Komputer? Nie, coś w zamian

Komputer? Nie, coś w zamian
Inf. prasowa

Zbliżają się długie jesienne wieczory, brzydka pogoda i żmudna praca w szkole. Najlepszym sposobem spędzania wolnego czasu, "odpoczynku", od kilku dobrych lat staje się komputer; dzieci jeśli już spędzają czas razem z rodzicami, to najczęściej wpatrując się w seriale i filmy na małym ekranie. Czy istnieje "złoty środek", pozwalający dzieciom i rodzicom odetchnąć od codziennych obowiązków, a przy tym - mimo złej pogody - przeżyć razem kilka wspólnych chwil?

Po raz pierwszy większość z nas spotkała się z tym "złotym środkiem" podczas spotkań z dziadkami - babcia wyjmowała zużyte karty "Piatnika" i proponowała partię remika lub brydża, gdy tymczasem dziadek ciągnął jedno z wnucząt na bok, jednocześnie zza pazuchy wyciągając szachownicę i nierzadko samemu wystrugane pionki. Gry karciane i planszowe - bo o nich mowa - choć nieco zapomniane w poprzednim systemie, a następnie całkowicie pogrzebane kolorowymi grami komputerowymi, dziś przeżywają swój renesans.

Oczywiście ich historia znacznie się różni, jeśli chodzi o kraje zachodniej Europy, czy Amerykę - gdy u nas szczytem zaawansowania był ewentualnie "chińczyk", to od lat 30. na amerykańskich stołach królowały już słynne "Monopoly" (u nas znane też jako "Fortuna" lub "Eurobiznes"), "Ryzyko" (data premiery: 1957), czy "Mastermind" (popularne "cyferki", data premiery: 1970).

W tym samym czasie młodzi Polacy bardzo dobrze radzili sobie produkując metodą chałupniczą różne gry (choćby za pomocą kapsli), z których większość zapewne na zawsze odeszła już do historii, lądując w jednym z zakurzonych pudeł w domowych piwnicach. Oczywiście, w "Pewexach" można było znaleźć różnego rodzaju podróbki gier "sprowadzanych" z Zachodu.

DEON.PL POLECA

Niedostateczne dostawy prądu w latach 80., brak różnorakich rozrywek, które dziś mamy na wyciągnięcie ręki, sprzyjały rozwojowi gier. W 1985 roku ruszył nawet konkurs na najlepszą grę roku w PRL (wygrała ją "Fortuna", czyli polski odpowiednik "Monopoly").

Choć w latach 90. gry planszowe przestały być tak popularne (nie licząc wyjątkowego "Magicznego Miecza", wydawca nie przetrwał jednak boomu na komputery - firma upadła w 1998 roku), to jednak w ostatnich latach z powrotem zaczynają one królować na polskich stołach. Za sprawą takich hitów jak "Carcassonne", "Osadnicy z Catanu", czy polskiej "Kolejki", całe rodziny mogą wspólnie spędzać wolny czas i równie dobrze się bawić.

Jaka jest tego przyczyna? Przede wszystkim okazja do integracji, bardzo podobny udział w zabawie każdego z uczestników. W wielu grach proporcje między umiejętnościami logicznymi, czy strategicznymi, są proporcjonalne do wagi jaką niesie za sobą łut szczęścia - dlatego nawet najmłodsi mogą czerpać radość z wygrywania.

Drugi powód jest prosty - "o wiele bardziej wolę, aby Pawełek (9 l.) i Michał (12 l.) pograli ze mną i z mężem w którąś z planszówek, niż sami przeglądali internet lub grali w strzelanki na konsoli" - mówi Jola. "Dziś, kiedy chłopcy siedzą w szkole od rana do 16, mamy bardzo niewiele okazji, by przeżyć razem coś fajnego. Posiadamy kilka gier, oczywiście niektóre z nich są "te ulubione", ale dzięki temu rzadko nam się nudzą". Gra planszowa wciąga wszystkich, jest okazją do przeżycia czegoś razem, dyskutowania o tym i - co chyba przynosi największą frajdę - pobudza zdrową rywalizację.

