"Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków"

(fot. shutterhacks/flickr.com)
KAI / wm

Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek zachowań z przeszłości, jaki mają Polacy - mówi prof. Jan Żaryn w rozmowie z KAI o „Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa. „Autor pragnie przekazać światu insynuację, że jesteśmy narodem, który dlatego, że jest katolicki, to tym bardziej był skłonny do mordowania, rabowania i donoszenia na Żydów” – dodaje. Wyjaśnia ponadto, iż „nie ma cienia wątpliwości, że najsilniejszą motywacją do ratowania Żydów był katolicyzm”.

KAI: Czy książkę Jana Tomasza Grossa “Złote żniwa” możemy zaliczyć do literatury naukowej?

Prof. Jan Żaryn: Sam autor mówi, że jest to esej, a więc gatunek literacki nie mający wiele wspólnego z działalnością naukową. Problem polega na tym, że jest to książka napisana przez osobę inteligentną i potrafiącą się posługiwać piórem. Opracowanie to nie jest adresowane do ludzi znających temat, lecz cynicznie skierowana została do ignorantów, aby ich w tej ignorancji utrwalić. Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek zachowań z przeszłości, jaki Polacy na ogół mają na swój temat. Wizerunek ten mówi, że byliśmy narodem heroicznym, w czasie II wojny światowej nie mieliśmy Vidkuna Quislinga lecz walczyliśmy i stworzyliśmy polskie państwo podziemne, co było ewenementem w skali europejskiej. W tym pozytywnym wizerunku jest też miejsce na pamięć o tym, że ratowaliśmy Żydów z narażeniem życia własnego i bliskich.

Taki wizerunek Polaków irytuje Jana Tomasza Grossa. Pragnie więc przekazać światu insynuację, że jesteśmy zupełnie innym narodem. Narodem, który de facto podporządkował się Hitlerowi. Narodem, który dlatego, że jest katolicki, to tym bardziej był skłonny do mordowania, rabowania i donoszenia na Żydów, gdyż katolicyzm związany jest z postrzeganiem Żydów, wyłącznie poprzez pryzmat odpowiedzialności za śmierć Chrystusa. Wobec tego zemsta lub wroga obojętność dla katolików jest czymś naturalnym. Nie muszę dodawać, iż tezy te są przede wszystkim prymitywne, wysyłane w świat nie znający realiów relacji polsko-żydowskich tak przed 1939 r., jak i powstałych w totalnie zmienionych warunkach okupacyjnych.

Jest to książka oparta na dziwnej „metodologii”. Jej narracja przeplatana jest nieustannie przypomnieniami o pewnym zdjęciu wykonanym niedługo po wojnie na terenie obozu w Treblince. Widać tam grupę chłopów i mundurowych na tle ludzkich czaszek, szczątków ofiar. Choć ani autor, ani my nic nie wiemy kogo przedstawia fotografia i co ci ludzie tam naprawdę robili, Gross w pewnym momencie wypowiada kategoryczną tezę, że wie już wszystko a nawet więcej, np. wyraz twarzy jednej z siedzących tam kobiet, jest wyrazem osoby bezwstydnej, która pewnie musiała ustawicznie zajmować się grabieżą Żydów. Jest to przykład „metodologii” stosowanej przez Grossa, na której oparte jest całe przesłanie tej książki. Po artykule w „Rzeczpospolitej”, którego autorzy dotarli do historii tego zdjęcia wiemy przynajmniej tyle, że Gross nie zainteresował się dotarciem do prawdy.

Jak zawsze przy okazji pojawiania się kolejnych prac tego Pana, zachodzi podejrzenie, ze sensu jej wydania należy szukać w sferze pozamerytorycznej. Jak sądzę, Gross pełni rolę forpoczty wobec bardziej naukowych publikacji, jakie niebawem mają ponoć ujrzeć światło dzienne. A będzie to analiza dokumentów, jakie przedstawi grupa takich historyków jak prof. Barbara Engelking-Boni, dr Dariusz Libionka czy dr Jacek Leociak i dr Jan Grabowski. Nie można im zarzucić nierzetelności warsztatowej. Będą próbowali szczegółowo ukazać, co działo się w poszczególnych miejscowościach Generalnej Guberni. Ukazywać będą postawy Polaków, negatywne i pozytywne. W jednym z ostatnich numerów „Tygodnika Powszechnego” wyartykułowali jednak tezy bardzo podobne do tez Jana Tomasza Grossa. Sam jestem ciekaw, jak zanalizują źródła – szczególnie powojenne procesy z dekretu z 31 VIII 1944 r. (tzw. „sierpniówki) – w których znajdują się liczne przypadki oskarżeń o zabójstwo Żydów w czasie wojny. O kolaborację z Niemcami (a te czyny zaliczano do tej kategorii) oskarżano także polskich niepodległościowców, lokalnych żołnierzy AK, BCh czy NSZ, szczególnie z formacji akcji specjalnej, którzy wykonywali wyroki śmierci np. na kolaborantów. Trudno często dociec prawdy, gdyż pod wpływem tortur oskarżeni przyznawali się do – być może – nie popełnionych czynów, a jeśli popełnionych to z racji wykonania wyroku na wrogu Polski. W czasach stalinowskich udowadnianie swoich racji nie chroniło przed stryczkiem, a wręcz odwrotnie przybliżało do niego. Problem polega na tym, że trzeba te dokumenty czytać z nadzwyczajną ostrożnością i do końca, także tę ich część, która pochodzi z lat po 1956 i po 1989 r., kiedy to wychodzący z więzień lub ich rodziny - wówczas oskarżanych haniebnie ludzi o kolaborację z Niemcami - próbowały szukać sprawiedliwości odwołując swoje zeznania.

Drugim problemem metodologicznym jest – widoczna u wyżej wymienionych historyków – kwestia przyjęcia wrażliwości i pamięci żydowskiej za obiektywne, co z góry oddala tych autorów od chęci zaprezentowania faktycznych racji i uwarunkowań strony polskiej. Przykładowo, fakt, że ludzie Kościoła przede wszystkim starali się nieść pomoc Żydom katolików zmuszanym przez Niemców do przebywania w getcie wynikał nie z selekcji osób potrzebujących według cynicznego klucza, ale z racji realnych uwarunkowań, w tym postawy Żydów ortodoksyjnych. Podobnie, fakt, że Polacy pomagali Żydom za pieniądze nie wynikał z chciwości, choć i takie przypadki istniały, ale z racji obiektywnej sytuacji ekonomicznej w GG, w którym Niemcy stłoczyli także Polaków (m.in. wypędzonych z Kraju Warty), w którym ceny żywności przemycanej do miasta siłą rzeczy rosły, a wielu Polaków potraciło od 1939 r. pracę lub dochody bo przestaliśmy mieć wolne państwo (urzędnicy państwowi, samorządowi, nauczyciele, udziałowcy spółek, itd., itd). Obawiam się, że ten kontekst polski – niech będzie że egocentryczny - autorom umknie zbyt łatwo, choćby dlatego że siłą rzeczy nie był obecny w pamięci żydowskiej opartej na własnym równie egocentrycznym i spaczonym zarazem polu widzenia ówczesnej rzeczywistości.

Zasadnicza teza książki Jana Tomasza Grossa brzmi, że Polacy pomagali Niemcom w zagładzie Żydów. Autor informuje, że podczas wojny zamordowaliśmy od 100 do 200 tys. Żydów. Jaka jest wiedza na ten temat polskiej historiografii?

Przede wszystkim wiadomo, że podczas wojny Polakom udało się uratować 50 – 60 tys. Żydów. Są też liczby szacujące liczbę uratowanych na 100 tys.

Dlaczego tylko tyle, biorąc pod uwagę, że mieszkało tu ich ponad 3 mln?

Dlatego, że podstawowym warunkiem uratowania Żyda, była trudna dla niego decyzja o przejściu na stronę aryjską. Wiązało się to odejściem z własnego środowiska, rozstaniem się z bliskimi, porzuceniem ich, po to, aby ratować się samemu. Relatywnie najłatwiej było to uczynić tym Polakom pochodzenia żydowskiego, którzy byli osadzeni w kulturze tego państwa i narodu (np. Żydom katolikom) lub znającym Polaków z racji bliskości ideologicznej (np. z racji wspólnej pracy politycznej w partiach lewicowych, w tym prosowieckich).

Jako historycy nie potrafimy sobie poradzić z dokładnym określeniem liczby uratowanych. Proszę pamiętać, że punktem odniesienia są ustawy norymberskie III Rzeszy, a nie faktyczna świadoma przynależność do narodu, dla którego przed 1939 r. najżywotniejszymi odniesieniami tożsamościowymi były wyznanie mojżeszowe i syjonizm. Tym trudniej jest powiedzieć ile dzieci żydowskich zostało uratowanych. Pewną formą weryfikacji, które z dzieci było żydowskich, było zgłoszenie się po nie po wojnie jego żydowskiej rodziny. Ale wiadomo, że wiele rodzin nie przeżyło wojny. Bardzo wiele z żydowskich dzieci zostało ochrzczonych i wprowadzonych na trwałe do polskiego kręgu rodzinnego. Często nawet one same nie wiedziały, że zdaniem Hitlera były Żydami. Znam kilka takich relacji. Np. ks. Kosowicz opowiada jak dwie siostry z jego wioski uratowały 8-letnią dziewczynkę żydowską. Jedna z kobiet ją przechowująca nawet nie wiedziała, ze jest to dziecko żydowskie. Po wojnie przybyli jej krewni z Izraela, by ją zabrać. Marysia – bo takie imię jej nadano – miała już kilkanaście lat i była na tyle przywiązana do swej opiekunki, że była przekonana, że jest to jakieś porwanie. Ostatecznie pozostała w Polsce.

