Co różni Romana Polańskiego od Dennisa Polansky’ego?
Nie można przymykać oczu na naganne zachowania i przykrywać ich osiągnięciami z innej dziedziny życia. Tym bardziej nie należy wybielać popełnionych w przeszłości przestępstw zarzucając ofiarę oskarżeniami i pomówieniami bez pokrycia.
Wczytując się w tekst Marka Magierowskiego opublikowany w czwartkowej Rzeczpospolitej w dnia 1 października moim spontanicznym odruchem było przyklaśnięcie autorowi trafności analogii pomiędzy wybitnym reżyserem a mitycznym księdzem. Przecież podobne oceny moralne za takie same czyny powinny być stosowane wobec wszystkich ludzi, bez względu na status społeczny czy dorobek artystyczny. Trzeba odrzucić wszelką solidarność klanową, pobłażliwą dla swoich, a surową dla obcych, tych z poza “branży”. Nie można przymykać oczu na naganne zachowania i przykrywać ich osiągnięciami z innej dziedziny życia. Tym bardziej nie należy wybielać popełnionych w przeszłości przestępstw zarzucając ofiarę oskarżeniami i pomówieniami bez pokrycia. Tutaj jednak analogie pomiędzy bohaterami się kończą.
Nigdy nie byłem zwolennikiem ostrego potępiania kogokolwiek. Sam mam różne grzechy na koncie i chociaż nie są one prawnie karalne nie uważam się za lepszego od innych ludzi. Casus reżysera jest trochę odmienny od wyimaginowanego księdza Polansky’ego, dlatego, że pierwszy chociaż uciekał przed wymiarem sprawiedliwości zapewne nigdy nie pretendował do tego, aby być wzorem moralności. Tak, jak z resztą wielu z tych, którzy domagają się jego uwolnienia. Trochę inny jest zatem stopień sprzeniewierzenia się głoszonym przez siebie zasadom. Nie wszystko jest przykładem takiego samego faryzeizmu. Różnicę też można upatrywać w innych nieco poprzeczkach etycznych, które stawia się wobec różnych ludzi. Trzeba liczyć się z tym, że zawsze oczekiwania wobec przewodników duchowych będą większe, a przez to także rany zadane przez nich mogą stać się bardziej dotkliwe. Pokazują to konkretne przykłady z życia wzięte.
Oba przypadki uczą jednak, że odrzucając zło i naprawiając krzywdy, trzeba troszczyć się o zachowanie dobrego imienia tego, które je popełnił. Bez względu na to, czy jest artystą, czy księdzem.
Skomentuj artykuł