Grudzień '70 oczami młodego szczecinianina

Szczecin-grudzień 1970 - płonie podpalony przez demonstrujących stoczniowców gmach KWPZPR na Placu Żołnierza
PAP / ad

"Gdy padły strzały nie wierzyłem, że dzieje się to na prawdę. Dopiero widok chłopaka, któremu z klatki piersiowej buchała krew z pianą uświadomił mi, że żarty się skończyły" - wspomina w rozmowie z PAP uczestnik wydarzeń szczecińskiego Grudnia'70 - Romuald Wydrzycki.

Romuald Wydrzycki miał wtedy 31 lat. Pracował jako inżynier w biurze projektów szczecińskiej Stoczni im. Adolfa Warskiego.

17 grudnia 1970 r. do stoczni dotarły informacje o protestach robotniczych w Gdańsku przeciwko podwyżkom cen. W stoczni szczecińskiej zaczęto organizować masówki, na których robotnicy mieli potępić tzw. wydarzenia gdańskie i zademonstrować poparcie dla władz. "Masówki te szybko jednak zmieniły charakter i zgromadzeni na nich robotnicy też domagali się wstrzymania podwyżek i większego udziału robotników w związkach zawodowych" - wspomina Wydrzycki, który brał w nich udział.

"Pyskowałem sporo, bo mam duszę otwartą. Mi też nie podobało się to wszystko co wokół mnie się dzieje - totalne braki w sklepach, jeden rodzaj kaszanki zwanej kawiorem, musztarda i ocet na półkach. Dostanie paszportu na wyjazd zagraniczny graniczyło z cudem. To był czas przedświąteczny a słynne statki z pomarańczami z Kuby były daleko w morzu, przypływały zwykle w okolicach lutego. I jeszcze te podwyżki" - wspominał Wydrzycki. Dodał, że jako inżynier solidaryzował się z robotnikami. "Byliśmy mocno związaną ze sobą załogą, razem przecież projektowaliśmy i budowaliśmy statki" - podkreśla.

DEON.PL POLECA

Wydrzycki nie pamięta, kto dał impuls robotnikom aby wyjść na ulicę. Tłum wyszedł za bramy stoczni, a na ulicy Dubois doszło do pierwszego starcia robotników z milicją. "Milicjanci zamaskowani, uzbrojeni w tarcze, pałki. Był też samochód-gazik. Milicja rzucała granaty łzawiące i dymne a robotnicy cegły i kamienie. To starcie wygrali robotnicy, przewrócili samochód, który podpalono. Pamiętam jak torami tramwajowymi płynęły strugi płonącego paliwa" - wspominał.

Demonstranci ruszyli dalej ulicą Parkową skandując "Idziemy pod pałac Grubego!" - chodziło o budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR, w którym urzędował pierwszy sekretarz partii Antoni Walaszek nazywany "Grubym". Na pytanie dlaczego młody inżynier szedł z protestującymi, Wydrzycki odpowiada: "Szedłem, bo to był mój honorowy obowiązek. Byłem z nimi(protestującymi) i byłem ze sobą. Nie zgadzałem się z tym wszystkim co widziałem wokół.

Żyliśmy w klatce, trochę luźniejszej ale klatce. Docierały do nas liczne informacje o tym jak żyje się na Zachodzie. W przywiezionych przez marynarzy katalogach oglądaliśmy reklamy towarów dla nas całkowicie niedostępnych i przeliczaliśmy ile godzin robotnik w innym kraju musi pracować np. na telewizor czy buty. Też pracowaliśmy wydajnie i niewiele z tego mieliśmy - to niesprawiedliwe" - mówił Wydrzycki.

Wydrzycki wraz z demonstrantami dotarł pod budynek Komitetu Wojewódzkiego partii.

"Zobaczyłem niezliczone tłumy. Pamiętam podniosłą, wzruszającą, patriotyczną atmosferę - śpiewano hymn i Rotę. Ludzi od budynku komitetu oddzielał szpaler samochodów wojskowych. Tłum skandował: Wojsko z nami, wojsko z nami. Pamiętam, że otwierały się drzwiczki w kilku skotach, wyglądali z nich żołnierze" - mówił.

