Homopropaganda vs dobro wspólne

Rafał Bulowski SJ

W najbliższych dniach rozpocznie się parlamentarna ofensywa w sprawie zalegalizowania tzw. związków partnerskich. Swoje projekty w tej sprawie złożyły trzy ugrupowania (PO, RP i SLD). Wszystkie te projekty zakładają możliwość zawarcia oficjalnego związku przez osoby tej samej płci. Co jednak mają zrobić ci, którzy z żadną z tych propozycji się nie zgadzają? Czy nie jest to czas, w którym należałoby okazać swój stanowczy sprzeciw?

Jesteśmy świadkami wytyczania drogi, która ostatecznie prowadzi donikąd. Co gorsza, dzieje się to w chwili, w której należałoby się troszczyć przede wszystkim o przyszłość wspólnoty, którą my - jako Polacy - tworzymy. To o tę przyszłość w pierwszej kolejności należałoby się zatroszczyć. Wspólnoty nie można przecież oddzielić od wartości, którymi żyje. Tymczasem obserwujemy proces odwrotny. Jeśli ustawodawca zamierza postawić znak równości pomiędzy związkiem homo - a heteroseksualnym, to czy tym samym nie umniejsza fundamentalnej wartości, jaką dla państwa stanowić powinna rodzina?

Gdy spojrzy się na inne kraje (głównie Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych), wyraźnie widać, że tworzenie prawnych konstrukcji, umożliwiających gejom czy lesbijkom życie w zalegalizowanych przez państwo związkach, zawsze staje się przyczynkiem do starania się o kolejne prawa. Jest to więc droga do kolejnych ustępstw wobec środowisk osób homoseksualnych. Jeśli prawodawca mówi A to nie ma powodów, by w przyszłości nie powiedział B. Wczoraj legalizacja związku, dziś adopcja dzieci, jutro… I tak powoli zaciera się granica pomiędzy tym, co naturalne, a tym, co tylko sprawia wrażenie autentyczności.

Przysłuchując się debacie na temat związków partnerskich, można stracić z oczu punkt odniesienia, który dotychczas wydawał się czymś oczywistym. Jednostronność i ideologiczna jednomyślność uczestników tej debaty sprawiają, że z horyzontu znika to, co do tej pory wydawało się być fundamentem wszystkiego (w tym przypadku małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny, którego owocem jest potomstwo)

DEON.PL POLECA

Trwająca obecnie dyskusja na temat legalizacji związków partnerskich toczy się teraz przede wszystkim wokół różnic między projektami ustaw, a nie zasadności ich uchwalania. Wszystkie projekty - PO, SLD i RP - zakładają przecież możliwość zawarcia związku przez osoby tej samej płci. Głosy przeciwników są marginalizowane. Ci, którzy nie zgadzają się z ideą związków partnerskich, z automatu zaliczani są do konserwatywnego zaścianka, którego nie traktuje się przecież poważnie. A to, że osoby te powołują się na obecnie istniejący porządek prawny i na obowiązującą Konstytucję? A jakie to ma znaczenie?

Nie wydaje mi się, by geje i lesbijki przed założeniem związku zabiegali o czyjekolwiek przyzwolenie. Czy aby żyć w związku homoseksualnym, potrzebna jest więc zgoda ustawodawcy? Problem ze związkami partnerskimi jest taki, że przy stanowieniu prawa, ustawodawca "wysyła" komunikat, iż postępowanie takie mieści się w dopuszczalnej przez społeczeństwo normie. Inaczej mówiąc, związek partnerski jest tak samo dobry jak związek mężczyzny z kobietą. A jeżeli jest tak samo dobry i naturalny, to nie ma przeszkód, by dzieci od pierwszych lat nauki szkolnej mogły poznawać różne modele związków: ten staroświecki - mężczyzny i kobiety i ten nowoczesny - kobiety z kobietą czy też mężczyzny z mężczyzną.

Rodzi się więc pytanie, co się z nami stało, że musimy obecnie gorączkowo szukać argumentów za obroną małżeństwa jako związku mężczyzny z kobietą. Przecież jeszcze do niedawna nikt z nas tego nie podważał. Żyjemy przecież w kraju, którego kultura nierozerwalnie związana jest z katolicyzmem, w dodatku kraj ten leży na kontynencie, który wyrósł na chrześcijańskich korzeniach.

Być może rzeczywisty "rząd dusz" sprawują w Polsce grupy interesów i media ze swoją mainstreamowi ideologią, która wmawia ludziom, że poglądy i przekonania, które mają, powinny być głęboko skrywane przed światem w tzw. sferze prywatnej. Bardziej chcę jednak wierzyć w ludzki rozsądek. W to, że kiedy przekroczona zostanie masa krytyczna, wspólnie i spontanicznie okażemy swój sprzeciw, bo jesteśmy u siebie i mamy do tego prawo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Homopropaganda vs dobro wspólne
Komentarze (103)
MR
Maciej Roszkowski
2 lutego 2013, 18:17
Wprowadzenie związków partnerskich wpłynie negatywnie na kondycje rodzin bo: - członkowie tyuch związków zarządają wspólnego opodatkowania i ulg w podatku spadkowym, a więc zmniejszą się dochody państwa. Na armię urzędników i posłów pieniądze się znajdą, a szeroko rozumiana  pomoc rodzinie (art.18 Konstytutcji) padnie ofiarą oszczędności, tak jakza zawsze oświata nauka  i ochrona zdrowia.  - jest tylko kwestią czasu, kiedy lobby homoseksualne zarząda dokładnie takich samych praw i kasa zmniejszy sie w dalszym stopniu. - wobec znanej mniejszej trwałości tych związków wzrośnie iliość dzieci niczyich z wieloma "mamusiamui i tatusiami"  zwiększy się chaos wychowawczy co będzie ze szkodą dla dzieci z normalnych ( w rozumieniu Konsytytucji) rodzin. Ponadto wpłynie to negatywnie na sytuacje kobiet, bo to one są częściej porzucane, a teraz będzie to jeszcze łatwiejsze. O życiu dzieci w takim chaosie już dostatecznie dużo napisano z odniesiem do badań. Warto zapoznać się z wynikami.  W efekcie zafundujemy sobie dalsze osłabienie więzi społecznych. Zapłacą za to ludzie starzy. O przepraszam tym zaproponuje się "dobrą śmierć". To trochę za wysoka cena ja za "chcenie" cwaniaków i hałaśliwych mniejszości. Przykłady z "krajów rozwiniętych" i statystyki są dostępne. No ale jeśli ktoś rozumuje- "Chcę, więc mam prawo" to żadne realia nie pomogą.
