Finał MŚ: Brazylia, czyli prowokacja i historia
Brazylijscy siatkarze chcą przejść w niedzielę do historii. Jeszcze nikt nigdy cztery razy z rzędu nie zdobył tytułu mistrza świata. Polaków czeka walka nie tylko o każdą piłkę, ale również na słowa. Finał rozpocznie się o 20.25 w katowickim Spodku.
W Brazylii siatkówka, po piłce nożnej, jest sportem narodowym. Nic zatem dziwnego, że każdy inny medal niż złoty będzie uznany za porażkę. Przez lata zdominowali światowe parkiety. Wygrywali seryjnie każdą imprezę, mieli patent na wszystkich rywali, trzy razy z rzędu zostawali mistrzami świata.
To się jednak w ostatnim czasie zmieniło. Nie są tacy silni, jak chociażby osiem lat temu, kiedy w finale mundialu pokonali gładko Polskę 3:0. Teraz wygrana biało-czerwonych nie jest tylko marzeniem, ale jest całkiem realna. W końcu wielką ekipę Bernardo Rezende pokonali w tym sezonie już trzy razy. A raz udało się nawet przed ich własną publicznością w ramach Ligi Światowej.
"Czemu zatem nie zrobić teraz po raz czwarty?" - pytał ze spokojem atakujący Dawid Konarski.
Zadanie realne, ale trudne. Pojedynki Polska - Brazylia nie są nigdy łatwe, zwłaszcza dla biało-czerwonych. Tym razem przewaga psychologiczna leży jednak po stronie drużyny prowadzonej przez Stephane’a Antigę. W końcu parę dni temu to właśnie oni pokonali "Canarinhos" w łódzkiej Atlas Arenie.
I po tym meczu obrońcy tytułu wybitnie pokazali, że przegrywać nie potrafią. Zachowanie trenera Rezende uznano za skandaliczne. Zarówno on, jak i kapitan zespołu - jego syn - Bruno Rezende nie przyszli na dwie z rzędu pomeczowe konferencje prasowe.
Doszło jeszcze do kilku innych incydentów, jak rzucenie mokrym ręcznikiem w delegata FIVB, pokazanie środkowego palca polskiemu dziennikarzowi, obraźliwe słowa w kierunku przedstawicieli biura prasowego, czy brak przejścia zawodników przez tzw. strefę mieszaną. Na razie nałożono na nich karę w wysokości 2000 dolarów, ale szef światowej federacji Ary Graca zapowiedział, że na tym nie koniec.
Z kolei broniący tytułu Brazylijczycy uważają, że to FIVB nie jest w porządku w stosunku do nich. Są wściekli za to, że mimo wygrania grupy w 2. rundzie mundialu, zostali potraktowani jak drużyna, która zajęła trzecie miejsce. Musieli przenieść się z Katowic do Łodzi i grać dwa dni z rzędu - najpierw z Polską (2:3), a później z Rosją (3:0).
Po półfinałowym zwycięstwie nad Francją (3:2) trener Rezende postanowił wszystkich przeprosić za brak pojawienia się na konferencjach, tłumaczył przyczyny i podkreślił, że jest gotowy ponieść kolejne kary. Jego syn Bruno dalej prowokował - głównie polskich siatkarzy, a za ofiarę wybrał Michała Kubiaka.
To właśnie przyjmujący Halkbanku Ankara najbardziej "narozrabiał" w trakcie meczu 3. rundy grupowej tych drużyn.
"Grałem w swoim życiu z wieloma wybitnymi siatkarzami, ale nikt nie zachowywał się w taki sposób. Powiedziałem w jednym z wywiadów, że w polskiej drużynie są zawodnicy, którzy jeszcze nigdy niczego nie osiągnęli, a zachowują się skandalicznie i podtrzymuję to zdanie" - powiedział Rezende.
Takich prowokacji można spodziewać się także w niedzielę pod siatką. To będzie walka na słowa, piłki i o złoty medal. Brazylia ma szansę przejść do historii. Jako pierwsza może zdobyć cztery tytuły mistrza świata z rzędu.