Wydrzycki wspomina jak podpalono budynek. "Buchały płomienie i dym, wybijano szyby, z okien wyrzucano meble, książki, portrety dygnitarzy" - opowiada.

Od strony Zamku Książąt Pomorskich zaczęły zbliżać się oddziały funkcjonariuszy. "Nie jestem pewien czy milicji, czy wojska ale ten widok był koszmarny. Wszyscy w równych szeregach, na twarzach mieli maski przeciwgazowe - wyglądali jak w jakimś horrorze" - wspomina.

"Staliśmy z kolegami na metalowej łodzi, która zdobiła skwer. Potem tę łódź podnieśli ludzie i starli się nią jak taranem sforsować drzwi budynku. Nie udało się, tak jak nie powiodły się próby podpalenia komendy. Wtedy padły pierwsze strzały - najpierw pojedyncze a potem serie z dachu - opowiadał. Mówiliśmy między sobą, że to ślepaki na postrach, ale jak zobaczyłem leżącego na chodniku młodego chłopaka, któremu z klatki piersiowej buchała krew z pianą zrozumiałem, że żarty się skończyły".

Wydrzycki wspominał też, jak przez wiele lat po tych wydarzeniach oglądał dziurę w szybie w jednym z domów w centrum. "Zabłąkana kula przebiła szybę i zabiła siedzącą spokojnie w mieszkaniu młodą dziewczynę. Tej szyby przez lata nie wymieniano".

Historycy twierdzą, że tego dnia pod komendą zginęło 13 osób, dziesiątki zostały ranne. Przed Komitetem Wojewódzkim demonstrowało ok. 15 tys. ludzi, pod komendą milicji - ok. 2 tysięcy.

Na drugi dzień Wydrzycki dotarł do stoczni. Komunikacja miejska strajkowała. W stoczni zawiązał się najpierw stoczniowy a następnie Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, w skład którego weszli przedstawiciele strajkujących zakładów z całego miasta.

Wydrzycki był odpowiedzialny za stoczniowy radiowęzeł i obsługę techniczną spotkań Komitetu. Przekazywał komunikaty przez radiowęzeł, nagrywał na magnetofon przebieg negocjacji robotników ze stroną rządową. Uczestniczył w negocjacjach, które odbywały się w Technikum Budowy Okrętów i Wojewódzkiej Radzie Narodowej. Nie wie co się stało z tymi nagraniami, nie udało mu się do nich dotrzeć pomimo intensywnych poszukiwań.

"Za każdym razem, gdy jechaliśmy na te rozmowy nie wiedzieliśmy czy wrócimy z nich żywi, czy nas nie zaaresztują" - wspomina Wydrzycki. Z obrad w Wojewódzkiej Radzie Narodowej przekazywał przez telefon komunikat do mediów o częściowym zawieszeniu strajku i prośbę o uruchomienie komunikacji miejskiej po tym jak wynegocjowano zgodę na część postulatów.

"Utkwił mi w pamięci też taki obrazek. Widziałem jak w jednym z eleganckich gabinetów na stole stała piękna waza, z której jeden z dygnitarzy nalewał sobie dymiący rosół. Byłem wtedy bardzo głodny i ten rosół śnił mi się po nocach" - wspomina Wydrzycki.

