj jest tak, że lepszym widzimy to, co nas nie dotyczy :) A tak na prawdę obiektywnie, to chyba jest tak, że obie te drogi są po prostu wymagające.
M
Marek
23 listopada 2011, 23:48
Marku zgadzam się z Tobą. Choć jak mówię - wolałbym nie mówić o tym co wyższe, a co niższe. Obie drogi mają ten cel, i zgodnie z powołaniem jednemu pisana jest taka, a drugiemu taka. Oczywiście wyższe w pewnym cudzysłowie. Bo nie chodzi tu w żadnym raziem o to co lepsze lub gorsze, to już zależy od indywidualnego powołania. Jeśli już to ta "wyższość" jest w sensie wyższej trudności, takiej obiektywnej. Wydaje mi się bowiem, że jeśli chodzi o indywidualne przypadki to i może być tak, że jak ktoś wbrew własnemu powołaniu wybierze "łatwiejsze" życie małżeńskie to będzie mu trudniej osiągnąć nasz najważniejszy w życiu cel jakim jest zbawienie... Ale tak obiektywnie jest to droga trudniejsza, dlatego też i rzadziej wybierana;)
Karol Darmas
23 listopada 2011, 23:21
Marku zgadzam się z Tobą. Choć jak mówię - wolałbym nie mówić o tym co wyższe, a co niższe. Obie drogi mają ten cel, i zgodnie z powołaniem jednemu pisana jest taka, a drugiemu taka. mon - nie zgadzam się, że celibat wybierają ludzie, którzy są z natury samotnikami. Ja jestem raczej towarzyskim typem, mam sporo różnych znajomych i lubię się z nimi spotykać. Poza tym, jak podkreśla Marek - mam swoją szczególną rodzinę, liczy ona coś około 3500 członków, i trudno zamknąć się przed nimi w bunkrze samotności. 
M
Marek
23 listopada 2011, 22:48
Tak, zgoda. jednakże na każdym kroku podkreśla się wyższość celibatu, a ja się z tym nie zgadzam. Samotności można doświadczać wcale nie będąc samotnym. I to jest o wiele "większa samotność" . Ta w celibacie jest świadoma i z wyboru, więc wygląda inaczej. Celibatu nie wybiorą ludzie, którzy nie sa typem samotnika Wyższość celbiatu polega po pierwsze na tym, że trzeba nie tylko żyć w wierności swojej decyzji, ale również żyć niejako wbrew naturze. Po drugie, niezależnie od wyjątków i przypadków szczególnych, zasadniczo łatwiej jest kochać najbliższych tj swoją żonę i dzieci, niż swoich parafian, współbraci i w ogóle wszystkich ludzi, a takie zadanie ma kapłan. Oczywiście wszyscy powinniśmy kochać wszystkich bliźnich, ale to oczywiste że jest pewna gradacja. Bowiem nie da się kochać bliźnich na ulicy, nienawidząc swojej żony czy dzieci prawda? Trudność celibatu polega na tym, że brak tej wspólnoty pośredniej pomiędzy mną i moją relacją z Bogiem, a moim otoczeniem. Tak mi się zdaje
M
mon
23 listopada 2011, 22:44
Taka historia. Ale za nią idzie teologia. I dziś to ona ma większe znaczenie, bo fakt dzielenia majatków już nie ma zastosowania. Myślę, że jednak ma.
Karol Darmas
23 listopada 2011, 22:41
Taka historia. Ale za nią idzie teologia. I dziś to ona ma większe znaczenie, bo fakt dzielenia majatków już nie ma zastosowania.
