Fajki, agrafki, laski… - komentarz filmu "Wszytko co kocham..."

Jerzy Wolak

Ostatnimi czasy zupełnie zwątpiłem w to, że w Polsce da się zrobić dobry, czyli ciekawy i niegłupi film. Ale czy można się temu dziwić, gdy wokół z jednej strony same Testosterony, Lejdisy, Ciacha i im podobne szmiry, a z drugiej wydumane tematy w rodzaju Placu Zbawiciela czy Komornika, podręcznikowo wręcz zmarnowane pomysły (Rewers) albo totalnie odjechane seriale w rodzaju Czasu honoru?

Wszystko, co kocham przywróciło mi wiarę w możliwości polskiego kina. Nawet nie dlatego, że to film o mnie. Tak jest, ja też miałem swój zespół, też śpiewałem, a mój młodszy brat też grał na bębnach. I gitarzysta był synem trepa. Też żyliśmy w ośrodku przemysłowym, też mieszkaliśmy w bloku, chodziliśmy do tysiąclatki i snuliśmy się w otoczeniu ścian z obłażącą farbą. Tylko do morza mieliśmy znacznie dalej. No i mój ojciec nie był wojskowym, tylko tyrał w hucie. Ale kontakt z wojskiem miał stały, bo budował wozy bojowe, które z kolei budowały socjalizm w Angoli, Etiopii i Afganistanie. Zapewne któryś z nich znalazł się też w kopalni „Wujek”…
Nie tylko z powyższych względów film mi się podobał – choć zjadłem na nim całą torbę magdalenek (dalej młodzi przyjaciele, z czego to?) – ale przede wszystkim dlatego, że stanowi on kawał sprawnego warsztatowo, a zarazem pełnego finezji – ba! wręcz poezji – kina obyczajowego, czyli czegoś, co w naszym smutnym kraju wydawało się być już martwe.

DEON.PL POLECA

 

 

Znakomicie spisują się młodociani aktorzy. Zachwyca dbałość o szczegóły: wiropłat nad plażą, kij hokejowy oklejony izolacją, nie wspominając nawet o meblach, samochodach, motorynce czy granatowych trampkach i teksasach, chociaż z drugiej strony takiej wieśniackiej rogatej gitary żaden szanujący się punk w życiu by na siebie nie włożył. Ale za to muzyczka pięknie odtwarza tamte klimaty – rzężenie gitary, basu się można tylko domyślać, wokal całkiem z tyłu, zero szans zrozumienia słów, nad wszystko wybija się łomot stopy. Czad!

Z drugiej jednak strony, w filmie nie uświadczymy ani jednej kolejki, co w istotny sposób wypacza prawdę historyczną, a jest o tyle ważne, że istotą tamtych czasów była bida z nędzą, i to bida o tyle ciekawa, że pieniędzy mało komu brakowało, tylko wobec niemożności kupienia za nie czegokolwiek, można było nimi w zasadzie zastąpić towar najbardziej chyba deficytowy – papier toaletowy.

Szkoda więc, że opowieść poznajemy z punktu widzenia beneficjenta systemu – co tacy wiedzieli o ówczesnej rzeczywistości?! Autor gra na chwytliwą zwłaszcza ostatnimi czasy nutę, że obok Wielkiej Polityki toczyło się zwykłe życie – młodzież miała własne problemy, chciała żyć po swojemu, kochać się, śpiewać. I dla wielu muzyka była ważniejsza niż Polska. To wszystko prawda. Ale prawdą też jest to, że to ówczesna władza generowała taką sytuację: wy się tu dzieciaki bawcie, jedźcie sobie do Jarocina, gdzie wam stworzyliśmy enklawę quasi wolności, a my się już Polską zajmiemy…

Na widowni nie uświadczyłem ani jednego czterdziestolatka – sama publika o dwie dekady młodsza. Młode pokolenie wykazuje niezrozumiałą fascynację „peerelem”. – Żyliście w ciekawszych czasach – mówi nastoletnia córka znajomej. Zgroza! A może wręcz przeciwnie? Młodzi dość łatwo wyczuwają sztuczność – może już znużył ich dzisiejszy tęczowy świat jarmarcznej tandety?

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Fajki, agrafki, laski… - komentarz filmu "Wszytko co kocham..."
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.