Dodatkowy problem weryfikacyjny wynika stąd, że wiele metryk dotyczących chrztu dzieci żydowskich z czasów wojny jest do dziś niedostępnych, być może na prośbę polskiej rodziny, która przyjęła dziecko i prosiła o zachowanie tego w tajemnicy. Wiele ksiąg metrykalnych zostało zniszczonych. Jest to także – być może - wynik przyrzeczeń kapłanów. Wiemy jedynie, że np. w getcie warszawskim w okresie po 1940 r. lawinowo wzrasta liczba konwersji, a administrator apostolski abp Stanisław Gall zezwala na skrócenie procedur przyjmowania Żydów do Kościoła. W związku z tym podawana dziś liczba 50 - 60 tys. uratowanych jest dość problematyczna, w istocie może być ona o wiele większa.

Gross pisze, że ok. 200 - 250 tys. Żydów uciekło Niemcom z transportów, kiedy wywożono ich na śmierć. Jaki był ich dalszy los?

Taka liczba Żydów, którzy uciekli wynika także z badań historyków Barbary Engelking-Boni, czy Dariusza Lebiodki. Trudno jest kwestionować ich warsztat historyczny. Po analizie różnego rodzaju akt, głównie niemieckich, dowodzą, że taka ilość Żydów znalazła się poza gettami np. w wyniku ucieczek z transportu.

Gross tę informację potraktował w ten sposób, że od tej liczny odjął ilość ocalonych po wojnie i wyciągnął wniosek, że resztę zamordowali Polacy. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.

Gross pomija taką kategorię osób jak partyzanckie oddziały żydowskie, złożone w dużej mierze z mężczyzn, którzy uciekli ze wspomnianych transportów. Niestety jednak, z punktu widzenia lokalnej polskiej społeczności były to oddziały bandyckie, gdyż grabiły i napadały okoliczne wsie. Jednocześnie – jak wiemy np. na Kresach - opiekowały się obozowiskami, gdzie przebywały ich kobiety i dzieci. Był to rzecz jasna dramat dla obydwu stron, ale każdy dramat polega na tym, że obydwie strony miały swoje racje.

Jaka była skala tej „partyzantki”?

W oparciu o cząstkowe badania można stwierdzić, że takie oddziały w różnych miejscach Polski były obecne. Przykładowo w Koniuchach na Nowogródzczyźnie, gdzie wymordowano polskie rodziny zaangażowane w pomoc dla partyzantki AK-owskiej. Zrobiły to organizowane przez sowietów oddziały partyzanckie składające się m.in. z Żydów.

Trudno, aby polskie rodziny - w sytuacji zagrożenia - nie broniły się, np. donosząc Niemcom. Nie było to dobre ani szlachetne, ale trzeba zrozumieć, że był to jakiś sposób na ochronę własnych żon i dzieci. Niekiedy szukano ochrony w Armii Krajowej, która – tam gdzie była silna – pomagała. Z kolei żydowskie oddziały, czy częściej komunistyczne uważały taką wieś za AK-owską, a więc kwalifikującą się do wyniszczenia, np. niemieckimi rękami. Dochodziło także do walk oddziałów Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych z oddziałami żydowskimi. Na Kielecczyźnie walczyli z nimi głównie NSZ-towcy. To fakt, że oddziały żydowskie znajdowały się w bardzo trudnej, dramatycznej sytuacji. Zderzały się dwie tragiczne sytuacje: polska i żydowska. Problem ten dla Grossa nie istnieje. Podobnie jak zachowania komunistów, o których pisał w swej fundamentalnej pracy Piotr Gontarczyk dowodząc m.in., że dowódcy partyzantki komunistycznej podejmowali decyzję o wymordowaniu chronionych rzekomo Żydów (z powodów głównie materialnych). Jego teza jest wręcz taka, sam takich badań nie prowadziłem, że Żydzi decydujący się na wstępowanie do AK czy NSZ mieli dużo większą szansę na przetrwanie, gdyż tam nie pytano się czy jesteś Żydem (przykład Stanisława Aronsona z AK, czy lekarza dr Jana Zarychty „Żara” z Brygady Świętokrzyskiej NSZ) w odróżnieniu od oddziałów GL i komórek PPR dowodzonych przez Grzegorza Korczyńskiego, gdzie zabierano kosztowności żydowskie a ich właścicieli mordowano.

Co to są „sierpniówki”?

Są to materiały z procesów odbywających się na mocy dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o kolaboracji z Niemcami. Na tej podstawie sądzono autentycznych kolaborantów, aktorów grających w teatrzykach niemieckich, redaktorów gadzinówek, ale także biskupa gdańskiego Karola M. Spletta. Pod konie lat 40. na podstawie "sierpniówek" skazywano także żołnierzy AK, Narodowych Sił Zbrojnych i Batalionów Chłopskich, których po prostu chciano wsadzić do więzienia. Posługując się metodami nacisków i tortur, powodowano, że delikwent przyznawał się, że zabił AL-owca, GL-owca czy Żyda. Automatycznie było to interpretowane jako działalność na rzecz Niemców. Gross traktuje to źródło jako obiektywne. Tymczasem jest ono mocno niewiarygodne.

I w oparciu o to Gross stawia tezę, że w 1941 r. w niemal każdej polskiej wsi działo się to co w Jedwabnem. Dowodzi, że zabijanie Żydów przez polskich sąsiadów było niemal powszechną praktyką, szczególnie po wkroczeniu Niemców na polskie tereny okupowane przez ZSRR. Co Pan na to jako historyk?

Z pewnością powszechna była niechęć i nienawiść do Żydów na ziemiach pozostających pod sowiecką okupacją w latach 1939 – 41. Co do tego nie ma wątpliwości. Pisał o tym przede wszystkim Jan Karski, jak i inne źródła delegatury rządu. Podobnie brzmią relacje żołnierzy gen. Władysława Andersa.

Skąd taka nienawiść?

Powód był jeden: utożsamianie Żydów z kolaborantami sowieckimi. Sami Żydzi napracowali się, aby taką opinię o sobie wyrobić. Niewątpliwie ma racje prof. Krzysztof Jasiewicz, czy też prof. Jerzy R. Nowak, stawiający tezę, że wielu obywateli II RP pochodzenia żydowskiego dopuściło się na terenach zajętych przez Sowietów zdrady stanu. Np. w Grodnie bojówki żydowskie już w 1939 r. stanowiły 5-tą kolumnę dla nadciągających sowietów. Nie jest to opinia sprawiedliwa, bo byli i kolaboranci polscy, ale Żydzi – np. milicjanci w czerwonych opaskach na rękawach - byli bardziej widoczni, czasem wręcz nachalni w swym świętowaniu wobec nadchodzących oddziałów sowieckich, w mordowaniu Polaków. Fakty, takie jak zamordowanie przez Żydów 12 oficerów polskich w Grabowcu (powiat Hrubieszów) z przybiciem ich gwoździami do podłogi musiały pozostawić głębokie, w pamięci polskiej, rany.

Warto wiedzieć, że w sensie politycznym Żydzi przed wojną – mam na myśli elity formujące tak jak i dziś w Polsce pewne programy ideowe - grupowali się wokół dwóch głównych nurtów. Po pierwsze były to ugrupowania syjonistyczne prowadzące bardzo ciekawą „politykę historyczną” wobec mas żydowskich, zakładające, że Żydów trzeba bądź wyprowadzić z państw europejskich, bo grozi im tam asymilacja i utrata tożsamości, bądź czasowo utrzymać w warunkach istniejących nacisków nacjonalistycznych, ale wspierając jednocześnie siły je rozkładające, czyli np. Sowietów bądź komunizm (zob. np. poglądy E. Ringelbluma). Po drugie były to ugrupowania lewicowe, twierdzące, że trzeba poprzeć rewolucję i Związek Sowiecki, a to dlatego, że zniszczy on państwa narodowe Europy, gdzie dominują niebezpieczne dla Żydów tendencje. W myśleniu Żydów istniała oczywiście potrzeba zachowań lojalnych wobec Polski póki to państwo trwa, ale przed jego powstaniem i po jego upadku, Polska dla elit żydowskich nie była – rzecz jasna – najważniejszym celem i potrzebą ich życia. Przeważało, rzecz jasna, myślenie w kategoriach egoizmu żydowskiego.

Dowodzi tego także analiza prasy żydowskiej wychodzącej w Warszawie w początkach wojny. Widać z niej, że w świadomości Żydów nie było dwóch okupacji Polski. Była tylko okupacja niemiecka oraz nadzieje na wejście sowietów w 1939 r. To była zupełnie inna perspektywa polityczna, daleka od polskiej racji stanu. Pisała o tym Teresa Prekerowa. Podczas wojny istniała ogromna różnica pomiędzy celami polskimi, polegającymi na dążeniu do odzyskania niepodległości, a celami żydowskim. Żydzi oczywiście przeciwstawiali się okupacji niemieckiej, gdyż była dla nich śmiertelnym zagrożeniem; szukali pomocy charytatywnej dla gett od Amerykanów, od rządu RP na uchodźstwie, ale Polska jako cel walki politycznej nie była dla większości bezdyskusyjna, a raczej uwarunkowana tym czy powojenna Polska nada Żydom pełną autonomię. Jednocześnie nadal przeważały idee syjonistyczne i prokomunistyczne. Oczywiście, wszystko się zmieniło, gdy w połowie 1942 r. dotarła do mieszkańców gett tragiczna świadomość nieuchronności śmierci. Trudno się dziwić, że takie postawy wywoływały niechęć ze strony części Polaków, szczególnie polskiej prawicy. Zofia Kossak nie bez racji pisała w słynnym apelu „Protest” by chrześcijanie pomagali Żydom, gdyż obojętność stanie się formą ich kolaboracji z Niemcami, ale też podkreślała, iż postawa Polaka-chrześcijanina jest niezależna od niechętnych Polsce poglądów żydowskich. Pisała zatem: „Ginący Żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów” – mając na myśli świat – „Nie chcemy być Piłatami”. I dodawała: „…zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni [Żydzi] więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni”. Ciekawe, że do dziś nikt nie napisał obiektywnego tekstu naukowego krytycznie odnoszącego się do tego fragmentu „Protestu”.

