To nie coś, co robi każda młoda para zaraz po ślubie
Sprzedanie wszystkiego i przeprowadzka do Ugandy, by pracować z uchodźcami to nie coś, co robi każda młoda para znajdująca się na samym początku życia małżeńskiego.
Pobrali się w 2014 roku. Jak każda inna para, byli podekscytowani nową, wspólną drogą życia i chętni do założenia rodziny. Ich początkowy entuzjazm szybko zastąpił ból serca, smutek i rozczarowania. Po miesiącach starania się o dziecko, powoli zaczęli zdawać sobie sprawę, że mierzą się z bezpłodnością.
Wtedy Rachel i Rick Mastrogiacomo zaczęli podejrzewać, że zostali powołani do czegoś szczególnego - czegoś, co odkryją przez modlitwę i radykalną otwartość na Bożą wolę i znaki, które On dostarczał im po drodze.
Pod koniec Mszy, gdy Rachel się modliła, pewna kobieta stuknęła ją w ramię i powiedziała “Usłyszałam słowa Jezusa «Ona będzie matką wielu». Zostałaś uleczona".
Mniej więcej w tym samym czasie, Richowi śniła się jego żona stojąca na czerwonawej ziemi w otoczeniu drzew. Rachel trzymała niemowlę i była otoczona dziećmi, a kiedy popatrzył na nią, ona uśmiechnęła się do niego spokojnie.
Mieszkańcy Sudanu Południowego znajdują schronienie w katedrze [FOTO] >>
Rich zaczął czytać na temat Sudanu Południowego. Natrafił na wiele artykułów, które opisywały horror trwającego tam konfliktu i milionów tych, którzy uciekli przed wojną i głodem w ich ojczyźnie, a teraz żyją jako uchodźcy w sąsiednich państwach. Napisał do biskupa Sabino Ocan Odoki z Arui, w północnej Ugandzie gdzie żyje wielu sudańskich uchodźców. Biskup niezwłocznie mu odpowiedział, pisząc że e-mail Richa był “odpowiedzią na modlitwę". W samej jego diecezji żyje ponad milion uchodźców z Sudanu .
Gdy biskup Odoki powiedział, że chce żeby przyjechali na próbny miesiąc, decyzja była oczywista. Para sprzedała wszystko i wiosną 2017 roku wyruszyła do Arui z Family Missions Company.
“Nie ma słów żeby opisać cierpienie, które widzieliśmy wśród uchodźców"- Rachel powiedziała dla CNA.
Uchodźcy z Sudanu Południowego: chcemy, by Bóg nas usłyszał >>
“To nie było podobne do niczego co widzieliśmy wcześniej, niepodobne do biedy w slumsach. Nigdy nie widzieliśmy tak ogromnej ilości ludzi żyjących w tak ubogich warunkach" - dodawała.
Sudan Południowy podzieliła brutalna wojna domowa Jak dotąd konflikt spowodował, że prawie cztery miliony obywateli uciekło z kraju w poszukiwaniu pokoju, żywności i pracy. W sierpniu 2017 roku, na krótko przed podróżą Rachel i Richa do Ugandy, państwo afrykańskie przyjęło milionowego uchodźcę, a ich liczba nadal wzrastała.
Mniej więcej 85% uchodźców, którym służyli Rachel i Rich stanowiły kobiety i dzieci. Wiele organizacji humanitarnych mierzy się z całkowicie przytłaczającą ilością potrzeb.
“Po prostu pokochaliśmy te dzieci", powiedziała Rachel. Podczas gdy podstawowe potrzeby ludzi żyjących w tych obozach są niezmierne, Rachel twierdzi, że od strony duchowej “największą potrzebę jaką znaleźliśmy była potrzeba bycia usłyszanym".
“Papież Franciszek mówił o służbie słuchania, i to pojęcie odżyło dla nas podczas pobytu w obozie uchodźców" powiedziała wyjaśniając, że gdy wreszcie wrócili do Ugandy, planowali pomóc w formacji duchowej, ponieważ ogólna katecheza i przygotowanie do sakramentów bardzo często nie są wystarczające.
Brat Alois: Sudan Południowy jest w stanie rozkładu >>
“Ci ludzie są głodni czegoś więcej niż jedzenie - oni prawdziwe łakną Boga" - mówi Rachel.
Rachel i Rich wrócili do Stanów Zjednoczonych żeby uporządkować swoje sprawy, ale zaledwie trzy dni po powrocie, Rich odebrał telefon od prawniczki, która pomogła ułatwić prywatną adopcję, mówiąc że pewna kobieta wybrała jego i Rachel do adopcji jej dziecka.
“Ta rozmowa telefoniczna spadła jak grom z jasnego nieba, gdy najmniej się tego spodziewaliśmy! Szczerze, to było szalone" - mówi Rachel.
Rich i Rachel byli w kontakcie z prawniczką kilka lat wcześniej, ale nie rozmawiali z nią od tego czasu. Ta jednak zapisała ich profil i podczas gdy matka przeglądała potencjalnych rodziców adopcyjnych dla jej nienarodzonego dziecka, trafiła na profil Rachel i Richa. Gdy dowiedziała się, że byli oni misjonarzami żyjącymi w Ugandzie, “to uderzyło w czułe miejsce", bo sama była sierotą adoptowaną z Gwatemali.
“Zawsze byliśmy otwarci na adopcję, ale ufaliśmy Bogu, że doprowadzi do tego w Jego czasie" - wspomina Rachel. “To błogosławieństwo otrzymać ten niewiarygodny dar gdy najmniej się go spodziewaliśmy. Bóg wszędzie zostawia swe odciski palców".
Mała dziewczynka, którą Rachel i Rich nazwali Chiara Maria de Guadalupe Mastrogiacomo, urodziła się 18 lutego. “Płakaliśmy łzami radości i nadal płaczemy. Nasza córka zaparła nam dech w piersiach. Prawdziwie, Bóg zamienił naszą żałobę na taniec!" - dodaje Rachel.
To zdjęcie pokazuje, że musimy pomóc Sudanowi Pd. >>
Gdy adopcja została sfinalizowana i mała Chiara dostała paszport, Rachel i Rich powrócili do Ugandy z ich córką, i kontynuowali służbę jako świeccy misjonarze w diecezji Arui. Ufa, że będą podróżować do osad uchodźców w celu katechizacji, przygotowania do sakramentów i doradztwa potraumatycznego. Oboje ukończyli studia teologiczne.
Niedawno papież Franciszek osobiście skierował uwagę na kryzys w Sudanie poprzez ogłoszenie 23 lutego dniem modlitwy i postu dla Demokratycznej Republiki Konga, Sudanu Południowego i Syrii. Wszystkie trzy zostały zniszczone przez ostatnie lata przez wewnętrzne konflikty.
Mimo tego, że mogą przerwać posługę misjonarską w każdej chwili, Rachel powiedziała, że ona i Rich czują, że ich wezwanie do bycia misjonarzami jest “dożywotnim powołaniem" i nie chcą tego porzucać.
“Papież Franciszek marzy o ubogim Kościele dla ubogich, i o impulsie misyjnym zdolnym do przekształcania wszystkiego. To stało się i naszym marzeniem. Chcemy dać wszystko Chrystusowi ukrytemu w ubogich i marginalizowanych społecznie. Chcemy być marginalizowani, razem z marginalizowanymi" - mówi Rachel.
“To tutaj jest Jezus" - dodaje.
Skomentuj artykuł