"I taki właśnie jest cel. Bez względu na to, kto stanie po drugiej stronie siatki, nam przyświeca złoto" - podkreślił Rezende junior.
Brazylijczycy od lat skromnością nie grzeszą. Nic dziwnego, skoro drużyna przyzwyczajona jest do wygrywania. A porażki mimo wszystko zdarzają się bardzo rzadko.
"Oni od lat stają na podium. Praktycznie nie ma imprezy, z której wróciliby bez medalu, ale to nie jest już ta sama Brazylia co kilka lat temu. Teraz światowa czołówka bardzo się wyrównała i wcale nie jest powiedziane, że oni muszą wygrać z Francją. Choć oczywiście są faworytami" - powiedział PAP były przyjmujący polskiej kadry Sebastian Świderski.
I jedno jest pewne - "Canarinhos", którzy po złoto tej imprezy sięgali trzy razy z rzędu, w Polsce prezentują się znakomicie. Przegrali tylko jedno z dwunastu spotkań - z gospodarzami (2:3).
Ich siłę było widać zwłaszcza w meczach z mistrzami olimpijskimi Rosjanami, których w ciągu kilku dni dwa razy bardzo wyraźnie pokonali. Wcześniej okazywali się lepsi od Niemców, Tunezji, Finlandii, Korei Płd. i Kuby. W kolejnej rundzie zmierzyli się z Bułgarią, Chinami, Kanadą i właśnie Rosją. A w półfinale musieli pokonać Francuzów.
Jakikolwiek inny medal niż złoty, będzie dla Brazylijczyków porażką i może skończyć się nawet ... zwolnieniem trenera Bernardo Rezende. Na linii federacja - szkoleniowiec zgrzyta już od jakiegoś czasu, ale na razie nie ma żadnych powodów ku temu, by pozbywać się utytułowanego selekcjonera.
Nikt nie może się pochwalić większymi sukcesami na arenie międzynarodowej. Kadrę prowadzi nieprzerwanie od 2001 roku. Przeżywał z nią trudniejsze momenty, ale i święcił triumfy. Trzy razy zdobywał złoto mistrzostw świata, w 2004 roku jego zespół był najlepszy w igrzyskach, seryjnie wygrywali także Ligę Światową.
Do Polski przyjechali po końcowe zwycięstwo, mimo że początek sezonu nie do końca był udany. Wiele krytyki spadło na zespół w trakcie tegorocznej Ligi Światowej. Początek rozgrywek potraktowali bardzo łagodnie. Grali w kratkę, co wykorzystali także biało-czerwoni i wygrali z nimi dwa z czterech spotkań. Szkoleniowiec tłumaczył wówczas, że najważniejszą imprezą są mistrzostwa świata, a drużyna znajduje się w fazie budowy.
Wydaje się, że w tej chwili nie ma na nią silnych. W Polsce imponuje stabilnością i umiejętnością wychodzenia z trudnych sytuacji.
Biało-czerwoni doskonale wiedzą, że z Brazylijczykami gra się ciężko. Zwycięstwa nad nimi pozostają rzadkością. Ale właśnie dlatego tak bardzo cieszą. A gdy stawką jest złoto mistrzostw świata, pewne jest, że nikt ręki nie zabierze.
Kadra Brazylii na MŚ w Polsce:
atakujący: Wallace De Souza (Sada Cruzeiro Volei), Leandro Vissotto (CBV), Renan Bugatti (BMG Sao Bernardo);
przyjmujący: Murilo Endres (SESI), Ricardo Lucarelli (SESI), Felipe Fonteles (Fenerbahce Stambuł), Mauricio Borges (Minas Tenis Clube);
środkowi: Eder Carbonera (Sada Cruzeiro Volei), Sidnei Dos Santos Jr. (SESI), Lucas Saatkamp (SESI);
rozgrywający: Bruno Rezende (Pallavolo Modena), Raphael Vieira De Oliveira (Al-Rayyan Sports Club/Katar);
libero: Felipe Silva (BMG Sao Bernardo), Mario Da Silva (Cimed).
Skomentuj artykuł