C
cyprian
26 stycznia 2013, 00:34
Ad 1. To proste.  "Przeprowadzone w Wielkiej Brytanii badania wykazały, że podczas, gdy 18% małżeństw zawartych w 1991 roku, po 10 latach jest po rozwodzie, związków partnerskich, które nie przetrwały tej próby czasu jest aż 39%. Inne statystyki mówią zaś o tym, że wśród par, które pobrały się przed narodzeniem dziecka aż 75% pozostało razem do jego 16 narodzin. Tymczasem związków nieformalnych, w których pojawiło się dziecko, przetrwało do jego 16 urodzin jedynie 7%." http://kobieta.dziennik.pl/twoje-emocje/artykuly/356219,psychologia-potwierdza-malzenstwa-sa-trwalsze-niz-konkubinaty.html . Proszę wybaczyć źródło, ale cytuje ono statystyki, a nie fantazje. Przypuszczam, że możemy to zweryfikować. 2. W porządku, nie wtrącam się, nie rozumiem. To przecież nie dotyczy związków, tylko zgoła czegoś innego. 3. W takim razie się zgadzamy, że każdy obywatel ma prawo zaskarżyć ustawę, która jego dotyczy. 4. Ale nie ma też żadnego, który by to legalizował zgodnie z prawem RP. 5. Ale podmiotem prawa jest człowiek, który życzy sobie takiej adnotacji w USC. Akty w USC nie zawsze dotyczą dwóch osób prawnych. Akt zgonu dotyczy jednej osoby. A skoro jest mu to potrzebne do szczęścia? Można zmienić prawo tak, aby zoofil mógł zawrzeć związek z owcą. Pisałem o owcy, nie kozie. Oczywiście to bez znaczenia.  Nie ma Pan wrażenia odrealnienia, oderwania tych propozycji od rzeczywistego sensu małżeństwa, jako "jako związku kobiety i mężczyzny, rodziny [...] pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej"? Po co zrównywać związki homoseksualne z małżeństwem, skoro związki homoseksualne małżeństwem, związkiem kobiety i mężczyzny, którego celem jest macierzyństwo i rodzicielstwo, nigdy nie będą, tak jak małżeństwem nigdy nie będzie związek zoofila z zaproponowaną przez Pana kozą?
Martino
25 stycznia 2013, 23:58
~cyprian: Po pierwsze - proszę przedstawić argumenty (o ile takowe w ogóle istnieją) wspierające tezę, że wprowadzenie związków partnerskich wpłynie negatywnie na kondycję rodzin. Po drugie - w pkt. 1 mojego postu odpowiedziałem jazmigowi, który poradził mi, bym - jeżeli uważam art. 251 k.c. za niekonstytucyjny - zaskarżył go do TK. Musiałem wyjaśnić to nieporozumienie. Po trzecie - zarzut, że słabo znam prawo polskie jest dla mnie niezrozumiały. Pisząc, że nie jest tak, iż każdy obywatel ma prawo zaskarżać do TK przepisy, które jego zdaniem nie są zgodne z Konstytucją, miałem na myśli to, że skarga konstytucyjna nie ma charakteru   actio popularis  . Wynika to zarówno z dalszej treści mojego postu, w którym powołałem się na art. 79 ust. 1 Konstytucji, jak i z fragmentu artykułu, który z kolei Pan zacytował.   Po czwarte - nie znam żadnego przepisu, który zabraniałby imigrantowi z Wysp Andamańskich zawarcia ślubu zgodnego z jakimikolwiek zwyczajami. Po piąte - państwo nie ma obowiązku zagwarantować zoofilowi możliwości zawarcia związku z kozą. Koza nie jest podmiotem, lecz przedmiotem prawa.
C
cyprian
25 stycznia 2013, 23:19
@velario Jeśli chodzi o 1 i 3 - można się zgodzić, te punkty nie mają znaczenia dla niekonstytucyjności ewentualnej ustawy o tzw. związkach partnerskich. Jest ona niekonstytucyjna, ponieważ wprowadzenie związków partnerskich prawdopodobnie wpłynie negatywnie na kondycję rodzin, które chroni Konstytucja. Wynika to stąd, że tak zwane związki partnerskie są znacznie mniej trwałe, niż małżeństwa, które te związki częściowo zastąpią. To z kolei odbija się na dobru dzieci. Kierowanie się dobrem rodziny i dzieci gwarantuje Konstytucja w rozdz. I art 18, więc ewentualne regulacje, które mogą odbić się niekorzystnie na dobru rodzin i dzieci są niekonstytucyjne. To proste. Ad. 1 w ogóle jakby nie dotyczy tego tematu. Natomiast: Ad 2. Jeśli jest Pan prawnikiem, to zaskakujące, że tak słabo zna Pan prawo polskie. http://prawo.rp.pl/artykul/236765.html "Oprócz tego, zgodnie z art. 79 Konstytucji, każdy może wnieść skargę konstytucyjną, jeżeli doszło do naruszenia jego konstytucyjnych wolności lub praw."  http://prawo.rp.pl/artykul/236765.html I jeszcze odnośnie tej "dodatkowej kwestii" - zgodnie z tą logiką, nie posiadającą zresztą żadnego oparcia w prawie, Państwo powinno zagwarantować imigrantowi z wysp Andamańskich ślub zgodny ze zwyczajami Negritos, no a przynajmniej zoofilowi - możliwość zawarcia związku z owcą? Przecież to ostatnie jest dość łatwe.
Martino
25 stycznia 2013, 22:39
Jeszcze jedna kwestia - w sumie najistotniejsza: nie ma i nie powinno mieć znaczenia, czy osoby ewentualnie zainteresowane zawarciem umowy związku partnerskiego mogą osiągnąć cele, które zgodnie z odrzuconymi projektami ustaw wynikałyby z zawarcia takiej umowy, wykorzystując do tego już istniejące instrumenty prawne. Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli (art. 1 Konstytucji) - również tych, którzy nie chcą związkom, w jakich pozostają, nadawać rangi małżeństwa (albo de lege lata nie mogą - jeżeli jest to związek z osobą tej samej płci). Zadaniem państwa jest zaspokajanie - w miarę posoadanych możliwości - potrzeb obywateli i ułatwianie im życia w sposób, w jaki sobie tego życzą, bez dokonywania ocen o charakterze religijnym czy światopoglądowym.
Martino
25 stycznia 2013, 22:18
~jazmig 1. Nie uważam, że art. 251 k.c. jest sprzeczny z Konstytucją - z tych samych zresztą przyczyn, dla których nie uważam, by sprzeczne z Konstytucją było wprowadzenie do porządku prawnego instytucji związków partnerskich. 2. Nie jest tak, że każdy obywatel ma prawo zaskarżać do TK przepisy, które jego zdaniem nie są z Konstytucją zgodne. Obywatele nie mogą inicjować tzw. abstrakcyjnej kontroli konstytucyjności prawa. Skarga konstytucyjna przysługuje jedynie temu, wobec kogo sąd lub organ administracji publicznej orzekł ostatecznie o jego wolnościach lub prawach albo obowiązkach określonych w Konstytucji (art. 79 ust. 1 Konstytucji). 3. Nie istnieje norma prawna (a w każdym razie nie da się takowej wyprowadzić z Konstytucji), według której kompetencja ustawodawcy byłaby ograniczona tylko do "uszczegółowiania" przepisów konstytucyjnych. Ustawa o prokuraturze np. niewątpliwie nie jest niekonstytucyjna, chociaż Konstytucja w Rozdziale IX ("Organy kontroli państwowej i ochrony prawa") ani w żadnym innym nie przewiduje istnienia prokuratury. Wręcz przeciwnie: ustawodawcy przysługuje swoboda w obejmowaniu regulacją ustawową dowolnego wycinka stosunków społecznych, a jedynym ograniczeniem jest konieczność zachowania hierarchicznej zgodności norm prawnych.
