Dr House w obiektywie aparatu

Dr House w obiektywie aparatu
(fot. gizmodo.com)
DEON.pl / ad / drr

Do niedawna możliwość nagrywania filmów za pomocą cyfrowych aparatów fotograficznych była traktowana jako dodatkowa funkcja, nadająca się np. do zarejestrowania krótkich ujęć z wakacji, ale do niczego więcej.

Wraz z rozwojem technologii HD producenci aparatów postanowili zmienić strategię. Opcję kręcenia filmów w rozdzielczości HD zaczęto wprowadzać nie tylko do aparatów kompaktowych ale także do profesjonalnych lustrzanek. To było to. Filmowcy dostali do rąk narzędzie, które mogło naprawdę dużo. 

Do przełomu doszło jednak stosunkowo niedawno. 6 kwietnia Greg Yaitanes - jeden z reżyserów pupularnego na całym świecie serialu "Dr House" - umieścił na Twitterze wpis, który wywołał burzę w fotograficzno-filmowym światku. Co takiego napisał w wiadomości, która standardowo nie przekracza 160 znaków? Ano, że ostatni odcinek 6. sezonu serialu został w całości nagrany aparatem cyfrowym - a dokładniej Canonem 5D Mark II.

Wszystko to brzmiało dość niewiarygodnie, ale gdy amerykańska stacja telewizyjna "Fox", dla której powstaje serial, udostępniła zapowiedź finałowego odcinka, stało się jasne, że w cyfrowym świecie nastąpił przełom.

DEON.PL POLECA

Zobacz zapowiedź finałowego odcinka 6. serii "Dr House" w całości nagranego aparatem cyfrowym

Decyzję o nagraniu całego materiału za pomocą lustrzanki Canona reżyser podjął wspólnie z Galem Tattersalem, który był odpowiedzialny za zdjęcia.

Do filmowania użyto trzech aparatów, które wyposażono w bogaty zestaw obiektywów (stałoogniskowe od 14 mm do 85 mm, oraz dwa zoomy - 24-17 mm i 70-200 mm). Dlaczego zdecydowano się na aparaty, a nie na kamery?

Twórcy filmu twierdzą, że z powodu scenariusza odcinka, który zakładał kręcenie zdjęć w ciasnych, ograniczonych przestrzeniach pod zawalonym budynkiem, gdzie możliwości dostępu i filmowania była ograniczona.

W wywiadzie Greg Yaitanes opowiadał, że na początku nie planowali nakręcenia całego odcinka za pomocą aparatu. Skoro jednak efekty były tak zadowalające, szybko podjęto decyzję, by całość materiału nagrać za pomocą lustrzanek - nawet zdjęcia w plenerze (warto dodać, że "Dr House" tradycyjnie był nagrywany za pomoca kamer filmowych 35 mm).

Nam trudno jednak nie odnieść wrażenia, że za tą decyzją mogła także stać firma Canon, której trudno byłoby zrobić lepszą reklamę swoich aparatów. Tym bardziej, że Yaitanes wyrażał się w samych superlatywach o możliwościach, jakie oferuje model 5D - szczególnie o zalatach optyki, która pozwala uzyskać tak małą głębię ostrości, że możliwe jest koncentrowanie uwagi widzów nawet na pojedycznych mięśniach twarzy aktorów (przy okazji uzyskując niezwykle plastyczy obraz).

Od strony technicznej kręcenie finałowego odcinka 6. serii "Dr House'a" nie było skomplikowane. Dwa aparaty podłączono kablami do zewnętrznych monitorów tak, by reżyser mógł na bieżaco kontrolować poszczególne ujęcia. Trzeci aparat obsługiwał operator, który kręcił z ręki i sam decydował o tym, jakie robi ujęcia (ekpia szybko nadala mu pseudonim - "ninjacam"). Podczas montażu wykorzystano ponad 20 procent materiału, który nakręcił "ninjacam". Pozostałe ujęcia były nagrywane albo z ręki albo z prostego statywu - takiego, który każdy śmiertelnik może dostać w sklepie fotograficznym - bez drogich steadicamów, kramów kamerowych (ramion z "latającą" kamerą) ani szyn, po których płynnie porusza się operator kamery.

Okazało się, że system stabilizujący obraz w aparacie, a duży zakres czułości były na tyle dobre, że w zupełności wystarczyły. Co więcej - jak mówił Hugh Laurie czyli tytułowy dr House - ten sposób nagrywania odcinka stworzył na planie bardzo intymną i specyficzną atmosferą, zupełnie różną od tej, gdy na planie jest "ciężki sprzęt filmowy" i tysiące luxów oświetlenia. Aparaty były używane wraz z osprzętem firmy RedRock Micro, który m.in. umożliwia zdalne ustawianie ostrości za pomocą iPhone'a lub iPoda.

Premiera finałowego odcinka miała miejsce w Stanach Zjednocznych 17. maja (24. maja będzie ją można zobaczyć w Wielkiej Brytanii). Na razie nie podjęto decyzji czy w 7. sezonie (premiera jesienią) odcinki będą kręcone za pomocą aparatu.

Pewne jest jednak to, że za twórcami "Dr Housa" pójdą inni. Już teraz serwis Cinema5D podaje, że dwie lustrzanki Canon 5D Mark II wraz z osprzętem RedRock Micro i obiektywami Zeiss ZE pojawiły się na planie serialu produkcji HBO "True Blood" ("Czysta Krew"), a ekipa zdjęciowa serialu "Californication" testuje inny model Canona, 7D, z tym samym osprzętem RedRock Micro.

Możliwości Canona 5D Mark II można również zobaczyć na krótkim filmie "The Last 3 Minutes", sponsorowanym przez firmę Canon, ze zdjęciami autorstwa Shane'a Hurlbuta (odpowiedzialnego za zdjęcia w filmie "Terminator: Salvation").

Promocyjny film nakręcono używając różnych trybów wideo, które udostępnia lustrzanka Canona. Pierwsze sceny filmowano w trybie 24p (standard kinowy czyli 24 klatki na sekundę). Retrospektywę nagrano, używając trybu 30p (amerykański standard NTSC, nagrywający 30 klatek na sekundę), który następnie przekonwertowano do trybu 24p. Dzięki temu udało się uzyskać niesamowity efekt, który prezentuje się następująco:

Już kiedyś aparaty doprowadziły do rewolucji w kinematografii. Najsłynniejsze sceny "Matrixa" braci Wachowski ("spowolnienie akcji") były przecież stworzone właśnie dzięki aparatom fotograficznym. Czy i teraz będziemy mieć kolejną rewolucję? W kinie pewnie nie, ale w fotogafii na pewno.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dr House w obiektywie aparatu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.