Wydrzycki za udział w proteście był przez władze szykanowany. M.in. przeprowadzano w jego domu rewizje, odmawiano wydania paszportu, próbowano wielokrotnie zwolnić z pracy. "Zobaczyłem swoją teczkę w IPN. Bardzo mi się przykro zrobiło gdy zobaczyłem tam donosy na mnie pisane przez moich wszystkich, najbliższych kolegów i tych, których miałem za przyjaciół"- powiedział Wydrzycki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grudzień '70 oczami młodego szczecinianina
Komentarze (22)
J
johny
14 grudnia 2010, 20:49
Byłem wtedy w Szczcinie.Przyjechałem nocą 22.12.70.Zamieszkałem w hotelu.Milicja była natychmiast.Pytali kim jestem i co tutaj robię.Byłem jedynym gościem w hotelu.Kiedy uspiałem słyszłem wystrzaly.Przyjechałem do dziewczyny i nie w głowie mi było co tak naprawdę się dzieje.Ginęli ludzie a ja wzdychałem zakochany.Pamiętam wszysko jakby to było wczoraj.
AS
ANNA SOLIDARNOŚĆ
14 grudnia 2010, 19:12
ANNA WALENTYNOWICZ urodzona 15 sierpnia 1929 w Równem na Wołyniu. Zginęła 10 kwietnia 2010 koło Smoleńska. Uczestniczka strajku w grudniu 1970 w Stoczni Gdańskiej jak i demonstracji na ulicach Gdańska. Od 1978 działaczka Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Członek redakcji " Robotnika Wybrzeża " W jej mieszkaniu odbywały się związkowe spotkania jak i kursy samokształceniowe. Wielokrotnie represjonowana. W 1981 roku SB podjęło probę jej otrucia. Jej zwolnienie z pracy w roku 1980 stało się przyczyną rozpoczęcia sierpniowego strajku. Była aktywną uczestniczką strajku w Stoczni Gdańskiej. 16 sierpnia wraz z Aliną Pieńkowską zatrzymała wychodzących ze stoczni robotników i wezwała do kontynuacji strajku . Członek Prezydium KZ w Stoczni Gdańskiej, a następnie Prezydium MKZ. Cale lata zaciekle zwalczana zarówno przez bezpiekę jak i grupę Lecha Wałęsy. Po ogłoszeniu stanu wojennego współorganizatorka strajku w SG, następnie internowana w Bydgoszczy - Fordonie i Gołdapi. Wielokrotnie aresztowana i skazana na 1 rok i 3 miesiące więzienia w zawieszeniu. Odznaczona Medalem Wolności Trumana - Reagana ( 2005 ) jak również Orderem Orła Białego ( 2006 )
G1
GRUDZIEŃ 1970 pamiętamy
14 grudnia 2010, 18:23
<a href="http://www.fronda.pl/mocniejszy/blog/40_rocznica_buntu_i_masakry_na_wybrzezu">www.fronda.pl/mocniejszy/blog/40_rocznica_buntu_i_masakry_na_wybrzezu</a>
WZ
władza zbrodnicza
14 grudnia 2010, 18:13
Tragedią jest, że część Polaków uważa stan wojenny za mniejsze zło. Trzeba edukować i powtarzać, że nie było to mniejsze zło, a zbrodnia.  - Wprowadzając przed 30 laty stan wojenny gen. Wojciech Jaruzelski wydał wojnę części własnego narodu po to, by zabezpieczyć wpływy, profity i władze komunistom, wypełniając przy tym solennie wskazania i zalecenia swoich mocodawców z Kremla – i tak trwa do dziś.
OG
ofiarom grudnia 70, 81
14 grudnia 2010, 12:02
Więc wstań – z wysoko podniesioną głową, dumny i gniewny. I powiedz głośno: nie – tak, aby dokładnie cię usłyszeli Bo masz prawo krzyczeć i walczyć: o siebie, o życie takie, jakim chcesz żyć i o świat – lepszy, piękniejszy. A więc wstań, podnieś się z kolan i walcz, idź na przekór wszystkiemu wszystkiemu pomimo kłód, które rzucą ci pod nogi. A jeśli przyjdzie ci zginąć – giń, z dumą i godnością na twarzy, bo nie ma piękniejszej śmierci – pełniejszej ofiary, niż rzucenie kamienia swego życia na szaniec wiary w ideały. I choć nazwą cię głupcem, szaleńcem – nie oglądaj się wstecz, bo bunt