"Europa potrzebuje nowej Ostpolitik"
Warszawski szczyt Partnerstwa Wschodniego stwarza dobrą okazję do otwarcia się Unii Europejskiej na jej sześciu wschodnich, postsowieckich sąsiadów, z różnych powodów będących politycznym rozczarowaniem - pisze czwartkowy "Financial Times".
Tom de Waal z fundacji Carnegie w Waszyngtonie, autor artykułu zatytułowanego "Europa pilnie potrzebuje nowej Ostpolitik", pisze, iż kryzys w strefie euro nie może być powodem do zaniedbywania innych, ważnych obszarów unijnej polityki, takich jak Partnerstwo Wschodnie.
- Odłóżmy na bok kryzys zadłużenia. Wizja większej Europy, posiadającej większy zakres wolności to projekt, pod którym nawet Niemcy i Grecja powinny się podpisać - zaznacza de Waal.
Białoruś, Mołdawię, Ukrainę, Armenię, Gruzję i Azerbejdżan nazywa de Waal "łukiem rozczarowania". Zauważa, że Białoruś jest bliska bankructwa, Ukraina zaprzepaściła szansę transformacji po pomarańczowej rewolucji 2004 roku, Armenia i Azerbejdżan są w konflikcie o Górski Karabach, a reformy w Gruzji realizuje się w sposób niekonsekwentny. Mołdawia ma najbardziej proreformatorski rząd spośród wszystkich tych państw, ale jest spośród nich najbiedniejsza.
Z punktu widzenia UE zasadniczym problemem jej wschodnich sąsiadów nie jest imperialne, lecz gospodarcze zagrożenie ze strony Rosji. "Ponownie wybrany na prezydenta Władimir Putin będzie forsował rosyjski model oligarchicznego kapitalizmu m.in. za pośrednictwem unii celnej z Ukrainą".
- W czwartek w Warszawie UE chce wskrzesić wartościowy, choć tracący dynamikę program Partnerstwa Wschodniego dla tych sześciu państw. Jeśli jest jakiś unijny program wymagający wzmocnienia, to jest nim Partnerstwo Wschodnie - uważa de Waal.
- W Europie Wschodniej, w o wiele większym stopniu niż w świecie arabskim, UE jest punktem odniesienia dla milionów ludzi, którzy mają poczucie, iż są Europejczykami, ale frustruje ich niezadowalający system rządzenia i wieczna nędza - dodaje.
De Waal proponuje odejście od obecnej unijnej polityki, zakładającej utrzymanie dialogu z rządzącymi elitami pod warunkiem przestrzegania przez nie minimalnych standardów demokratycznych i realizowania reform, przy równoczesnym wykluczeniu przyszłego członkostwa tych państw w UE.
Jego zdaniem powinno być na odwrót. Przyszłe członkostwo tych państw nie powinno być tabu, a w negocjacjach handlowych z nimi UE nie powinna iść na skróty, konsekwentnie domagając się ukrócenia monopolistycznych praktyk i innych wypaczeń w gospodarce.
Autor zaleca też, by UE znalazła sposób dotarcia do społeczeństw tych państw. - Zwykli ludzie są często bardziej proeuropejscy niż ich rządy - zaznacza. Ułatwienia w kontaktach międzyludzkich, bezwizowa wymiana studentów, wymiana doświadczeń, kontakty między przedstawicielami wolnych zawodów to długofalowe podejście, które może przynieść dywidendy - podsumowuje de Waal.
Skomentuj artykuł