#2: Żołnierze Wyklęci

(fot. shutterstock.com)
Filip Musiał / pk

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ustanowiono - jak zapisano w preambule ustawy: W hołdzie "Żołnierzom Wyklętym" - bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu.

Obchodzony jest 1 marca, w rocznicę egzekucji przeprowadzonej w 1951 roku na działaczach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Zwierzchnik WiN płk Łukasz Ciepliński "Pług" pisał w jednym z grypsów z celi śmierci: Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona.

Kim byli?

Określenie "Żołnierze Wyklęci" weszło do języka z początkiem lat 90. Zostało spopularyzowane przez Jerzego Ślaskiego - żołnierza AK, autora książek historycznych - oraz działaczy Ligi Republikańskiej, którzy przygotowali wystawę poświęconą powojennej konspiracji zbrojnej. Odnosiło się ono do półwiecza zniewolenia Polski, gdy zostali oni "wyklęci" przez komunistyczną propagandę, gdy obrzucano ich inwektywami, nazywano bandytami, równano z kryminalistami.

Często nazywa się ich także partyzantami podziemia antykomunistycznego. Nie jest to jednak określenie w pełni zasadne, byli to bowiem żołnierze podziemia niepodległościowego. Tym, co wyznaczało horyzont ich działania nie było bowiem zwalczenie komunizmu, a przynajmniej nie tylko. Za cel stawiali sobie odzyskanie niepodległości. Wielu z nich, zapewne większość, nie zeszło do podziemia dopiero po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną, by manifestować swój sprzeciw wobec czerwonego totalitaryzmu, ale kontynuowało walkę o wolny kraj - rozpoczętą często jeszcze w 1939 roku. Nie przerwali jej wraz z rozwiązaniem Armii Krajowej, ale działali w kolejnych organizacjach - tych, które jak "NIE" czy Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj stanowiły zbrojny filar Polskiego Państwa Podziemnego oraz tych, które nie mieściły się w jego formalnych ramach, choć walczyły o tę samą sprawę.

Płk Andrzej Rzewuski "Hańcza", dowódca Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Warta", jednej z największych formacji podziemnych - aktywnych w 1945 roku - konspirował niemal od zakończenia wojny obronnej 1939 roku. Ujęty przez bezpiekę z końcem 1945 roku popełnił samobójstwo w celi. Ppor. Anatol Radziwonik "Olech", dowódca połączonych obwodów AK Szczuczyn-Lida, nie złożył broni po włączeniu Kresów do ZSRS. Przez kilka lat stawiał zbrojny opór Sowietom na zaanektowanych przez nich terenach - zginął w walce w 1949 roku. Mjr Jan Tabortowski "Bruzda" działał w konspiracji nieprzerwanie w latach 1940-1954. Zginął w walce - był ostatnim zawodowym oficerem przedwojennego WP, który poległ w akcji zbrojnej przeciw komunistycznemu reżimowi. Zdarzało się, że dowódcy rozformowywali oddziały po rozwiązaniu AK, a następnie wobec nasilających się represji NKWD i rodzimej bezpieki wracali do pracy konspiracyjnej. Tak było z legendarnym mjr. Zygmuntem Szendzielarzem "Łupaszką", dowódcą 5. Wileńskiej Brygady AK - odtworzonej przez niego na Białostocczyźnie - zamordowanym z wyroku komunistycznego trybunału w 1951 roku. Czy z mjr. Marianem Bernaciakiem "Orlikiem", który w 1945 roku zdemobilizował swój oddział, by wkrótce objąć komendę nad jednym z największych zgrupowań partyzanckich na Lubelszczyźnie. "Orlik" zginął w walce w 1946 roku. Obaj mieli szlak bojowy sięgający okupacji niemieckiej i pierwszej okupacji sowieckiej.

Powstawały też oczywiście nowe oddziały, jak choćby działająca na Sądecczyźnie Polska Podziemna Armia Niepodległościowców, czy liczne organizacje młodzieżowe nawiązujące do tradycji Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Jednak dla ówczesnych konspiratorów było jasne, że zajęcie Polski przez Armię Czerwoną nie było początkiem walki o niepodległość, a tylko jej nowym etapem.