MR
Maciej Roszkowski
25 stycznia 2013, 20:26
Wysoki Ustawodawca  wpisując do Konstytuicji ochronę rodziny rozumianej jako...etc. nie przez przypadek nie wpisał związków partnerskich i innych równie wymyślnych form współżycia ludzi. . Uznał, że tylko taka forma  życia rodzinnego zasługuje na ochronę. ZXatem  albo ma zostać tak jak jest, albo zmiana tego fragmentu Konstytucji.
jazmig jazmig
25 stycznia 2013, 18:19
@valerio: 2. Widać, że nie jesteś prawnikiem i nie potrafisz interpretować tekstu prawnego. Z art. 18 Konstytucji wynika nakaz skierowany do władz publicznych, aby zapewniły ochronę i opiekę małżeństwu jako związkowi kobiety i mężczyzny, rodzinie, macierzyństwu i rodzicielstwu. Przepis ten nie zawiera jednak zakazu zapewniania takiej ochrony i opieki innym związkom. Tak samo jak przepis stanowiący, że Rzeczpospolita Polska chroni własność nie oznacza zakazu rozciągania takiej samej ochrony na inne prawa rzeczowe. ... Tylko obywatele jako osoby prywatne mogą robić wszystko to, czego prawo nie zabrania. Urzędy i organa władzy mogą robić tylko to, na co im prawo pozwala. Zatem sejm może uchwalać ustawy, które doszczegóławiają zapisy konstytucji. Tak więc kodeks karny opisuje co się stanie w przypadku naruszenia prawa własności (kradzież, oszustwo) lub prawa do życia (morderstwo) itp. Skoro w konstytucji jest opisany jeden związek dotyczący tworzenia rodziny, tzn. małżeństwo damsko-męskie, to sejm nie może wprowadzić nowego związku ani do kodeksu rodzinnego, ani do kodeksu cywilnego. Kodeks cywilny już teraz daje chętnym do założenia związku partnerskiego, prawo spisania umowy przed notariuszem, w której obie osoby upoważaniają siebie nawzajem do różnych rzeczy i czynności oraz wskazują partnera, jako spadkobiercę. Niepotrzebna im jest do tego jakaś specjalna forma związku partnerskiego.
jazmig jazmig
25 stycznia 2013, 18:04
@valerio: art. 251 k.c. stanowi, że do ochrony praw rzeczowych ograniczonych stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie własności. Według Twojego toku rozumowania przepis ten powinien być uznany za oczywiście niekonstytucyjny, skoro Konstytucja chroni jedynie własność. Tymczasem tutaj, w zakresie ochrony, ustawodawca zrównał z własnością inne prawa (np. użytkowanie, służebności, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu), o których Konstytucja nie wspomina. ... Jeżeli uważasz, że została naruszona konstytucja, to zaskarż te przepisy do TK. Każdy obywatel ma prawo zaskarżać przepisy, które jego zdaniem są sprzeczne z konstytucją, to TK.
Martino
25 stycznia 2013, 17:46
~XLeszek: 1. W zacytowanej przez Ciebie wypowiedzi nie ma nieprawdy. Jazmig przecież argumentował, że ustawa o związkach partnerskich byłaby niekonstytucyjna z tego względu, że Konstytucja nie przewiduje innych związków niż małżeński (vide post z 2013-01-24 17:58). A zatem zarzucając mi, że "świadomie wprowadzam w błąd pisząc nieprawdę" sam świadomie skłamałeś.  2. Widać, że nie jesteś prawnikiem i nie potrafisz interpretować tekstu prawnego. Z art. 18 Konstytucji wynika nakaz skierowany do władz publicznych, aby zapewniły ochronę i opiekę małżeństwu jako związkowi kobiety i mężczyzny, rodzinie, macierzyństwu i rodzicielstwu. Przepis ten nie zawiera jednak zakazu zapewniania takiej ochrony i opieki innym związkom. Tak samo jak przepis stanowiący, że Rzeczpospolita Polska chroni własność nie oznacza zakazu rozciągania takiej samej ochrony na inne prawa rzeczowe.
LS
le sz
25 stycznia 2013, 17:21
~XLeszek: O niekonstytucyjności możnaby mówić wtedy gdyby jakiś akt prawny usiłował naruszać konstytucyjnie chronione prawo własności i dziedziczenia. Zgadzam się. W takim razie ustawa o związkach partnerskich, gdyby została uchwalona, nie mogłaby być uznana za niekonstytucyjną, ponieważ przyznanie w niej pewnych uprawnień osobom, które zawarły związek partnerski, nie naruszałoby w niczym praw małżeństw. --- @velario, ponownie nie masz racji, i ponownie sę dziwię że takie rzeczy może wypisywać prawnik, nawet osobiście zaangażowany. Zgodnie z Konstytucją RP, to właśnie: "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej " a nie jakiś związek partnerski. W związku z tym, ustawa przyznająca nie-małżeństwom prawa i przywileje przynależne zgodnie z Konstytucją małżeństwom byłaby niekonstytucyjna.
C
cyprian
25 stycznia 2013, 17:17
O niekonstytucyjności możnaby mówić wtedy gdyby jakiś akt prawny usiłował naruszać konstytucyjnie chronione prawo własności i dziedziczenia. Zgadzam się. W takim razie ustawa o związkach partnerskich, gdyby została uchwalona, nie mogłaby być uznana za niekonstytucyjną, ponieważ przyznanie w niej pewnych uprawnień osobom, które zawarły związek partnerski, nie naruszałoby w niczym praw małżeństw. "Projekt ten może powodować niekorzystny efekt społeczny poprzez zmarginalizowanie małżeństwa i opierającej się na nim rodzinie. Stanowi to szczególne zagrożenie dla dzieci, którym rodzina zapewnia optymalne warunki życia i wszechstronnego rozwoju. Jest on sprzeczny z konstytucyjnymi gwarancjami ochrony małżeństwa, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa (art.18)" http://gosc.pl/doc/918624.Zwiazki-partnerskie-niekonstytucyjne Parafrazując Wasz dziwaczny przykład z własnością, aby naruszyć prawo właśności, niekoniecznie trzeba coś komuś fizycznie ukraść. Czasem wystarczy być biernym świadkiem. Albo bliższy przykład: wystarczy dać włamywaczowi klucz.
