Rosyjskie prywatne armie. Jakie operacje militarne wykonują dla Putina?

Fot. Dmitry Schekochihin / depositphotos.com

Władimir Putin, prezydent Federacji Rosyjskiej, dla realizacji interesów państwa często wykorzystuje prywatne armie, z których najbardziej znana jest tzw. Grupa Wagnera. O tym, czym są i jak funkcjonują "państwowi" najemnicy mówi Zbigniew Parafianowicz, autor książki „Prywatne armie świata. Czyli jak wyglądają współczesne konflikty”.

Tomasz Kopański: Państwo rosyjskie korzysta z usług prywatnych armii. Czym one są? Czym się różnią od znanych z literatury czy filmów „psów wojny”, najemników, których zatrudniano do organizowanych np. w Afryce zamachów stanu?

Zbigniew Parafianowicz: - Do pojawienia się rosyjskich prywatnych armii były to dość dobrze regulowane przez prawo przedsiębiorstwa wspomagające siły zbrojne państw zachodnich czy afrykańskich. Prywatne armie wspomagały prowadzenie wojen. Rządy jednak nie wyznaczały tym prywatnym przedsiębiorstwom celów geopolitycznych czy gospodarczych. Nawet jeśli najemników wykorzystywano do przeprowadzenia zamachu stanu.

Rosjanie przedefiniowali pojęcie prywatnej armii powołując Grupę Wagnera czy też później konfederację najróżniejszych firm wojskowych. Firmy te mają poważniejsze cele niż ich zachodni odpowiednicy. Biorą udział w wypieraniu poważnych graczy takich jak np. Francja z Afryki subsaharyjskiej czy w ochronie strategicznych dla Rosji inwestycji w Afryce. Są w stanie do spółki z wojskiem rosyjskim odwrócić losy wojny, jak w przypadku Syrii. Mimo że są prywatnymi przedsiębiorstwami, funkcjonują jak siła zbrojna, która ma w danym kraju postawiony do osiągnięcia cel i ten cel często osiąga. Bywa, że niskim kosztem z korzyścią dla władz na Kremlu.

Dawniej „psy wojny” realizowały zlecenia bez szerszej strategii. Natomiast w przypadku umownej armii Wagnera widać bardzo konkretny plan państwa rosyjskiego na użycie tej prywatnej siły zbrojnej bez flagi. Chodzi o realizację ekspedycyjnego celu makro Rosji. Budowania ponowoczesnego kolonializmu w Afryce. W razie nieporozumienia można się wyprzeć takiej armii. Mówimy tutaj o co najmniej 20 państwach np. Libii, Syrii czy Ukrainie, w których Rosja, według bardzo wyraźnego klucza, używa armii Wagnera. To jest ta podstawowa różnica między "wagnerowcami" a „psami wojny”. Dla psów wojny, zamach stanu to był tylko biznes. Dla wagnerowców – mimo, że to prywatna armia – część strategii putinowskiej Rosji.

Od kiedy Rosjanie korzystają z prywatnych armii?

- Ten biznes był obecny już pod koniec lat 90. i na początku lat 2000. Rosjanie mieli już swoje firmy wojskowe, np. Moran Security Group. Ona była podobna do swoich zachodnich odpowiedników, czyli ochraniała instalacje naftowe, pomagała transportować  pieniądze, ochraniała VIP-ów. Nie było jednak jeszcze w jej działaniach widać wyraźnej ręki państwa rosyjskiego, które za pomocą takiego przedsiębiorstwa chciałoby coś uzyskać. W przypadku konfliktu w Donbasie prywatna armia była bardzo istotnym elementem rosyjskich sił okupacyjnych. W Syrii z kolei dzięki inwencji wpływowego doradcy Kremla w kontekście prywatnych armii pojawiło się pojęcie siłowaja ekonomika. Czyli osiąganie korzyści ekonomicznych dzięki organizacjom takim jak Grupa Wagnera.

Skąd pewność, że za prywatnymi armiami stoi Rosja, skoro Putin w każdej chwili może się takiej armii wyprzeć?

- To jest mniej więcej tak, jak z wywiadem, którego udzielił Putin po aneksji Krymu. Pytano go o to, kim są ludzie, którzy zajęli Krym. Odpowiedział, że on tego nie wie, być może są to ludzie, którzy kupili mundury w sklepach myśliwskich. Oczywiście wszyscy wiedzą, o co chodzi, ale nikt nie stawia kropki nad „i”. To jest istotne, bo ujawnienie prawdy wiąże się z konsekwencjami prawno-międzynarodowymi. Dowody na obecność „wagnerowców” są zbierane przez państwa zachodnie nawet na podstawie przesłanek. Główny sponsor rosyjskich prywatnych armii jest na liście sankcyjnej Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. To taka zabawa: każdy wie o co chodzi, a Putin udaje, że nie ma o niczym pojęcia. Ich tam niet, ich tam nie ma – często "wagnerowców" nazywa się właśnie ichatamnietami.