 

Ale dlaczego niechęć wobec Żydów miała prowadzić do kolaboracji z Niemcami?

Wcale nie musiało to oznaczać, że Polacy niechętnie nastawieni do Żydów automatycznie stawali się kolaborantami. Einsatzgruppen niemieckie w 1941 r. wkraczały na tereny postsowieckie, a ich celem było organizowanie pogromów przy pomocy ludności polskiej, wykorzystując istniejące tam antyżydowskie nastroje. Bywało, że w niektórych miejscowościach znajdowała się jakaś grupa, która w to wchodziła. Zazwyczaj jednak większość, nie poddawała się prowokacji. Także z różnych powodów zamykała się w chałupach i domach. Takim nieudanym przykładem był Białystok, gdzie nie udało się znaleźć żadnych Polaków, gotowych do tego rodzaju współdziałania. Niestety w Radziłowie i w Jedwabnem, a także – z tego co wiem – w innych miejscowościach, tacy Polacy się znaleźli. W Jedwabnem było to kilkadziesiąt osób, choć miasteczko liczyło bodaj kilka tysięcy. To, przepraszam za porównanie, ale ilu było żydowskich kolaborantów z Niemcami? Jak pisał prof. Tomasz Strzembosz w samym getcie w Warszawie było ponad dwa tysiące policjantów żydowskich, z których znaczna część zachowywała się niegodnie, m.in. zaprowadzała ziomków na Umschlagplatz, czy też szantażując, żądała „działki” od Żydów i Polaków, szmuglujących żywność do getta. Bez tej żywności Żydzi nie byli w stanie, po zamknięciu getta, przeżyć dni i tygodni.

Gross mówi, że jeśli Polacy nawet pomagali Żydom, to dlatego by się na tym dobrze dorobić...

Oczywiście mówiąc o pomocy w czasie wojny, trzeba pamiętać o ówczesnych realiach. Trzeba przypomnieć, że Żydów ratowało wielu Polaków o poglądach prawicowych (pisałem o tym w jednej z książek wydanych przez IPN, za co spotkała mnie swego czasu ostra nagonka ze strony środowisk naukowych), choć – z oczywistych przyczyn – wśród ratujących było więcej przedstawicieli lewicy. To naturalne, gdyż Żydzi mieli z tymi środowiskami, wcześniej o wiele lepsze kontakty. Np. BUND żydowski w oczywisty sposób współpracował z PPS. Należy wiedzieć, jak dramatyczne były warunki ekonomiczne ludności polskiej w Generalnej Guberni. Po pierwsze blisko 900 tysięcy Polaków zostało przepędzonych z zachodniej części Polski do GG. Poza tym, bardzo wielu Polaków – wraz z upadkiem państwa, jego rozlicznych instytucji - straciło pracę w 1939 i to na trwałe. Panowały więc katastrofalne warunki egzystencji. Niemcy wprowadzili rabunkową gospodarkę, wymianę pieniędzy, w końcu drastyczne normy kaloryczne dla polskiej ludności. Kartki powodowały, że każdą dodatkową – a niezbędna do przeżycia - żywność należało kupować na czarnym rynku. A rynek ten był nastawiony na maksymalizację zysków. Nie miało to nic wspólnego z rasowym, czy etnicznym widzeniem świata. Ratowany Żyd, nie mający żadnych kartek, pogarszał sytuację ekonomiczną polskiej rodziny, w której mieszkał; która go ratowała. Bywało, że w Warszawie - rodziny wcześniej bogate i mające duże mieszkania - podczas wojny wynajmowały za pieniądze pokój. Jeśli ktoś na tej zasadzie przyjmował Żydów, trudno się dziwić, że towarzyszyła temu konieczność zapłaty. Moja część rodziny np. chcąc przeżyć wojnę sprzedawała sukcesywnie, po potwornie niskich cenach - bo wyjścia nie było - działki z podwarszawskiego majątku. Czy to znaczy, że kupujący byli „antyPolakami”?

Druga sprawa, to postawy samych Żydów, dla których czynniki handlowe były sprawą oczywistą. Żydzi ukrywali się w polskich rodzinach w warunkach niezwykle prymitywnych, gdzieś na strychu, w ziemiance czy w piwnicy. W jednym z numerów „Zagłady Żydów”, został zaprezentowany dziennik żydowskiej kobiety, która w wraz z mężem była ratowana w polskiej rodzinie. Otaczającą ją rzeczywistość postrzegała z perspektywy tego „kąta”, w którym się znajdowała. Pieniądze, jakie posiadała zakopane gdzieś, były dla niej gwarancją, że jest kimś suwerennym wobec tych Polaków, których do końca nie zna. Nie wiedziała na jak długo może liczyć na pomoc. Z jej perspektywy był to pewien rodzaj handlu. Żyd zaczynał prosić o pomoc nie odwołując się do Pana Boga, tylko do obopólnego interesu, np. prosząc o przechowanie dobytku. Była to transakcja korzystna dla obu stron. A decyzja na nią wcale nie była łatwa. Mogło się to skończyć karą śmierci. Dzisiaj operujemy liczbą ok. 1000 Polaków zamordowanych za pomoc Żydom. Autorzy projektu INDEX prowadzonego od lat przez IPN już w marcu tego roku wprowadzą do obiegu naukowego kilkaset nowych przykładów. Nie chcę im odbierać satysfakcji z ich dokonań, stąd więcej na temat dowiedzą się państwo w marcu.

Gross stawia zarzut, że nie pomagało Żydom dostatecznie polskie państwo, działające w podziemiu.

Cytuje Dariusza Libionkę, ale Libionka pisze od niego znacznie inteligentniej. Próbuje udowadniać, że polskie państwo przeznaczało na pomoc Żydom, zaledwie kilka procent swego budżetu – głównie w latach 1942 – 1944. Ale wnioskuje ideologicznie, że jest to odzwierciedleniem antysemityzmu. Autor zapomina, że polskie państwo podziemne miało na celu przede wszystkim odzyskanie niepodległości. Pomoc Żydom nie mogła być priorytetem, a jednocześnie wpisywała się od samego początku w pomoc charytatywną dla wszystkich obywateli II RP – bez klucza rasistowskiego – np. dla rodzin więzionych, a zatem także Żydów, czy oficerów polskich przebywających w oflagach. Do 1941 r. do gett przybywała także – za pośrednictwem m.in. dyplomacji amerykańskiej czy też tamtejszego Czerwonego Krzyża – pomoc rozdzielana przez Samopomoc żydowską (kierowana m.in. przez E. Ringelbluma, Guzika i innych). RGO wspierało tak Polaków, jak i Żydów. Ważniejszym priorytetem od początku była np. organizacja podziemnego szkolnictwa czy ochrona dóbr kultury, a przede wszystkim przygotowanie do powstania ogólnonarodowego, szkolenie kadr, itd. Natomiast od czasów Zagłady, szczególnie w latach 1943 – 1944 znaczne sumy przenoszone do kraju z narażeniem życia w ogóle nie trafiały do odbiorców. Ginęli kurierzy, ginęły pieniądze. Pisał o tym ostatnio przekonywająco dr Waldemar Grabowski, polemizując z dr Libionką.

Zorganizowana pomoc Żydom zaczęła się nie przypadkowo po lipcu 1942 r., czyli po likwidacji 200 tys. Żydów z getta warszawskiego. Ale wspieranie Żydów przez państwo podziemne nie ograniczało się do pomocy finansowej. Towarzyszyły mu działania polskiej dyplomacji, mające na cele przekazanie na Zachód informacji o rozpoczynającej się zagładzie oraz zachętę aliantów do działań w obronie Żydów. Polska dyplomacja krzyczała na cały świat w obronie Żydów, tylko nikogo wówczas to nie interesowało. Te działania także były niebezpieczne, o czym świadczą losy „cichociemnych” skaczących do kraju, czy też licznych kurierów wysyłanych przez środowiska polityczne i struktury PPP na Zachód.

Kolejną sprawą jest troska struktur sądowych państwa podziemnego o poczucie sprawiedliwości, gdy popełniane są przestępstwa. Stefan Korboński, stojący na czele Kierownictwa Walki Cywilnej (potem jako członek KWP, kierując walka cywilną), w pracy „Polacy, Żydzi, holokaust”, informuje, że z wyroków sądów cywilnych karano szmalcowników i tych którzy dopuścili się zbrodni na Żydach. Zdarzało się nawet, iż – ku przestrodze – wypisywano fałszywe dane dotyczące osób rozstrzelanych za to przestępstwo, tak by nastraszyć potencjalnych złoczyńców. Był to rodzaj akcji edukacyjno-represyjnej, mającej na celu ochronę mniejszości żydowskiej. Książkę tę Korboński napisał w latach 80-tych, próbując wejść w dyskusję z amerykańskimi Żydami, którzy publikowali kompletne bzdury na temat Polaków. Udowadnia, że podziemne sądy zdecydowanie karały za szmalcownictwo i donosicielstwo, tam gdzie mogły dosięgnąć ze swą ręką sprawiedliwości.. Oczywiście, karano także za przestępstwa skierowane przeciwko Polakom.

