Reakcje smutniejsze niż pożar Notre-Dame
Płonie katedra Notre-Dame. To bardzo smutny widok. Ale jeszcze smutniejsze jest to, co się dzieje w "katolickiej" Polsce. To były moje pierwsze myśli wczoraj wieczorem.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że to nie jest tekst o islamie, to nie jest też tekst o migracjach, o porównywaniu Kościoła we Francji i w Polsce. To jest tekst, który jest pytaniem o stan naszej wiary, naszej duchowości, naszej formacji i zdolności do miłości.
"Macie ku**a multikulti"; "Czyżby islam zaczął karczować teren pod swoje świątynie?"; "Znaki czasu Francja ginie na własne życzenie"; "Znak czasów. Diabeł kpi z czci Maryi oddawanej od wieków tam"; "Niestety postęp, poprawność polityczna i tolerancja bez granic doprowadziła do upadku... Smutne"; "Cóż Francuzi nie szanują swego dziedzictwa to los odbiera im symbole ich tożsamości narodowej" - to tylko kilka z komentarzy z wczorajszego wieczoru odnoszących się do tego, co się działo w Paryżu.
Dwa tygodnie temu byłem w tej "ginącej na własne życzenie Francji". Przez dwa tygodnie - w Taizé - szukałem na nowo źródeł wiary i nadziei, żeby działać w Kościele tutaj u nas w Polsce. Wyciszyłem się, nabrałem sił.
Minęły dwa tygodnie od powrotu i już ciężko łapie mi się oddech.
Można bagatelizować takie komentarze jak te wyżej i zwalić je na emocje. Można też bagatelizować na przykład spalenie książek i mówić, że to niefortunne zachowanie księdza. Ja - niestety - jestem coraz większym pesymistą. Problem jest bardzo głęboki. Żeby to lepiej zobrazować, przytoczę jeszcze fragment tylko jednej z wiadomości, które dostałem po tym, jak wielu ludzi oburzyło się na to, że skrytykowałem palenie Harry'ego Pottera.
"Czytanie nie może wyrządzić szkód kiedy dziecko jest nieślubne i ma na sobie grzechy pokoleniowe? Co za absurd? Bez jakiej woli? Dzieci które były przebierane za diabla albo nawet ktoś je tak nazywał mają później problemy duchowe. Samym słowem można kogoś narazić na dostęp diabła. O czym Pan mówi? Człowiek się rodzi, ma wolna wolę, owszem, ale diabeł nie czeka na zaproszenie tylko krąży jak lew ryczący tak jak jest napisane w Piśmie Świętym i też Panu tłumaczę jakie z tym się wiążą konsekwencje. On się na żartach nie zna. Jest Pan w błędzie, więc powtarzam, zapraszam na msze z taką posługą i zachęcam do rozmowy z egzorcystą. Zachęcam do bliższego poznania się z zagrożeniami. W tych czasach prawie wszystko jest zagrożeniem, a diabeł jest bardzo inteligentny".
Tego typu maili i wiadomości dostałem bardzo dużo. Oczywiście to nie jest wina tych ludzi, że tak "wierzą". Ale ktoś do tego lęku (reakcje na Harry'ego Pottera) i do tej nienawiści (reakcje na Notre-Dame) wychowuje, ktoś ich serca tak formuje. I to jest bardzo poważny problem i wyzwanie przed którym stoi Kościół w Polsce. A nie szukanie wszędzie wrogów i zwalanie wszystkiego na zły świat. Czy jesteśmy zdolni do tego, żeby tak jak Francuzi odbudują swoją ukochaną katedrę, wziąć się do ciężkiej pracy - szukania odnowionej wiary, zdrowej duchowości, radykalizmu ewangelicznego - i odbudować żywą wspólnotę Kościoła nad Wisłą?
Wczoraj zaczął się Wielki Tydzień. Przez cały tydzień będę nasłuchiwać słów Ewangelii o Bogu, który przyszedł zbawić ten świat, który przyszedł zbawić wszystkich. Jego Słowo i Jego działanie to jedyny powód dla którego wciąż wierzę i nie tracę całkowicie nadziei.
PS. Również wczoraj przed snem zobaczyłem zdjęcie modlących się na ulicy mieszkańców Paryża. Znajomy młody jezuita patrząc na to samo zdjęcie, napisał: "Gdybym za każdym razem gdy mam chęć coś skomentować najpierw modlił się w tej intencji".
Ja wczoraj modliłem się słowami brata Rogera z Taizé.
"Duchu Święty, daj nam nieść pokój tam, gdzie jest niezgoda, aby nasze życie stawało się dostrzegalnym odblaskiem współczującej miłości Boga. Tak, spraw, byśmy umieli kochać i wyrażać to swoim życiem".
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie". W 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani". Jeden z inicjatorów ruchu społecznego Zupa na Plantach. Jego działania można obserwować na Instagramie i Facebooku
Skomentuj artykuł