Helena Pyz, polska misjonarka, pomaga trędowatym w Indiach od ponad 30 lat

Fot. SFPorgPL / Youtube

- Chodzi o to, by się nie wywyższać, jak się coś umie, ale też o to, żeby się nie poniżać. Każdy ma wartość. Pokora nie polega na byciu podnóżkiem czyimś, a na odnalezieniu tego złotego środka w kontaktach z ludźmi - mówi Helena Pyz, polska lekarka i misjonarka Indiach.

Od końca lat 80. pracuje w Ośrodku Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya w Indiach. W tym odległym zakątku świata na co dzień nie tylko leczy z ciężkich chorób, lecz - jak sama mówi - walczy o godność ludzi, którzy są marginalizowani.

Jeevodaya znaczy początek nowego życia

Ośrodek Jeevodaya założył w 1969 r. polski pallotyn, misjonarz i lekarz ks. Adam Wiśniewski. Mieści się w stanie Chhattisgarh w Indiach. Jak podkreśla Helena Pyz, to właśnie ks. Wiśniewski jako pierwszy wyciągnął pomocną dłoń do tych najbardziej wyobcowanych, chorych, okaleczonych.

- Zamieszkał razem z tymi ludźmi, zajmował się nimi, utworzył wspólnotę mieszkającą razem. Uważał, że można dać im nowe życie. To nie był ksiądz, który przychodził i dawał jakieś prezenty, on mieszkał razem z nimi, jadł to samo co oni. Tak wyglądały początki Jeevodaya - mówi Helena Pyz.

DEON.PL POLECA

Trąd, na który obecnie chorują ludzie, dzięki rozwojowi medycyny da się wyleczyć. Choroba ta jednak pozostawia po sobie ślady nie tylko te cielesne - widoczne na pierwszy rzut oka, ale też w psychice, osobowości, poczuciu własnej wartości. W walce i uporaniu się z tymi problemami pomaga także działalność Heleny Pyz.

- Oprócz wyleczenia chorego z trądu, jest jeszcze rehabilitacja społeczna - byłeś nikim, a teraz bądź potrzebny. To najwyższy stopień rehabilitacji. Osoba wykluczona może pracować np. u nas, poprzez m.in pomagając innym chorym - mówi.

Czuć się potrzebnym

Rehabilitacja społeczna jest zarówno kluczowym, ale także niezwykle trudnym zadaniem. Ludzie, którzy potrzebują takiej pomocy, często nie widzą sensu swojego życia. Najważniejsze w takich sytuacjach - według Heleny Pyz - jest udowodnienie takiej osobie, że jest potrzebna innym.

- Miałam na samym początku swojego pobytu w Jeevodaya 19-letnią dziewczynę, która była ciężko okaleczona przez trąd. Pochodziła z dalekiej wioski w dżungli. Chciała się zagłodzić, czuła się nikim, odrzucona. Zmuszałam ją do jedzenia, krzyczałam, a nawet podłączałam jej kroplówki - podkreśla Pyz.

Sytuacja wydawała się patowa. Na życiu 19-latki bardziej zależało Helenie Pyz niż samej dziewczynie. Przełom nastąpił, gdy przywieziono inną ciężko chorą pacjentkę.

- Machnęłam ręką i poszłam zajmować się nowo przyjętą. Pewnego dnia, gdy było bardzo gorąco, zajmowałam się pacjentami, poprosiłam tę dziewczynę, która się głodziła, by przyniosła mi wodę. Ona wstała, uśmiechnęła się i przyniosła. To była taka ewangeliczna scena. Od tego momentu zaczęła jeść, normalnie żyć, bo poczuła się potrzebna - mówi misjonarka.

Helena Pyz o pokorze i motywacji

Helena Pyz jest jedynym lekarzem w miejscowej przychodni, rocznie przyjmującej 14 tys. pacjentów. W Jeevodaya mieszka i uczy się ponad 300 dzieci z rodzin dotkniętych trądem.

- Pomaganie jest dobrem samym w sobie, jest pochyleniem się nad cudzymi potrzebami, jest to wyraz naszej miłości do bliźniego i jednocześnie wewnętrznym ubogaceniem - mówi polska świecka misjonarka.

Jej rola w Jeevodaya jest nieoceniona. Nie lubi o tym mówić, uważa, że jej posługa to oczywista sprawa.

- Chodzi o to, by się nie wywyższać, jak się coś umie, ale też o to, żeby się nie poniżać. Każdy ma swoją jakąś wartość. Pokora nie polega na byciu podnóżkiem czyimś, a na odnalezieniu tego złotego środka w kontaktach z ludźmi.

Ta ponad trzydziestoletnia działalność Heleny Pyz nie bierze się znikąd. Istotną rolę w tym kontekście odgrywa motywacja.

- Wiem, że jestem im potrzebna, wiem, że nie ma tam innego lekarza, który stanie po ich stronie. Swoim wolontariuszom przytaczam zdanie matki Teresy: "Nieważne, ile zrobisz, ważne, żebyś to robił z miłością."