to potężna siła pozwalającą góry przenosić. A bez takich jak ty– buntowników , szaleńców Polska nigdy nie wróciłaby na mapy Europy po latach nieistnienia. Bez straceńczej nadziei i wiary kolejnych pokoleń Polaków w sens walki o wolność – duch narodu by zginął. Ale oni odważyli się powiedzieć głośno: nie, a ich bunt stawał się tym silniejszy , im dotkliwsza była klęska kolejnych powstań. A więc wstań, podążając śladem bohaterów romantycznych romantycznych ich spadkobierców – takich jak ty – którzy nie bali się przeciwstawić samym sobie, światu i życiu, które nie było takim, jakim chcieli żyć.
K
kwiatek
14 grudnia 2010, 11:45
Dziękuję za tę wzmiankę. Dominikanie na łamach GW zajęli się już z rana jakże nośnym tematem "wielkiego kryzysu w polskim Kościele"... czym dyskusje wszelakie (hipotetyczne!) o stanie wojennym skutecznie ucięli. Następnie "echa medialne", "debaty", "nowe głosy", "zły Rydzyk", stara śpiewka. Moja interpretacja, zaznaczam. Sory, ale jakoś smutno mi się zrobiło. Bardzo smutno.
SJ
strzelali jak do kaczek
14 grudnia 2010, 11:38
- To, czego Polacy, gdańszczanie, nie mogli głośno wykrzyczeć, wyraził za nich niejeden poeta anonim. Uderza prostota tamtych utworów literackich, niezwykle skrzętnie zbieranych i rejestrowanych przez Służbę Bezpieczeństwa. I nie dziwi dzisiaj ta policyjna zapobiegliwość, bo siła oddziaływania tej poezji to przede wszystkim opis przeciwstawnych światów: zła komunistycznej siły uzbrojonej w czołgi, karabiny i milicyjne pałki, naprzeciw której stanął Naród nie tylko zniewolony, ale i upokorzony koniecznością ciężkiej pracy bez należytego wynagrodzenia – zauważa Cenckiewicz. Dr Józef Szaniawski z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu przypomina z kolei, że masakra robotników Wybrzeża została dokonana nie przez milicję, ZOMO czy Służbę Bezpieczeństwa, ale przez jednostki wojska, którymi dowodził nie kto inny, a sam Wojciech Jaruzelski, ówczesny minister obrony narodowej. Do szczególnie dramatycznych wydarzeń doszło w Szczecinie, gdzie z nisko lecących helikopterów strzelano do ludzi z broni maszynowej. Pierwszą osobą, która ujawniła dane na temat liczby zamordowanych w grudniu 1970 r., był płk Ryszard Kukliński. W wywiadzie pt. „Wojna z narodem widziana od środka” udzielonym paryskiej „Kulturze” w 1987 r. podał on liczbę 44 zabitych i 1164 rannych. Szaniawski zauważa, że faktyczna liczba ofiar nie jest znana, a dane pochodzące od Kuklińskiego były oficjalnymi informacjami Sztabu Generalnego. Historycy podkreślają, że liczba rannych sięgała kilku tysięcy, ich rodziny po prostu bały się zgłaszać z nimi do szpitali w obawie przed aresztowaniem i niektórzy umierali w swoich domach.
Holeton Terierski
14 grudnia 2010, 11:27
Zastanawiam się po co w obecnym BBN zasiada pewien pan który wtedy współrządził. W czym jego porady są pomocne obecnym władzom? Dlatego Polacy politycznie,podobnie jak Rumuni traktowani są z "przymrużeniem oka"
JL
jakim ludziom pozwolisz Polsko
14 grudnia 2010, 11:25
Nie pragnę POLSKO wcale byś była wielka Zbrojna po zęby od morza do morza I nie chcę także by cię uważano Za perłę świata i wybrankę Boga Chcę tylko domu w twoich granicach Bez lokatorów stukających w ściany Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać O sprawach które wszyscy znamy Jakim ludziom jeszcze pozwolisz By twym mózgiem byli i sumieniem Kto z przyjaciół pokaże mi blachy Kładąc rękę na moim ramieniu Czy twój język nadal pozostanie Arcyszyfrem nie do rozwiązania Czy naprawdę zaczęłaś odpowiadać Na najprostsze zadane pytania /L.Wójtowicz/
