"Życie zakonne może być przygodą, ale pod tym warunkiem"

(fot. Michał Lewandowski / Deon.pl)

Nigdy nie miałem w sobie takiej myśli, że życie zakonne to poświęcenie się Bogu. Raczej wyznaję, że to Bóg poświęcił się nam. To On zrezygnował z bycia w chwale i stał się człowiekiem.

Przez ponad cztery lata byłem odpowiedzialny za powołania w mojej prowincji. Pamiętam, że na samym początku mojej pracy w powołaniówce powiesiłem na fejsie takiego mema, na którym był tekst: "To (życie zakonne) jest dla wyjątkowych". Bardzo szybko napisał do mnie znajomy i w bardzo krótkim zdaniu wybił mi to z głowy, napisał: "Pieprzysz". Na tym etapie chciałem się wpisać w bardzo modne ‚reklamowanie’ życia zakonnego jako przygody. Okazało się, że wielu powołaniowców swoje akcje robi w kluczu: przyjdź do nas, bo u nas jest fajnie, jesteśmy normalnymi ludźmi, u nas będziesz mógł realizować swoje pasje, siebie, poznawać świat. Ten jeden wyraz mojego kumpla był dla mnie przypomnieniem, że nie na tym ma polegać życie w zakonie. Nie jest to miejsce dla szczególnie wybranych, stworzone po to, by mogli tam realizować swoje pasje. Drugi nurt ‚reklam’ był całkiem przeciwny: zakon jako miejsce poświęcenia się Bogu i ludziom. Jest zły świat, a my zakonnice musimy pokazać temu światu, że można inaczej. Żyjemy w opozycji.
Po dwudziestu latach życia w Towarzystwie Jezusowym wiem, że życie zakonne to nie jest przestrzeń do realizacji siebie i nie jest to miejsce, w którym ma być "fajnie". Wiem też, że zakonnik to nie jest ktoś, kto ma żyć w opozycji.
Tak, jak napisałem na samym początku: Bóg poświęcił się dla człowieka. Taki punkt wyjścia jest siłą do tego by swoje życie przeżywać twórczo. Niektórzy w małżeństwie, a niektórzy w życiu zakonnym. Chodzi o pozytywną motywację, o pozytywny wybór sposobu na życie. Nie o miejsce, w którym stworzymy ciepełko, albo życie w nieustannej walce ze złym światem, czyniąc z siebie ofiarę, a z biegiem czasu - ofiarę losu.
Życie zakonne może być przygodą, ale tylko pod warunkiem, że zakonnik będzie je chciał przeżyć twórczo, podobnie rzecz ma się z macierzyństwem, czy tacierzyństwem. Życie zakonne może być życiem ofiarowanym, ale pod warunkiem, że konkretny człowiek będzie chciał rezygnować z siebie na rzecz innych, nie dzieje się to automatycznie.
Wcale nie tak łatwo być świętym w zakonie. Bo dla wielu z nas to bardzo wygodne życie. Nie chodzi o luksusy, ale o poczucie tego, że jest wspólnota, która się o mnie troszczy. Ja wkładam do niej to, co wypracuję, co robię i razem siebie wspieramy. To jest duże udogodnienie. Jasne, że nie mamy dużych pieniędzy, ale mało kto je ma. Mamy za to niezłe zaplecze bytowe. Pewnie, że nie zakładamy rodzin, nie wchodzimy w związki, ale powiedzmy sobie szczerze, że wielu podkreślających tę sprawę jako poświęcenie - idealizuje związki i życie w rodzinie. Często - takie jest moje doświadczenie - zakonnicy mówiący o wielkiej rezygnacji w tej dziedzinie, mówią raczej o rezygnacji z rodziny swoich marzeń. A posłuszeństwo? To przecież nie jest tak, że tylko w zakonie trzeba słuchać i czasem robić to, na co nie ma się ochoty. Wielu ludzi pracuje w takim systemie, gdzie trzeba żyć w bardzo radykalnym posłuszeństwie, a czy rodziny nie wymagają posłuszeństwa? Zostać świętym (czyli człowiekiem budującym na Bogu) nie jest łatwo w każdym sposobie życie. I nie chodzi o licytację, kto ma łatwiej czy gorzej.