LS
le sz
25 stycznia 2013, 16:59
Aha, zapomniałem zapytać - w którym miejscu napisałem nieprawdę?  --- Cytuję: "Według Twojego toku rozumowania przepis ten powinien być uznany za oczywiście niekonstytucyjny, skoro Konstytucja chroni jedynie własność." Może jestem naiwny, ale wbrew dotychczasowym doświadczeniom, nadal wierzę, że jednak potrafisz się przyznać do stawiania nieuzasadnionych zarzutów.   --- @velario, ja widocznie nie jestem naiwny, bo liczyłem się z tym, że Twoją reakcją będzie przejście do pozbawionego argumentów merytorycznych ataku personalnego.
Martino
25 stycznia 2013, 16:40
Aha, zapomniałem zapytać - w którym miejscu napisałem nieprawdę?  Może jestem naiwny, ale wbrew dotychczasowym doświadczeniom, nadal wierzę, że jednak potrafisz się przyznać do stawiania nieuzasadnionych zarzutów.  
Martino
25 stycznia 2013, 16:36
~XLeszek: O niekonstytucyjności możnaby mówić wtedy gdyby jakiś akt prawny usiłował naruszać konstytucyjnie chronione prawo własności i dziedziczenia. Zgadzam się. W takim razie ustawa o związkach partnerskich, gdyby została uchwalona, nie mogłaby być uznana za niekonstytucyjną, ponieważ przyznanie w niej pewnych uprawnień osobom, które zawarły związek partnerski, nie naruszałoby w niczym praw małżeństw.
C
cyprian
25 stycznia 2013, 14:04
Jeśli chodzi o konstytucyjność/niekonstytucyjność związku homoseksualnego, to dobrym odniesieniem wydaje się tutaj heteroseksualny konkubinat. Mówi o nim na przykład publikacja "http://www.monitorprawniczy.pl/index.php?mod=m_artykuly&cid=25&id=3267": "Należy podkreślić, że konkubinat jako stan faktyczny nie podlega żadnej regulacji prawnej. W związku z tym, do konkubinatu nie można zastosować wprost jakiejkolwiek regulacji odnoszącej się do małżeństwa. Zgodnie z art. 18 Konstytucji RP, małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo pozostają pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Z przepisu tego wynika jednoznacznie, że konkubinatowi nie przysługuje ochrona i pomoc ze strony państwa. Jednak nie oznacza to, że pewne stany faktyczne konkubinatu nie będą korzystały z ochrony przewidzianej w przepisach niższego rzędu, np. KRO w części dotyczącej sprawowania władzy rodzicielskiej nad wspólnymi małoletnimi dziećmi konkubentów". Skoro znacznie bardziej powszechny konkubinat heteroseksualny nie podlega ochronie prawnej, ani nie jest wpisany w konstytucję RP, to czemu praw niedostępnych większości domaga się mniejszość?
C
cyprian
25 stycznia 2013, 13:57
5. W oparciu o pkt. 4, odcinając się od krzyków polityków i środowisk LGBT (które wbrew ogólnemu przekonaniu, nie reprezentują homoseksualistów), warto zapytać samych homoseksualistów, czy podjęliby zobowiązanie w postaci "związku", gdyby koszt zerwania tego "związku" był niebagatelny - na przykład był związany z dodatkowymi opłatami (jak tymi związanymi z rozwodem, czy koszty procesu), czy kosztów alimentacyjnych na rzecz np. niepełnosprawnego "partnera". Jak już pisał @jazmig, dla kilkuset ludzi (bo to raczej taka skala), nie ma sensu stanowić osobnego prawa. Równie dobrze można w Polsce zebrać 500 osób, które zażądają 3-osobowych związków partnerskich.
C
cyprian
25 stycznia 2013, 13:57
Chwila, dyskusja przekształca się w dyskusję nad "odpowiedniością przykładów"? O dyskusję nad tym, jaka jest relacja między ochroną własności ujętą w Konstytucji, a odpowiednimi ustawami? Może przypomnę problem: 1. Art. 18. Konstutucji RP: małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. 2. Cel zawarcia umowy małżeńskiej, z punktu widzenia Państwa, to ochrona kobiety (macierzyństwo) i urodzonych przez nią dzieci (rodzicielstwo). 3. Homoseksualiści mogą zawierać umowy, regulujące kwestie dziedziczenia, zmieniać nazwiska itp. w oparciu o istniejące prawo, jeśli koniecznie chcą naśladować pary heteroseksualne. 4. Tak zwane związki homoseksualne są nietrwałe (średni czas trwania "związku" to 2 lata, 97,3% homoseksualistów ma wielu "partnerów" życiowych, 43% ma ponad 500 partnerów seksualnych). Oczekiwania i cele stawiane przez partnerów w ramach takich związków są odmienne od tych, które stawia sobie za cel zawarcie małżeństwa, na przykład: - celem małżeństwa jest rodzicielstwo, - jednym z podstawowych wymogów (oczekiwań) w małżeństwie jest wierność współmałżonkowi, tymczasem partnerzy homoseksualni typowo uważają to wymaganie za "prześladowanie", - inny to współodpowiedzialność za majątek; trudno oczekiwać takiej współodpowiedzialności, jeśli perspektywa wspólnego posiadania to typowo 2 lata. ....->
LS
le sz
25 stycznia 2013, 13:53
~jazmig: Przykład ze spółkami rzeczywiście nie był właściwy, przyznaję. Ale mam inny: w art. 21 ust. 1 Konstytucja stanowi, że Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia. Tymczasem art. 251 k.c. stanowi, że do ochrony praw rzeczowych ograniczonych stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie własności. Według Twojego toku rozumowania przepis ten powinien być uznany za oczywiście niekonstytucyjny, skoro Konstytucja chroni jedynie własność. Tymczasem tutaj, w zakresie ochrony, ustawodawca zrównał z własnością inne prawa (np. użytkowanie, służebności, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu), o których Konstytucja nie wspomina. @velario Niekonstytucyjność to nie brak zapisu czegoś w Konstytucji, ale usiłowanie wprowadzenia czegoś niezgodnego z zapisami Konstytucji. A stosowanie odpowiednio przepisów o ochronie własności do ochrony praw rzeczowych ograniczonych nie jest niczym niezgodnym z konstytucyjną ochroną własności. Prawa rzeczowe ograniczone są obok np. prawa własności jednym z rodzajów praw do rzeczy, i nie ma żadnej niekonstytucyjności w tym że do chrony jednych praw do rzeczy (praw rzeczowych ograniczonych) stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie innych praw do rzeczy (praw własności). I kto jak kto, ale Ty jako prawnik musisz sobie doskonale z tego zdawać sprawę. A więc świadomie wprowadzasz w błąd pisząc nieprawdę. O niekonstytucyjności możnaby mówić wtedy gdyby jakiś akt prawny usiłował naruszać konstytucyjnie chronione prawo własności i dziedziczenia. Np. wprowadzając przepisy wg których nabycie praw własności poprzez umowę darowizny poprzez którą dotychczasowy właściciel przekazuje swoje prawa własności nowemu właścicielowi należałoby uznawać za dyskryminację wynikającą z nietolerancji oraz że kradzież jest równoprawną formą nabywania praw własności poprzez darowiznę. I likwidując określenie "kradzież" jako wyraz fobii i nietolerancji, a definiując różne równoprawne orientacje darowizn, jedną orientację darowizny jako przydzielającą oraz drugą, w pełni równoprawną orientację darowizny jako pozbawiającą...
