Palma de Mallorca na własne oczy

(fot. anieto2k / flickr.com / CC BY)
Inf. prasowa

Wraz z nadejściem ferii letnich, w Polsce zwanych potocznie wakacjami, pojawia się odwieczny problem, gdzie w tym roku spędzić upragniony urlop. Jest to jednak raczej dylemat wywołany nadmiarem opcji do wyboru niż ich brakiem.

Nasi rodzice czy dziadkowie takich rozterek zapewne nigdy nie doświadczyli - jedyne, co mieli do wyboru to zorganizowany wypoczynek dla mas pracowniczych z zakładu pracy, gdzieś w górach lub nad morzem - jedno z najważniejszych "osiągnięć" realnego socjalizmu. Jedynie szczęśliwcy mogli sobie pozwolić na wczasy w jednym z krajów o jedynie słusznym ustroju politycznym, jak Jugosławia, Węgry czy Czechosłowacja. Dziś jest zupełnie inaczej, w końcu żyjemy, jakby nie patrzeć, w wolnym, demokratycznym kraju należącym do UE.

DEON.PL POLECA

Więc dokąd się udać? Odpowiedź jest prosta. Baleary, a dokładniej Majorka i jej przepiękna stolica Palma de Mallorca. Dlaczego właśnie tam? Głównie ze względu na panujący w tym regionie Europy klimat śródziemnomorski i tętniące przez całą dobę wielokulturowe życie. Ponadto Archipelag Baleary jest oddalony jedynie o 100 km od kontynentalnej Hiszpanii, dokąd zawsze można wpaść na obłędną Paellę lub orzeźwiające w letnie dni Gazpacho.

Kupując bilet lotniczy na Majorkę warto śledzić oferty portów lotniczych czy biur podróży, można bowiem trafić na propozycję przelotu prosto na lotnisko Aeroport de Son Sant Joan na wyspie praktycznie za bezcen. Lądując w Palma de Mallorca, nazywanej przez autochtonów La Ciutat - czyli po prostu miasto, od razu wyczuwalna jest niespożyta energia połączona z hiszpańskim przywiązaniem do wielowiekowej tradycji. A pomyśleć, że jeszcze pół wieku temu o Majorce mało kto słyszał, a tym bardziej ją widział. Wyspa wegetowała sobie, zapomniana przez resztę jednoczącej się Europy. Dziś to zupełnie inne miejsce, niczym nieustępujące miastom starego kontynentu.

Przemieszczając się z lotniska na kwaterę taksówką trzeba się mieć na baczności. Nie, nie chodzi o brawurową i nonszalancką jazdę kierowców po ulicach rodem z filmu w reżyserii Gerarda Piresa "Taxi", lecz raczej o permanentny wyzysk biednych turystów przez taksówkarzy z ich euro. Bezpieczniej i taniej jest ustalić cenę przed wejściem do pojazdu. Tak zabezpieczeni możemy ruszać pięknymi uliczkami miasta.

Na Majorce, jako pierwsi osiedlili się Fenicjanie około 1000 r. p.n.e., jednak za założycieli przyszłej stolicy wyspy uznaje się powszechnie Rzymian, którzy nadali jej nazwę Palma. W roku 903 n.e. panowanie nad miastem objęli Maurowie, przemianowując ją na Medina Mayurqua, czyli Miasto Mallorca. To podczas ich rządów dzisiejsza Palma przeżywała okres największego rozkwitu. Wtedy to powstawały wspaniałe meczety i pałace, w tym także pałac Almudaina. Jednak w 1229 roku w wyniku walk o hegemonię na wyspie i wzniecony został w mieście pożaru, który zniszczył doszczętnie praktycznie całą architekturę ówczesnego okresu. Do dziś zachowały się jedynie nieliczne budynki pamiętające tamte czasy.

Dzisiejszy pejzaż miasta to nowoczesne budownictwo z doskonale wkomponowaną w otoczenie starą architekturą i zabytkami, a wszystko to spowite jest bujną i wieloraką roślinnością. Jest to doskonały przykład na mariaż współczesnej myśli technicznej z wiekową tradycją, w tym z najwspanialszą na wyspie katedrą La Seu, której jedną z reorganizacji kierował sam Antonio Gaudi.