Jeśli ktoś myśli o życiu zakonnym to warto popatrzeć na nie ‚normalnie’, bez tych wszystkich wzniosłych określeń, a szczególnie na etapie podejmowania decyzji. Kiedy myślisz o tzw. powołaniu, to przypomnij sobie, że powołany jest każdy człowiek - do przeżycia życia z Bogiem. Zakon jest tylko jedną z możliwości. Jest nie tylko decyzją Boga, a przede wszystkim Twoją - pomysłem na Twoje życie.
Można śmiało powiedzieć, że każde życie jest poświęcone Bogu, bo od Niego pochodzi. Owszem, w sposób szczególny (w sensie naszej decyzji, że tak chcemy) życie każdego chrześcijanina, który stara się iść drogą Ewangelii świadomie i dobrowolnie. Życie konsekrowane, w tym szerszym znaczeniu, to życie, które jest przedstawiane Bogu, jak Jezus dziś przez swoich Rodziców. Jest chwaleniem się przed Bogiem tym, wszystkim, co dobre w moim życiu.
Każdy sposób życia można opisać w sposób zakłamany. Pokazując tylko fajności, uśmiechając się do zdjęć. Można pokazać tylko uśmiechnięte małżeństwa, tylko uśmiechniętych zakonników, czy lekarzy. Przepraszam, bo może to kogoś urazić, ale można też pokazać tylko uśmiechnięte pary homoseksualne czy ludzi, którzy mówią o zaletach zabiegów in-vitro. Pokazać kawałek prawdy. Jednak trzeba byśmy się nauczyli mówić też o tym, że również w zakonie, jak w każdym sposobie na życie, bywa trudno i ciężko. I, co ważne, że mamy prawo do tego, żeby bywało trudno i ciężko.
Życie w zakonie jest takie, jaki jest człowiek, który nazywa siebie zakonnikiem. Ani lepsze, ani gorsze.
Wpis ukazał się na blogu Grzegorza Kramera SJ
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Życie zakonne może być przygodą, ale pod tym warunkiem"
Komentarze (3)
2 lutego 2018, 13:54
Zadaniem każdego zakonnika jest żyć tylko dla wieczności. O jak szczęśliwi będziemy, jeżeli ten krótki czas życia naszego zupełnie poświęcimy dla Boga! Niema co żałować! Tym mniej, jeśli się już więcej niż połowę życia spędziło wśród świata. Stawmy sobie przed oczy wieczność, a wtedy wszystko z radością i spokojem zniesiemy. Dziękujmy Bogu, że nam udziela tyle światła i sposobności miłowania Go doskonałą miłością, bo z tylu ludzi wybrał nas Sobie, byśmy mu służyli w zakonie i obdarzył nas łaską Swojej świętej miłości. Korzystajmy z tej miłości i jak najśpieszniej postępujmy w cnotach (…).(św.Alfons Maria Liguori-O powołaniu zakonnym)
2 lutego 2018, 13:07
A taki św.Alfons Maria Liguori pisła o powołaniu do życia doskonalszego... Ale jak wiadomo pieprzył...
KJ
k jar
2 lutego 2018, 12:12
Dziś przeżywamy Dzień Życia Konsekrowanego, nie zakonnego i nie tylko dlatego,że istnieją różne formy konsekracji, nie tylko we wspólnotach mniszych czy zakonnych, ale również dlatego,że dzisiaj uwydatnia się bardziej niż dawniej opozycja między powołaniem a życiem zakonnym. Kryzys życia zakonnego, podobnie jak kryzys małżeństwa,zasadza się na kwestionowaniu roli instytucji w przeżywaniu powołania. Wciąż na spotkaniach formatorów zakonnych spotyka się dyskusje wokół tego,bo coraz więcej przychodzących i odchodzących staje wobec pytania,czy zmieszczę się, czy nie w tej instytucji ze swoim powołaniem.Wielu odchodzi,bo czuje,że nie realizują powołania, a cele tego czy innego zakonu,który jak korporacja wysysa soki ze swego członka i urabia go na lojalnego pracownika. Zakony stoją przed pytaniem: jak być żyzną ziemią dla padającego na nie ziarna powołania.Już bowiem nie chodzi o rozpoznaie powołania,a bardziej o jego rozwój.