Martino
25 stycznia 2013, 13:07
~jazmig: Przykład ze spółkami rzeczywiście nie był właściwy, przyznaję. Ale mam inny: w art. 21 ust. 1 Konstytucja stanowi, że Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia. Tymczasem art. 251 k.c. stanowi, że do ochrony praw rzeczowych ograniczonych stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie własności. Według Twojego toku rozumowania przepis ten powinien być uznany za oczywiście niekonstytucyjny, skoro Konstytucja chroni jedynie własność. Tymczasem tutaj, w zakresie ochrony, ustawodawca zrównał z własnością inne prawa (np. użytkowanie, służebności, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu), o których Konstytucja nie wspomina.
Martino
25 stycznia 2013, 12:55
Propagowanie homoseksualizmu jest karalne. ... W krajach Trzeciego Świata - owszem. Na szczęście nie w Polsce.
P
Pietraszko
25 stycznia 2013, 10:10
tak ma wyglądać cała UE docelowo...Przykład Szwedzki: http://www.youtube.com/watch?v=CUyZjY0Kjo8
25 stycznia 2013, 08:46
@velario Wracając do projektów: Napisz proszę, że Twoim zdaniem celem rejestracji przewidzianej projektem jest jedynie rejestracja - a nie jest uzyskanie przez tak zarejestrowaną parę, uprawnień i przywilejów, których przed rejestracją nie posiadają. I bedziemy się przyglądać  się projektowi.  Wskaż tekst (link) na którym oprzesz swoje twierdzenie.
jazmig jazmig
25 stycznia 2013, 07:29
Mój poprzedni komentarz jest odpowiedzą dla valerio, a nie dla Alfisty.
jazmig jazmig
25 stycznia 2013, 07:28
Alfista... Konstytucja nie przewiduje też istnienia np. spółek z o.o. i spółek akcyjnych. Gdyby Twoja argumentacja była trafna (bo na szczęście nie jest) Trybunał Konstytucyjny powinien zmiażdżyć swoim orzecznictwem KSH. ... Konstytucja przewiduje swobodę gospodarowania, resztę regulują ustawy. Dlatego spółki są zgodne z konstytucją i możliwe są inne formy prowadzenia biznesu. Natomiast jak chodzi o sprawy związków małżeńskich, to konstytucja przewiduje wyłącznie związek mężczyzny i kobiety i chroni je prawnie. Wszystkie inne związki mogą być wyłącznie jako prywatna inicjatywa zainteresowanych, a nie jako instytucja prawna, chroniona prawem.
A
Alfista
25 stycznia 2013, 07:20
Propagowanie homoseksualizmu jest karalne.
Martino
24 stycznia 2013, 22:44
Ponieważ konstytucja nie przewiduje innych związków, niż związek małżeński, który mogą ze sobą zawrzeć jedynie mężczyzna i kobieta, to cała ta sejmowa procedura nie ma sensu. Ustawa, którą sejm by uchwalił, zostanie obalona w Trybunale Konstytucyjnym. ... Konstytucja nie przewiduje też istnienia np. spółek z o.o. i spółek akcyjnych. Gdyby Twoja argumentacja była trafna (bo na szczęście nie jest) Trybunał Konstytucyjny powinien zmiażdżyć swoim orzecznictwem KSH.
jazmig jazmig
24 stycznia 2013, 19:29
Nie istnieją długoletnie związki jednopłciowe, taki związek rozpada się w ponad 90% po 2-3 latach. Ponadto te związki to zupełnie coś innego niż związki hetero. W związkach homo nie istnieje wierność partnerów, obaj uprawiają seks z innymi facetami przy byle okazji i obaj uznaliby za objaw przemocy oczekiwanie wierności ze strony partnera, z któym jest się w związku. Związków trwających dłużej niż 3 lata jest poniżej 3% wszystkich związków homo, a ponieważ homoseksualistów jest ok 2% populacji, co potwierdzają badania z USA i Wielkiej Brytanii, to uchwalanie prawa dla kilkunastu ludzi nie ma kompletnie sensu.
C
cyprian
24 stycznia 2013, 18:38
Even in those homosexual relationships in which the partners consider themselves to be in a committed relationship, the meaning of "committed" typically means something radically different than in heterosexual marriage. In The Male Couple, authors David P. McWhirter and Andrew M. Mattison report that in a study of 156 males in homosexual relationships lasting from one to thirty-seven years: Only seven couples have a totally exclusive sexual relationship, and these men all have been together for less than five years. Stated another way, all couples with a relationship lasting more than five years have incorporated some provision for outside sexual activity in their relationships. Most understood sexual relations outside the relationship to be the norm, and viewed adopting monogamous standards as an act of oppression. In Male and Female Homosexuality, M. Saghir and E. Robins found that the average male homosexual live-in relationship lasts between two and three years. In their Journal of Sex Research study of the sexual practices of older homosexual men, Paul Van de Ven et al. found that only 2.7 percent of older homosexuals had only one sexual partner in their lifetime.<<
C
cyprian
24 stycznia 2013, 18:38
To nie wszystko. Po co legalizować związki, które i tak są bez znaczenia dla samych zainteresowanych? Poniższy tekst jest pochodzi z "Homosexual Parenting: Placing Children at Risk", Timothy J. Dailey, Ph. D. >>Studies indicate that the average male homosexual has hundreds of sex partners in his lifetime, a lifestyle that--is difficult for even "committed" homosexuals to break free of and which is not conducive to a healthy and wholesome atmosphere for the raising of children.  A. P. Bell and M. S. Weinberg, in their classic study of male and female homosexuality, found that 43 percent of white male homosexuals had sex with five hundred or more partners, with 28 percent having 1,000 or more sex partners. In their study of the sexual profiles of 2,583 older homosexuals published in Journal of Sex Research, Paul Van de Ven et al. found that "the modal range for number of sexual partners ever [of homosexuals] was 101-500." [...] A survey conducted by the homosexual magazine Genre found that 24 percent of the respondents said they had had more than 100 sexual partners in their lifetime. The magazine noted that several respondents suggested including a category of those who had more than 1,000 sexual partners. In his study of male homosexuality in Western Sexuality: Practice and Precept in Past and Present Times, M. Pollak found that "few homosexual relationships last longer than two years, with many men reporting hundreds of lifetime partners." cd..
jazmig jazmig
24 stycznia 2013, 18:27
Opublikowany niedawno raport Marka Regnerusa, oparty był na analizie odpowiedzi, jakich udzieliły dorosłe osoby, któr jako dzieci były wychowane przez ich biologicznych rodziców lub przez rodzica homoseksualnego wraz z jego lub jej partnerem potwierdzają jak dramatycznym obciążeniem jest wychowanie w stadłach jednopłciowych. 12 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę i 24 proc. tych, którymi opiekował się ojciec gej przyznawało, że myślało ostatnio o popełnieniu samobójstwa. Dla porównania w przypadku kompletnych rodzin i samotnego rodzica biologicznego odsetek dzieci rozważających odebranie sobie życia wyniósł 5 proc. 28 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę podawało, że nie ma obecnie pracy. Do braku zatrudnienia przyznawało się 20 proc. dzieci wychowanych przez ojca geja, a tylko 8 proc. z kompletnych rodzin biologicznych i 13 proc. wychowanych przez jednego rodzica. 19 proc. wychowanych przez matkę lub ojca homoseksualistów przechodzi lub ostatnio przechodziło psychoterapię. Tymczasem o potrzebie konsultacji z psychoterapeutą mówiło 8 proc. wychowanych w rodzinie biologicznej. 20 proc. wychowywanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. przez ojca geja podawało, że nabawiło się infekcji przenoszonych drogą płciową. Odsetek takich przypadków w odniesieniu do dzieci z rodzin tradycyjnych wyniósł 8 proc. To jest dorobek postępowych środowisk, zmuszających dzieci, aby wychowywały je osoby homoseksualne.
