Hobbit, elf i feministka czyli wszystkie ofiary gender
Premiera drugiej części Hobbita zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji internet zalewa fala ciekawostek związanych z ekranizacją tajemnic, dotąd trzymanych pod kluczem. W tych ostatnich dniach promocji szczególną uwagę media skupiają na postaci elfki Tauriel, którą gra kanadyjska aktorka Evangeline Lilly.
Jedni rozpływają się nad jej urodą, inni nad talentem aktorskim, a wszystkich rozgrzewają w domysłach zdjęcia z planu gdzie połączyła jedno i drugie całkowicie wpasowując się w powierzoną jej rolę. Mnie martwi natomiast fakt, że nie znalazłem odpowiednika tej dzielnej wojowniczki na ani jednej karcie powieści Tolkiena. Tymczasem reżyser Peter Jackson postanowił mocno zabarwić tło akcji drugiej części właśnie za pomocą Tauriel, a już zapowiada, że będzie miała kluczowe znaczenie w finałowej trzeciej odsłonie Hobbita.
Postać Tauriel została stworzona przez Petera Jacksona, jego żonę Fran Walsh oraz ich współpracownika. Reżyser nie krył, że powodem było ożywienie fabuły i obsady zdominowanej przez mężczyzn. Pamiętam dobrze, że głosy o maskulinizacji fabuły pojawiły się jeszcze gdy Hobbit był w planach. Później podczas kręcenia kolejnych części co jakiś czas fani mogli usłyszeć o tych zarzutach. W pewnym momencie jednak wszystko ucichło. Czy twórcy dogadali się z feministkami? Możemy się tylko domyślać. Martwi mnie jednak ta sprawa. Jest zwiastunem niedobrych zmian, kiedy wiara i przekonania prawicowe są kategoryzowane jako atak na niezależność sztuki, natomiast dążenia stronników zrównania płci i liberalny system wartościowania są szansą i szerokimi wrotami, przez które sztuka się odradza. Czy istnieją jakiekolwiek granice uszanowania dzieł skończonych?
Słowem, które najlepiej opisuje współczesność jest cover. Wszystko, co dotychczas osiągnęła ludzkość, możemy nazwać umownie tradycją. Twórców bazujących na niej, ale wyciągających własne twórcze wnioski, jest jak na lekarstwo. Cała reszta zajmuje się recyklingiem przeszłości. Patrząc na dzisiejszą twórczość, mamy ochotę zanucić: ale to już było... Wśród tych dwóch grup są też filmowcy. Prawdziwą sztuką jest zachować sedno dzieła, wzbogacając jedynie warsztatem aktorskim i nowymi technologiami. Tymczasem każdy chce być prekursorem, biorąc gotowe danie i doprawiając je po swojemu. Przyprawy te są tak intensywne, że danie wychodzi po prostu niesmaczne. Karykatura dzieła.
W centrum tej sprawy stoi coś poważniejszego. Gender czyli drażliwa teoria, słowo wytrych. Nie jest to czepianie się, to kilka słów prawdy, które warto rozważyć.
Wszechogarniająca poprawność niszczy wszystko. Przyjmujemy zasadę, że prawo nie może działać wstecz. Za to świetnie w tej roli czuje się teoria równości płci, a raczej jej zaniku. Aktywiści tego nurtu chcą rozszerzyć jego działanie na wieki wstecz, aż do stworzenia świata. Tak naprawdę edukacja ta nie ma nauczyć wzajemnego szacunku, a zdeformować płciowość człowieka i opiera się to głównie na dewaluacji poczucia męskości. Feministki zarzucają nam patriarchat, homoseksualiści walczą z typem silnego mężczyzny, lesbijki naśladują męskie zachowania, by udowadniać sobie, jak bardzo są niezależne, negując w ogóle ojcostwo.
W ostatnich dniach głośno było też o sprawie 6-latka z Canon City w Kolorado, który okazując koleżance grzeczność przez ucałowanie dłoni został oskarżony o napastowanie seksualne z wpisem do akt szkolnych. Przez cały czas, gdy był zawieszony w prawach ucznia, pytał rodziców, co w ogóle oznacza słowo "sex". Zapewne gdyby uczynił ten gest wobec kolegi, stałby się powszechnym wzorem do naśladowania i bohaterem lokalnej społeczności.