Gross nazywa Kościół „wielkim nieobecnym”, który nie zabierał głosu w obronie Żydów. Wspomina tylko zwierzchnika Kościoła greckokatolickiego w Polsce, metropolitę Andrzeja Szeptyckiego.

Poza metropolitą Andrzejem Szeptyckim i jego bratem ojcem Klemensem, ihumenem klasztoru studytów w Uniowie, dzięki którym wielu Żydów ocalała, przechowywani byli oni także w bardzo innych klasztorach katolickich bądź seminariach duchownych. Jeśli chodzi o żeńskie zgromadzenia zakonne, to – jak wskazują na to ostatnie ustalenia – nie było zgromadzenia, a bodaj i domu zakonnego, w którym by nie przechowywano (szczególnie) żydowskich dzieci. Czy to się nazywa obojętność?

Druga sprawa to pytanie, na ile ta sprawa była obecna w homiletyce podczas wojny, choćby w zawoalowany sposób, gdyż wprost o Żydach nie można była mówić. Analizowałem pod tym kątem homilie (i szkice do nich) m. in. bp. Stanisława Łukomskiego z Łomży, związanego z endecją. Bardzo konsekwentnie nauczał on czego nie wolno robić podczas wojny; wśród tych wojennych patologii wyliczał prostytucję, grabież cudzego mienia, zabójstwa pospolite, wpisujące się w politykę okupanta. Wykazywał jak głęboko Niemcy deprawują społeczeństwo polskie i zachęcał aby tej deprawacji się nie poddać. Biskupi wspierali pomoc poprzez wydawanie zezwoleń na skrócone do minimum przygotowania do chrztu św., zezwalali na fałszowanie metryk i wydawanie nieprawdziwych zaświadczeń parafialnych, a także osobiście przechowywali Żydów w swoim najbliższym otoczeniu (Przykładowo, nie ma żadnej oficjalnej wypowiedzi abp Bolesława Twardowskiego na temat wstawiania się za ludnością żydowską, z tegoż samego Lwowa co abp Szeptycki, a jednocześnie są wiarygodne relacje, że osobiście chronił w swoim najbliższym otoczeniu, w pałacu konkretna rodzinę żydowską).

Wreszcie pytanie, na ile poszczególni księża wspierali moralnie tych, co ratowali Żydów? Znam relację, kiedy Polka pyta kapłana czy ratować konkretnego Żyda, ponieważ grozi jej i najbliższym kara śmierci. Kapłan mówi kobiecie, żeby ratowała, choć wybór w sumieniu nie był łatwy. Podobnie było z moją Mamą, która dostała kilku Żydów do przechowania od s. Matyldy Getter, przełożonej sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Mama, kiedy nie mogła już wytrzymać psychicznie, gdyż miała dwójkę małych dzieci (2 lata i kilka miesięcy; we dworze były też dzieci jej siostry, Jadwigi Olizar), powiedziała jej że ma już dosyć, gdyż obawia się o los dzieci. Na co siostra spojrzała jej prosto w oczy, zadając krótkie pytanie: „A Pani jest chrześcijanką?” Mama wyszła jak niepyszna i oczywiście kontynuowała opiekę nad Żydami. To nie były łatwe wybory. Maria Okońska opisuje, jak w momencie wybuchu insurekcji w stolicy, wraz z przyjaciółkami - jako podopieczne ks. Stefana Wyszyńskiego - zadały mu pytanie – Ojcze, czy mamy iść do powstania? I odpowiedział: „tak”, a potem sześćdziesiąt parę dni i nocy modlił się o ich powrót. Zawierzyły mu i – szczęśliwie - przeżyły.

W Warszawie najbardziej znanymi kapłanami ratującymi Żydów byli Marceli Godlewski i Antoni Czarnecki z parafii Wszystkich Świętych, znajdującej się na granicy getta. Administrator archidiecezji warszawskiej bp Stanisław Gall, a potem abp Antoni Szlagowski i kanclerz kurii ks. Zygmunt Choromański dali prawo ks. Godlewskiemu, jako proboszczowi Wszystkich Świętych do obsługi konwertytów, czyli ochrzczonych Żydów na terenie getta. Pozwoliło mu to nie tylko na możliwość oddziaływania ewangelicznego, ale także na uruchomienie przyspieszonej ścieżki włączania Żydów poprzez chrzest do Kościoła. Mimo, że do świątyni, pilnowanej przez Niemców moli wchodzić tylko Żydzi konwertyci, to przychodzili tam i Żydzi ortodoksyjni. A stojąca na przykościelnym placyku figura Matki Bożej stała się jedynym zielonym miejscem w getcie, totalnie odczłowieczonym.

Chętni Żydzi mieli też możliwość przyspieszonego kursu przed sakramentem chrztu, udzielanym wspólnie z komunią św. i bierzmowaniem. Ułatwiało im to później ukrywanie się bądź przejście na stronę aryjską. Wszystko to ks. Godlewski ma prawo robić na mocy decyzji warszawskiej kurii. Od bp Stanisława Galla, administratora archidiecezji, uzyskał nawet pozwolenie na fałszowanie dokumentów metrykalnych. Kapłan wystawiał fałszywe zaświadczenia z rzekomo istniejących ksiąg metrykalnych. Nagle okazywało się, że w parafii ks. Godlewskiego Żydów-katolików było o kilkuset więcej. Potem, dzięki tym kapłanom, co najmniej setka Żydów, zdecydowała się przejść na aryjska stronę; część z nich była chroniona w podwarszawskim domu ks. Marcelego, ofiarowanym przez niego siostrom zakonnym. Takich przykładów, heroicznych kapłanów jest wiele, wiele więcej: ks. Leon Pawlina, po wojnie zaszczuty przez komunistów, ks. Stanisław Tworkowski z Żoliborza, ks. dr Julian Gołąb z Krakowa, itd. itd.

W Warszawie wyróżniał się także Dom Bauduoina założony przez księży misjonarzy, będący jednym z najstarszych schronień dla dzieci porzuconych. Personel domu pomagał "Żegocie" ratującej żydowskie dzieci - znajdował polskich rodziców, także wśród chłopów np. z Grójecczyzny, umieszczał dzieci w klasztorach, poświadczał, że dzieci z getta są sierotami z tego zakładu, tworzył więc fałszywe "aryjskie" dokumenty, zwiększające szanse dziecka na przeżycie wojny. W Domu ks. Baudouina zostało uratowanych blisko 200 dzieci żydowskich.

Najbardziej jednak poraziła mnie u Grossa, inwektywa skierowana wobec kardynała Adama Sapiehy. Próbuje on zniszczyć jego autorytet, tak ważny dla wielu polskich katolików.

Tymczasem kard. Adam Sapieha – jak dowiódł m.in. zbierający relacje na jego temat reżyser Bartłomiej Mieczysław Fogg - pozwalał na masowe wystawianie Żydom fałszywych metryk. Ponadto nakazał proboszczom mówić - w sytuacji jakiejkolwiek rewizji niemieckiej - że księgi są w Pałacu arcybiskupim, a chętnych do ich weryfikacji arcybiskup metropolita zaprasza do siebie. Wiadomo też, że klerycy pochodzenia żydowskiego znajdowali się na terenie seminarium duchownego, które mieściło się w rezydencji kard. Sapiehy w Krakowie.

Gross dziwi się, że Sapieha w korespondencji przekazywanej do Watykanu nie opisuje dramatu narodu żydowskiego, tylko los społeczności polskiej. To fakt, że w tej korespondencji punkt ciężkości jest położony na katolikach i Polakach. Ale przede wszystkim pisał Sapieha o formach prześladowania człowieka przez Niemców, o egzekucjach, o przymusowych wywózkach na roboty, o śmierci w obozach koncentracyjnych, itd. Dlaczego tak się dzieje? Otóż musimy pamiętać, że jedynym narzędziem nacisku Stolicy Apostolskiej na władze Trzeciej Rzeszy była ambasada w Berlinie. Papież miał prawo występować na rzecz obrony katolików. Gwarantował to konkordat. Nie było szans, aby Niemcy rozmawiali z przedstawicielem Stolicy Apostolskiej na inne tematy niż zmuszało ich do tego prawo międzynarodowe. A i na te nie chcieli rozmawiać. To za sprawą m.in. abp Sapiehy, po jego dopominaniu się, aby Stolica Apostolska potępiła zbrodnie niemieckie, z Watykanu popłynęły przez radio słowa z papieskiego orędzia wigilijnego w 1942, potępiające rasizm i zagładę ludzi tylko na podstawie ich narodowości.

A więc oskarżanie Sapiehy podyktowane jest zwykłą nieznajomością sytuacji. A gdyby Gross zajrzał do innej dokumentacji bądź opracowań, to zobaczyłby całą mechanikę udzielania pomocy Żydom przez Stolicę Apostolską. Odbywało się to m. in. poprzez nuncjatury w Ameryce Południowej, Ameryce Środkowej czy poprzez Portugalię Salazara. Chodziło o to, aby Żydzi mogli uciekać tą drogą. Tam za oceanem nie czekano na nich z otwartymi ramionami; trzeba było walczyć metodami chrześcijańskimi, aby tamtejsze kraje katolickie przyjęły uciekinierów. Dodatkowo byli oni finansowo wspomagani przez Stolicę Apostolską, aby mogli pokryć podróży z Europy. Cóż Papież miał robić innego? Czy sami Żydzi amerykańscy zrobili więcej? Metody ratowania Żydów przez Kościół powszechny były wpisane w możliwości jakimi dysponował.