TI
tamten inny
24 stycznia 2013, 18:22
@ jazmig Naszemu adwersarzowi wiele się zdaje. Zdaje mu się uniwersytet, zdaje mu się kancelaria, zdaje mu się wiedza. Zdaje mu się zapatrzone w niego otoczenie. Zdaje mu się również, że kogoś wyprowadza z równowagi. To w gruncie rzeczy nieszkodliwe. Nie "osioł", ale - czubek.
jazmig jazmig
24 stycznia 2013, 18:03
@sand Przyznam, że uwielbiam wyprowadzać fundamentalistów religijnych z równowagi -- ... Hmm, a czy oprócz wyprowadzania z równowagi normalnych ludzi, masz jakoweś racjonalne argumenty? Bo bełkot w twoim wykonaniu staje się nudny. Ponieważ konstytucja nie przewiduje innych związków, niż związek małżeński, który mogą ze sobą zawrzeć jedynie mężczyzna i kobieta, to cała ta sejmowa procedura nie ma sensu. Ustawa, którą sejm by uchwalił, zostanie obalona w Trybunale Konstytucyjnym. Jedynie związek małżeński i rodzina, jako skutek jego zawarcia, otrzymuje ochronę prawną państwa.
jazmig jazmig
24 stycznia 2013, 17:58
@jazd Drogi, jest mnóstwo racjonalnych, etycznych, prawnych, a nawet religijnych powodów, ... jazd ma rację, konstytucja nie przewiduje innych związków, niż małżeński i opisuje ten związek jako związek kobiety i mężczyzny. Już wtedy przewidywano, że lewactwo będzie chciało wprowadzić pseudomałżeństwa jednopłciowe, dlatego wpisano do konstytucji to, co wpisano. Można u notariusza, za niewielką dopłatą, urządzić parodię ślubu, łącznie z pocałunkiem "pary" he he... młodej oraz lampką szampana po podpisaniu umowy o wzajemnych uprawnieniach i zobowiązaniach. Para może złożyć przysięgę na głowę Biedronia albo innego Palikota, będzie uroczyściej.
G
gość
24 stycznia 2013, 14:57
(kancelarii) (wyprowadzać z równowagi) (poważnie przemyśleć) (akademickie zadanie domowe) Poważny człowiek. Otwórz oczka, przestań rżeć osiołku, bądź grzeczny, a dostaniesz obrok i wody.
P
pe
24 stycznia 2013, 14:54
@osioł Ach nie odchodź - kolejny już (dzisiaj) raz. Wytłumacz, dlaczego spis powszechny nie jest wiarygodny w oczach propagandzisty homoseksualizmu. Czyżby ktoś wg Ciebie miał się wstydzić tego, że jest homoseksualistą? ALEŻ DLACZEGO?
P
pe
24 stycznia 2013, 14:49
@osioł Napisz coś jeszcze, ośle, ta cisza jest zbyt poważna jak na Ciebie.
S
sand
24 stycznia 2013, 14:49
Przyznam, że uwielbiam wyprowadzać fundamentalistów religijnych z równowagi -- koledzy i koleżanki z kancelarii mi tutaj ciągle dopingują, ale chyba już przestanę, zlituję się :)) Gdyby ktoś jednak na poważnie chciał sprawę przemyśleć, zadaję całkiem akademickie zadanie domowe: dlaczego spis powszechny nie może służyć do wiarygodnego szacowania odsetka osób LGBT w społeczeństwie (omów problemy metodologiczne)? (Czyli następny quiz z serii "znajdź trzy błędy w swoim poście"). No to pa, robaczki!
P
pe
24 stycznia 2013, 14:46
@osioł "USBC jako badanie naukowe" to Twoje określenie. Napisałem Ci, ośle, że USBC to urząd statystyczny, a nie badanie. Czego znowu nie rozumiesz? Google to takie minimum dla osłów, którzy nie umieją otworzyć książki. Dla takich, jak Ty, ośle. "Do nauki" to powiedz do lustra. ośle.
P
pe
24 stycznia 2013, 14:43
sand lubi socjotechniki, ale nie wtedy gdy są one stosowane przeciw niemu...
S
sand
24 stycznia 2013, 14:42
@merry "USBC jako badanie naukowe" :))) "google to takie minimum" :))) Do nauki!
M
merry
24 stycznia 2013, 14:39
@osioł Chyba do reszty zbzikowałeś?
M
merry
24 stycznia 2013, 14:38
@Ośle Ogranicz swoje plwociny do niezbędnego minimum. "Prof. Cameron", kimkolwiek jest, nie tworzył spisów USBC. Google to takie minimum, ale i to jest zbyt wiele dla Ciebie.
S
sand
24 stycznia 2013, 14:38
@merry nie ma jak pisać posty i samemu sobie na nie odpowiadać :))) To taki zwyczaj na katolickich forach, mój robaczku? 
M
merry
24 stycznia 2013, 14:36
@osioł Odpowiadasz jak Cię wołają, to dobry objaw i może zaowocuje czymś więcej w przyszłości. Nie obrażam Cię. Wypowiedź obraźliwa jest nieprawdziwa lub przerysowana. Jeśli bym powiedział, że jesteś człowiekiem rozsądnym, to wtedy bym obraził. Ludzi rozsądnych. Dotarło? "Bleblebleble" zachowaj dla swoich wyobrażonych słuchaczy, może lepiej będą w stanie ocenić Twój poziom. Tutaaj wystarczyły same twoje wypowiedzi, nie musisz się pogrążać.