Kluczowe jest, by wszystko, co się robi, robić jak najlepiej.

Niedocenienie w Indiach

Indie są położone w Azji Południowej, zajmują większość subkontynentu indyjskiego. To 7. kraj świat pod względem powierzchni oraz 2. pod względem liczby ludności.

W trakcie rozmowy Helena Pyz przestrzegła mnie przed porównywaniem Indii do np. Polski. To po prostu dwa różne światy.

Jedną z podstawowych różnic jest m.in. mentalność ludzi. Dr Helena przestrzega wolontariuszy, którzy przyjeżdżają do Indii.

- Zwracam im uwagę, żeby nie przychodzić z gotowym planem zbawienia tamtego świata. Trzeba najpierw odczytać rzeczywiste problemy - mówi misjonarka.

Indie to kraj wielkich potrzeb i oczekiwań pomocy od ludzi Zachodu. Często można spotkać się z postawami żebraczymi. W tamtej rzeczywistości nie jest niczym niezwykłym, że nawet duchowny prosi o pieniądze polską lekarkę. Według Heleny Pyz najważniejsze jest by właściwie oceniać potrzeby ludzi i odpowiadać sobie na pytanie, komu w pierwszej kolejności należy pomóc.

- Nie daję jałmużny każdemu. Każdemu dam uśmiech czy rozmowę. Będąc w tym kraju od tylu lat, wiem, że motywacje różnych ludzi nie zawsze są dobre - podkreśla lekarka.

W Indiach jest najwięcej trędowatych na świecie i to właśnie przede wszystkim do nich skierowana jest pomoc Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya.

Biała kobieta z odległego europejskiego kraju, która pomaga ludziom z marginesu społecznego, na co dzień musi mierzyć się z wieloma przeciwnościami.

- Odczułam nieprzychylność w wielu przypadkach np. przy załatwianiu różnych spraw urzędowych. Ludzie patrzą z nieufnością na kobietę, która pomaga trędowatym, okaleczonym - podkreśla misjonarka.

Co idzie ku dobremu?

Na szczęście są też pozytywne akcenty, które płyną z Jeevodaya. Przejawiają się one zarówno w kwestii zdrowia, jak i podejścia ludzi do życia.

Przede wszystkim zmalała liczba zachorowań z powodu trądu.

- Kiedy przyjechałam do Jeevodaya wykrywałam ponad 500 przypadków trądu rocznie, obecnie jest ich ok. 100 - mówi Pyz.

Pozytywny jest także fakt, że wśród ludzi panuje większa świadomość problemu, jakim bez wątpienia jest trąd.

- Chorzy przychodzą wcześniej, zanim wystąpią okaleczenia, jest większa świadomość i wiedza o tej chorobie - podkreśla lekarka.

Edukacja wydaje też coraz lepsze owoce w różnych dziedzinach życia.

- Mamy szkołę na naprawdę dobrym poziomie, do której uczęszczają także dzieci z rodzin nie dotkniętych trądem, z sąsiednich wiosek - dodaje Helena Pyz. - Młodzi, którzy kończą u nas edukację, zdobywają dobre zawody, zakładają rodziny, zaczynają normalnie żyć.

Niezwykle istotnym punktem według polskiej misjonarki jest coraz większa integracja społeczna.

- Młodzież szkolna nawiązuje kontakty towarzyskie, rodzinne, przekracza barierę lęku przed trądem, zapraszają się do domów, pomagają sobie nawzajem. Właśnie ta integracja sprawia, że widzę, iż walka z trądem idzie w dobrym kierunku - zauważa.

Film o Helenie Pyz

Już w niedzielę o godz.16.00 w krakowskim kinie Kijów odbędzie się specjalny pokaz filmu o Helenie Pyz pt. "Jutro czeka nas długi dzień" w reżyserii Pawła Wysoczańskiego.

Ekranizacja skupia się na działalności polskiej misjonarki w Jeevodaya. A co o filmie mówi jego główna bohaterka?

- Z jednej strony człowiek nie lubi się pokazywać, a z drugiej przecież nie mam nic do ukrycia - stwierdza Helena Pyz.

Na początek jesieni, w dniach 23-30 września, mamy dla was rabat do 40 proc. na publikacje WAM i MANDO oraz 15 proc. na książki innych wydawców. Wpisz kod: JESIEN21D

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Helena Pyz, polska misjonarka, pomaga trędowatym w Indiach od ponad 30 lat
Komentarze (3)
JP
Justyna Pk
27 września 2021, 08:45
Też bym chętnie obejrzała ale nie wiem gdzie go można znaleźć.
NC
~Normalny Człowiek
27 września 2021, 19:44
Mi się udało obejrzeć w niszowym kinie ale chyba na vod.tv jest :)
NC
~Normalny Człowiek
26 września 2021, 20:10
Wspaniała kobieta a film ogląda się z wielkim przejęciem i wzruszeniem.