Weekendowy przegląd filmowy
Pięć premier i tylko jeden powód, by pójść do kina, ale za to jaki. "Super 8" wyreżyserowany przez Abramsa i wyprodukowany przez Spielberga to gwarancja dobrej zabawy i swego rodzaju powrotem do przeszłości.
„Super 8” to z werwą i tempem zrobiony film, świetnie zagrany i opowiedziany. To kwintesencja kina przygodowego i niesamowita powtórka z rozrywki dla tych, którzy wychowywali się na filmach Stevena Spielberga.
„Spisek” to ten słynny film, w którym obok Sharon Stone wystąpiła Weronika Rosati. Jest nawet na jego plakacie, szkoda tylko, że w filmie widać ją tylko przez kilkanaście sekund. Ale co to mówić o Rosati, skoro i Sharon Stone w filmie prawie w ogóle siebie nie przypomina. "Strzelanki", wybuchy, retrospekcje, pościgi. Wiadomo, Largo Winch to komiksowa postać, ale czy naprawdę nie można było zrobić tego filmu według "jakiegoś" porządku? I jeszcze te porównania, że Largo Winch to francuski odpowiedni Jamesa Bonda - no koń by się uśmiał.
„Maraton tańca” zbiera kiepskie recenzję. Piszę się o nim, że zbyt stereotypowy, oczywisty, źle opowiedziany, przewidywalny i pełen pseudo-mistycznych, jakże typowych dla Łazarkiewicz, poszukiwań. Wszystko to, niestety, prawda, z tym, że ta dolnośląska prowincja Łazarkiewicz i tak jest o niebo lepsza od tego sztucznego „warszawskiego city”, które ostatnimi laty wylewało się z kinowych ekranów. A oprócz grubo ciosanych bohaterów i stereotypowego spojrzenia na Polskę B, nie brakuje w tym filmie miejsca na prawdziwe emocje. Nie ma więc co przesadnie narzekać.
Tony, jak przystało na rybaka z małej wioski, jest szorstki i pełen dystansu. Kocha morze, lecz z chęcią pokochałby coś jeszcze. Mieszka z matką, jego ojciec zaginął w czasie połowów.
Angele desperacko chce stworzyć rodzinę, aby odzyskać syna. Tony szuka ucieczki z emocjonalnego wygnania, w którym się znalazł. Choć pełni obaw, oboje pragną „prawdziwej” miłości.
Twórcy filmu "Angele i Tony" udowodnili, że kino nie może obejść się bez "prawdziwej miłości", "wielkiej namiętności", "romansu" i gorących jak blacha pieca bohaterów - jak ich nie ma z ekranu wieje nudą. A może po prostu nie udało im się opowiedzieć prostej historii o zwyczajnych ludziach i codziennych problemach?
Młoda Dunka (Sonja Richter), uznana artystka, fotograf mody, ciągle na walizkach między kolejnymi sesjami na całym świecie, przypadkowo spotyka w Paryżu mężczyznę (Marcin Dorociński), który budzi w niej niezwykle silną namiętność. Intensywność tego romansu sprawia, że sens całego jej dotychczasowego życia staje pod znakiem zapytania.
Film reklamowany jest jako "erotyczny thriller", o ile jednak jest w nim erotyka, o tyle thrillera mało. W sumie dostajemy na wskroś banalną opowieść o fatalnym zauroczeniu, który potrafi zniszczyć wszystko, a jeszcze doprowadzić do obłędu.
Skomentuj artykuł