Kino bez kasy
Włoski minister administracji publicznej Renato Brunetta poważnie naraził się twórcom filmowym, mówiąc, że żądanie finansowania ich dzieł z budżetu państwa jest nie na miejscu, zwłaszcza jeśli brakuje pieniędzy np. na żłobki.
Zdaniem ministra, słynącego z ostrych, bezkompromisowych wypowiedzi, twórcy nie mogą mówić: "Muszę otrzymać dofinansowanie, bo jestem intelektualistą".
W wywiadzie radiowym w niedzielę, zabierając głos w toczącej się we Włoszech dyskusji na tle zapowiedzianych radykalnych cięć w funduszu finansowania kinematografii, Renato Brunetta oświadczył:
- Każde cywilizowane państwo ma obowiązek finansować kulturę, od bibliotek po konserwację zabytków. Ale czymś innym są filmy - dodał.
- Ktoś robi film, na który nikt nie idzie, który przynosi klapę, ale on mówi: muszę być finansowany, bo jestem intelektualistą - stwierdził minister administracji publicznej. - To jest oszustwo, którego owocem jest kumoterstwo i złe filmy, spychające nas na margines w wymiarze międzynarodowym - ocenił.
Po raz kolejny w tych dniach skrytykował filmy zaprezentowane na zakończonym właśnie festiwalu filmowym w Wenecji, za co już wcześniej sprowadził na siebie gniew reżysera Michele Placido. Nie może on wybaczyć ministrowi słów o tym, że kręci się filmy przedstawiające Włochy w "ohydny sposób".
Odnosząc się do weneckiego festiwalu, Brunetta oświadczył: - Widziałem, że to, co dzieje się na świecie, tłumaczyli tam ci sami, którzy nic nie zrozumieli, wystarczy pomyśleć o upadku muru berlińskiego.
- Ja mówię: nie dawajmy ani euro filmowi, niech sami dają sobie radę - dodał.
- Chcesz wysławiać Chaveza? Nie za włoskie pieniądze - podkreślił włoski minister, robiąc aluzję do zaproszenia na festiwal w Wenecji prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza.
- Nie mamy pieniędzy na żłobki i starszych ludzi, którzy wymagają pomocy, a potem wyrzucamy miliony euro na finansowanie grup wpływów z funduszu kinematografii - mówił Brunetta, dodając, że Włosi zgadzają się z nim.
Następnie podał przykład znanego włoskiego reżysera filmowego Roberto Rosselliniego, który - jak mówił, odnosząc się do początków kariery artysty w dobie faszyzmu - "najpierw brał pieniądze od reżimu, a potem zmienił zdanie".
- Był wielkim reżyserem, ale branie pieniędzy od państwa warunkuje zawsze także wolność - zaznaczył włoski minister. Po co finansujemy film? Może finansujmy bar albo dyskotekę? - zapytał.
Skomentuj artykuł