Smoleńsk pięć lat po katastrofie

(fot. Bartosz Staszewski / Wikimedia Commons / CC BY-SA 2.5)
Anna Wróbel / PAP / pk

Pięć lat po katastrofie polskiego samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie mieszkańcy Smoleńska wspominają ją jako tragedię, która wtedy nie pozostawiła nikogo obojętnym.

Miejsce katastrofy, które wciąż upamiętnia kamień i krzyż, znajduje się, jak informują napisy po rosyjsku, pod nadzorem kamer i "podlega ochronie państwowej". W zaparkowanym samochodzie dyżur pełni pracownik firmy ochroniarskiej. Jak mówi, robienie zdjęć jest zabronione.

DEON.PL POLECA

Na początku drogi z betonowych płyt biegnącej wzdłuż ogrodzenia zakładów lotniczych, na bramie zakładów przymocowano napis po rosyjsku, angielsku i polsku; wskazuje miejsce katastrofy. Pracownicy zakładów mówią, że to oni umieścili kartkę, bo Polacy pragnący odwiedzić miejsce katastrofy wjeżdżali na teren zakładów i trzeba było pokazać im drogę.

Napotkany nieopodal starszy mężczyzna mówi, że ma zwyczaj żegnać się, kiedy przechodzi koło krzyża na miejscu katastrofy. "Czczę pamięć tych, którzy zginęli, dlatego że mam sumienie. Nie mogę obojętnie przejść obok" - podkreśla. Zapytany o plany postawienia pomnika na miejscu katastrofy, odpowiada, że nie ma nic przeciwko temu i jego zdaniem nikt nie jest przeciw, może - dodaje - pojedynczy ludzie. "Już dawno czas, by coś zbudować" - ocenia.

Ludzie, którzy bywają w okolicy w zwykły dzień powszedni to pracownicy zakładów, mieszkańcy pobliskiego domu mieszkalnego, pracownicy stacji benzynowej i salonów samochodowych znajdujących się wzdłuż przyległej szosy. Ścieżką za kamieniem upamiętniającym tragedię chodzą użytkownicy położonych dalej działek i garaży.

O tym, że na miejsce katastrofy często przyjeżdżają samochody z Polski, innych regionów Rosji, a także z Białorusi mówią pracownicy stacji i serwisu samochodowego, a potwierdza to funkcjonariusz ochrony. Zdarza się, że nocą kogoś przywiozą taksówkarze i pytają o drogę - opowiada pracownik stacji. Młoda kobieta na stacji ocenia, że o miejsce katastrofy pytana jest przeciętnie dwa razy w tygodniu. Pytają np. kierowcy polskich TIR-ów. Szosa koło miejsca katastrofy prowadzi do trasy M1 z Białorusi do Moskwy.

"Miejsce nie jest zapomniane" - twierdzi pracownik ochrony.

Miejsce katastrofy pokazuje nie tylko Polakom, ale i swoim rosyjskim znajomym szefowa Stowarzyszenia "Dom Polski" w Smoleńsku Antonina Mickiewicz.

Najwięcej odwiedzin w miejscu tragedii było tuż po katastrofie. "Ilu Polaków woziłem! Nawet nie bierzesz pieniędzy; mówisz: proszę iść, kupić kwiaty" - wspomina smoleński taksówkarz z 12-letnim stażem. Jak dodaje, robiło tak wielu jego kolegów. On sam z żoną nosił świece i kwiaty pod smoleński kościół.

Pytani, czy na miejscu katastrofy polskiego samolotu powinien stanąć pomnik, mieszkańcy Smoleńska odpowiadają twierdząco.

"To globalna katastrofa" - argumentuje pracownica stacji benzynowej. "Obowiązkowo, pomnik jest potrzebny, powinno być miejsce, gdzie można się pokłonić" - uważa Aleksandr, były pracownik zakładów lotniczych.