Jeśli chodzi o Kościół w Polsce, to najważniejsza była postawa konkretnych księży oraz zgromadzeń zakonnych ratujących Żydów. Na ten temat mamy wiedzę olbrzymią. Wynika z niej wyraźnie, że w niemal wszystkich zgromadzeniach, zarówno habitowych jak i bezhabitowych, znajdowały się wspaniałe postaci sióstr, które – często w tajemnicy przed innymi, aby trudniej było rzecz zdekonspirować – przyjmowały pod opiekę także dzieci żydowskie, aby je ocalić. Ukrywano rzecz jasna także Polaków zagrożonych aresztowaniem. Pięknie o tych spotkaniach i lękach kobiet ukrywających się w jednym z klasztorów pisała żona działacza „Ojczyzny” z poznańskiego, Kiryłowa Sosnowska.

Czy sprawdza się teza, że im ktoś był dojrzalszym chrześcijaninem, tym bardziej pomagał Żydom?

Nie ma cienia wątpliwości, że najsilniejszą motywacją do ratowania Żydów był katolicyzm. Jeśli za punkt wyjścia weźmiemy zespoły archiwalne zgromadzeń żeńskich czy relacje zebrane przez Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, oraz przez Radio Maryja, to znajdziemy tam na to bezpośrednie dowody.

