Moje Żydy

Moje Żydy
(kard z filmu Agnieszki Holland "W ciemności")

Historia nowego filmu Agnieszki Holland "W ciemności" oparta jest na wydarzeniach opisanych w dwóch książkach: "W kanałach Lwowa" Roberta Marshalla oraz "Dziewczynka w zielonym sweterku" Krystyny Chiger.

Oto kanalarz i złodziejaszek Leopold Socha (Robert Więckiewicz) pomaga grupie Żydów. Początkowo za pieniądze, później już bezinteresownie. I tu pojawia się właśnie tajemnica, jak to się stało, jak to się dzieje, że ktoś tak mało wzniosły może zdobyć się na tak wiele. Jakie są mechanizmy bohaterstwa bądź podłości? Gdzie jest ten decydujący moment? Gdzie przebiega granica? I tu rozbijamy się o mur spekulacji, przypominamy sobie, że nawet najmądrzejsza psychologia nie jest nauką ścisłą i nigdy nie da nam odpowiedzi. Dostajemy lekcję pokory i tylko myślimy sobie, że nie wiemy, jak my zachowalibyśmy się w podobnie okrutnych warunkach i ewentualnie dziękujemy Bogu albo losowi, że nas akurat nie postawił w takiej sytuacji. Ta bowiem jest skrajnie dramatyczna. Widzimy likwidację lwowskiego getta, a dziś już wiemy, że ze 120 tysięcy tamtejszych Żydów do końca wojny przeżyło zaledwie 200 osób. Widzimy inne "akcje" Niemców, zaglądamy do obozu koncentracyjnego na Janowskiej.

W centrum uwagi widza jest jednak ciemność - kanalizacja pod miastem, gdzie Poldek Socha ukrywa małą grupkę Żydów, którzy stają się w którymś niezidentyfikowanym momencie "jego" Żydami. Tu właśnie sytuowałabym ów klucz do jego bohaterstwa - to chwila, w której skrajnie trudna relacja z zewnętrznej , nazwijmy to współcześnie "biznesowej" staje się przez podmiot działania uwewnętrzniona. Mówiąc normalnie Socha tych ludzi adoptuje, nie wdając się oczywiście w zawiłe rozumowanie. Bo Socha jest człowiekiem prostym, ale i obdarzonym wielką inteligencją. Na to w filmie nie brak na to dowodów. Kanały zna jak nikt inny, zna też życie. Typ nieco spod ciemnej gwiazdy staje się w mroku kanałów najlepszym aniołem stróżem.

DEON.PL POLECA

I nie ma w tym filmie żadnej czułostkowości, sentymentalizmu. Socha, a raczej jego filmowy odtwórca Więckiewicz, jest po prostu autentyczny z jego lwowskim bałakaniem, z mimiką, która dyskretnie pokazuje myślenie tego człowieka, szybkie i sprawne. Rośnie w nim dobro. Ale nie zapominajmy także o żonie Leopolda - Wandzie (Kinga Preis). To tej równie prostej kobiecie wierzącej, której rzuconą mimochodem uwagą "Pan Jezus też był Żydem"udaje się zaszczepić w mężu brzemienne w skutki wątpliwości w obliczu fundamentalnego zarzutu "Żydzi zabili Jezusa".

Postaci ukrywanych Żydów nie mogły wykazać się takim stopniem wyrazistości. Ich okrutna sytuacja nie może chyba nikogo pozostawić obojętnym. Tak jak i gdzie indziej są wśród nich ludzie o różnych charakterach. Marzą o normalności. Pragną żyć - kochać, modlić się, świętować. Ich największą chyba cnotą jest heroiczna wytrwałość w znoszeniu strasznej codzienności, symbolizowanej przez ową zaszczurzoną, cuchnącą i niebezpieczną ciemność kanałów, w której trwali przez 14 miesięcy dzięki woli i przemyślności jednego człowieka.

Film zainteresował mnie także jako bardzo lwowski, co w polskiej kinematografii jest wyjątkowe. Stamtąd pochodzą moi rodzice, tam dyrektorem Polskiego Radia był mój dziadek, patronujący słynnej "Wesołej fali", która na światło dzienne wydobyta zostało dopiero niedawno. W filmie Holland dobrze oddany jest wielokulturowy charakter tego miasta. Słyszy się polski, ukraiński i jidisz. No i, niestety, także niemiecki. A kogoś takiego jak ja, urzeka znana z opowieści i demonstracji śpiewność gwary lwowskiej.

Dla Agnieszki Holland sprawa holokaustu nie jest papierowa. Tak, między innymi, reżyserka mówi w wywiadzie na ten temat: "Babcia ojca, czyli moja prababcia, była sparaliżowana, ale gdy getto zamknięto, odzyskała w nogach władzę. Kiedy zaczęła się akcja zabierania kalek i starców, moja babcia, czyli mama ojca, nie chciała jej puścić i zastrzelono je obydwie. Dziadka zabito na ulicy - podobno nie ściągnął przed Niemcem czapki. W sumie mieli szczęście, bo najgorsze były transporty, z Warszawy szły do Treblinki i Brzezinki. Śmierć od strzału była z pewnością łaskawsza niż śmierć w komorze gazowej. A młodsza siostra ojca umarła prawdopodobnie w getcie na tyfus, starsza wydostała się stamtąd ukryta w jej trumnie." Ten fragment opowieści nie wyczerpuje zresztą sprawy dramatycznych losów żydowskiej gałęzi rodziny Agnieszki Holland, której matka była Polką. Odsyłam do kultura.onet.pl

Większość z nas chyba kibicuje Agnieszce Holland, a raczej jej filmowi. Chcielibyśmy, żeby polska reżyserka dostała za niego Oscara. Taka nasza duma narodowa. Ale czy tylko o to chodzi? Jakie ma dla nas znaczenie, że właśnie za taki film? Przypuszczam, że ma znaczenie, bo temat żydowski ciągle jest u nas gorący. Ostatnie wielkie emocje związane były z wydaniem polskiej wersji pracy Grossów "Złote żniwa". Znowu bowiem starano się, a może nawet potwierdzono tezę, że jako naród nie jesteśmy aż tak szlachetni, jak chcielibyśmy się widzieć. Na szczęście mieliśmy również Poldka i Wandzię Sochów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Moje Żydy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.