Czy bardzo klasyczną i poważną pieśń można zaaranżować w nowy, fascynujący sposób? Okazuje się, że tak. Efektem jest utwór, który porusza serce i niesamowicie ożywia tradycyjną modlitwę.
Za aranżacją Apelu Jasnogórskiego stoi młody jezuita, Dominik Dubiel. Razem z ekipą zaprzyjaźnionych muzyków stworzył piękne i poruszające dzieło.
śpiewa: Kasia Bogusz (wokalistka zespołu Dikanda)
skrzypce: Tomasz Pawlak (skrzypek w Kapela Hanki Wójciak)
kontrabas: Mateusz Frankiewicz (twórca tekstów, producent i instrumentalista, producent płyty Nie ma tu Ciebie)
realizacja audio: Mateusz Hulbój
miks / mastering: Mateusz Frankiewicz, Mateusz Hulbój
produkcja muzyczna: Dominik Dubiel SJ
całość sfilmował dla nas: Mikołaj Cempla
produkcja: Modlitwa w drodze, 2018
Dominik Dubiel SJ mówi o projekcie oraz swoim odkrywaniu Boga w muzyce.
Elwira Ginalska: Jak zaczęła się Twoja współpraca z "Modlitwą w Drodze"?
Dominik Dubiel SJ: Kiedy przyszedłem do Krakowa w 2014 roku, chłopaki, którzy byli wtedy w ekipie MwD, Mateusz Basiejko SJ i Piotrek Stanowski SJ, poprosili mnie o nagranie śpiewanej wersji Różańca i Koronki do Bożego Miłosierdzia. Później m.in. pisałem rozważania i byłem lektorem.
Czyli przeszedłeś wszystkie szczeble?
Z grubsza tak! Oprócz marketingu. Natomiast te muzyczne produkcje dla Modlitwy w drodze wpisują się w projekt The Jesuit Music, gdzie tworzymy muzykę inspirowaną duchowością ignacjańską: piszę lub opracowuję utwór, zapraszam zaprzyjaźnionych muzyków i razem dumamy co z tym zrobić od strony muzycznej, aranżacyjnej etc.
Pisałeś na swoim profilu facebookowym, że jest w tym utworze "odrobina piękna". Czym jest dla ciebie piękno w muzyce i w sztuce w ogóle?
Myślę, że piękno sztuki - w tym kontekście muzyki - owszem, dotyka naszej sfery uczuciowej, emocjonalnej i intelektualnej, ale budzi w nas coś więcej, dotyka czegoś głębszego. Dla mnie każdy projekt w którym uczestniczę, niezależnie od tego, czy jest świecki czy religijny, jest formą kontaktu z Panem Bogiem. Podobnie kiedy słucham muzyki jako odbiorca. Nie w takim znaczeniu, jakoby zastępował mi modlitwę, bo to jest inny rodzaj kontaktu, ale jestem przekonany, że jest to forma spotkania z Panem Bogiem.
Czy można modlić się przez muzykę?
Miałem taki etap, w którym bardzo służyła mi duchowo modlitwa uwielbienia, spontaniczna, charyzmatyczna i wtedy zetknąłem się z pojęciem modlitwy przez muzykę. Uświadomiłem sobie jednak, że ta modlitwa przez muzykę - tak jak jest często rozumiana przez muzyków zaangażowanych w jakieś ruchy charyzmatyczne - jest często pojmowana przede wszystkim jako poruszenie emocjonalne.
I jak mi się wydaje, jako pewna przyjemność estetyczna.
Tak. Zacząłem się więc zastanawiać, czy nie jest przypadkiem tak, że to jest właściwie ten sam rodzaj przeżycia, którego doświadczam, kiedy tworzę jakiś fajny, świecki projekt - taki, który nie mówi wprost o Panu Bogu. Czy to nie jest przypadkiem wręcz to samo doświadczenie. Wtedy zacząłem inaczej patrzeć na modlitwę poprzez dźwięk. Bardziej w kontekście naszej duchowości ignacjańskiej: odnajdywania Pana Boga we wszystkim.
Zabrzmiało intrygująco.
Kiedy tworzę jakiś religijny, pobożny czy sakralny projekt, po prostu podchodzę do niego z intencją uczynienia go jakąś formą mojej modlitwy. Żeby “wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były na chwałę Pana Boga", zgodne z Jego wolą - jak mówi przygotowawcza modlitwa ignacjańska przed medytacją. W takim znaczeniu, moje projekty są dla mnie modlitwą.
Miałam ostatnio luźną myśl, że wszystko może być formą terapii jeżeli jest w łączności z Bogiem: spacerowanie, chodzenie po górach albo słuchanie muzyki, cokolwiek.
Zdecydowanie. Swoją drogą, to jest bardzo ignacjańskie. Myślę, że to jest kwestia pewnej refleksyjności we własnym działaniu, ale to jest coś, co zupełnie “przekręciło" moje myślenie o Panu Bogu i o tym, na czym to wszystko polega: żeby odnajdywać Go w tym co jest tu i teraz. Św. Ignacy pisał o tym w jednym ze swoich listów, w którym dawał zalecenia dla scholastyków, którzy prosili o przedłużenie czasu codziennej modlitwy: Ignacy zalecił im, żeby szukali Pana Boga nie tyle w długich modlitwach, co właśnie w chodzeniu, w jedzeniu, w rozmawianiu z ludźmi, studiowaniu itd...
I ile godzin dziennie się modlicie?
Tradycyjnie 1,5 godziny dziennie łącznie z Mszą. Takie trochę duchowe minimum. Ale jeśli ten czas wykorzystuję na 100%, jako centralny punkt mojego dnia, to rzeczywiście inne rzeczy również stają się pewną formą spotkania z Panem Bogiem: każde spotkanie z drugim człowiekiem, to że idę na spacer, zjem lody, poczytam ciekawą książkę albo pogram sobie na fortepianie dla przyjemności.
Ja dużą część życia tkwiłam w przeświadczeniu, że funkcjonowanie w świecie i modlitwa są oddzielone grubą krechą. Że część mojego terenu jest wyłącznie moja, a kawałeczek odcinam dla Boga. A z tego co mówisz wynika, że one mogą i chcą się przeplatać.
To forma powierzchownej katechezy, że jest czas dla Pana Boga i jest czas dla innych. Powiedziałbym raczej, że ten czas, który nazywamy w ramach pewnego skrótu myślowego “czasem dla Pana Boga", to jest właśnie czas dla mnie.
Modlitwa to czas dla ciebie?
To, że mogę sobie pobyć sam na sam z Nim, to jest dla mnie, nie dla Pana Boga. Dla Niego jest cały mój czas, cała doba.
Czyli generalnie Modlitwa w drodze wpisuje się w ten nurt, bo zachęca do zwrócenia się do Boga gdziekolwiek jesteśmy. Czego możemy życzyć czytelnikom DEON.pl i słuchaczom MWD?
Żeby modlili się nie tylko w tych ekskluzywnych momentach czasu sam na sam z Bogiem, ale modlili się też muzyką (również naszym Apelem Jasnogórskim!), tym co robią, jak żyją.
Dzięki za rozmowę i za współpracę przy dziele Modlitwy w drodze i piękną aranżację Apelu Jasnogórskiego.
Dziękuję! A aranżacja Apelu to tak naprawdę dzieło wszystkich zaangażowanych w projekt - zwłaszcza Mateusza Frankiewicza, Tomka Pawlaka i oczywiście Kasi Bogusz.
Skomentuj artykuł