M
mon
23 listopada 2011, 22:39
Jeśli mówić o wyższości celibatu, to tylko w oparciu o słowa Jezusa, który mówi, że taki sposób życia będzie miał miejsce w Królestwie Niebieskim. Tak samo jak mówi się o wyższości życia zakonnego nad życiem księży diecezjalnych, trkatując je jako wyższą formę duchowości. Tak na prawdę jednak nie trzeba się zastanawiać nad tym, co jest wyższą formą życia duchowego. Małżeństwo, celibat, droga Rad Ewangelicznych... wszystkie one są drogami, których cel jest jeden. Mają doprowadzić nas do Jezusa i życia z nim w wieczności. Terminologia i dochodzenie do tego co jest "doskonalszą" drogą najczęściej powoduje, że zamiast dążyć do tego celu, zatrzymujemy się i pogrążamy w dziwnych sporach, które nie tylko nie pomagają nam osiagnąć tego celu, a nawet mogą przeszkadzać. Myślę też, że mówienie o "wyższości" celibatu bierze się z tego, że jest on formą rzadszą i mniej powszechną, w definicji - bardziej "elitarną", ale nawet jeśli tak jest, to zdolność podążania tą drogą wynika tylko z tego, że Bóg udziela do tego szczególnej łaski. Ale przecież tak samo obdarza nią tych, którze wkraczają na drogę małżeństwa, czy życia zakonnego. Ważne nie tyle jest to, by ustalić co wyższe a co niższe. Ważne, byśmy się na wzajem wspierali i motywowali bo bycia świętymi. Jeżli mnie pamięć nie myli, to celibat został wprowadzony w XI w. dlatego, aby majątek kościoła nie był dziedziczony przez rodziny księży.
Karol Darmas
23 listopada 2011, 22:31
Jeśli mówić o wyższości celibatu, to tylko w oparciu o słowa Jezusa, który mówi, że taki sposób życia będzie miał miejsce w Królestwie Niebieskim. Tak samo jak mówi się o wyższości życia zakonnego nad życiem księży diecezjalnych, trkatując je jako wyższą formę duchowości. Tak na prawdę jednak nie trzeba się zastanawiać nad tym, co jest wyższą formą życia duchowego. Małżeństwo, celibat, droga Rad Ewangelicznych... wszystkie one są drogami, których cel jest jeden. Mają doprowadzić nas do Jezusa i życia z nim w wieczności. Terminologia i dochodzenie do tego co jest "doskonalszą" drogą najczęściej powoduje, że zamiast dążyć do tego celu, zatrzymujemy się i pogrążamy w dziwnych sporach, które nie tylko nie pomagają nam osiagnąć tego celu, a nawet mogą przeszkadzać. Myślę też, że mówienie o "wyższości" celibatu bierze się z tego, że jest on formą rzadszą i mniej powszechną, w definicji - bardziej "elitarną", ale nawet jeśli tak jest, to zdolność podążania tą drogą wynika tylko z tego, że Bóg udziela do tego szczególnej łaski. Ale przecież tak samo obdarza nią tych, którze wkraczają na drogę małżeństwa, czy życia zakonnego. Ważne nie tyle jest to, by ustalić co wyższe a co niższe. Ważne, byśmy się na wzajem wspierali i motywowali bo bycia świętymi.
M
mon
23 listopada 2011, 22:17
Nie do końca się z Tobą zgadzam. Uważam, że i jedno i drugie jest wielkim darem. Bo tak jak mówisz, jest czymś trudnym żyć z kimś 24h na dobę, wychowac dzieci itd. Ale także życie w samotności, bez tego drugiego człowieka 24h na dobę jest trudne. Jedni są powołani do małżeństwa inni do celibatu. Każdemu, kto podejmuje swoje powołanie i jest mu wierny należy się szacunek. Tak, zgoda. jednakże na każdym kroku podkreśla się wyższość celibatu, a ja się z tym nie zgadzam. Samotności można doświadczać wcale nie będąc samotnym. I to jest o wiele "większa samotność" . Ta w celibacie jest świadoma i z wyboru, więc wygląda inaczej. Celibatu nie wybiorą ludzie, którzy nie sa typem samotnika
Karol Darmas
23 listopada 2011, 21:58
Nie do końca się z Tobą zgadzam. Uważam, że i jedno i drugie jest wielkim darem. Bo tak jak mówisz, jest czymś trudnym żyć z kimś 24h na dobę, wychowac dzieci itd. Ale także życie w samotności, bez tego drugiego człowieka 24h na dobę jest trudne. Jedni są powołani do małżeństwa inni do celibatu. Każdemu, kto podejmuje swoje powołanie i jest mu wierny należy się szacunek.