Holeton Terierski
14 grudnia 2010, 11:22
To  Prezydent ma teraz świetnego doradcę w BBN.Generał z doświadczeniem. Jakby co to zawsze doradzi.A tak serio,to niezłe materiały mają chłopaki ze starego Resortu,że tak szybko postępuje "likwidowanie podziałów narodowych i niezgody" a opinia 40%-że stan wojenny był dobry dla polski...
G
Gemini
14 grudnia 2010, 10:49
W Gdańsku oficjalnie podaje się 6 osóbJerzy Matelski, Stefan Mosiewicz, Andrzej Perzyński , Waldemar Rebinin ,.Józef Widerlik , Kazimierz Zastawny. Ale tak naprawdę to było więcej. Niektórzy zmarli od ran w szpitalach. W zwiążku z tym podawano inną datę śmierci. Chowano też w nocy" po cichu" i też często wpisywano fałszywą datę. Rodzina miała "siedzieć cicho , bo innaczej.."
RI
rządził i współrządzi
14 grudnia 2010, 10:09
Zastanawiam się po co w obecnym BBN zasiada pewien pan który wtedy współrządził. W czym jego porady są pomocne obecnym władzom? jak trzymać naród "za mordę" kiedy kraj pada ekonomicznie, zadłużenie jest szalone, podwyżki rujnujące biedniejszych, bezrobotnych, niedługo naród może nie wytrzymać, ludzie "Solidarności" przy władzy obecnej,  kiedyś walczący o wyzwolenie spod wpływów ZSRR teraz poddają się Rosji, przefarbowani postkomuniści, którzy wszędzie wejdą aby utrzymać władzę i wpływy. Kiedyś walczący z generałe Jaruzelskim teraz korzystający z jego autorytetu jakim nie powinien być autorytet zbrodniarza, bo żeby zlekceważyć tyle ofiar ludzkich to kim się jest, jeżeli nie poddał się pod sąd i nie przyznał się do winy ?
JB
Jaruzelski bohaterem, doradcą ?
14 grudnia 2010, 10:00
a ile okaleczonych fizycznie i psychicznie, pozbawionych pracy, szkoły, awansu, ile pochowanych potajemnie nie wiadomo gdzie, jaka psychoza strachu nakazująca milczenie ile cierpień dla nas nieznanych ?
JB
Jaruzelski bohaterem, doradcą ?
14 grudnia 2010, 09:57
W czasie zajść na Wybrzeżu zginęło oficjalnie 45 osób (9 w Gdańsku, 18 w Gdyni, 16 w Szczecinie, 1 w Elblągu), 1165 odniosło rany. Wśród rannych znalazło się 564 cywili, 531 funkcjonariuszy MO i ORMO, 70 wojskowych. Podpalono 19 budynków. Siły porządkowe zatrzymały prawie 3 tysiące osób. W akcji na Wybrzeżu wzięło udział łącznie 27 tysięcy żołnierzy (w tym w Trójmieście 13 tys., w Szczecinie 12 tys.), 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 2100 samochodów, 108 samolotów i śmigłowców, 40 jednostek pływających.
NN
nigdy nie ma żartów
14 grudnia 2010, 09:43
 jeśli chodzi o władzę
R1
Radom 1976
14 grudnia 2010, 09:40
 mielismy wtedy 14 lat. do dzis pamiętam zabitych robotników, zakrwanionych wiezionych przez rynek na melexie
Bogusław Płoszajczak
14 grudnia 2010, 09:39
Zastanawiam się po co w obecnym BBN zasiada pewien pan który wtedy współrządził. W czym jego porady są pomocne obecnym władzom?
ZN
zbrodnie nie miały granic
14 grudnia 2010, 08:52
Makabrycznie  fałszywe były dane na temat ofiar masakry na Wybrzeżu, gdzie ciała ofiar pakowano w plastikowe worki i chowano potajemnie nocą pod nadzorem specjalnych komisji MSW w zbiorowych mogiłach na cmentarzu witomińskim w Sprzęgawsku i innych miejscach.
KW
krwawa walka o władzę
14 grudnia 2010, 08:37