O co walczyli?

W ostatnim rozkazie, rozwiązującym Armię Krajową, gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek" pisał: Wojna się nie skończyła […]. Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim. Z takim postrzeganiem sytuacji zgadzali się politycy zgromadzeni w podziemnej namiastce parlamentu - Radzie Jedności Narodowej, którzy latem 1945 roku podejmując decyzję o samorozwiązaniu jednocześnie stwierdzali: Koniec wojny z Niemcami zastał Polskę w sytuacji niesłychanie trudnej, a nawet tragicznej. Gdy inne narody, zwłaszcza zachodnie, po zlikwidowaniu okupacji niemieckiej odzyskały rzeczywistą wolność i mogły przystąpić samodzielnie do urządzania sobie życia, Polska w wyniku wojny, w której poniosła największe ofiary, znalazła się pod okupacją, z rządem narzuconym przez ościenne państwo i bez wyraźnych widoków na pomoc swych sojuszników zachodnich. Mimo to zmieniająca się sytuacja geopolityczna legła u podstaw decyzji o zakończeniu działalności Polskiego Państwa Podziemnego. Z początkiem sierpnia Naczelny Wódz i Rząd RP na Uchodźstwie wyrażając zgodę na rozwiązanie Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj w specjalnej instrukcji przesłanej do kraju podkreślali: Obecną rzeczywistość w Polsce oceniamy jako sowiecką okupację, która przekreśla niepodległość Narodu Polskiego. Musi więc być prowadzona dalsza walka polityczna o odzyskanie tej niepodległości. I była. W nowej sytuacji ciężar walki przejęło powołane we wrześniu 1945 roku Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość". W "Niezawisłości" - jednym z pism podziemnych wydawanych przez WiN - pisano: W położeniu naszym zaszła zmiana okupanta i okoliczności, ale walka nasza nie ustała i nie ustanie tak długo, dopóki kresu jej nie uwieńczy ostateczne, całkowite zwycięstwo. Kiedy jednak za czasów okupacji niemieckiej była to walka zbrojna, jednokierunkowa, dziś jest ona walką wszechstronną, gdyż taką prowadzą czerwoni dyktatorzy przeciw Ojczyźnie naszej i Narodowi Polskiemu. Działania WiN wspierane były przez zbrojne podziemie narodowe, liczne oddziały poakowskie czy grupy i oddziały o zasięgu regionalnym. Operujący na Podhalu żołnierze Zgrupowania Partyzanckiego "Błyskawica" dowodzonego przez por./mjr. Józefa Kurasia "Ognia" pisali prosto: Walczyliśmy o Orła, teraz [walczymy] o koronę dla niego.

Po co walczyli?

Jedną z przygnębiających konsekwencji komunizmu jest konieczność przywracania rzeczom właściwej miary. Bulwersować musi fakt, że dopiero ponad dwadzieścia lat po reglamentowanych wyborach z 1989 roku ustanowiono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nie mniej irytuje konieczność tłumaczenia rzeczy oczywistych, a więc przypominania dlaczego żołnierze AK, a potem "NIE" i DSZ i WiN-u, partyzanci NSZ i NZW, licznych oddziałów poakowskich, czy nieafiliowanych grup zbrojnych nie złożyli broni w obliczu sowieckiego najazdu. Zdumienie musi budzić fakt, że w wolnej Polsce powraca pytanie o sens ich walki. Jeśli bowiem ktoś nie dostrzega celu w działaniach Polskiego Państwa Podziemnego, a później podziemia zbrojnego i politycznego aktywnego po likwidacji legalnych konspiracyjnych struktur władzy państwowej, to jednocześnie poddaje w wątpliwość sens istnienia niepodległego Państwa Polskiego. Przeciwstawiali się oni bowiem ościennemu mocarstwu, które zagarnęło połowę polskiego terytorium i niszczyło legalne polskie władze zastępując je marionetkowymi strukturami. Przeciwstawiali się następnie uzurpatorskiej władzy, ustanowionej przez Sowietów wbrew woli narodu polskiego.

