Daniel Martin wygrał Tour de Pologne
Zwycięzcą 67. Tour de Pologne został kolarz młodego pokolenia Irlandczyk Daniel Martin z ekipy Garmin-Transitions. Na ostatnim etapie, z Nowego Targu do Krakowa, utrzymał niewielką przewagę nad Słoweńcem Gregą Bole i Holendrem Bauke Mollemą.
Sylwester Szmyd z włoskiej ekipy Liquigas, jeden z faworytów imprezy, ukończył ją na szóstym miejscu. Powtórzył swój najlepszy wynik z 2001 roku, ale wtedy Tour de Pologne miał niższą rangę i słabszą obsadę. Lider reprezentacji Polski Marek Rutkiewicz tym razem zajął siódmą pozycję, o "oczko" niżej niż przed rokiem. W sobotę wyprzedził jeszcze Włocha Mauro Santambrogio, który wypadł w Krakowie z zasadniczego peletonu i dojechał do mety prawie cztery minuty za najlepszymi.
O "etapie przyjaźni" miało nie być mowy, ze względu na minimalne różnice w czołówce. Bole, który nieźle finiszuje, mógł odrobić osiem sekund do Martina na lotnych premiach w Wieliczce i na rynku Krakowie oraz na mecie na krakowskich Błoniach. Sytuacja na trasie ułożyła się jednak niekorzystnie dla Słoweńca. Od 30. kilometra na czele wyścigu jechało trzech kolarzy. Mistrz Polski Jacek Morajko, Hiszpan Ruiz Angel Mandrazo i Holender Roy Curvers zabrali sekundowe bonifikaty z lotnych premii.
Finisz był popisem Niemca Andre Greipela, który na Błoniach zwyciężył również przed rokiem. Drugi był mający polskie korzenie Białorusin Jauheni Hutarowicz, a trzeci - kolejny Niemiec Robert Foerster.
Wyścig zdominowali młodzi kolarze. Martin i Mollema mają po 24 lata, Bole jest o rok od nich starszy. Wszyscy stoją u progu wielkiej kariery, którą wieszczą im eksperci kolarstwa. Mollema debiutował już w tym roku w Giro d'Italia, kończąc go na 12. miejscu.
Losy wyścigu rozstrzygnęły się w czwartek, po samotnym ataku na Równicę Daniela Martina. Mollema powtórzył tę akcję na następnym etapie do Bukowiny Tatrzańskiej, z tym, że jego przewaga nad grupką pościgową była mniejsza niż Irlandczyka. Bole dwa górskie i jeden pagórkowaty etap kończył w czołówce: w Cieszynie i na Równicy był drugi, a w Bukowinie - trzeci.
"Wszystko zawdzięczam drużynie, która poprowadziła mnie do wygranej. Wcale nie byłem pewny, że w Krakowie na podium jeszcze raz założę żółtą koszulkę. Dziś zaczynaliśmy etap przy błękitnym niebie, potem spadł deszcz, wiele mogło się zdarzyć. Co zdecydowało o zwycięstwie? Etap na Równicę. Rano, przed startem tamtego etapu zbadałem trasę na rowerze, zobaczyłem, że trzy kilometry przed metą jest sektor kostki i tam planowałem atak. Udało się i jestem szczęśliwy" - powiedział Martin, który w nagrodę odebrał kluczyki (a raczej wielki symboliczny klucz) do najnowszego modelu fiata bravo.
Z mieszanymi uczuciami schodził z podium po dekoracji dla najlepszego Polaka Szmyd. Z jednej strony podkreślał, że szóste miejsce w wyścigu, w którym startuje czołówka światowa, jest znakomite, ale z drugiej - chciał więcej. "Zrobiłem wszystko co mogłem. Zabrakło wsparcia drużyny. Liczyłem najbardziej na Słowaka Petera Sagana, ale musiał się wycofać ze względu na problemy żołądkowe. Na Równicy i w Bukowinie Tatrzańskiej byłem osamotniony" - skomentował.
Dyrektor wyścigu Czesław Lang planuje w przyszłym roku podobną trasę, a zatem kilka etapów na Śląsku i metę w Krakowie.
Skomentuj artykuł