Generał Sulejmani, który zginął w ataku amerykańskim w Bagdadzie, to - w opinii ambasadora - "bohater walki z terroryzmem", a zamach na niego był "pogwałceniem prawa międzynarodowego".
Ambasador Kermanszahi przyznał, że ostatnie ataki irańskie na cele amerykańskie w Iraku były "uzasadnioną akcja odwetową". "Na akcję wojskową odpowiedzią jest akcja wojskowa" - powiedział, dodając, że z amerykańskich baz były w przeszłości przeprowadzane "ataki terrorystyczne" i od teraz strona irańska ma nadzieję, że Stany Zjednoczone nie będą już dokonywać kolejnych "awanturniczych posunięć".
Według ambasadora Stany Zjednoczone są największym czynnikiem destabilizacyjnym na Bliskim Wschodzie, ponieważ obecny rząd USA "nie jest zainteresowany pokojem, a wręcz przeciwnie - dąży do wojny".
Zapytany o to, czy "bardzo mały i zły" kraj w Europie, o którym wspomniał w środę rano najwyższy duchowo-polityczny przywódca kraju ajatollah Ali Chamenei, może być Polską, Kermanszahi zdecydowanie zaprzeczył, chwaląc polską "niezależną politykę". Stosunki z Polską ambasador określił jako "od zawsze przyjazne", jednak wymagające pobudzenia w sferze gospodarczej, ponieważ rząd polski "przystopował pewne działania" po wycofaniu się USA z porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 roku. "Jesteśmy gotowi, aby relacje z Polską utrzymać i rozwijać. Czekamy na zielone światło ze strony polskiego rządu" - podkreślił.
Odnosząc się do napięć w regionie, ambasador Kermanszahi przekazał, że Iran nie wierzy, aby deeskalację mogły przynieść "obce ingerencje". Natomiast nalega na to, aby pokój został ustanowiony poprzez współpracę państw Bliskiego Wschodu, na czym polega m.in. irański plan pokojowy Ormuz.
Odpowiadając na pytanie o możliwe zatrzymanie transportów ropy przez cieśninę Ormuz ambasador powiedział, że Iran czuje się odpowiedzialny za bezpieczeństwo w tym rejonie, ale "na pewno obecność obcych sił nie sprzyja stabilizacji".
Ambasador Kermanszahi ocenił, że Iran oczekiwał więcej od europejskich sygnatariuszy porozumienia nuklearnego, "zwłaszcza po wycofaniu się (z niego) Stanów". "Byłoby dobrze, gdyby inne kraje nie dały się wplątać w amerykańskie +gry wyborcze+" - dodał.
W nocy z wtorku na środę z terytorium Iranu wystrzelono ponad 20 pocisków rakietowych na cele Stanów Zjednoczonych w Iraku - bazę wojskową Ain Al-Asad, położoną 160 km na zachód od Bagdadu, oraz bazę w Irbilu, w irackim Kurdystanie na północy kraju. Jak podały irańskie media, był to odwet za zabicie w nocy z 2 na 3 stycznia w ataku sił USA wpływowego irańskiego generała Kasema Sulejmaniego.
Skomentuj artykuł