Co różni Romana Polańskiego od Dennisa Polansky’ego?

Trzeba odrzucić wszelką solidarność klanową, pobłażliwą dla swoich, a surową dla obcych, tych z poza “branży”. fot. (PAP/EPA/ENNIO LEANZA)
Krzysztof Ołdakowski SJ

Nie można przymykać oczu na naganne zachowania i przykrywać ich osiągnięciami z innej dziedziny życia. Tym bardziej nie należy wybielać popełnionych w przeszłości przestępstw zarzucając ofiarę oskarżeniami i pomówieniami bez pokrycia.

Wczytując się w tekst Marka Magierowskiego opublikowany w czwartkowej Rzeczpospolitej w dnia 1 października moim spontanicznym odruchem było przyklaśnięcie autorowi trafności analogii pomiędzy wybitnym reżyserem a mitycznym księdzem. Przecież podobne oceny moralne za takie same czyny powinny być stosowane wobec wszystkich ludzi, bez względu na status społeczny czy dorobek artystyczny. Trzeba odrzucić wszelką solidarność klanową, pobłażliwą dla swoich, a surową dla obcych, tych z poza “branży”. Nie można przymykać oczu na naganne zachowania i przykrywać ich osiągnięciami z innej dziedziny życia. Tym bardziej nie należy wybielać popełnionych w przeszłości przestępstw zarzucając ofiarę oskarżeniami i pomówieniami bez pokrycia. Tutaj jednak analogie pomiędzy bohaterami się kończą.

Nigdy nie byłem zwolennikiem ostrego potępiania kogokolwiek. Sam mam różne grzechy na koncie i chociaż nie są one prawnie karalne nie uważam się za lepszego od innych ludzi. Casus reżysera jest trochę odmienny od wyimaginowanego księdza Polansky’ego, dlatego, że pierwszy chociaż uciekał przed wymiarem sprawiedliwości zapewne nigdy nie pretendował do tego, aby być wzorem moralności. Tak, jak z resztą wielu z tych, którzy domagają się jego uwolnienia. Trochę inny jest zatem stopień sprzeniewierzenia się głoszonym przez siebie zasadom. Nie wszystko jest przykładem takiego samego faryzeizmu. Różnicę też można upatrywać w innych nieco poprzeczkach etycznych, które stawia się wobec różnych ludzi. Trzeba liczyć się z tym, że zawsze oczekiwania wobec przewodników duchowych będą większe, a przez to także rany zadane przez nich mogą stać się bardziej dotkliwe. Pokazują to konkretne przykłady z życia wzięte.

Oba przypadki uczą jednak, że odrzucając zło i naprawiając krzywdy, trzeba troszczyć się o zachowanie dobrego imienia tego, które je popełnił. Bez względu na to, czy jest artystą, czy księdzem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co różni Romana Polańskiego od Dennisa Polansky’ego?
Komentarze (2)
O
oikomenik
5 października 2009, 22:37
co do tekstu: zgodziłbym się ze zdaniem "pierwszy chociaż uciekał przed wymiarem sprawiedliwości zapewne nigdy nie pretendował do tego, aby być wzorem moralności" gdyby nie to, że Magierowskiemu nie o "Polańskiego wzorzec moralny" chodziło, a raczej o reakcję osób, które przez swoją działalność chciałyby mieć plakietkę: "arbiter moralności" lub "wytyczający trendy". Tekst moim zdaniem wskazuje, jak łatwo dajemy się manipulować "znanym i lubianym", jak łatwo nam przychodzi akceptowanie czy tłumaczenie zła u jednych (reżyser) a potępianie podobnego u innych (ksiądz). Pozdrawiam
jacek osak
2 października 2009, 12:57
Nie chcę się pastwić nad panem Polańskim . Nie rozumiem dlaczego przez trzydzieści jeden lat nie uczynił niczego aby rozwiązać swój ,,kłopot''? Dorosły człowiek nie prawa wykorzystywać seksualnie dzieci. Pedofilia jest wstrętna .Prostytucja to wielkie zło ,już sama chęć korzystania z takich usług to wielkie zło. Mnie jako Polakowi jest wstyd bo 1978 rok kojarzy mi się jednoznacznie z czymś bardzo dobrym dla mnie i dla świata. Naprawdę nie rozumiem jak można uciekać trzydzieści lat, przed odpowiedzialnością za swoje czyny....? Bedąc takim jakim jestem powinienem stawać w prawdzie wobec siebie i swoich czynów a przed Panem Bogiem...