Po przeliczeniu głosów z ponad 90 proc. lokali wyborczych Fernandez zdobył poparcie blisko 48 proc. wyborców, a Macri - niespełna 41 proc. Oznacza to, że nie będzie konieczna druga tura wyborów, gdyż kandydat opozycji otrzymał niezbędnych ponad 45 proc. głosów.
Frekwencja wyborcza wyniosła około 81 proc.
Przemawiając w niedzielę późnym wieczorem czasu lokalnego do swych zwolenników Macri powiedział, że uznaje swoją wyborczą porażkę. Jednocześnie pogratulował Fernandezowi zwycięstwa i zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego na poniedziałkowe śniadanie.
Z kolei Alberto Fernandez, zwycięzca wyborów, zapowiedział, że spotka się z ustępującym prezydentem, by porozmawiać z nim o zmianach politycznych, które czekają kraj po niedzielnych wyborach. Zapewnił, że będzie współpracował z Macrim w przezwyciężeniu głębokiego kryzysu gospodarczego i finansowego, w którym od wielu miesięcy pogrążona jest Argentyna.
Podczas kampanii wyborczej Fernandez, zwolennik interwencjonizmu państwowego w gospodarce, obiecywał powrót do wzrostu gospodarczego w ciągu 180 dni.
Jego zwycięstwo oznacza, że do rządu jako wiceprezydent powróci była szefowa państwa (2007-2015) Cristina Fernandez de Kirchner, która obecnie jest senatorem. Przeciwko niej toczą się postępowania w związku z oskarżeniami o korupcję. Była prezydent nie przyznaje się do winy i twierdzi, że stała się "ofiarą prześladowania" i manipulacji medialnej, która ma przerzucić na nią winy za niepowodzenia polityki gospodarczej obecnego rządu.
Skomentuj artykuł