Gdyby nie kask, ten kolarz mógłby stracić życie. To nagranie mrozi krew w żyłach [WIDEO]
W trakcie czwartego etapu kolarskiego wyścigu Tour of the Alps miał miejsce groźny wypadek. Australijski zawodnik Chris Harper uderzył głową w latarnię. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, lecz gdyby nie kask, sportowiec mógłby stracić życie.
Groźny wypadek w trakcie kolarskiego wyścigu
Do niebezpiecznego incydentu doszło w czwartek 18 kwietnia. Około 25 kilometrów przed metą wyznaczoną we włoskim Borgo Valsugana, kolarz Chris Harper najechał na pokrywę studzienki kanalizacyjnej i stracił równowagę. Australijczyk przewrócił się na nawierzchnię i z impetem uderzył głową w przydrożną latarnię.
Mimo że Harper miał na sobie kask, który zamortyzował uderzenie, przez dłuższy czas leżał na ziemi bez ruchu. Sportowcem szybko zajęli się medycy i już po kilkudziesięciu sekundach zawodnik był w stanie usiąść.
Kilka godzin po wypadku zespół Jayco AlUla, który reprezentuje Harper, wydał oświadczenie o stanie jego zdrowia. "Po wypadku Chris został przewieziony do szpitala na dalsze badania. Szczęśliwie prześwietlenie nie wykazało żadnych złamań. Chris odniósł powierzchowne rany i doznał lekkiego wstrząśnienia mózgu" – czytamy.
Dzień później kolarz sam odniósł się do incydentu. - To był paskudny wypadek, ale na szczęście skończyło się bez większych konsekwencji, niczego nie złamałem. Teraz skupiam się na powrocie do zdrowia – powiedział 29-latek.
Źródło: eurosport.tvn24.pl / tk
Skomentuj artykuł