Była też i inna motywacja. Pomaganie Żydom było wpisane w szeroki zestaw postaw antykolaboracyjnych, inspirowanych przez Polskie Państwo Podziemne. Pomaganie Żydom było czymś oczywistym dla ludzi, którzy funkcjonowali w jego szerokiej orbicie. Tymczasem Gross stawia karkołomną tezę, mówiąc, że polskie elity przyzwalały na mordowanie a potem na grabienie Żydów. Żadne źródła tej tezy nie potwierdzają. Normą były zachowania patriotyczne i zgodne z sumieniem chrześcijańskim. Nie znaczy to, niestety, że do tych norm wszyscy dorastali…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków"
Komentarze (60)
G
Groszek
12 lutego 2011, 12:12
abuelo....niestety,piszesz o smutnej dla nas prawdzie. Dlaczego tej smutnej dla nas prawdy nie uczą w szkołach? Dlaczego Izabela Czartoryska jest na liście plebiscytu Muzeum Historii Polski na POLKĘ WSZECHCZASÓW? Czy kobieta przez której łoże przeszło tylu zdrajców Polski, rosyjskich i pruskich namiestników, zasługuje na umieszczenie na takiej liście? Dlaczego nie są znane nazwiska "zasłużonych Polaków" opłacanych przez Rosję i Prusy? Wychwala się zdrajców ojczyzny, a milczy o bohaterach. Stawia się pomniki agresorom, a drewniany brzozowy krzyż obrońcom ojczyzny. Tych którzy mówią prawdę o tamtych czasach nazywa się oszołomami, zacofańcami, a gloryfikuje europejczyków. Europa z nas się śmieje, bo pozwalamy takim Grossom i Gazecie Wyborczej ośmieszać Polskę i Polaków za nasze pieniądze.
G
Gog
12 lutego 2011, 11:11
abuelo....niestety,piszesz o smutnej dla nas prawdzie.
Jadwiga Krywult
12 lutego 2011, 09:38
Polacy sami sie godzą n niszczenie swojego wizerunku. Pomijając wiele bezinteresownej nienawiści i zawiści do siebie, jakiegokolwiek braku wspólnego działania nie potrafią też odpowiedzieć w tyym przypadku Grossowi i światu. Maja nawet za zle, ze ksiazka Grossa zostala wydana rowniez w Polsce. Wg nich najlepiej byloby zatkac uszy i oczy i nie wiedziec, co Gross rozpowszechni w innych krajach.
A
abuelo
12 lutego 2011, 07:38
Polacy sami sie godzą n niszczenie swojego wizerunku. Pomijając wiele bezinteresownej nienawiści i zawiści do siebie, jakiegokolwiek braku wspólnego działania nie potrafią też odpowiedzieć w tyym przypadku Grossowi i światu. Gdzie publikacje w jezykach obcych. Za publikację nie uważa się summary na końcu opracowania bo i tak tego nikt nie czyta. Podnosimy raba, że my wiemy, mamy opracowania, (leżące w instytucie o którym moało kto wie) Gdzie publikacje będace odpowiedzią na Grossa, gdzie wyjście krok przed tym wszystkim. Jeżeli wpuścimy do zachwaszczonego ogródka strtuje wszystko a samemu się nic nie uratuje. Potem będzie się 120 lat siędziało i płakało nad cynizmem sąsiadów nie widząc, że samym się bo sprawcą rozbiorów. Wywyższając Voltera doceńmy jego słowa, że rozbiór Polski to słuszna kara za jej zacofanie, sobiepaństwo, złodziejstwo. Tak na postrzegali inni i anglicy i fracuzi to tylko polskie pawie ciągle chwalą swój jednopióry ogon
BB
bogaci byli bezpieczni ?
10 lutego 2011, 20:57
Naród żydowski nadal od wieków oczekujący Mesjasza, odrzucający Jezusa Chrystusa i Jego orędzie miłości i przebaczenia, wrogi Mu, zawzięty, mściwy i żywiący w sobie nienawiść do innych niż oni, do „gojów", stał się nagle obiektem nienawiści niemieckiego narodu i jego ofiarą. I to było zbawieniem dla wielu, bardzo wielu z nas. Pan sprawiedliwość ma dla katów, ale ich ofiarom okazuje oblicze Miłosierdzia, chociażby na miłosierdzie nie zasługiwali. Ale czyż wśród tej głodującej żydowskiej biedoty, schorowanych i starych kobiet i mężczyzn, chorych i słabych, bezradnych, bezbronnych i prześladowanych, ginących z głodu na ulicach, wśród dzieci bezdomnych, przerażonych, niczego nie rozumiejących wielu ich było? Nie, ci żyli bezpieczni na Zachodzie, w Szwajcarii, USA i innych krajach (Chodzi o tych, co świadomie walczyli z Bogiem i odrzucali Słowo Boże, starając się zniszczyć chrześcijaństwo, ośmieszyć je i wyrwać z dusz ludzkich — słowem, o niektóre kręgi międzynarodowego żydostwa). Prawdą jest też, że i tu byli liczni donosiciele, policja, łapownicy (jak w każdym społeczeństwie — a w tak zagrożonym, jak nim było nasze, cechy te potęgują się, ludzie pragną się ratować za wszelką cenę), ale wreszcie zginęli i oni. Mówię więc o całości, która przeszła przez czyściec i piekło za życia. Cierpienie spala winy, jeśli się je zrozumie. Tu odczuwano nienawiść wroga, a wtedy trudno analizować własne winy, lecz byli i tacy. /Janusz Korczak /
10 lutego 2011, 20:28
Mam jednak nadzieję, że o tym kto będzie zbawiony zadecyduje sam Bóg bez pomocy podpisującego się tu jako "katolik". A bliższe szczegóły: Mt 25, 31-46.
K
katolik
10 lutego 2011, 20:12
Żydzi sa wrogami Kościoła, bo jak napisał św. Paweł:' Krzyż jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan".
K
kemot
10 lutego 2011, 20:07
 @katolik Wybrałeś cytaty z Nowego Testamentu. Nie przyszło Ci na myśl, że Żydzi ich nie znają?
K
katolik
10 lutego 2011, 20:00
Żydzi nie moga być zbawieni. "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie." J 14: 6 "Kto wierzy w Niego, nie będzie potępiony; a kto nie wierzy, już został potępiony za to, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego." J 3: 18 "Każdy, kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy w Syna, tego czeka nie życie, lecz gniew Boży." J 3:36 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." Mt 7:21 Te cytaty nie pozostawiaja żadnych wątpliwości. Szkoda, że posoborowy kościół nie nawraca Żydów. "Mniemasz, że żyjesz, a umarłym jesteś" Ap 3:1. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
PM
Polacy mimo wszystko ratowali
10 lutego 2011, 19:49
Zofia Kossak przede wszystkim była chrześcijanką potrafiącą dla miłości bliźniego wznieść się ponad własne uczucia i przekonania. Pozostaje jednak ważniejsze pytanie, które dotyczy nas wszystkich, tolerancyjnych Europejczyków początku XXI wieku: "Czy w chwili próby kruszec naszych wartości okazałby się równie cenny?" W czasie II wojny światowej Polacy chcąc ratować Żydów narażali swoje i swojej rodziny życie, dzielili się głodowymi porcjami jedzenia, nie było łatwo ukrywać Żydów. /.../
wpływowe żydostwo milczało
10 lutego 2011, 19:22
Powyższe słowa były często znane i cytowane jako świadectwo postawy Polaków wobec zbrodniczej działalności Niemców. Ostatnio jednak przypomniano sobie (!?) o dalszej części "Protestu": "Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski...  Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwolił zabijać. Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie"...  Wypowiedzi tej nie można oceniać w oderwaniu od późniejszej działalności członków "Żegoty", którzy z narażeniem życia swojego i bliskich uratowali ponad 100 tys. Żydów. Należy ją również umieścić w odpowiednim kontekście historycznym.
wpływowe żydostwo milczało
10 lutego 2011, 19:15
Medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" pisarka Zofia Kossak otrzymała za działalność w Radzie (początkowo Komitecie) Pomocy Żydom ("Żegota"). Bezpośrednim impulsem do powstania tej organizacji, była wydana przez nią w 1942 roku odezwa zatytułowana "Protest". Pisarka apelowała w niej do Polaków o czynne przeciwstawienie się zbrodniom hitlerowców wobec Żydów: "...Ogólna liczba zabitych Żydów przenosi już milion, a cyfra ta powiększa się z każdym dniem. Giną wszyscy. Bogacze i ubodzy, starce, kobiety, mężczyźni, młodzież, niemowlęta, katolicy umierający z Imieniem Jezusa i Maryi, równie jak starozakonni. Wszyscy zawinili tym, ze się urodzili w narodzie żydowskim, skazanym na zagładę przez Hitlera. Świat patrzy na te zbrodnię, straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje - i milczy. Rzeź milionów bezbronnych ludzi dokonywa się wśród powszechnego, złowrogiego milczenia. Milczą kaci, nie chełpią się tym, co czynią. Nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydostwo, tak dawniej przeczulone na każdą krzywdę swoich. Milczą i Polacy. Polscy polityczni przyjaciele Żydów ograniczają się do notatek dziennikarskich, polscy przeciwnicy Żydów objawiają brak zainteresowania dla sprawy im obcej. Ginący Żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów. Tego milczenia dłużej tolerować nie można. Jakiekolwiek są jego pobudki - jest ono nikczemne. Kto milczy w obliczu mordu - staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia - ten przyzwala". Powyższe słowa były często znane i cytowane jako świadectwo postawy Polaków wobec zbrodniczej działalności Niemców.
K
kemot
10 lutego 2011, 15:43
 szkoda...
K
kemot
10 lutego 2011, 12:03
 @tad Albo nie zrozumiałeś albo paskudnie manipulujesz moją wypowiedzią. :( Między brakiem 100% pewności a podejrzeniem istnieje różnica. To tak jak z katastrofą w Smoleńsku. Niektórzy uważają (to nie mój pogląd), że nie można wykluczyć zamachu w 100% bo jakiś ułamek prawdopodobieństwa istnieje. Mimo tego jednak nikogo o zamach nie podejrzewają, bo dowody wskazują na katastrofę. To miałem na myśli a nie oskarżanie swojej rodziny i Twojej. Kilkadziesiąt tysięcy Żydów wg badań historycznych zostało zamordowanych przez Polaków, którzy mieli przecież jakieś rodziny... Czuję się obrażony przez Ciebie i spodziewam się przeprosin.
tajemnica żydowskiej duszy
10 lutego 2011, 11:47
Zofia Kossak nie bez racji pisała w słynnym apelu „Protest” by chrześcijanie pomagali Żydom, gdyż obojętność stanie się formą ich kolaboracji z Niemcami, ale też podkreślała, iż postawa Polaka-chrześcijanina jest niezależna od niechętnych Polsce poglądów żydowskich. Pisała zatem: „Ginący Żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów” – mając na myśli świat – „Nie chcemy być Piłatami”. I dodawała: „…zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni [Żydzi] więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni”. Ciekawe, że do dziś nikt nie napisał obiektywnego tekstu naukowego krytycznie odnoszącego się do tego fragmentu „Protestu”.
T
tad
10 lutego 2011, 11:23