Czy Putin nie boi się ujawniania informacji, że to Rosja stoi za prywatnymi armiami?

- To jest zuchwałość byłego oficera wywiadu, który przez wiele lat uprawiał sporty walki. To jest zuchwałość, która trwa do momentu, kiedy zostanie jej postawiona tama.

Tak było w Syrii, w przypadku ataku „wagnerowców” na instalację Conoco. Amerykanie te „wagnerowskie” oddziały unicestwili, bombardując je z powietrza. Rosjanie nie spodziewali się, że spotkają się z taką odpowiedzią i asertywnością ze strony Amerykanów. Widać więc, że dopóki nie ma wyraźnie postawionej granicy i nie stawi się silnego oporu Grupie Wagnera, ta prywatna armia na zleceniach Kremla działa w sposób nieskrępowany i bezczelny.

Skąd wzięła się Grupa Wagnera i kim jest jej założyciel Dmitrij Utkin vel Wagner? Człowiek wielu skrajności, z jednej strony zafascynowany nazizmem i jednocześnie propagujący ideologie komunistyczne.

- Dmitrij Utkin jest ikoną Grupy Wagnera, ale w nomenklaturze tej organizacji ma numer 9, co oznacza, że nie należy do ojców założycieli całej organizacji. Utkin urasta natomiast do rangi ikony funkcjonującej w świecie popkultury rosyjskiej jako ten, który stworzył to wszystko. Tak naprawdę za powołaniem tej firmy stoi rosyjski wywiad wojskowy, zainspirowany dokonaniami Eebena Barlowa, spadochroniarza z dawnego RPA w czasach apartheidu i właściciela firmy Executive Outcomes. Utkin jest byłym żołnierz Spiecnazu GRU, sił specjalnych wywiadu wojskowego. To emerytowany pułkownik, który na pewnym etapie życia uświadomił sobie, że po dwóch wojnach czeczeńskich już nigdzie więcej na front nie pojedzie, a jedyne na co ma szansę, to pełnienie funkcji „wycierucha” w sztabie. Nie odpowiadała mu ta rola, chciał pracować w innej formule. Tak znalazł się w nowo powoływanej prywatnej armii, którą później ochrzczono mianem Grupy Wagnera. To jest człowiek pełen sprzeczności. Symbolika neonazistowska, którą się posługuje, nie przeszkadza mu w równoczesnym funkcjonowaniu w retoryce dawnego ZSRR. To jest paradoks rosyjskiego świata. Dmitrij Utkin nie jest jedynym w rosyjskiej armii, który hajluje i prezentuje ten specyficzny synkretyzm.

W jakim celu ludzie zaciągają się do rosyjskich prywatnych armii? Robią to dla pieniędzy czy przyświecają im jakieś inne idee?

- Do prywatnych armii ludzie zaciągają się przede wszystkim dla pieniędzy. Czynnik ekonomiczny ma ogromne znaczenie. To są duże pieniądze, jak na warunki rosyjskie. Oprócz zarobienia pieniędzy jest to dla tych ludzi przygoda. Rosja ma specyficzny model przedstawiania męskich wzorców zachowań. To swoiste machismo - kult mużyka, trochę kryminalisty i buntownika. Taki obraz mężczyzny powoduje, że jest wielu, którzy chcą pracować w prywatnych armiach. Czują się zachęceni wizją przygody. Nie tylko pieniędzmi ale i awanturami wojennymi.

Rosyjskie prywatne armie są niekiedy słabe, łatwe do pokonania i zdemaskowania. Po co więc Putin utrzymuje te przedsiębiorstwa, które nie zawsze dają gwarancję sukcesu?

- Równocześnie te formacje często mają na swoim koncie bardzo błyskotliwe operacje. Słyną z brutalności, co sprzyja wygrywaniu konfliktów. Z drugiej strony możemy wymienić całą listę ogromnych porażek Grupy Wagnera. Czy też udokumentowanych zbrodni wojennych popełnionych przez tę formację, które kompromitują ją w oczach świata.

Putin pod flagą rosyjską nie mógłby wejść do wielu miejsc i w tym wyręcza go Grupa Wagnera. Nawet zakładając koszt funkcjonowania tej grupy czy koszty wizerunkowe związane np. z ujawnieniem zbrodni wojennych, to ciągle się to Putinowi kalkuluje.

Grupa Wagnera realizuje nie tylko cele polityczne. W Afryce Subsaharyjskiej pozyskuje pieniądze dla rosyjskich klanów oligarchicznych, pieniądze z wydobycia złota, diamentów czy innych minerałów. To wszystko się kalkuluje niezależnie od tego, ile tych bitew jest przegranych i ile udokumentowanych zbrodni lub innego typu kompromitacji zostanie "wagnerowcom" przypisanych.

