Jak bloki zablokowały inne budownictwo
Pierwsze osiedla robotnicze zaczęły powstawać w XIX, co wynikło z rozwoju przemysłowego. Robotnicy przyjeżdżali do miast i miasta musiały się rozrastać przez napływ siły roboczej. Niska zabudowa nie nadążała z szybkim wzrostem zapotrzebowania na pomieszczenia mieszkalne. Zaczynały więc powstawać coraz wyższe budynki.
O historii blokowisk, zaletach i wadach takiego typu budownictwa opowiedziała Alicja Gzowska z Instytutu Historii Sztuki UW w czasie Festiwalu Nauki.
Z czasem zaczęto dochodzić do wniosku, że tak jak samochód jest urządzeniem przeznaczonym do transportu, tak i mieszanie może być urządzeniem do mieszkania. Na tej zasadzie można tworzyć masowo mieszkania.
Sztandarową "maszyną do mieszkania" była "jednostka mieszkaniowa" (Unit, d'Habitation) Le Corbusiera, zbudowana w latach 50. w Marsylii.
Choć w budynku mieszkać mogło około 1,6 tys. osób, nie był to blok, do jakiego widoku przywykli współcześni Polacy. Zaprojektowano w niej 23 typy różnych mieszkań, w budynku była alejka ze sklepami, basen na dachu, przedszkole, klub. Budynek postawiono na słupach, tak, żeby można było pod nim swobodnie przechodzić. Elewacja była zróżnicowana.
Z pomysłu Le Corbusiera korzystać zaczęli kolejni architekci, uwzględniając jedynie ideę wielkiej jednostki mieszkaniowej, bez uwzględnienia dodatkowych funkcji budynku, przestrzeni wspólnych, zróżnicowania, uwzględnienia potrzeb mieszkańców.
Bloki mogły być budowane szybko, tanio i zapewniały dach nad głową wielu rodzinom. W Polsce trafiły na podatny grunt, kiedy po wojnie zapotrzebowanie na mieszkania było dramatyczne. Rozwiązaniem okazało się uprzemysłowione budownictwo z prefabrykatów. Tak więc zaczęto budować bloki z gotowych modułów. Firmy budowlane przygotowywały całe katalogi elementów prefabrykowanych. Problem polegał na tym, że były to jedyne elementy, z jakich architekci mogli wtedy korzystać.
- Po wojnie wielka akcja budowania osiedli z wielkiej płyty była zaspokojeniem pewnej potrzeby. Olbrzymią wadą jest jednak to, że powstało tego typu budownictwa za dużo. Od lat 60. do 80. zbudowano 4 mln mieszkań. Polacy nie mieli wyboru, musieli mieszkać w blokach, bo tylko takie budynki powstawały. O tym, gdzie się mieszka nie decydowały nawet czynniki finansowe - podkreśliła prelegentka.
Stałe dążenie do oszczędności doprowadziło do zmiany normatyw prawnych, co skutkowało zmniejszaniem się powierzchni mieszkań. Zapomniano też o użytkownikach: budowano kuchnie bez okien, bardzo trudne do przewietrzenia czy wspólne sanitariaty.
Projektowanie bloków podporządkowane było też procesowi wykonawczemu: nie tylko korzystano z już gotowych elementów, ale np. odstępy między budynkami były niekiedy zależne od zasięgu ramienia dźwigu budowlanego.
- Drugą wadą tych bloków jest ich absolutna powtarzalność. One są pozornie jednakowe. Bloki w obrębie osiedla były jednakowe. Ponieważ nie było spójnego systemu identyfikacji, mieszkańcy nie czuli się bardzo związanych z tymi miejscami - zaznaczyła Gzowska.
Na wielkich osiedlach uwidaczniają się problemy społeczne. Przy oddawaniu budynków do użytku przestrzeń pomiędzy budynkami zostawiano niezorganizowaną. Gzowska powołuje się na badania socjologiczne przeprowadzone w Nowych Tychach. - Okazało się, że pustą przestrzenią między blokami interesowały się trzy grupy społeczne: małe dzieci, kobiety, które chciały tam wieszać pranie oraz bezrobotni mężczyźni spożywający alkohol. Z czasem grupa trzecia wygrała - opisywała.
Jej zdaniem, pewną nadzieją jest rewitalizacja osiedli. - Zwykle wygląda to tak, że przyjeżdża ekipa ze styropianem i maluje blok na "fajne" kolorki albo w jakieś wzorki, biedronki stawia ławeczki i to się nazywa rewitalizacja - ubolewała.
Tymczasem, według Gzowskiej, szansą na rewitalizację blokowisk są oddolne ruchy społeczne i samoorganizowanie się mieszkańców, którzy wspólnie podejmą próbę rozwiązywania problemów osiedla.
Naukowiec dodała, że współczesnym problemem społecznym związanym z blokowiskami jest niesłabnąca popularność osiedli grodzonych. W jej opinii, osiedla grodzone zaburzają jednak tradycyjne funkcjonowanie miasta, a także niszczą więzi społeczne. Osiedla te stają się pozornymi enklawami ludzi, którzy chcą przebywać wśród ludzi o podobnym statusie społecznym. W ten jednak sposób tworzą się getta dla bogatych.
Skomentuj artykuł