@kemot „Widzisz problem polega na tym, że nie możesz być tego pewien ani ja też. To nie był powód do dumy i chwalenia się w rodzinie, czy gdziekolwiek. Możemy mieć tylko taką nadzieję. Gdybyśmy jednak byli mieszkańcami okolic, gdzie takie rzeczy się działy to Twoja pewność byłaby już zupełnie nieuzasadniona”. Ta Twoja wypowiedź komecie O Tobie, Twojej rodzinie i osobach Ci najbliższych jest zatrważająca. Aby trwać przy swoim jesteś gotów podejrzewać swoją rodzinę i innych szlachetnych ludzi a nawet samego siebie o możliwe , a przecież niepopełnione niegodziwości. Kiedyś coś wspomniłeś o Chrystusie. Sądzisz, że tak traktował , myślał o bliźnich Jezus? tzn z taką podejrzliwością? Imputując innym niepopełnionme zło? To się po prostu w głowie nie mieści, a nazywa w języku prawniczym pomówieniem, wywołanym fanatyzmem. Nie chciałbym być ani Twoim krewnym, ani przyjacielem , a co najważniejsze nie chciałbym być Tobą.
K
kemot
10 lutego 2011, 10:29
 OK. Tylko, że to jest znowu odwracanie kota ogonem. Jak ktoś napisze książkę o pogromach ludności polskiej przez Żydów to będziemy mogli się do niej odnieść. W tej chwili mowa o czym innym. Zamiast szukać źdźbła w cudzym oku skupmy się przy okazji tego artykułu na belce (albo źdźble) w naszym oku. O to cały czas mi chodzi, że nie chcemy się przyznać do naszych grzechów mówiąc, że przecież inni też grzeszą. Właśnie na to zwróciłem uwagę w pierwszym komentarzu, że prof. Żaryn nie odniósł się do pytania dziennikarza o skalę zjawiska w sposób prawidłowy.  Autor informuje, że podczas wojny zamordowaliśmy od 100 do 200 tys. Żydów. Jaka jest wiedza na ten temat polskiej historiografii? Przede wszystkim wiadomo, że podczas wojny Polakom udało się uratować 50 – 60 tys. Żydów. Są też liczby szacujące liczbę uratowanych na 100 tys. Czy to jest odpowiedź na pytanie, czy unikanie odpowiedzi????
MO
może o tym?
10 lutego 2011, 09:15
“Jak wiadomo, władza leżała w dużej mierze w ich rękach po zajęciu Polski przez wojska sowieckie - w szczególności pewni Żydzi kierowali policją bezpieczeństwa. Otóż ta władza i ta policja jest odpowiedzialna za mord bardzo wielu spośród najlepszych Polaków. Polacy mają, moim zdaniem, znacznie większe prawo mówić o pogromie Polaków przez Żydów niż Żydzi o pogromach polskich.” o. Józef M. Bocheński, profesor, filozof, intelektualista, wypowiedź na łamach paryskiej "Kultury" (nr 7-8 z 1986r.)
Jadwiga Krywult
10 lutego 2011, 08:39
Pamiętaj , że pisząc Polacy piszesz o sobie a jeżeli jesteś za młody o swojej rodzinie i Twoich przyjaciół , sąsiadów , ludzi, których kochasz i szanujesz. Tak więc czy Twoi krewni ,rozkopywali groby , szczególnie żydowskie , aby tam szukać skarbów? Tad, jak wg Ciebie należałoby pisać ? Czy nie używając słowa Polacy ? Jeżeli tak myślisz, to co sądzisz o wyrażeniu 'niemiecki obóz zagłady' ? Nie wszyscy Niemcy mordowali.
PN
prawdziwy naród wybrany
10 lutego 2011, 08:36
 To przecież Zydzi sami się mordowali a teraz usiłują zgonić na najszlachetniejszy z narodów.Hańba!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
K
kemot
10 lutego 2011, 08:21
 @tad Widzisz problem polega na tym, że nie możesz być tego pewien ani ja też. To nie był powód do dumy i chwalenia się w rodzinie, czy gdziekolwiek. Możemy mieć tylko taką nadzieję. Gdybyśmy jednak byli mieszkańcami okolic, gdzie takie rzeczy się działy to Twoja pewność byłaby już zupełnie nieuzasadniona.
T
tad
10 lutego 2011, 01:10
kemot kemot Czy Twoi krewni mordowali Żydów? Ani ja, ani moi nie.
T
tad
10 lutego 2011, 01:07
@kemot Pamiętaj , że pisząc Polacy piszesz o sobie a jeżeli jesteś za młody o swojej rodzinie i Twoich przyjaciół , sąsiadów , ludzi, których kochasz i szanujesz. Tak więc czy Twoi krewni ,rozkopywali groby , szczególnie żydowskie , aby tam szukać skarbów?
K
kemot
9 lutego 2011, 22:51
 Skoro padło pytanie o to, czy uważam, ze Gross napisał prawdę to ponieważ nie czytałem jego książki mogę odpowiedzieć jedynie o tych dwóch aspektach, które zostały nagłośnione przez media. Jeśli chodzi o to, czy Polacy rozkopywali groby pomordowanych Żydów w poszukiwaniu kosztowności to odpowiedź mozna znaleźć tutaj: <a href="http://www.rp.pl/artykul/603523.html">www.rp.pl/artykul/603523.html</a>  Z kolei jeśli chodzi o to, czy Polacy mordowali podczas wojny Żydów  odpowiedź można znaleźć tu: <a href="http://www.rp.pl/artykul/592972.html">www.rp.pl/artykul/592972.html</a>
K
kemot
9 lutego 2011, 22:38
 @tad Nie czytałem książki Grossa. Ty czytałeś? Nie wiem na ile opiera się on jako na dowodzie na tym nieszczęsnym zdjęciu. Wiem tylko z artykułów w Rzeczpospolitej, że Gross nie odkrył niczego, co nie było już znane polskim historykom specjalizującym się w holocauście. Przez kilkanaście lat po wojnie tereny pochówków były rozkopywane przez okoliczną ludność oraz osoby przyjezdne w poszukiwaniu kosztowności. Nie sądzę, by Gross napisał, że 100% Polaków tak robiło. Myślę (przypominam, ze nie czytałem książki), że użył raczej sformułowania, że taka postawa była powszechna. Po lekturze wypowiedzi naukowców uważam, że nie były to przypadki pojedyńcze tylko dość powszechne. O takiej prawdzie pisałem a nie o 100%.
T
tad
9 lutego 2011, 22:13
drogi kemocie, skoro piszesz , że prawda przede wszystkim, to nie unikaj odpowiedzi na pytanie czy książka Grossa mówi prawdę: zdjęcie, które jest głównym bohaterem książki dotyczy jakiegoś wydarzenia o którym sam autor pisze, że prawdopodobnie są to ludzie kopiący aby znaleźć złoto. Tylko co robią tam uzbrojeni policjanci. Pilnują porządku aby :”kopacze” mogli swobodnie wziąć te skarby do domu? To nonsens. Nikt nie wie dokładnie co zdjęcie przedstawia. To ma być dowód naukowy? O tym, że wśród Polaków byli szmalcownicy mówiło się w czasie wojny, mówiło się i pisało po wojnie, były sztuki teatralne i filmy, o pogromie kieleckim również i obchodzono jego rocznicę co roku. Tak więc książka na pewno nie była napisana dla Polaków , ponieważ myto wiemy. Była napisana dla ludzi, którzy historii Polski i Polaków w czasie okupacji nie znają a wizja zachowań Polaków jest myląca i łatwo może być powodem dodatkowych oskarżeń o antysemityzm. Co to ma wspólnego z prawdą o która podobno walczysz? Czy chodzi Ci o taką definicję prawdy, że można uogólniać łajdackie czyny 1% Polaków, twierdząc, że tak postępowało 100%? A czemu nie na odwrót? Skoro 99% się nie skalało to można uznać , że Polacy nie są antysemitami? Czy ta książka Twoim zdaniem przekazuje prawdę?
Bogusław Płoszajczak
9 lutego 2011, 14:19
Te sprawy (na przykład niesłuszne wyroki sądów stalinowskich) można było naprawić dawno temu. Wiele sił powołuje się na rodowód związany Solidarnością, twierdzą że są spadkobiercami AK, itd. Ważne były kolejne rozgrywki polsko-polskiej wojenki a o bohaterach historii "zapomniano" i teraz przypomni nam Gross. Czy takie przypominanie było konieczne?
Z
zz
9 lutego 2011, 14:15
 Myślę, że warto zastanowić się nad publikacją Grossa w kategorii manipulacji. Tzn. Czy wykorzystując pewne fakty, implikuje prawdziwe tezy? ... Bo fakty faktami, ale tezy mogą być daleeekie od prawdy.
A
angel
9 lutego 2011, 13:19
Wczoraj około 1000 osób demonstrowało przed domem rabina Dova Liora w Kiryat Arba   protestując przeciw nakazowi aresztowania wydanemu przeciwko niemu w związku z podejrzeniem o podżeganie. Rabin z Kiryat Arba odmawia poddania się policyjnemu przesłuchaniu w sprawie napisanej przez niego części książki nawołującej do mordowania gojów argumentując: „To nie do przyjęcia, żeby jakiś urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości mówił rabinom, co mają mówić”. W poniedziałek policja wydała nakaz sądowy wobec rabina za to, że odmówił przepytania go w odniesieniu do wstępu jaki napisał do książki ‘The King’s Torah’ [Królewska Tora], który wzywa do zabójstwa nie-Żydów.
Józef Więcek
9 lutego 2011, 12:39
..uważajmy, aby w imię poprawności światowo politycznej nie dali sobie narobić na głowę....
K
kemot
9 lutego 2011, 12:29
potwierdzasz swój problem tożsamości religijnej, narodowej; byc może również społecznej. Dziękuję za tą diagnozę. Zadowalają Cię wycieczki osobiste, czy może teraz odniesiesz się do tematu artykułu?
9 lutego 2011, 11:32
Uważasz, że lepiej nie podejmować tematu, czy może podjąć go nieumiejętnie? Tak, sądzę, że ktoś te liczby zweryfikuje, choć nie rozumiem całego szumu, bo choćby Polacy zabili i dziesięciu Żydów, to będzie o dziesięciu za dużo. Uważam, że należy podejmować takie tematy. Ale "robi mi różnicę", czy zostanie to zrobione w sposób rzetelny, czy też jest to publikacja zainicjowana przez osobę, która nienawidzi Polaków, co herr Gross udowodnił swoimi wcześniejszymi ...ekhm..."dziełami". Jest to różnica tym bardziej, że nie jest to nierzetelność popełniona "niechcący", a to, że autor teraz już w mediach łagodzi echo swoich rewelacji, nie zmienia treści publikacji, która w takim kształcie ukaże się już wkrótce. Widzę różnicę między rzetelnym podejmowaniem tematu a celowym i świadomym manipulowaniem danymi tak, by wywrzeć zamierzony efekt. Ja też uważam, że 10 zamordowanych Żydów to o 10 za dużo. Podobnie, uważam, że jedna wojna to o jedną wojnę za dużo. A w kwestiach literatury - jedna celowo nierzetelna publikacja to o jedną złą publikację zbyt wiele.
N
neg
9 lutego 2011, 11:31
potwierdzasz swój problem tożsamości religijnej, narodowej; byc może również społecznej.
K
kemot
9 lutego 2011, 10:54
 Dzięki Kinch za ten komentarz. Dotknąłeś sedna sprawy. Nikt z nas nie oczekuje przecież, by w publikacjach poświęconych ratowaniu Żydów pojawiały się obowiązkowo rozdziały o tym, że Polacy także mordowali... Zbrodnie opisane przez Grossa nie umniejszają heroizmu tych, którzy narażali swoje życie, by ratować żydowskich sąsiadów, czy zupełnie obcych ludzi. To są dwie odrębne sprawy. Musimy jedynie uporać się z tą straszną świadomością, że były też sprawy, o których chcielibyśmy zapomnieć. I nie wolno nam tego zapomnieć!
9 lutego 2011, 10:38