Na pytanie czy walka miała wówczas sens, odpowiedź może być jedna - właśnie walka miała sens. Jeśli zakwestionujemy tę elementarną prawdę, to równocześnie powinniśmy zadać pytanie po co było sprzeciwiać się w 1939 roku niemieckiej i sowieckiej agresji? Po co w ogóle bronić niepodległości kraju? Często, w tym kontekście, stawia się tezę, że aktywność w podziemiu była bezcelowa - bowiem skazana na porażkę. Jest to jednak ujęcie ahistoryczne - w 1944 czy 1945, a nawet 1946 roku nie było to oczywiste. Sytuacja geopolityczna zmieniała się dynamicznie, a koniec II wojny światowej przynosił przesłanki nowego międzynarodowego konfliktu - tym razem między wolnym światem a Sowietami. Trudno zarazem utrzymywać, że dążenie do niepodległości ma sens tylko wtedy, jeśli możemy być pewni, że uda się ją - zależnie od przypadku - zdobyć lub utrzymać. Gdyby tak myślano na początku XX wieku, Polska nie wydobyłaby się z zaborczej niewoli. Gdyby podobne kalkulacje przeprowadzano w 1920 roku, mogłoby się okazać, że zamiast uczestniczyć w Bitwie Warszawskiej nasi pradziadowie otworzyliby przed bolszewikami bramy stolicy…

***

Półwiecze brunatnego i czerwonego totalitaryzmu nie pozostało bez wpływu na kondycję polskiego społeczeństwa. Jego efektem stała się między innymi apologia postaw uległych i koniunkturalizmu, co niosło ze sobą także marginalizację dorobku pokolenia wolnej Polski i uznanie poświęcenia dla Ojczyzny za śmieszne i nonsensowne. Skutkiem tego jest także strach przed przewartościowaniem historii i pojęć skażonych postkomunistycznym spojrzeniem. Przynosi to ucieczkę od historycznej prawdy we frazesy o "różnych patriotyzmach" i gloryfikowanie amnezji jako drogi do zgody, w myśl tego, że fakty z przeszłości tylko jątrzą… Historyczna schizofrenia, w której tkwi III Rzeczpospolita, sprawia, że obchodząc już narodowe święto żołnierzy Wolnej Polski, trudno się oprzeć cierpkiej refleksji, że ich pohańbiona godność nie zostanie przywrócona, dokąd w Polsce będą stały pomniki Armii Czerwonej, tablice ku czci ubowców i żołnierzy KBW, a ulice i place będą nosić imię Armii Ludowej czy Polskiej Partii Robotniczej.


W ramach Obchodów Narodowego Dnia "Żołnierzy Wyklętych" Oddział IPN w Krakowie zaprasza na wystawę Cum tacent, clamant (Milcząc, wołają), która odbędzie się między 13 marca, a 10 kwietnia 2015 roku w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.

Wystawa opowiada o pracach poszukiwawczych prowadzonych przez IPN w latach 2012-2014 w kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie, w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944-1956".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

#2: Żołnierze Wyklęci
Komentarze (2)
N
Niestety!
1 marca 2015, 14:16
PRL i tzw. III RP skutecznie zadbały, aby w przyszłości nie było już Takich Żołnierzy... Pranie mózgów przez media w rodzaju TVN i Wyborczej zrobiło swoje! 
TT
To też pamięć
1 marca 2015, 13:29
Dobrze, że coraz więcej a nas pamięta o Nich! Ale co z Ich katami, oprawcami, mordecami... Że większośc z nich nie żyje? To dobrze. Ale żyją jeszcze ci, co przez dziesiątki lat zapewniali im bezkarność i "zasłużone" niemałe emwrytury! A dziś zabiegają o nasze głosy w wyborach...