Dzięki Polakom na Mount Everest trafił krzyż. Gratulacje złożył im sam papież
Ta historia wydarzyła się naprawdę. Informacja o polskich zdobywcach obiegła całą Europę i świat. Jako pierwsi weszli tam zimą.
Jest 17 luty 1980 r., godz. 6:20. Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki łączą się z bazą i informują, że za chwilę zaatakują szczyt najwyższej góry świata. Wybierają krótszą, ale bardziej niebezpieczną drogę. Już sam pomysł wyruszenia zimą na Mount Everest jest szalony, muszą też oszczędzać bardzo tlen. O godz. 14:25 docierają szczęśliwie na szczyt. Ogarnia ich radość i wdzięczność. Są pierwszymi zimowymi zdobywcami najwyższej góry świata.
(fot. Bogdan Jankowski [Public Domain], via Wikimedia Commons)
Wśród himalaistów jest tradycja, aby pozostawić coś po sobie na szczycie. Ma to też wymiar praktyczny, wielu ginie w górach, więc może się to okazać ostatnim ich śladem. Polacy znajdują na szczycie kartkę napisaną przez Raya Geneta, ostatniego zdobywcę w sezonie jesiennym. Amerykanin w tym czasie był już osobą zaginioną. Jak się później okazuje zmarł z wycieńczenia w noc po zdobyciu szczytu. Na kartce jest napisane: "For a good time call Pat Rucker 274-2602 Anchorage, Alaska, USA" - to prawdopodobnie adres do jakiejś kobiety zajmującej się prostytucją.
Polacy postanawiają jednak zostawić na szczycie coś znacznie ważniejszego niż groteskową wiadomość. W Polsce jest to rok narastających protestów, który już w sierpniu zaowocuje powstaniem Solidarności. Dlatego Leszek Cichy wyciąga z kieszeni różaniec poświęcony przez Jana Pawła II oraz 4-centymetrowy drewniany krzyżyk. Otrzymał go od matki Stanisława Latałły, który zginął 6 lat wcześniej w wyprawie na Lhotse. Na szczycie udaje się zrobić tylko jedno zdjęcie, aparat odmawia posłuszeństwa w takim mrozie.
Potwierdzenie zdobycia szczytu wydane przez władze Nepalu (fot. Józef Nyka [Public domain], via Wikimedia Commons)
Polacy podają do bazy wiadomość, że dotarli na szczyt i zostawili różaniec oraz krzyżyk. Prawdopodobnie nikt wcześniej tego nie zrobił. Zniekształcona przez kolejnych odbiorców wiadomość dociera do Radia Wolna Europa. Redaktorzy podają, że na Mount Everest został postawiony pierwszy krzyż, według nich miał 4 metry wysokości. Wszyscy się cieszą, nikt nie poddaje w wątpliwość tej informacji, która wydaje się naprawdę niezwykła zważywszy na trudności, jakie rodzi zimowa wspinaczka. Wniesienie krzyża byłoby prawdziwym wyczynem.
Luty 1980, Leszek Cichy prezentuje kartkę, którą razem z Krzysztofem Wielickim odnaleźli na szczycie Mount Everest: "Jeś...
Opublikowany przez Krótka historia jednego zdjęcia na 20 października 2017
Informacja o ich sukcesie dociera nawet do Watykanu wraz z adnotacją, że zostawili tam papieski różaniec. Pewnego dnia otrzymują takie gratulacje:
"Cieszę się i gratuluję sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwyższego szczytu świata w historii zimowego himalaizmu. Życzę Panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim uczestnikom dalszych sukcesów w tym wspaniałym sporcie, który tak bardzo ujawnia królewskość człowieka, jego zdolność poznawczą i wolę panowania nad światem stworzonym. Niech ten sport, wymagający tak wielkiej siły ducha, stanie się wspaniałą szkołą życia, rozwijającą w Was wszystkie wartości ludzkie i otwierającą pełne horyzonty powołania człowieka. Na każdą wspinaczkę, także tę codzienną, z serca Wam błogosławię" - podpis pod tymi słowami złożył osobiście Jan Paweł II.
Po powrocie do Polski są witani, jak bohaterowie. Jednak Edward Gierek nie podaje ręki kierownikowi wyprawy Andrzejowi Zawadzie. Jest to pokłosie informacji o wniesieniu krzyża i gratulacjach od papieża. Niezależnie od wielkości krzyżyka Polacy zapisali się na kartach historii i wiary. Docierając na "dach świata", pozostawili to, co najważniejsze.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
Skomentuj artykuł