M
mon
23 listopada 2011, 21:54
 Jak ktoś zdecydowal się na życie w celibacie to jego sprawa i nie widzę powodu, aby to gloryfikować. O wiele trudniejsze jest życie małżeńskie, wychowanie dzieci itd.  I to jest życie, które należy gloryfikować i podziwiać takich ludzi. Nie uciekli przed trudami zycia, tylko trudy dnia codziennego noszą na swoich barkach. Więc proszę o spojrzenie na sprawę celibatu i małżeństwa obiektywnie, a  nie przez pryzmat jakiegoś nadzwyczajnego daru celibatu. Nadzwyczajny dar to umiejętność życia z drugim czlowiekiem 24 godz. na dobę.
.
...
23 listopada 2011, 21:28
To trochę tak jak z narkotykiem. Na początku wystarczy odrobina "miekkiej" marihuany, ale w miarę wciągania się w nałóg, potrzebę "kopa" coraz trudniej nią zaspokoić i sięga się po coraz mocniejsze środki i po coraz wieksz ich ilość. Nie pisz o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Pufffff ;) raczej jest to ogólnie dostępna wiedza, trudno wprost - tego nie wiedzieć
Karol Darmas
23 listopada 2011, 21:19
 Skąd pewność, że nie mam?
23 listopada 2011, 21:10
To trochę tak jak z narkotykiem. Na początku wystarczy odrobina "miekkiej" marihuany, ale w miarę wciągania się w nałóg, potrzebę "kopa" coraz trudniej nią zaspokoić i sięga się po coraz mocniejsze środki i po coraz wieksz ich ilość. Nie pisz o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Pufffff ;)
23 listopada 2011, 21:10
Biologii nie da się oszukać, prowadzi to do dewiacji seksualnych. Większość dewiantów seksualnych to ludzie świeccy. Większość ludzi to ludzie świeccy.
Karol Darmas
23 listopada 2011, 21:06
Biologii nie da się oszukać, prowadzi to do dewiacji seksualnych. Poddając się bezkrytycznie biologii, człowiek redukuje się do zwierzęcia, które nie ma zdolności do krytycznego myślenia i panowania nad swoimi popedami. Celibat nie determinuje dewiacji seksualnych, natomiast zbyt hedonistyczne życie i nieograniczone zaspokajanie popędu może już czymś takim skutkować. Dlaczego? Bo człowiek doświadczająć przyjemności wciąż chce więcej i więcej, więc szuka coraz to nowych doznań, które mogą w różnhym kierunku podążyć. To trochę tak jak z narkotykiem. Na początku wystarczy odrobina "miekkiej" marihuany, ale w miarę wciągania się w nałóg, potrzebę "kopa" coraz trudniej nią zaspokoić i sięga się po coraz mocniejsze środki i po coraz wieksz ich ilość.
J
jus
23 listopada 2011, 20:52
Biologii nie da się oszukać, prowadzi to do dewiacji seksualnych.  Większość dewiantów seksualnych to ludzie świeccy.
I
irys
23 listopada 2011, 20:03
Człowiek to nie tylko biologia. A swoją drogą, to wydaje się, że najwięcej do powiedzenia na temat szkodliwości celibatu mają ci, których on w żaden sposób nie dotyczy.
K
ktoś
23 listopada 2011, 19:51
 Biologii nie da się oszukać, prowadzi to do dewiacji seksualnych.
M
minia..
23 listopada 2011, 19:30
Nie rozumiem tego typu rozważań, według mnie jest to bardzo prosta sprawa jeśli mężczyzna ma powołanie na bycie księdzem to celibat powinien być dla niego normą! Nie można być zarazem księdzem i brać czegoś co należy się tylko małżeństwu, to chyba logiczne! A swoją drogą dlaczego zakonnice nie domagają się zniesienia ślubu czystości jako czegoś wbrew naturze..