Bolonia jest... czerwona

(fot. magro_kr / flickr.com)
DMA / "Dziennik Polski"

666 - obok tylu arkad - i 15 kaplic - powinniśmy przejść wędrując portykiem San Luca. Wiedzie z centrum Bolonii do górującego nad miastem sanktuarium San Luca. - To najdłuższy portyk świata - chwali się nasz przewodnik. I od razu dodaje, że w Bolonii jest blisko 50 km portyków! - Nawet jeśli pada, nie trzeba mieć płaszcza przeciwdeszczowego i parasola - twierdzi zadowolony.

Pierwsze półtora kilometra wędrówki nie nastręcza większych kłopotów, bowiem podcienia wybudowano na płaskim terenie. Dalej jest nieco trudniej - zaczynają się schody, i to dosłownie, a ręka coraz chętniej sięga po butelkę z wodą. Jeżeli zobaczymy potężne kopuły świątyń, kłujące niebo wieże oraz morze czerwieni - dachówek i cegły - to będzie oznaczało, że przeszliśmy w miłym cieniu 3796 metrów. - To tradycja - tak o wyjściu na górę, na której wzniesiono sanktuarium San Luca, mówią bolończycy.

U naszych stóp Bolonia. Teraz wystarczy na chwilę przymknąć oczy... Może zobaczymy tajemniczych Etrusków - niektórzy twierdzą, że byli to Umbrowie - którzy na Nizinie Padańskiej, na skrzyżowaniu handlowych traktów, wznoszą swoją Felsinę. W IV stuleciu podbiło ją przybyłe zza Alp celtyckie plemię Bojów. Po klęsce Celtów w bitwie pod Talamonem (225 p.n.e.) miasto musiało ukorzyć się przed zwycięskim Rzymem. Gdy jednak nadarzyła się okazja, by zaszkodzić Rzymowi, chętnie to uczynili, pomagając Hannibalowi. Jego klęska oznaczała także koniec marzeń o samodzielności. Rzymianie złupili okolicę, a miasto zdobyli.

W 189 r. p.n.e powstała rzymska kolonia Bononia. Wkrótce ze światem połączyły ją słynne rzymskie drogi - budowane nie tylko dla rozwoju handlu, ale przede wszystkim dla szybkiego przemieszczania wojsk - Via Aemilia Altinate i Via Flaminia Minor. Bolonia wykorzystała swoją szansę, wyrastając szybko na drugie miasto Italii. Mieszczanie nie szczędzili środków, by pochwalić się swoim bogactwem. Jak grzyby po deszczu wyrastały potężne kamienice i pałace, a mury świątyń szybko pięły się w górę. Wzniesiono teatr, termy i arenę. To co zniszczył gigantyczny pożar za Klaudiusza, błyskawicznie odbudowano w czasach... Nerona. I tak bez końca - chwile chwały i upadku.

Wystarczy jednak otworzyć oczy, by zobaczyć współczesne serce Bolonii - Piazza Maggiore i Piazza del Nettuno, na które wcześniej czy później każdy turysta trafia. Także potężne ceglane wieże, których w średniowieczu było ponad dwieście (dwie najbardziej znane to 97-metrowa Asinellich i niższa Garisenda). Wznoszone ku obronie, ale częściej podkreślające bogactwo rodu. - Obie są krzywe. Nie trzeba więc jechać do Pizy, by zobaczyć krzywą wieżę - mówi nasz przewodnik.

- W Bolonii jest ponad dwieście świątyń i klasztorów, z niezwykłym kościołem Santo Stefano (siedem świątyń, a najstarsza z V wieku; z Misą Piłata), tu także odnajdziemy Małą Wenecję, najstarszy na świecie uniwersytet (1088 r.), na którym studiowali Dante, Petrarka, Kopernik, Kadłubek i Kochanowski - stwierdza zadowolony.

I tylko czasu brakuje, by to wszystko dokładnie obejrzeć, niespiesznie powłóczyć się zaułkami i wąskimi uliczkami, przysiąść na schodach...

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko wrzucić monetę do fontanny Neptuna, by tu jeszcze powrócić!

Źródło: Bolonia jest czerwona

www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bolonia jest... czerwona
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.