S
sand
24 stycznia 2013, 14:35
@merry "nie ma czegoś takiego jak socjologia badania ankietowego", "dyskredytujesz badania naukowe"  :))) nie ma jak poleganie na googlu, nieuku :) Do nauki (w tym przypadku na socjologię) i unikać szerokim łukiem "uniwersytety", w których gości "prof." Cameron :) 
S
sand
24 stycznia 2013, 14:29
@merry Stokrotko, obrażasz mnie. bleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleblebleble
M
merry
24 stycznia 2013, 14:27
@osioł Może ci przetłumaczę, skoro masz z tym problem: "Spis amerykańskiego Urzędu Statystycznego (dosł. Urzędu Spisu Ludności) z 2000 roku wykazał, że pary homoseksualne tworzą mniej niż 1% gospodarstw domowych w Ameryce". Czego znowu nie rozumiesz, w tym prostym zdaniu? "Socjologia badania ankietowego" - ośle, nie ma czegoś takiego. NIE MA. Wrzuć to w cudzysłowach do google (ale czy Ty umiesz użyć czegoś tak prostackiego jak google?), jeśli rzeczywiście wątpliwości - ale czy cokolwiek do Ciebie może dotrzeć? Komentujesz statystyki, ale nie podajesz, co w nich Ci się nie podoba, poza statystykami samymi w sobie. Wymyślasz pojęcia. Dyskredytujesz badania naukowe. Rzucasz inwektywami od początku tej dyskusji - przeczytałem wszystkie komentarze. Jesteś rozpaczliwy. Rzeczywiście, może zmień nicka? A może już zmieniłeś?
S
sand
24 stycznia 2013, 14:12
@merry oj, kochaniutka moja stokrotko, nadal nic nie rozumiemy? "Homosexual couples..." No i jeszcze socjologia badania ankietowego się kłania -- w odniesieniu do problemu szacowania rozkładu orientacji seksualnej jest nawet literatura metodologiczna na ten temat. "Sieczka z mózgu" -- mówi religijny fundamentalista :))) Fiu fiu, dziatwa od papy benedicta się rozpędza... Dawaj dalej!  
24 stycznia 2013, 14:06
@sand Ciesze się, że uznajesz że to trywialne. Skoro wypisujesz rzeczy, które są jawnie sprzeczne z trywialnymi prawdami, do tego zarzucasz ingorancję to jaki sens ma dyskujsa z tym co wypisujesz? Czy cokolwiek w tym co piszesz nie jest propagandą? Pozdrawiam Może na innym nicku pójdzie Ci lepiej.
M
merry
24 stycznia 2013, 14:05
@merry a Cóż tam tak skrzętnie wykropkowane?? A co, czytać nie umiesz ośle, czy angielskiego nie znasz? "The 2000 U.S. Census Bureau found that homosexual couples constitute less than 1% of American households. The Family Research Report says "around 2-3% of men, and 2% of women, are homosexual or bisexual." The National Gay and Lesbian Task Force estimates three to eight percent of both sexes. So who's right -- what percentage of the population is homosexual?" Najbardziej wiarygodny z tego jest spis USCB, reszta to raporty oparte na badaniach przekrojowych z błędem sięgającym kilku procent. O NGLTF nie wspomnę, bo równie dobrze można kazać KGB badać sposób i zakres przestrzegania praw człowieka na Białorusi. Drugi pogrubiony frgament jest bez znaczenia -- nie czytamy ze zrozumieniem? Bez znaczenia? Może przypomnę: Gallup: "roughly a quarter of the public thinks more than 25% of men and 25% of women are homosexual". Wiesz, co znaczy "thinx" we wspólnym? Wasza pedalska propaganda robi ludziom sieczkę z mózgu - i to dla ciebie bez znaczenia? Przecież powinno cię to cieszyć, ośle. Chyba to Ty masz problem ze zrozumieniem - wszystko jedno, czy angielskiego, czy w ogóle tego, co tu do Ciebie piszą. Pewnie jesteśmy "bidulki" jak piszesz, ale za to niedawno przybłąkał się nam osioł, więc nie jest już tak źle z naszym stanem posiadania.
S
sand
24 stycznia 2013, 14:02
@T7HRR Ależ oczywiście, to trywialne: wierzymy głęboko np. w znaczenie sprawiedliwości, sens dociekania prawdy, wolność, godność każdego człowieka albo regulowane prawem zadośćuczynienie i to sprawia, że walczymy ciągle o ich realizację społeczną, np. w odniesieniu do dyskryminowanych mniejszości etnicznych, zwalczając rasism czy seksizm, albo walcząc o równe prawa par LGBT. Nie ulega wątpliwości. Jest to wpływ na życie innych ludzi zapośredniczone przez prawo, które nieustannie ewoluuje. Tak to już jest, że te wysiłki są często w konflikcie z archaicznymi wierzeniami albo politycznymi reliktami dawnych epok, których wehikułem często są systemy religijne (choć nie tylko), stąd napięcie (prawo nie powołuje się na "święte tradycje" i "święte księgi", lecz co najwyżej na wartości, przeprowadzając oparte na nich rozumowania -- jak to wygląda w elementarnej postaci, można prześledzić na linkowanej stronie z HREA). Wyznawcom religii, zwłaszcza fundamentalistom, w społeczeństwach świeckich trudno to często pojąć, ale jednak sprawy idą w dobrym kierunku i ogromna rzesza chrześcijan dokonała sporej pracy, by to zrozumieć, a -szczerze powiedziawszy - te zmiany współtworzy. Bardzo to optymistyczne!   
T
topos
24 stycznia 2013, 13:57
@sand Sand, mam wrażenie, że nie jesteś tym, z kogo się podajesz i nie wchodzisz tu, by dyskutować, tylko trollować i uprawiać tytułową homopropagandę. Najpierw zastanów się nad własną nienawiścią, którą ziejesz. KK nie nienawidzi nikogo, ty i walczący propagandzisci gejowscy pełni jesteście nienawiści
24 stycznia 2013, 13:52
Jeżeli ktoś z tą propozycją się nie zgadza, może okazać swój sprzeciw nie tworząc związku partnerskiego. Projekty ustaw będące przedmiotem prac parlamentarnych jedynie umożliwiają, a nie nakazują tworzenie takich związków. Cele małżeństwa i jego prawa nie zostają w żaden sposób uszczuplone. Wybacz ale taka argumentacja jest absurdalna. Wprowadżmy prawo zezwalające każdemu zbić Ci (i tylko Ci) drzwi deskami. Możesz z tego prawa nie skorzystać. To znaczy, że można wprowadzic takie prawo, jeśli masz praw z niego nie skorzytać,
N
NW97
24 stycznia 2013, 13:48
Jeżeli ktoś z tą propozycją się nie zgadza, może okazać swój sprzeciw nie tworząc związku partnerskiego. Projekty ustaw będące przedmiotem prac parlamentarnych jedynie umożliwiają, a nie nakazują tworzenie takich związków. Cele małżeństwa i jego prawa nie zostają w żaden sposób uszczuplone.
24 stycznia 2013, 13:40
@sand Pozwól, że odpowiem Ci poważnie. Właśnie prawa człowieka powodują, że wierzenia czy poglądy jednych ludzi maja w społeczeństwie (czy państwie) wpływ na życie innych ludzi.
