Góry, które zabijają relacje
Góry są piękne, ale potrafią zabijać. Również te, które są metaforą naszych relacji. Na ekrany kin trafiła właśnie historia ludzi ocalałych z katastrofy samolotu, który rozbił się w górach. Siły natury to tylko jedno z wyzwań, z którymi musieli się zmierzyć bohaterowie; od gór, w których się rozbili, znacznie groźniejsze okazały się szczyty wyrosłe między nimi.
Ben i Alex poznają się na lotnisku w Salt Lake City. On jest lekarzem i śpieszy się na ważną operację, ona - dziennikarką i następnego dnia ma wyjść za mąż; gdy dowiadują się, że ich wspólny lot został odwołany, wynajmują pilota, który ma ich zabrać do Denver małą awionetką. W czasie lotu samolot rozbija się w samym sercu Gór Skalistych. Od tej pory Ben i Alex zdani są na siebie. Pomimo dzielących ich różnic, rozpoczynają dramatyczną walkę o przetrwanie w górskiej dziczy.
"Pomiędzy nami góry" to nie pierwszy film o katastrofie samolotu, który rozbił się z dala od cywilizacji. "Lekcja przetrwania" z Anthonym Hopkinsem czy "Alive, dramat w Andach" o losach urugwajskiej drużyny rugby to filmy, które przeszły do historii kina. Każdy z nich opowiadał o losach ludzi walczących o przeżycie w skrajnie niebezpiecznych warunkach. "Pomiędzy nami góry" to film, który oprócz pokazania zmagań ludzkich z siłami natury ma do zaoferowania coś więcej i z kilku powodów zasługuje na uwagę.
Film został nakręcony na podstawie powieści Charlesa Martina, amerykańskiego dziennikarza i pisarza, autora bestsellerów: "Kiedy płaczą świerszcze" i "W pogodni za świetlikami". Książki Martina napisane są w bogatym w drobiazgowe opisy, reporterskim stylu. Oprócz nich, na pierwszy plan wysuwają się szczegółowe portrety psychologiczne niektórych bohaterów, głównie mężczyzn. W przypadku "Pomiędzy nami góry" - mężczyzny i kobiety.
Ben jest opanowany i powściągliwy, Alex - porywcza i zawsze gotowa do działania. On jest skryty i woli wszystko dokładnie przemyśleć, ona - działa pod wpływem emocji i chce jak najwięcej dowiedzieć się o swoim towarzyszu. Dla Bena serce jest niczym więcej niż tłoczącym krew mięśniem, dla Alex - siedzibą uczuć. O ile Ben wyszedł z katastrofy bez szwanku, Alex została poważnie ranna i jest całkowicie zdana na pomoc swojego towarzysza. Można powiedzieć, że pod względem przeciwieństw Ben i Alex nie mogli się gorzej dobrać. Ale właśnie dzięki tym różnicom zaczyna się między nimi dziać coś, co z biegiem czasu - i dzięki wspólnym doświadczeniom przeciwności - zaczyna przeradzać się w uczucie. Na drodze bohaterów wyrastają jednak góry, które w powieści i jej ekranizacji dotyczą kilku płaszczyzn.
Pierwsza z nich to przyroda; Ben i Alex znajdują się w samym sercu Gór Skalistych, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. I trzeba przyznać, że film świetnie to oddaje. Nieudolne próby znalezienia śladów obecności człowieka, obserwacja horyzontu za pomocą zoomu w aparacie czy nadzieja na złapanie zasięgu robią piorunujące wrażenie. Rozbitkowie rzeczywiście znajdują się na pustkowiu, dosłownie pośrodku morza gór. To naprawdę przytłaczające, szczególnie dzisiaj, kiedy cały świat jest skomunikowany i dostępny na wyciągnięcie ręki.
Drugą płaszczyzną są "góry" symbolizujące dystans między bohaterami a życiem, które zostawili za sobą. Ben i Alex nie dali znać swoim bliskim o tym, że zamierzają dolecieć do Denver prywatną awionetką, a pilot nie zgłosił trasy przelotu. Tego, co się z nimi stało, nie wie nikt. Jednie samoloty pasażerskie, które co jakiś czas przeszywają niebo kilka kilometrów nad nimi, świadczą o tym, że gdzieś poza górskim pustkowiem toczy się normalne życie. W wyjątkowo trudnym położeniu jest Alex, która następnego dnia miała wyjść za mąż. Zastanawia się, co robi jej narzeczony, czy domyśla się, co mogło się wydarzyć, i czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.
Po trzecie, warto zwrócić uwagę na "góry", które wyrastają między samymi bohaterami; to właśnie one najbardziej rozdzierają relacje. Ludzie, którzy wyszli cało z katastrofy samolotu, zamiast sobie zaufać i na sobie polegać, oddalają się do siebie. Dopiero po wielu wspólnych doświadczeniach zaczynają się do siebie zbliżać, a dzielące "góry" - topnieć. Nie znikną one jednak całkiem, dopóki Ben nie odsłoni przed Alex swojej rany, skrzętnie ukrywanej pod pozorem opanowania i kontroli sytuacji.
Męscy bohaterowie powieści Martina niemal zawsze cierpią z powodu niezagojonej rany. Jedynym lekarstwem, które może ich wyleczyć, są szczere i głębokie relacje z ludźmi. W "Pomiędzy nami góry" taką uzdrawiającą terapią dla Bena jest kontakt z Alex, odsłonięcie przed nią swoich słabości oraz jej akceptacja i współczucie.
W "Pomiędzy nami góry" nie ma fajerwerków, a historia dwójki ocalałych z katastrofy rozbitków przedstawiona jest w ludzki, bezpośredni sposób. Nie ma tam krwawych scen ani niedźwiedzia, który depcze bohaterom po piętach. Są za to góry, te ze skał i śniegu oraz te metaforyczne, które tworzą dystans między bohaterami, potęgowane budzącymi się demonami z przeszłości.
"Pomiędzy nami góry" to film, który warto zobaczyć, bo genialnie pokazuje te "góry", które rosną w relacjach między nami i naszymi najbliższymi - współmałżonkami, krewnymi, współpracownikami oraz przyjaciółmi.
Z historii Alex i Bena warto wyciągnąć wnioski i pamiętać, że z budowaniem porozumienia nie należy zwlekać. Wszystko da się naprawić, przynajmniej do momentu, w którym dzielące nas góry nie staną się zbyt wysokie.
Piotr Kosiarski - redaktor portalu DEON.pl. Autor cyklu Film na weekend. Prowadzi bloga Mapa bezdroży
Skomentuj artykuł