W jaki sposób Grupa Wagnera realizuje interesy Rosji?

- W dużej mierze jest dozbrajana przez Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. W sierpniu br. BBC ujawniło konkretną listę zakupów, która została złożona przez Grupę Wagnera w rosyjskim ministerstwie obrony na potrzeby misji w Libii. Widzimy wyraźny związek pomiędzy rosyjskim ministerstwem, a tą prywatną firmą. Bardzo łatwo się pogubić w tym, co tak naprawdę jest publiczne a co prywatne w działalności tego przedsiębiorstwa.

Związek prywatnych armii z państwem określany jest pojęciem kryminternu. Skąd wzięło się to określenie?

- To określenie nawiązuje do znanego z lat 30. XX w. pojęcia kominternu czyli międzynarodówki wszystkich ugrupowań komunistycznych, które współpracowały z Sowietami poza granicami Związku Sowieckiego. Krymintern – pojęcie stworzone przez Marka Galeottiego - do pewnego stopnia działa na podobnej zasadzie. Mówimy o związku świata oligarchów, kryminalnego i prywatnych armii z państwem rosyjskim. W tym układzie prywatne formacje wojskowe płacą podatek na budowanie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji. Z kolei w układzie kryminternu oligarcha działający np. na zachodzie Europy musi sfinansować tajną operację Kremla. Ktoś, kto ma możliwości do tworzenia przepływów finansowych wewnątrz unijnego systemu bankowego, pomaga Rosji w wychodzeniu poza system sankcji, które na ten kraj są nakładane. Świat przestępczy pomaga na przykład w przemycie ludzi czy towarów. Tak to działa.

Prywatne armie są nielegalne w Rosji. Putin może w każdej chwili się ich wyprzeć. Czy żołnierze walczący w takim ugrupowaniu nie obawiają się nielojalności Putina w razie kłopotów?

- Ten biznes rzeczywiście jest nielegalny. Bo władze na Kremlu nie mają potrzeby budowania legalnego i alternatywnego ośrodka siły dla państwa rosyjskiego. Równocześnie Putin jest lojalny wobec ludzi, którzy biorą udział w działaniach prywatnych armii. Przykładem może być Igor Girkin vel Striełkow. Funkcjonował na Donbasie w 2014 roku jako „prywatny kontraktor” i jest oskarżany o współudział w zastrzeleniu malezyjskiego boeinga nad Donbasem. Do dziś pozostaje bezkarny, żyje w Rosji, która nie zamierza go wydać. Dopóki nie wyjedzie na Zachód z własnej woli i tam nie zostanie aresztowany, nie odpowie za swoje czyny.

Czy wielkie międzynarodowe koncerny lub zachodnie korporacje korzystają wciąż z usług prywatnych armii?

- Oczywiście, że korzystają, tylko na nieco mniejszą skalę. Przykładem niech będzie amerykańska firma Academi, której żołnierze zabili w 2007 roku kilkunastu Irakijczyków w przypadkowej wymianie ognia w Bagdadzie. Incydent spowodował, że firma ta przestała być istotnym graczem na rynku. To właśnie pokazuje różnicę. Kompromitujący dla zachodniej firmy wojskowej incydent skończył się dla niej źle. W przypadku Rosji o rozliczaniu zbrodni prywatnych armii nie ma mowy.

Także państwa zachodnie korzystają z usług prywatnych firm. Ich przedstawiciele działają do dzisiaj np. w Afganistanie. Widać jednak różnice pomiędzy zachodnimi a rosyjskimi przedsiębiorstwami. Zachodnia firma nie ma ambicji politycznych. Świadczy jedynie usługi.

Czy jest prawdopodobne, że państwa takie jak Polska zaczną tworzyć prywatne firmy wojskowe? Przykład Rosji pokazuje, że jest to opłacalne.

- Myślę, że jest to niemożliwe na dużą skalę. W odróżnieniu od Rosji, państwa zachodnie działają mniej lub bardziej według jakiegoś porządku prawnego. W przypadku Rosji granicą działania takich firm jest tylko wyobraźnia ich właścicieli. Potencjał w rozwoju prywatnych armii widzę natomiast na Wschodzie. W krajach zachodnich jest to biznes mocno regulowany przez prawo.

Czy Putin może wykorzystać prywatną armię do działań na granicy białorusko-polskiej?

- Nie zdziwiłbym się, gdyby w gronie migrantów, którzy są na granicy, nagle pojawili się nieumundurowani ludzie z bronią, którzy jeszcze bardziej destabilizowaliby sytuację, a nawet zdecydowaliby się na użycie siły. Nie zdziwiłbym się, gdyby później wyszło na jaw, że są to ludzie powiązani z prywatnymi formacjami wojskowymi. Taki scenariusz wydaje się być realny.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rosyjskie prywatne armie. Jakie operacje militarne wykonują dla Putina?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.