Niepewna przyszłość Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
Międzynarodową Stację Kosmiczną czekają trudne chwile, a w tle narasta różnica zdań między Stanami Zjednoczonymi, a Rosją.
Stacja działa od 1998 roku i z czasem „obrastała” w kolejne części i moduły, które pozwalały zamieszkać na jej pokładzie większej liczbie astronautów, jak i zwiększyć możliwości działania.
Jeden z elementów ISS to część dostarczona przez Rosjan. Od pewnego czasu Moskwa informowała o złym stanie technicznym własnego modułu i licznych problemach z jego eksploatacją. Umowa, która obowiązuje Rosjan trwa do 2024 roku, a w ich narracji coraz częściej pojawia się pomysł porzucenia własnego orbitalnego laboratorium, a wraz z nim finansowania całego projektu, jakim jest ISS.
Od lat napięcia między mocarstwami nie były problemem jeśli chodzi o kwestię współpracy w przestrzeni kosmicznej (przez dekadę Amerykanie latali na ISS na pokładach rosyjskich Sojuzów), jednak teraz Rosja coraz częściej spogląda na południe i na rosnącą potęgę chińskiego programu kosmicznego.
W marcu Moskwa informowała już o tym, że zaczyna kilka kosmicznych projektów z Chinami (w planach jest między innymi baza na Księżycu), a Dmitrij Rogozin - szef rosyjskiej agencji kosmicznej - powiedział, że pierwszy moduł nowej, rosyjskiej stacji kosmicznej jest już tworzony. Plany zakładają umieszczenie stacji na orbicie w 2025.
Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie okrakiem chcą wycofać się z projektu, jakim jest Międzynarodową Stacja Kosmiczna. Na ile chcą zastąpić ją własnym projektem, a na ile realizowanym razem z Chinami - czas pokaże.
Przyszłość wskaże też, co stanie się z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Oby nie spotkał jej taki sam los, który spotkał rosyjskiego MIR-a.
Skomentuj artykuł