@theONA OK, rozumiem że ta różnica którą zauważasz jest dla Ciebie istotna. Podnosisz też argumenty o tym, że wśród Polaków byli tacy, którzy troszczyli się o los Żydów. Tylko, że z tego co słyszałem ta książka nie jest na ten temat. Tematem eseju Grossa są ci Polacy, którzy korzystali na tym, że Żydów eliminowano. Nic do rzeczy nie ma to, że byli też Polacy, którzy wykazali się heroizmem, o tym są inne książki. Uważasz, że lepiej nie podejmować tematu, czy może podjąć go nieumiejętnie? Tak, sądzę, że ktoś te liczby zweryfikuje, choć nie rozumiem całego szumu, bo choćby Polacy zabili i dziesięciu Żydów, to będzie o dziesięciu za dużo. Uważam że bez takiej książki wyniki badań na temat, o którym mówimy przeleżałyby na półkach księgarń długie lata bez większego zainteresowania, dzięki niej pojawi się wiele polemicznych publikacji i sprawa będzie nie tylko dogłębnie zbadana, ale także szeroko znana.
K
kemot
9 lutego 2011, 10:14
A mi się widzi, ze kemot ma bardzo wybujałą świadomość narodową i religijną. Tylko nie polską i katolicką. Łatwo zgadnąć jaką. A gdybym rzeczywiście był Żydem to co? To ma być argument w dyskusji?
K
kemot
9 lutego 2011, 10:05
 @theONA Czy uprawnione jest zdanie "Hiszpanie zniszczyli państwo Inków"? Czy jest może krzywdzące dla Hiszpanów? Bo przecież nie wszyscy Hiszpanie tylko Pizarro i jego niewielki oddział żołnierzy. Może zatem należałoby użyć zdania "Wśród Hiszpanów byli tacy, którzy zniszczyli państwo Inków"? Między "Polacy" a "Wśród Polaków byli tacy, którzy" jest olbrzymia różnica, tylko kto jest w stanie powiedzieć, do jakiego poziomu można używać jednego zwrotu a od jakiego można drugiego?  Jak już wspomniałem wcześniej zdanie "Ukraińcy dokonali rzezi na Wołyniu" jest w Polsce do przyjęcia ale na Ukrainie woleli by pewnie "Wśród Ukraińców byli tacy, którzy dokonali rzezi na Wołyniu". 
PP
po prostu
9 lutego 2011, 10:04
Kemot,masz problemy z tożsamością religijną i narodową A mi się widzi, ze kemot ma bardzo wybujałą świadomość narodową i religijną. Tylko nie polską i katolicką. Łatwo zgadnąć jaką.
9 lutego 2011, 09:25
Niestety bardzo często interes narodowy dla wielu to nie przyznawanie się do jakich kolwiek zbrodni,wypaczeń czy błędów i zrzucanie odpowiedzialności na innych o Polsce i Polakach mówimy tylko dobrze lub wcale .Ciekawe co ci ,,patrioci"mówili by na takie widzenie historii przez Niemców ,Ukraińców czy Rosjan? ~nieprawdziwy Polaku i Kinch - rzecz jest nie w tym, że oburza np. mnie - może bezpieczniej jest pisać o swoich odczuciach, a nie "za miliony" - fakt, że byli Polacy, którzy popełnili takie skandaliczne zbrodnie, ale w tym, że jest różnica między słowami: "Polacy zarabiali na śmierci Żydów" a: "Wśród Polaków byli tacy, którzy zarabiali na śmierci Żydów". Jeśli tej różnicy nie widać, to chyba mi witki opadną. AK i za takie rzeczy wydawała i wykonywała karę śmierci. Tak więc również wtedy byli Polacy, którym nie było to obojętne. To wspaniałe usprawiedliwienie dla tego czegoś, co napisał Gross - że ktoś zweryfikuje liczby. Naprawdę wspaniałe.
9 lutego 2011, 09:20
Niestety wiedza o tym jak się powinno prowadzić kulutralne dyskusje upada. Czytam komentarze poniżej i wygląda to tak: - Panie, ukradł mi pan dwadzieścia złotych. - O co panu chodzi, przecież pomogłem panu wynieść śmieci. - No ale ukradł mi pan 20 złotych. - A pana pies szczeka w nocy i nie daje mi spać. - No ale moje dwadzieścia złotych. Tak samo jest poniżej, zamiast odpowiedzieć na przykład na to co pisze kemot, piszecie coś co nie ma nic wspólnego z tematem. A teraz do tematu :-)). Gross pisze o zjawisku, które miało miejsce (nie rozumiem dlaczego Polacy uważają siebie za wybitne świętości, rozejrzyjcie się wokół siebie i zobaczcie ilu świętych macie wokół i jak postępują), a o którym niechętnie myślimy. Niech napisze że i milion Żydów zabili Polacy, jeśli to przesadzone, to inne publikacje zweryfikują tę liczbę. Ważniejsze jest że powstał szum i dyskutuje się o całej sprawie.  Takie publikacje służą odkryciu prawdy i lepszemu spojrzeniu na własną historię, niezależnie czy ich autor kocha czy nienawidzi Polaków. Nie bardzo rozumiem dlaczego niektórzy się oburzają, czują się osobiście obrażeni, czy co? Tym że Polacy byli bohatermi bardzo miło jest się chwalić na prawo i lewo, ale już świństwami, które też popełnili nie bardzo? Bierzemy na siebie całą historię, choć nie jesteśmy za nią odpowiedzialni, jesteśmy odpowiedzialni tylko za to co z nią zrobimy.
NP
nieprawdziwy Polak
9 lutego 2011, 08:57
Niestety bardzo często interes narodowy dla wielu to nie przyznawanie się do jakich kolwiek zbrodni,wypaczeń czy błędów i zrzucanie odpowiedzialności na innych o Polsce i Polakach mówimy tylko dobrze lub wcale .Ciekawe co ci ,,patrioci"mówili by na takie widzenie historii przez Niemców ,Ukraińców czy Rosjan? 
K
kemot
9 lutego 2011, 08:56
 @szary Postać Jana Karskiego jest mi znana. Polaków zaangażowanych w ratowanie Żydów było bardzo wielu. Czy to jednak uprawnia nas do zakłamywania historii w tych fragmentach, która jest dla nas niewygodna? Nie!! Publikacja Grossa może i jest nierzetelna. Tylko, że ja się już nie odnoszę do książki Znaku tylko do faktu potwierdzonego przez zakład Państwowej Akademii Nauk.  Nie mam podstaw, by kwestionować wyniki badań polskich naukowców, którzy twierdzą, że przypadki opisane przez Grossa miały miejsce a ilość tych przypadków jest szacowana na kilkadziesiąt tysięcy. I teraz mam pytanie. Czy Polacy powinni mieć świadomość tych zbrodni? Czy raczej należy o nich milczeć a próby ich wprowadzenia do świadomości społecznej Polaków nazywać oszczerstwami? Jeśli to ostatnie, to chciałbym Cię spytać w imię czego?
K
kemot
9 lutego 2011, 08:35
<a href="http://www.rp.pl/artykul/592972.html">www.rp.pl/artykul/592972.html</a> 
K
kemot
9 lutego 2011, 08:34
 @szary Przeczytaj proszę mój pierwszy komentarz do tego artykułu. Albo ten artykuł i wtedy wypowiedz się, czy porównanie jest nieuprawnione.
S
szary
9 lutego 2011, 08:23
   Niech ~kemot nie stosuje niestosownych porównań !  Comparatio non est ratio , czyli "porównanie nie jest dowodem" !  
S
szary
9 lutego 2011, 08:19
   Wielki miłośnik prawdy ~kemot niech najpierw łaskawie z e c h c e   zapoznać się z osobą , życiem i działalnością np.  Jana Karskiego, a potem dyskutuje.  Niech  no ~kemot  zapozna się z postacią  Reinharda Heydricha, SS- Obergruppenfuhrera oraz jego( Heydricha) rozkazami i zaleceniami  w sprawie postępowania z  ludnoścą żydowską na podległych  IIIRzeszy terenach.
K
kemot
9 lutego 2011, 08:17
Czy chcielibyśmy, żeby na Ukrainie wiedza o tym, co wydarzyło się na Wołyniu była ograniczona do niewielkiego grona historyków? Czy wiedza o zbrodniach popełnionych przez Ukraińców na Polakach jest Ukraińcom niepotrzebna? Czy poparlibyśmy protesty ukraińskiej opinii publicznej gdyby jakiś autor przesadził z liczbą ofiar pisząc, że Ukraińcy wymordowali między 100 a 200 tys. Polaków? Ośmieliłby się ktoś nazwać to oszczerstwem, argumentując, że ofiar było zaledwie 50-60 tys.??? Czy my Polacy, chrześcijanie znamy znaczenie słowa "pokora"?
K
kemot
9 lutego 2011, 08:02
masz problemy z tożsamością religijną i narodową Nie mam takich problemów. Ja tylko nie zgadzam się na wybielanie historii Polski z powodów źle rozumianego interesu narodowego. Prawda przede wszystkim.
K
kemot
9 lutego 2011, 07:59
 @opty Czy uważasz, że artykuł o napaści islamistów na kościoły chrześcijańskie jest kontrowersyjny? Nie komentuję dla samego komentowania tylko w sytuacji, gdy ktoś prezentuje skrajnie inne od mojego spojrzenie staram się zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. W artykule o tragedii chrześcijan nie zauważam drugiej strony medalu ani opinii sprzecznych z moją. Gdyby ktoś tam napisał "Sami sobie są winni chrześcijanie, po co się pchają do Indonezji" to bym to skomentował.
O
opty
9 lutego 2011, 06:37
do p.kemot-uwaga druga; masz problemy z tożsamością religijną i narodową
O
opty
9 lutego 2011, 06:34
p.Kemot dlaczego z tak wielkim zaangarzowaniem nie komentujesz artykułu o napaści islamistów na kościoły katolickie?...............itd, itp,.....
K
kemot
8 lutego 2011, 22:53
 A jak? Mam nadzieję, że jako ucznia Chrystusa?
M
magog
8 lutego 2011, 22:36
Twoje wpisy kemot też cię bardzo czytelnie charakteryzują.
K
kemot
8 lutego 2011, 22:15
 użycie słów "żydowskiego gniota" bardzo czytelnie charakteryzuje Twoją osobę :(
G
Gog
8 lutego 2011, 21:53
 Wewnętzrnie, duchowo - tego żydowskiego gniota już kupił wyborca SLD i wyborca liberałów. Oni i tylko oni "szukający wiedzy" - wykształciuchy kupią fizycznie gniota-książkę.
K
kemot
8 lutego 2011, 20:30
Panie profesorze. Na pytanie dziennikarza:  Autor informuje, że podczas wojny zamordowaliśmy od 100 do 200 tys. Żydów. Jaka jest wiedza na ten temat polskiej historiografii? Odpowiada Pan: Przede wszystkim wiadomo, że podczas wojny Polakom udało się uratować 50 – 60 tys. Żydów. To nie jest odpowiedź na to pytanie. Chciałbym mieć jako Polak jasność, czy znane są przypadki mordowania Żydów przez Polaków a jeśli tak, to jak jest to przybliżona liczba tych ofiar. 5 tys? 10 tys? 50 tys.? Co mam myśleć o liczbie wymordowanych przez Polaków Żydów podanej w tym artykule: <a href="http://www.rp.pl/artykul/592972.html">www.rp.pl/artykul/592972.html</a> ? Ile według pani mogło być takich przypadków? Kilkadziesiąt tysięcy. I raczej więcej niż mniej – na pewno nie 20 tysięcy. Panie profesorze. Powyższe słowa to już nie są słowa Grossa. To są słowa Aliny Skibińskiej, która jest historykiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Czy i ta pani łże? Niech pan odpowie dokładnie na pytanie dziennikarza a nie odwraca kota ogonem mówiąc o uratowanych. Wiemy, że Polacy ratowali Żydów. Chcemy jednak całej prawdy. Czy tylko ratowali? A może jedni Polacy ratowali a inni Polacy mordowali? Panie profesorze proszę o CAŁĄ PRAWDĘ.
8 lutego 2011, 20:21
To ta książka już wyszła? Bo widać po komntarzach, że niektórzy już zdążyli przeczytać.
Z
ZNK
8 lutego 2011, 18:43
ZNAK, który wydaje ksiązkę Grossa, która opisuje negatywnie Polaków, nie wydał książki o swoich współpracownikach w okresie ubolandu.  Robią innym rachunek sumienia za domniemane grzechy, ale do własnych grzechów przyznać się nie umieją. 
P
perfekcjonistka
8 lutego 2011, 17:00
To dowód na głupotę naszego narodu. Niestety, nic tylko doksięgi ginesa zgłosić nasz naród w kategorii - głupota nie zna granic".
W
wojtek
8 lutego 2011, 16:56
Nie rozumiem tylko jednego, ze tego typu ksiazki sa wydawane przez polakow w Polsce? I polacy jeszcze to kupia i uczynia milionerem autora tych antypolskich paszkwili.