Tropimy dalej. W Szwecji wprowadzono specjalny system oceny filmów wg gender. Na fali tego opiniowania trylogia Władca Pierścieniu i cała saga Gwiezdne Wojny zostały uznane za niebezpieczne i emanujące niezdrową męskością. Ciekawe czy w wysokiej komisji zasiadali panowie korzystający z toalet na siedząco (tak, Szwecja to potęga światopoglądowa). Mimo sprzeciwu grupy fanów inicjatywa została przyjęta przez naród z radością. To brzmi jak pozytywny komunikat z czasów PRL.
Nie dajmy się zwariować
Cała ideologia zrównania płci, szukanie jej we wszystkich dziedzinach i określanie w każdej z nich innej to choroba współczesnego świata. Jest jak zaglądanie do cudzego ogródka, podczas gdy w swoim mamy nieporządek. Powody tej sytuacji widać jasno na przykładzie naszego zachodniego sąsiada. Po latach wojen i wyniszczającej polityki, wychowanie i budowanie na nowo systemu wartości przejęły kobiety. Wielu ojców nie powróciło, wśród tych, którym się to udało znaczna część padła ofiarą duchów wojny. Nie potrafili odnaleźć się w rodzinie, odeszli na trzeci plan, nie byli już autorytetami dla silnych synów i kobiecych córek. Nienawiść i żal narastały pokoleniowo. Dlatego uważam, że całe wywracanie poczucia płciowości jest wymierzone właśnie w mężczyzn.
Równouprawnienie powinno przejawiać się we wzajemnym szacunku dla różnic wynikających z płci, świat dąży natomiast do izolacji męskości i wytworzenia czegoś na zasadzie trzeciej płci opartej fundamentem na kobietach. Jest to groźne zwłaszcza dla najmniejszych. Narastające wyzwolenie seksualne w zestawie z brakiem poczucia tożsamości i wartości tworzy wybuchową mieszankę. To, co jeszcze dziś potępiamy jak pedofilia, gwałty, prostytucja za chwilę może zostać nazwane wyrażaniem siebie. Tak jak eutanazja staje się synonimem miłosierdzia, a aborcja prawem wolności. Czy grozi nam Seksmisja?
Rozumiem, że dzieła literackie bywają obszerne i powszechną praktyką jest przycinanie fabuły w wątkach pobocznych. Nie należy jednak zmieniać treści. Hobbit niesie ze sobą konkretne przesłanie. Piękno tego utworu polega na pokazaniu tradycyjnych wartości w pięknej i bogatej scenerii Śródziemia. Nasi przodkowie ginęli za te wartości w czasach wojny. Obsadzanie fałszywych postaci i opieranie na nich akcji w imię postępu to jak dla mnie zbrodnia na mistrzu Tolkienie. Nie wiem tylko, czy ten palec wystarczy pewnemu środowisku. Wszak to jedna kobieta na całe zgraje mężczyzn i męsko wyglądających potworów (nawet smok zdaje się przemawiać basem). Elfy i tak bardzo "kobiece" w swojej naturze nie zostały potraktowane jako odpowiednie dla feministek. Więc uszyto elfkę w męskim stroju, z męskim zawodem. To już bardziej zasmakowało. Zamiast zmieniać sedno dzieła można przecież było pokusić się o ciekawe tło, które sam autor zagwarantował. Wszak krasnoludy były posądzane o narodziny z ziemi ponieważ ich kobiety posiadały zacne brody i nie łatwo było rozróżnić je wśród reszty. To wspaniałe tło pełne równości i wolności. Czyżby zbyt równe? Niestety Tolkien ma dwie zasadnicze wady - był mężczyzną i był wierzący. Twórcom Hobbita można zarzucić wiele nieścisłości z fabułą i narracją wg książki. Tej jednej nie jestem w stanie im zapomnieć. Pozostaje nadzieja, że Pustkowie Smauga nie okaże się prawdziwym pustkowiem intelektualnym. Filmów na miarę zagryzek do popkornu mamy wiele w kinie.
Skomentuj artykuł