S
sand
24 stycznia 2013, 13:31
@T7HRR oj, ciągle nie odrabiamy lekcji -- teoria praw człowieka (również wolności religijnych) jest rzeczywiście bardzo złożona, ale dla chcącego nic trudnego! @jazd Drogi, jest mnóstwo racjonalnych, etycznych, prawnych, a nawet religijnych powodów, tylko w rzymskokatolickiej główce to wszystko się nie mieści, bo za dużo się nasłuchały papy benedicta. Umowa notarialna jest właśnie w tym przypadku rażącym przykładem nierówności wobec prawa, również dyskryminacji ekonomicznej par LGBT. Żeby troszeńkę złapać bluesa nie będąc prawnikiem, możesz sięgnąć, najdroższy, do linkowanego wywiadu z chłopakami. 
24 stycznia 2013, 13:20
@topos Katolicy mogą robić, co im się podoba z wkładaniem sianka pod obrus włącznie, no problem! Postaramy się tylko, żebyście nie ograniczali praw innych, a Wasze wierzenia z Watykanu nie miały wpływu na życie kogokolwiek, kto sobie tego nie życzy. Proste :)   @sand proste i zrozumiałe. Sprzeczne jedynie z prawami człowieka :-)
24 stycznia 2013, 13:20
@sand Katolicy mogą robić, co im się podoba z wkładaniem sianka pod obrus włącznie, no problem! Postaramy się tylko, żebyście nie ograniczali praw innych,   ... Wszystko pięknie, zatem nie ograniczajcie praw katolików. To na początek. W zamian nie ograniczamy wam żadnych praw, możecie robić co się wam żywnie podobna, ale nie macie prawa do bytów prawnych o nazwie związek partnerski, ponieważ nie ma ku temu żadnego racjonalnego uzasanienia, nie przewiduje tego również polska konstytucja. Wasze seksualne potrzeby i ich zaspokajanie to wasza prywatna sprawa i nikomu nic do tego, łącznie z państwowymi instytucjami. Wszystko, co rzekomo potrzebujecie, czyli prawo odwiedzin w szpitalach, sprawy spadkowe itp., załatwia zwykła umowa notarialna. Możecie pójść do notariusza w białych garniturach, a po ceremonii podpisania umowy, obalić butelkę szampana, którą ze sobą przywieziecie na tę uroczystość.
S
sand
24 stycznia 2013, 13:19
@merry a Cóż tam tak skrzętnie wykropkowane?? :)) Drugi pogrubiony frgament jest bez znaczenia -- nie czytamy ze zrozumieniem? :) oj, oj, bidulki... 
S
sand
24 stycznia 2013, 13:09
@po szkodzie głupi Materiał jest z "Gazety Wyborczej": http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13282146,Krzysztof__Jakbym_jutro_umarl__to_Grzeska_nie_stac.html.  Nie służy, jak napisałem, do edukacji, tylko do apelowania. O "akademickiej dyskusji" oczywiście nie ma mowy! Mamy kłopoty z czytaniem zdań bardziej złożonych? :)  HREA to jedna z najbardziej znanych na świecie sieci edukacyjnych i centrów szkoleniowych z zakresu praw człowieka. Oj, nieuki, bidule Wy moje! "homoseksualizm.edu.pl" prowadzony "przez naukowców" :))) Wiem, wiem, to jak "prof." Cameron, "prof." Nicolosi, "terapia więzi" i "kwestia reptiliańska" :) Prof. Robert Spitzer już przeprosił społeczność LGBT za to, co napisał (http://www.nytimes.com/2012/05/19/health/dr-robert-l-spitzer-noted-psychiatrist-apologizes-for-study-on-gay-cure.html?pagewanted=all) -- jak nadmieniłem, zawsze jest nadzieja.  @topos Katolicy mogą robić, co im się podoba z wkładaniem sianka pod obrus włącznie, no problem! Postaramy się tylko, żebyście nie ograniczali praw innych, a Wasze wierzenia z Watykanu nie miały wpływu na życie kogokolwiek, kto sobie tego nie życzy. Proste :)  
24 stycznia 2013, 13:08
         Już w tytuł, moim zdaniem, sugeruje porażkę. Bardziej pasowałby - HOMO-PROPO0ZYCJA... ... Nie, to nie jest propozycja, lecz propaganda. Zaciekła, bezczelna propaganda. Urban i Goebbels to samrkacze przy homopropagandzistach. ... Jak to uzasadnisz? ... Jakie ma być uzasadnienie do tworzenia bytu prawnego o nazwie związek partnerski? Małżeństwo to nie jest państwowe pozwolenie na prywatne spółkowanie, jak się wydaje homosiom i im podobnym. Jest to instytucja, która daje kobiecie konkretne prawa, bo małżeństwo jest głównie dla kobiet, które zostaną matkami w związku ze swoim mężczyzną. Muszą one mieć gwarancję, że po urodzeniu dziecka mężczyzna nie zniknie, oraz, że będzie pomagał w wychowaniu i utrzymaniu dziecka. To nie jest potrzebne homoseksualistom i lesbijkom, ponieważ te związki nie mogą mieć potomstwa. Po co zatem homosie i ich wielbiciele prą do tworzenia specjalnych form prawnych dla ich związków? Ich związki dla społeczeństwa nie mają żadnego pożytku, nie ma zatem powodu, aby promować lub dawać specjalne prawa takim związkom. Cały szum wokół tych związków oraz lansowanie homoseksualizmu, jako równorzędnej alternatywy dla normalnych związków, czyli związków hetero, to właśnie homopropaganda. Opiera się ona o wrzaski, zastraszanie ludzi z odmiennymi poglądami, wprowadzanie w błąd dzieci i młodzieży co do homoseksualizmu.
M
merry
24 stycznia 2013, 12:51
@Wojtas Co mówi o statystykach homoseksualizmu Gallup - najstarszy instytut badania opinii społecznej na świecie: [url]http://www.gallup.com/poll/6961/what-percentage-population-gay.aspx[/url] "The 2000 U.S. Census Bureau found that homosexual couples constitute less than 1% of American households. [...] In August 2002*, Gallup asked Americans, in an open-ended format, to estimate the percentage of American men and the percentage of American women who are homosexual. The average estimates were that 21% of men are gay and 22% of women are lesbians. In fact, roughly a quarter of the public thinks more than 25% of men and 25% of women are homosexual." Jak widać, sand opiera się nie na tym, co wynika z badań, tylko na tym, co mu się wydaje. Podobnie jak otumanionej większości, ale przecież jemu wpisywanie się w takie tło bardzo pasuje. Zgaduję też, że jego pozytywna wzmianka o niejakim velario wynika stąd, że: a) to ta sama osoba, b) dzieli z nim poglądy, lub c) dzieli nie tylko poglądy.
PS
po szkodzie głupi
24 stycznia 2013, 12:36
Jeśli ktoś ma wątpliwości co do charakteru działalności hrea, wystarczy zerknąć na ich własne publikacje, dobrze określające celu działalności: http://www.hrea.net/wv/index.php?base_id=116&list_id=1&language_id=1&msg_id=23919 .
PS
po szkodzie głupi
24 stycznia 2013, 12:24
Pa. Tak na marginesie, HREA to organizacja zajmująca się propagandą homoseksualną. To jedno ze źródeł wybitnego pana specjalisty naukowca prawnika wykładowcy socjologa. