Co się stało z Justyną Kowalczyk?

Co się stało z Justyną Kowalczyk?
(fot. PAP/Grzegorz Momot)

"Wstrząsający wywiad", "dramatyczne wyznania", "szokujące słowa" - tak od kilku dni określa się rozmowę Pawła Wilkowicza (Sport.pl) z Justyną Kowalczyk. Ale w tym, co mówi wybitna polska sportsmenka nie ma nic szokującego - choroby psychiczne to normalność.

Szacuje się, że niemal co trzeci dorosły Europejczyk doświadcza w ciągu roku przynajmniej jednego rodzaju choroby psychicznej. W Polsce ponad 1,5 mln osób rocznie trafia do szpitali psychiatrycznych. Według Światowej Organizacji Zdrowia za kilka lat choroby psychiczne staną się jednym z poważniejszych problemów zdrowotnych występujących w populacji europejskiej. Do najbardziej rozpowszechnionych chorób psychicznych należą depresja i schizofrenia.

"Depresja to choroba, tyle że po prostu inna od tych powszednich. I moja wewnętrzna przekora każe mi o tym opowiedzieć właśnie teraz, gdy się czuję najbardziej osaczona. Wiele osób widzi we mnie silną dziewczynę. Mówią mi czasem, że najsilniejszą dziewczynę w Polsce. Jeśli ta najsilniejsza korzysta z pomocy specjalistów, to może i ktoś inny przełamie wstyd i skorzysta albo zrzuci maskę i się oczyści. Może ludzie coś zrozumieją. Trzeba zacząć o tym mówić" - mówi Justyna Kowalczyk w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

DEON.PL POLECA

Możliwe, że publiczne opowiedzenie o swojej chorobie przez znaną i lubianą biegaczkę narciarską pomoże innym cierpiącym na podobne schorzenia. Ale o wiele bardziej to wyznanie jest potrzebne całemu otoczeniu chorych psychicznie. To przez nas chorzy boją się przyznać do choroby, pójść do lekarza, poprosić o pomoc czy wyjść w ogóle z domu. Włącza się u nich myślenie: "co pomyślą inni?". I nie jest to wynik wyłącznie ich chorobowego stanu. To reakcja na to, co dzieje się w społeczeństwie.

To my często próbujemy obrazić kogoś mówiąc o nim, że jest psychicznie chory, lekceważąco odsyłamy swoich adwersarzy do psychiatry albo znacząco pukamy się w głowę. Owszem, robimy to często nieświadomie, bez złych intencji. Ale nie zmienia to faktu, że taki społeczny klimat nie pomaga ludziom chorym stanąć na nogi i powiedzieć: "tak, mam depresję - pora poprosić o pomoc" albo "jestem schizofrenikiem - muszę iść do psychiatry".

Żyjemy na co dzień obok tych chorych - to nasi rodzice, bracia i siostry, przyjaciele i znajomi. Pomożemy im tylko wtedy, gdy ich psychiczne choroby potraktujemy tak samo jak grypę czy ospę. Normalność chorób psychicznych polega na tym, że zdarzają się każdemu niezależnie od wszystkiego (podobnie jak choroby somatyczne) i wymagają takiej samej pomocy specjalistycznej jak wszystkie inne schorzenia.

Publiczne przyznanie się do depresji przez Kowalczyk może pomóc w zmianie myślenia na ten temat. Podobnie jak wyznania innych osób znanych z pierwszych stron gazet, które przyznawały się do choroby alkoholowej. Zdaję sobie sprawę, że to musi być proces, ale musi się zacząć jak najszybciej. Dla dobra chorych, ich otoczenia i społeczeństwa.

"Nie proszę o nic, poza zrozumieniem" - mówi Justyna Kowalczyk. To przecież tak niewiele. Całym sercem dołączam się do jej prośby.

PS. Nie porównuję na siłę chorób psychicznych z Zespołem Downa, ale myślę, że film stworzony na tegoroczny Światowy Dzień Zespołu Downa do piosenki Pharrella Williamsa "Happy" może być inspiracją do przemyśleń na ten temat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co się stało z Justyną Kowalczyk?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.