Teatr niepełnosprawnych "Exit" stracił salę prób w Krakowie. Co dalej z nim będzie?

(fot. fundacja budzenie pasji / youtube)
blog.gosc.pl / "GN" / pch

Maciej Sikorski prowadzi w Krakowie teatr dla grupy osób niepełnosprawnych. Dla jego aktorów granie jest całym życiem. Salezjanie jednak nie przedłużyli im umowy na najem sali.

Od 2016 roku grupa osób niepełnosprawnych znalazła swoje miejsce w Krakowie. Z początku były to tylko warsztaty terapii zajęciowej, jedne z wielu organizowanych przez Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i ich Przyjaciół "KLIKA". Jednak pracownia teatralna prowadzona przez Alinę i Macieja Sikorskich postanowiła rozwinąć swoje skrzydła i zrobić coś więcej. Tak powstała wizja teatru "Exit" i spektaklu pod tym samym tytułem, opartym na Księdze Wyjścia.

Sukces pierwszego spektaklu przyniósł dalszą wizję rozwoju. Powstały trzy kolejne sztuki o nazwie "Jazda na Moskwę" dla dzieci, "Hiob" w oparciu o Księgę Hioba oraz "Genesis" na podstawie Księgi Rodzaju. Dzięki zdobyciu funduszy unijnych, prace nad spektaklami miały większe zabezpieczenie finansowe, choć wciąż niewystarczające dla opłacenia kosztów przygotowań. W tworzenie sztuk angażowali się znani muzycy, jak Adam Szewczyk, czy Marek Piekarczyk. W całości przedsięwzięcia Sikorskiemu pomagała grupa znajomych. W planie była kolejna, tym razem sztuka wyjazdowa i na zamówienie. Dzisiaj jednak teatr "Exit" nie ma ani funduszy, ani sali prób.

DEON.PL POLECA

Sztuki były realizowane jako "teatr cieni". Niepełnosprawność różnego stopnia aktorów mogła wtedy być mniej widoczna, a widz mógł być skupiony na samej sztuce. Aktorzy w specjalnie do tego celu stworzonym namiocie, w korespondencji z lecącą w tle narracją i graną na żywo muzyką, wprowadzali widza w atmosferę tajemniczości biblijnych scen.

Grupę tworzą osoby z porażeniem mózgowym, niepełnosprawnością intelektualną i ruchową oraz osoba niewidoma. Ma ona charakter integracyjny. To, w jaki sposób Maciej Sikorski, urodzony w Jarocinie, niegdyś człowiek na samym dnie, dziś nawrócony mąż i ojciec szóstki dzieci, opowiada o swoich aktorach, jest warte przytoczenia w całości:

"Spektakle są tak konstruowane, że absolutnie niemożliwe byłoby zagranie ich przez innych aktorów. Oni odnaleźli się na scenie. Polubili teatr. Nikt ze znanych mi aktorów zawodowych nie zagrałby lepiej postaci Boga. Tego jestem pewien. Marcin Konik, nasz wrażliwiec, gwiazda nasza robi to w absolutnie cudowny sposób. To jest Bóg, który napomina, ale nie tak po ludzku, jak my siebie wzajemnie. Nie. Z miłością, która po napomnieniu nie wstydzi się łez. Myślę, że taki jest Bóg. Jego boli nasze grzeszenie. I pewnie płacze czasami nad nami. Jak Marcin. Człowiek o pięknym sercu.

Nasza jedynaczka żeńska, Beatka, ma 55 lat. Zagrała Ewę. Pierwszy raz pokazała się cała na scenie. Wcześniej grała figurami cieniowymi. I nie zamieniłbym jej na żadną inną Ewę na świecie! Nie ma mowy. Kiedyś na próbie stojąc pod jabłonką zadyndał jej na szyi klucz z domu. Zostawiłem to w spektaklu! Bo czyż Ewa nie posiadała klucza do raju? A potem wraz z prowadzącym ją Adamem odeszli. Wygnani z raju. Prowadził ją niewidomy Adam. Beata ledwie chodzi z powodu choroby. Gdy tak oglądałem ich idących razem byłem pewien, że żaden aktor pełnosprawny nie odegrał by tej sceny lepiej. Przecież im musiało być bardzo ciężko odchodząc.

Adama gra Rysiu - niewidomy. Gdy dotykiem odkrywa swoje ciało i Ewy jest w tym coś niesamowicie pierwotnego i prawdziwego. Zbyszek - nasz Noe jest mocno niezdarny. Ma sporo ograniczeń - bardzo źle widzi, jest ociężały. Trochę gapowaty. Jego postać idealnie pasowała mi do momentu w którym Bóg wybrał Noego i powierzył mu misję. Myślę, że biblijny Noe był tak samo zdziwiony jak Zbyszek, gdy musiał odegrać tę rolę. Tak po ludzku nie miał żadnych predyspozycji by sprostać. Zarówno Noe z biblii jak i ten na scenie… Kamil ma porażenie mózgowe, jeździ na wózku. Grał Abla składającego ofiarę. Wznosił szczerą modlitwę do Boga, zostaje ona przyjęta. Czy ten jego wózek nie jest niczym stół ofiarny? Z takich prawd składa się ten teatr".

Tak powiedział Maciej Sikorski o swoich podopiecznych-aktorach w wywiadzie dla Barbary Gruszki-Zych z "GN":

"Oni są wyzwaniem dla współczesnego świata, który przez aborcję czy eugenikę chętnie by się ich pozbył. Mnie są niezbędni do życia. Kiedy się spotykamy, zdaję sobie sprawę, że podlegam zmiennym humorom, żyję wyimaginowanymi problemami i że moja pełnosprawność często staje pod znakiem zapytania".

O całej sytuacji grupy teatralnej i problemie z salą Maciej Sikorski napisał na swoim blogu. Opisał tam swoje doświadczenie pracy z tą grupą, jej założenia oraz cele. Dla niego ta grupa jest największym szczęściem zawodowym, jakie go spotkało. Są to według niego niesamowici ludzie, pozbawieni przypadłości ludzi zdrowych. "Pójdą do Nieba jak jeden mąż. Jestem pewien" - dodaje.

Sikorski chciałby kontynuować prace grupy, której działania wyszły już poza warsztaty terapii zajęciowej "Kliki". Obecnie szuka miejsca, w którym mógłby zarówno przeprowadzać próby, jak i przechowywać rekwizyty oraz scenografię.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Teatr niepełnosprawnych "Exit" stracił salę prób w Krakowie. Co dalej z nim będzie?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.