Po trzecie, bardzo wiele spośród gier posiada różne walory edukacyjne - ćwiczą spostrzegawczość, umiejętności współpracy w grupie, koncentrację, i bardzo często poszerzają wiedzę. Oczywiście, na rynku znajdziemy bardzo wiele typowych quizów, które jednak nie stanowią dobrej zabawy - ani dla dzieci, ani dla dorosłych.

Po czwarte - relatywnie niska cena: bardzo ciekawe gry możemy znaleźć już za ok. 50 złotych. W porównaniu do cen, jakie osiągają najnowsze gry komputerowe i - co oczywiste - sam sprzęt, to kalkulacja wydaje się prosta.

Pozostaje pytanie - czym kierować się przy zakupie gry? Przede wszystkim wszystko zależy od wieku naszych dzieci: warto dokładnie zobaczyć co lubią, czy wolą "układanki", czy gry "ekonomiczne", czy bawi ich raczej typowa logika. Niewiele jest gier uniwersalnych, które połączą zainteresowania 6-latka z zainteresowaniami 12-latka i osób dorosłych.

Po drugie - należy spojrzeć na jakość wykonania tej gry; przy maluchach lepiej uniknąć małych elementów z plastiku, czy drewna i zwrócić uwagę na projekt, tj. czy gra jest przyjazna i kolorowa. Warto pamiętać, że jakość wykonania niesie za sobą też wyższą cenę.

Po trzecie - szukając gier unikajmy planszówek typu "chińczyk", lub "25 gier w jednym pudle", których system (polegający na rzucaniu kostką i przesuwaniu pionka) nie pozwala na rozwój kreatywności, ani na dobrą zabawę. Warto dodać, że tego typu gry można za darmo wydrukować z internetu za pomocą domowej drukarki.

Jak zatem znaleźć dobrą grę? Wchodząc do sklepów z grami lub przeszukując strony w internecie, zostaniemy wręcz przytłoczeni ilością możliwych wyborów, szczególnie jeśli chcemy znaleźć coś oryginalnego, coś co zaskoczy naszych przyjaciół i rodzinę. Pracownik sklepu z pewnością będzie chciał nam "wcisnąć" klasyki, dlatego najlepiej przed zakupami samemu zorientować się na rynku.

W poszukiwaniu gry uniwersalnej, łączącej układankę z logiką, bawiącą zarówno dorosłych, jak i dzieci, można odnaleźć polską produkcję - "Tripol. Gra w trójkąty". Gra spotkała się z pozytywnym przyjęciem wśród wielu specjalistów i pedagogów. Wydaje się, że tego typu produkty rzeczywiście są znakiem renesansu gier planszowych na rodzimym gruncie.

Pozytywnie na temat gier planszowych wypowiadają się także autorytety naukowe. Tripol otrzymał oceniła profesor Jagoda Cieszyńska, która podkreśliła, że "atrakcyjna, niecodzienna forma, barwne kolory i możliwość kreowania własnych reguł są walorem gry, która stanowi doskonałą alternatywę dla gier komputerowych. Fakt, że każda rozgrywka jest unikatowa, a dzieci mają równe szanse w rozgrywce z dorosłymi sprawiają, że Tripol może pełnić funkcję terapeutyczną". Tripol wciąga, a dzięki zastosowanym przez twórców elementom losowym, trzyma w napięciu do samego końca. Wydaje się, że powoli zaczynamy tworzyć gry, które mogą stać się naszym "towarem eksportowym".

Czy na czas długich jesiennych wieczorów znajdziemy dobrą propozycję dla naszej rodziny? Wydaje się, że tak - gry planszowe rzeczywiście mogą pomóc w budowaniu dobrej relacji z dziećmi, choć trzeba też pamiętać, że i one mogą nas przesadnie wciągnąć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Komputer? Nie, coś w zamian
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.