Masakra gdyńska była najbardziej krwawa, przeprowadzona na zamówienie władz, by pokazać, że „kto podnosi rękę na władzę ludową, temu władza tę rękę utnie” – jak to w 1956 sformułował Cyrankiewicz. Zenon Kliszko bez ogródek dodawał do tego w 1970 roku – „zginie trzystu robotników, ale bunt zdławimy”. Zastawili więc pułapkę pod gdyńską stocznią, bo nie było stamtąd jak uciekać, aby wziąć krwawy odwet na znienawidzonym sanacyjnym mieście. Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni, Dzisiaj milicja użyła broni, Dzielnieśmy stali i celnie rzucali. Janek Wiśniewski padł. (...) Jeden zraniony, drugi zabity, Krwi się zachciało słupskim bandytom, To partia strzela do robotników, Janek Wiśniewski padł.
WN
władzy nie rozliczono do dziś
14 grudnia 2010, 08:33
Do upadku komunizmu nikt z decydentów nie poniósł odpowiedzialności za masakrę robotników wydarzeniach grudniowych 1970 roku. Jedynym oficjalnym gestem było przeproszenie za błędy i obietnica ludzkich rządów podczas spotkania Gierka z robotnikami w Gdańsku po zajściach na Wybrzeżu. Zmiana ustroju umożliwiła zmianę tego podejścia. W 1995 roku ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku wniosła do Sądu Wojewódzkiego akt oskarżenia przeciwko Jaruzelskiemu, Kociołkowi, Tuczapskiemu oraz dowódcom wojsk tłumiących protest. Pierwsze zebranie sądu odbyło się w marcu 1996 roku. 3 lata później proces przeniesiono do Warszawy. I nic.
TW
taka władza ludowa
14 grudnia 2010, 08:31
Społeczeństwo zareagowało protestem, zbierano się na wiecach domagając się od władz cofnięcia podwyżki, uregulowania systemu płac (w szczególności zasad naliczania premii) i wreszcie odsunięcia od władzy odpowiedzialnych za podwyżkę (m.in. Władysława Gomułki, Józefa Cyrankiewicza i Stanisława Kociołka). Strajk rozszerzył się na kolejne zakłady na Wybrzeżu. Stocznia Gdańska została otoczona przez wojsko. Ludzie, którzy próbowali się do stoczni zbliżyć, byli brutalnie bici i goleni. Władze PZPR (Biuro Polityczne w składzie: Władysław Gomułka, Marian Spychalski, Józef Cyrankiewicz, Ignacy Loga-Sowiński, Mieczysław Moczar, Wojciech Jaruzelski, Alojzy Karkoszka, Zenon Kliszko, Kazimierz Świtała, Tadeusz Pietrzak) na wieść o wydarzeniach w Gdańsku wydały rozkaz użycia broni palnej przeciwko demonstrującym, przy czym strzały po ostrzegawczej salwie w górę zgodnie z rozkazem Gomułki miały być oddawane w nogi. Nastąpiła interwencja 550 czołgów i 700 transporterów opancerzonych 8. dywizji zmechanizowanej. Do walki z demonstrantami ruszyło 5 tysięcy milicjantów i 27 tysięcy żołnierzy, Wybrzeże zostało krwawo spacyfikowane. Akcję tę nadzorował osobiście obecny w trójmieście wiceminister MON Grzegorz Korczyński.
DS
domagali się tylko chleba
14 grudnia 2010, 08:24
Geneza protestów grudniowych  Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji była wprowadzona 12 grudnia podwyżka cen detalicznych mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów spożywczych. Decyzję w tej sprawie podjęto już 30 listopada 1970 na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Od 8 grudnia w Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych rozpoczęto przygotowania w ramach "ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego" a 11 grudnia jednostki MSW zostały postawione w stan pełnej gotowości. 12 grudnia wieczorem za pośrednictwem radia poinformowano społeczeństwo o podwyżkach cen żywności głównych artykułów, średnio o 23% (mąka o 17%, ryby o 16%, dżemy i powidła o 36%). 13 grudnia komunikaty o podwyżkach cen podała prasa.