Weekendowy przegląd filmowy
W ten weekend w kinach między innymi "Drzewo życia" - film nagrodzony na ostatnim festiwalu w Cannes oraz "Nic do oclenia" zwariowana komedia o otwartych granicach i trudnej miłości francusko-belgijskiej.
„Drzewo życia” to, rozgrywająca się na przestrzeni wielu lat, a zakorzeniona w latach 50., historia rodziny z amerykańskiego środkowego Zachodu.
„Drzewo życia” budziło w Cannes duże emocje. Po festiwalowym pokazie niektórzy krytycy okrzyknęli film arcydziełem, inni - uznali za rozczarowujący i nie szczędzili mu gorzkich słów.
Terrence Malick, którego określa się mianem jednego z najwybitniejszych współczesnych reżyserów amerykańskich („Cienka czerwona linia”, „Podróż do Nowej Ziemi”, „Badlands”, „Niebiańskie dni”), przyzwyczaił nas do tego, że jego filmy oprócz ogromnego ładunku emocjonalnego, niosły ze sobą intelektualne i filozoficzno-metaficzne przesłanie. W „Drzewie życia” nie jest inaczej, z tym że, zdaniem wielu krytyków, w filmie tym forma przerosła treść, a zamiast egzystencjalnych pytań mamy prostą tezę, że... jest pięknie.
Ale co tam, trzeba zobaczyć.
O tym filmie zrobiło się głośno na długo przed tym, jak film trafił na ekrany. Wszystko za sprawą reżyserki, Ewy Stankiewicz, która razem z Janem Pospieszalskim zrealizowała głośny reportaż „Solidarni 2010”, opowiadający o tym, co działo się na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej.
Przez dobrych kilkanaście miesięcy film nie mógł znaleźć swojego dystrybutora, a tocząca się wokół reżyserki debata, podlana była gęstym politycznym sosem.
Tymczasem „Nie opuszczaj mnie” - pełnometrażowy debiut współautorki „Dotknij mnie” i dokumentu „Trzech kumpli” - z polityką nie ma nic wspólnego. To historia kobiety i mężczyzny, którzy przeżywają dramat związnych ze stratą bliskiej osoby - opowieść, nad którą reżyserka pracowała przez kilka lat.
Bohaterka filmu, nie dając sobie rady z wewnętrznym bólem, bojąc się samotności w końcu, w akcie desperacji, wychodzi nocą na miasto w poszukiwaniu mężczyzny. On, zakonnik, przeżywając kryzys wiary spowodowany bezsilnością wobec nieuchronności pewnych życiowych prawideł, a przez to koniecznością cierpienia, również decyduje się na ucieczkę w chaos miejskiej dżungli.
W filmie wystąpili między innymi Agnieszka Grochowska, Maciej Zieliński, Daniel Olbrychski, Grażyna Barczewska.
„Nie opuszczaj mnie” to odważny i mocny filmy, ale, kto wie, czy nie za mocny, zbyt chaotyczny, ciemny i poszarpany. To film debiutanta, który w swojej pierwszej fabule, chce pokazać i opowiedzieć wszystko – zbyt dosadnie i dosłownie.
Joe Wright, który ma na koncie takie filmy jak: „Duma Uprzedzenia” , „Pokuta” czy „Solista” tym razem postanowił zrobić rasowy thriller.
Pomysł na scenariusz był. Młoda i z pozoru niewinna dziewczyna jako doskonale wyszkolony żołnierz do zadań specjalnych, wychowywana i przygotowywana do wykonania jednego bardzo ważnego zadania. Gdzieś tu pobrzmiewają echa i trylogii o Jasonie Bournie jaki i „Leona Zawodowca”. Ucieczki, pościgi i finałowe starcie także są, ale... brakuje tempa, które dodatkowo rozbijają pseudopsychologiczne wstawki.
Jak zawsze, świetne są Saoirse Ronan i Cate Blanchett, a przekonujący Erica Bana. Na okrasę jest także muzyka Eda Simonsa i Toma Rowlandsa – panów, których świat zna jako The Chemical Brothers.
Nic do oclenia
1 Styczeń 1993 roku – zniesienie granic celnych w Unii Europejskiej. Dwóch agentów służby celnej – jeden Belg i jeden Francuz - dowiaduje się, że ich posterunki graniczne, ta w francuskim Courquain i ta w belgijskim Koorkin, niedługo znikną.
Frankofobiczny jak jego ojciec, zagorzały agent belgijskiej służby celnej, Ruben Vandevoorde zostaje zmuszony do stworzenia pierwszego mobilnego francusko-belgijskiego posterunku granicznego.
Jego francuski partner, Mathias Ducatel, odbierany przez Rubena, jako odwieczny wróg, jest potajemnie zakochany w siostrze Rubena. Wywołując szok otoczenia, zgadza się zostać partnerem Vandevoorde’a, aby patrolować razem bezdroża po obu stronach zniesionej granicy, w specjalnym pojeździe międzynarodowej jednostki celnej – rozpadającym się Renault Sedanie.
Z czego śmieją się Francuzi? Na to pytanie co i rusz odpowiada Dany Boon, francuski aktor i reżyser, którego komedia „Jeszcze dalej niż północ” stała się nad Loarą kasowym hitem wszech czasów.
„Nic do oclenia” to film zbudowany z klisz i stereotypów. Dwie nielubiące się nacje, jedna granica, zmieniający się świat i miłość, przed którą wyrastają bariery. Znacie to? Jasne, że tak. Dlatego jest więcej niż pewne, że film was rozbawi.
Beat the World. Taniec to moc
Trzy międzynarodowe ekipy taneczne stają w szranki w odbywającym się w Detroit prestiżowym turnieju „Beat the World”. Przygotowania ruszają pełną parą, każda grupa musi przystąpić do zawodów z unikalnymi układami tanecznymi, by udowodnić i sobie, i innym, że zasługuje na mistrzowski tytuł. Walka polega nie tylko na tańcu – wszyscy uczestnicy będą musieli zmierzyć się także z własną przeszłością.
Tyle z opisu dystrybutora. Czy dostajemy coś więcej niż taniec? Nie. Czy taniec ten różni się od innych podobnych mu tańców? Nie. Czy warto więc zobaczyć ten półtoragodzinnych teledysk o niczym? Naszym zdaniem, nie.
Skomentuj artykuł