W tym natłoku hoteli, pensjonatów czy hosteli można przebierać w ofertach noclegowych w różnych przedziałach cenowych. Lepiej jednak wcześniej zarezerwować kwaterę, szczególnie w sezonie, by uniknąć przysłowiowego noclegu pod chmurką. Dla tych, którzy cenią sobie niezależność i stronią od wścibskich oraz często zbyt głośnych sąsiadów, najlepszym wyjściem będzie wynajęcie jednego z domów lub apartamentów Interhome. Daje to pełną samodzielność i swobodę ruchów, a cena jest konkurencyjna w stosunku do kosztu wynajęcia pokoju w przyzwoitym kilkugwiazdkowym hotelu.

Najlepszym sposobem, by poznać prawdziwe oblicze tego 300-stu tysięcznego miasto jest zapuszczenie się w głąb aglomeracji, z dala od głównych szlaków, po których zwykle przemieszczają się tłumy turystów. Zabytki stoją tam już kilkaset lat, więc dzień czy dwa bez nas nie zrobi im żadnej różnicy, a taki wypad w miasto bez głośnych Anglików, powolnych Niemców i cykających z każdej możliwej strony aparatów fotograficznych Azjatów może okazać się interesującym i pouczającym przeżyciem.

Zacząć trzeba, że jedzenie w Palma najlepsze jest właśnie z dala od najczęściej uczęszczanych miejsc i szlaków z prostego powodu - restauratorzy, sklepikarze i handlarze podają mało i byle jak, żądając za usługę astronomicznych cen, aby tylko dużo zarobić, a jak najmniej stracić. Nieświadomy turysta mówiąc kolokwialnie łyknie wszystko. W tym przypadku powiedzenie - im głębiej w las tym ciemniej - nie ma racji bytu. Nie należy na przykład kupować artykułów spożywczych w tamtejszych supermercados. Lepiej udać się dalej w głąb miasta, a można znaleźć te same artykuły nawet o połowę taniej i znacznie lepszej jakości.

Ciekawym doświadczeniem może być też wizyta na bazarze i obserwacja tamtejszych ludzi. Ich sposób targowania się i przekrzykiwania rodem z arabskich targowisk to widok nie do opowiedzenia. Tam można, a nawet trzeba się targować o wszystko. Widocznie wpisane jest to w ich kulturę. Negocjując z handlarzem spokojnie da radę uzyskać cenę końcową nawet dwa lub trzy razy niższą od wyjściowej i w ten sposób podreperować budżet.

Z tamtejszej kuchni warto spróbować Sobrasady - tłustej kiełbasy wieprzowej lub Pimientos de Padron - zielonych papryczek smażonych na głębokiej oliwie, a także Lechuna - prosiaka pieczonego nad ogniem o bardzo delikatnym i pysznym smaku. Dla smakoszy warty polecenia jest tzw. "brudny ryż", czyli ryż wymieszany z małymi ślimaczkami - ekstremalne przeżycie.

Mało który turysta wie, że w oddalonym o 17 km od Palmy mieście Valldemossa w latach 1836 oraz 1838-1839 mieszkał nasz najznamienitszy rodak Fryderyk Chopin, który przybył do tamtejszego klasztoru w celu podreperowania swojego stanu zdrowia. To właśnie tu poznał George Sand, z którą przeżył burzliwy romans. Obecnie w klasztorze znajduje się muzeum z wieloma pamiątkami po polskim kompozytorze. Dojazd do tego miejsca nie sprawi nikomu żadnego problemu, a naprawdę warto odwiedzić tą okolicę.

Można by tak wymieniać i opowiadać bez końca, ale najlepiej samemu odkrywać po kawałeczku tą malowniczą, pełną hiszpańskiego temperamentu krainę. Oprowadzający wycieczki ani przewodniki turystyczne nie są w stanie odkryć w pełni uroków oraz ukrytej historii tego miejsca. O wiele ciekawiej jest zrobić to samemu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Palma de Mallorca na własne oczy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.