Inny z mieszkańców pytany, czy katastrofa wywarła jakiś wpływ na życie Smoleńska, odpowiada: "miasto jak żyło, tak i żyje swoim życiem".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Smoleńsk pięć lat po katastrofie
Komentarze (8)
TW
To widać
13 kwietnia 2015, 08:19
Czy tzw. strona rzadowa nie widzi już, jak bardzo się kompromituje kolejnymi mataczeniami w sprawie Smoleńska? Przecież to tylko utwierdza tych co mają jeszcze wątpliwości, że jednak jest coś na rzeczy...
M
Maciek
10 kwietnia 2015, 23:41
Ja myślę raczej o tym, jak wielką szansę stracił Kościół i jak wiele zaniedbał. Kto wie, może posmoleńska wojna polsko-polska nie przybrałaby tak wielkich rozmiarów, gdyby na samym początku abp. Nycz zainterweniował w konflikcie o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. On wolał jednak schować się tchórzliwie w swoim pałacu i wysłać wikarych z kościoła św. Anny.
P
poldek
10 kwietnia 2015, 22:18
Jedyny komentarz jest taki:   - jesteśmy po 5 latach bliżej prawdy.  Wrzucanie kolejnej wersji stenogramów które zaprzeczają oficjalnym ustaleniom prokuratury - przypomnę, że już dawno wykluczono obecność gen.Błasika w kokpicie, i zrobiła to prokuratura - świadczy o desperacji w obozie władzy która poza kłamstwem, pozoranctwem oraz nienawiścią do inaczej myślących nie ma nic do zaoferowania. Sursum Corda!
P
picassojerzy
11 kwietnia 2015, 13:51
Niczemu nie zaprzeczają. Udało sie odczytać więcej słów poprzez zastosowanie bardziej nowoczesnych technik. Są dwie opinie jedna z niemal 100 % pewnościa wskazuje na głos gen. Błasika, druga z mniejszym prawdopodobieństwem. Nigdzie nie było w ustaleniach że wogóle Gen Błasik nie przebywał w kabinie. Proszę sobie poczytać posłuchać wyważonych słów Pana Kleibera prezesa PAN
PS
pouczanie szefa deonu
10 kwietnia 2015, 13:46
Niektórzy kaznodzieje w iście prorockim uniesieniu dopatrywali się w katastrofie kary Bożej, a skoro tak, to musiało dojść do występku. Ten grom Opatrzności był oczywiście wezwaniem, aby się w końcu zdeklarować i przejść do obozu zmarłego Prezydenta. Wacław Oszajca SJ pisze w ostatnim numerze „W drodze”, że katastrofę odczytywano „jako znak z nieba, mający na celu uwiarygodnienie działalności jednej ze stron życia politycznego, a właściwie partyjnego, i pognębienie politycznych adwersarzy czy przeciwników tej opcji”. Smoleńsk dotknął czułych strun zranionej polskiej duszy. Tomasz Rowiński pisze w najnowszym „Znaku", że "z ruin wychynęła nieco uśpiona polska „postromantyczność”, a więc „niechęć do codziennego wysiłku politycznego, umiłowanie mitologii politycznych, ciągłe poruszanie się po ‘narodowym niebie’ albo ‘piekle’, w zależności od reprezentowanej opcji politycznej”. Sprawa z krzyżem, która w moim odczuciu jest zaledwie symbolem wewnętrznych ruchów tektonicznych na polskiej ziemi, pokazała jak łatwo w naszej Ojczyźnie pomylić Chrystusa z tożsamością narodu. Pod pozorem modlitwy za zmarłych, na mszach świętych w „miesięcznicę” katastrofy organizuje się wiec polityczny. W wypowiedziach na kazaniach i po mszy św. świetnie rozwija się retoryka rodem z czasów okupacji, wizja zagrożeń, konieczność budowy „państwa podziemnego”. Ciekawe jednak, że odkąd krzyż został przeniesiony do kościoła św. Anny, świecą tam pustki. I oto nagle już nie trzeba tak gorliwie modlić za zmarłych. A TO NAPISAŁ POPRAWNY KS. PIÓRKOWSKI SZEF DEONU. CAŁOŚĆ NADAL WISI NA DEONIE
Renata Kaczmarczyk
10 kwietnia 2015, 13:21
Niemiec pozbawił życia ponad 150 ludzi a było to w marcu tegoż roku.Cały swiat o tym się dowiedział po 2-3 dniach.A teraz kolejna rocznica tej tragedii i nic .Zginęli wybitni ludzie i głowa państwa.Ciągle jest jakaś tajemnica .Dlaczego???
O
odwetbumbum
31 marca 2015, 22:21
tusk kopacz sikorski i komorowski są odpowiedzialni za zamach w dn. 10 IV 2010. trżeba ich postawić pod sąd wojenny. są odpowiedzialni za świadome ludobójstwo.
P
picassojerzy
11 kwietnia 2015, 13:45
Kierunek - psychiatra. Bełkot nieprawdopodobny