Dżuma - zapomniana choroba nadal zbiera swoje żniwo

popsci.com/tkb

Zaraza. Słowo, które kojarzy nam się z najczarniejszymi dniami świata, kiedy dżuma, czyli Yersinia pestis, zabiła ponad połowę populacji Europy. Dzisiaj, gdy żyjemy w realiach nowej pandemii SARS-CoV-2, wydaje się, że nauka wyeliminowała tę śmiercionośną bakterię. Nic bardziej mylnego, bowiem ta próbuje znów zgarnąć nowe żniwo - informuje portal popsci.com.

Pierwszą wojną dżumy z ludzkością była tzw. "zaraza Justyniana" w 541 r. n. e. W latach 40. XIII wieku Europę nawiedziła "czarna śmierć", ale na tym się nie skończyło. W latach 60. XIX wieku "nowoczesna plaga" ogarnęła Chiny, wszystkie te tragedie spowodowane były przez bakterie Yersinia pestis, która w dzisiejszych czasach, jeśli tylko wykryta w porę, może być leczona antybiotykami.

Dżuma ciągle utrzymuje się wśród zwierząt, czasem, choć rzadko, pojawia się u ludzi, zarazić się nią można poprzez ugryzienie pchły bądź brak odpowiedniej higieny, szczególnie w miejscach gdzie występują np. szczury, myszy czy wiewiórki. Mylnym przekonaniem jest, że bakteria ta umiera wraz z nosicielem - otóż ta ciągle żyje i co więcej, zaczyna szukać następnego, najbliżej żyjącego żywiciela. W tym oczywiście ludzi.

Jak podaje Centers for Disease Control (USA) małe ogniska dżumy notowano w Indiach jeszcze na początku XX wieku, w Wietnamie w latach 60. i 70., a ostatnio w Afryce Subsaharyjskiej i na Madagaskarze, które stanowią większość znanych nam obecnie przypadków zachorowania. Od czasu do czasu pojawia się również w Stanach Zjednoczonych, np. w Nowym Meksyku większość mieszkańców jest świadoma choroby i wie, że może się nią zarazić.

DEON.PL POLECA

Jak przechodzi się dżumę?

Sama bakteria wykazuje kilkudniowy okres inkubacji, kiedy wywoła pierwsze objawy. Są one bardzo silne i tym samym charakterystyczne. Choroba może przybrać trzy powszechne formy: dymienicową, płucną i posocznicową. Występuje gorączka, dreszcze oraz złe samopoczucie. Forma dymienicowa powoduje opuchnięte, przypominające cebulki węzły chłonne pod pachami i w pachwinach. Płucna odmiana wywołuje zapalenie płuc, które bardzo szybko prowadzi do śmierci z uwagi na ogrom uszkodzeń, które wywołuje bakteria. Jeśli chodzi o formę posocznicową, wówczas bakteria atakuje krew i wszystkie tkanki zarażonej osoby - to właśnie najbardziej znana forma dżumy, powoduje ona, że ręce i stopy stają się czarne - stąd też nazwa "czarna śmierć".

Bez leczenia antybiotykami poziom śmiertelność tej choroby oscyluje wokół 50-60 proc. zarażonej populacji. Sandra Melman, epidemiolog z Departamentu Zdrowia Nowego Meksyku informuje, że dżumy nie da się pomylić z jakąkolwiek inną chorobą. Nagle temperatura ciała wzrasta do 40 stopni Celsjusza, zaś chwilę po tym zaczynają się pierwsze jej objawy, np. kaszel.

Skąd dżuma w XXI wieku?

Odkąd ludzie zaczęli bardziej dbać o higienę oraz żyć w lepszych warunkach sanitarnych, bakteria dżumy zaczęła szukać nowych żywicieli. Wybrała sobie wiejskie szczury (gdyż w miastach prowadzi się deratyzację - przyp. red.), dzięki nim, stanowi ciągłe zagrożenie dla ludzi.

Według Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej i Higieny w latach 2000-2009 zgłoszono 21725 przypadków dżumy. Z tych przypadków około 7,5 proc. było śmiertelnych - większość z nich odnotowano w Afryce. Tylko 56 zarażeń dżumą odnotowano w Stanach Zjednoczonych, z czego siedem było śmiertelnych. Przypadki te miały miejsce w Kolorado, Arizonie, Kalifornii, Oregonie i Nevadzie, ale głównie w Nowym Meksyku.

Powodem zakażeń w USA są psy preriowe, które zdychają zarażone bakterią Yersinia pestis, a wówczas pchły, gryzonie i inne zwierzęta żywiące się padliną, zjadając je, stają się nowymi nosicielami dżumy. "To błędne koło" - twierdzi Melman. "Trudność w całkowitym wyeliminowaniu dżumy polega na tym, że bakteria ta ciągle znajduje nowego żywiciela, aby się jej pozbyć, należałoby zabić wszystkie gryzonie, pchły, ogólnie zwierzęta, które miały bezpośredni kontakt z zakażonym - to zaś jest niemożliwe" - dodała.

Dżuma jest również bakterią, która potrafi latami przetrwać w wodzie czy w gruncie. Kiedy zetknie się z żywicielem staje się aktywna, dlatego zakażone zwierzęta czy też ludzie, którzy zmarli, powinni być poddawani kremacji. Na szczęście, poza groźną nazwą choroby, można ją stosunkowo łatwo wyleczyć. Rozpoznanie objawów i szybkość działania są tutaj kluczowymi sprawami.

Źródło: popsci.com/tkb

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dżuma - zapomniana choroba nadal zbiera swoje żniwo
Komentarze (1)
16 czerwca 2021, 15:39
Z chorób niebezpiecznych chorób, obok dżumy, najgorszy jest katolicki fanatyzm, tak bardzo propagowany przez ten portal.