Ostatniego dnia swojego życia Kobe Bryant uczestniczył w Mszy Świętej

(fot. PAP/EPA/ETIENNE LAURENT)
twitter.com / instagram.com / kk

"Nie mogę wyobrazić sobie życia bez nich" – pisze w mediach społecznościowych po śmierci męża i córki wdowa po Kobem Bryancie. Znany koszykarz przed śmiercią zdążył jeszcze uczestniczyć w Mszy.

"Jesteśmy całkowicie zdruzgotani nagłą stratą mojego kochającego męża, Kobego - wspaniałego ojca naszych dzieci, i mojej pięknej słodkiej Gianny – kochającej, mądrej i wspaniałej córki, cudownej siostry dla Natalii, Bianki i Capri" – napisała Vanessa Bryant w poście na Instagramie.

"Błogosławieństwem było móc dzielić z nimi życie. Chciałabym, aby byli tu z nami na zawsze" - dodaje kobieta.

Media obiegła również informacja o tym, że w dniu śmierci rano Kobe Bryant zdążył być na Mszy Świętej. Ks. David Barnes poinformował na Twitterze, że w kościele w Orange County widziano rano Kobego.

"Nie może być nic bardziej pocieszającego dla tych, którzy są w żałobie, niż wiedzieć, że ukochana osoba oddawała cześć Bogu tuż przed śmiercią, ponieważ oddawanie czci Bogu jest tym, czym jest niebo" - pisze ks. Barnes.

Podobnym wspomnieniem o znanym koszykarzu podzieliła się piosenkarka Cristina Ballestero. Kobe przepuścił ją w kolejce do komunii i pochwalił jej głos.

"Jego najbardziej inspirującą decyzją była ta o zwróceniu się do wiary w Boga i otrzymaniu Bożego miłosierdzia oraz o tym, by być lepszym człowiekiem" - napisała wokalistka na Instagramie.

Początkiem nawrócenia koszykarza były wydarzenia z 2003 roku. Dwa lata wcześniej ożenił się on z Vanessą Laine, a tamtego roku urodziła im się pierwsza córka. Bryant musiał jednak zmierzyć się z oskarżeniami o gwałt, jakie wniosła przeciwko niemu pracownica hotelu, w którym przebywał kilka tygodni wcześniej. Kobe przyznał się do współżycia z kobietą, ale stanowczo zapewnił, że odbyło się to za zgodą obojga. Ostatecznie zarzuty wobec niego zostały oddalone po niemal roku, ale koszykarz odczuł poważnie konsekwencje zamieszania wokół niego i zdrady żony. Od Bryanta odwrócili się sponsorzy i reklamodawcy. Mimo to jego małżeństwo przetrwało.

W tym czasie ogromne wsparcie Kobe otrzymał od pewnego księdza. Podczas rozmowy (spowiedzi) Kobe powiedział mu, że nie zgwałcił tamtej kobiety. „Puść to. Pójść dalej. Bóg nie pozwoli byś zmagał się z czymś, z czym sobie nie poradzisz. Jesteś teraz w Jego rękach. Nie możesz kontrolować tej sytuacji, więc puść to” – usłyszał. „I to był punkt zwrotny” – potwierdził Bryant w rozmowie z mediami w 2015 roku.

Pomimo oddalenia zarzutów o gwałt, koszykarz publicznie przeprosił kobietę, która go oskarżyła, jej rodzinę oraz mieszkańców miasta, którzy za sprawą tej dramatycznej historii i przez wzgląd na popularność samego sportowca byli na celowniku mediów.

„Utrata sponsorów była naprawdę najmniejszą z moich obaw. Czy bałem się pójść do więzienia? Tak. Byłem dwudziestopięciolatkiem. Byłem przerażony. Jedyną rzeczą, która naprawdę pomogła mi w tamtym czasie była rozmowa z księdzem. Jestem katolikiem, dorastałem jako katolik, moje dzieci są katolikami. Tam szukałem pomocy” – dodał.

Z czasem Bryant zaangażował się wraz z żoną w pomoc ubogim. Ich fundacja wspiera zakwaterowanie osób znajdujących się w kryzysie bezdomności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ostatniego dnia swojego życia Kobe Bryant uczestniczył w Mszy Świętej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.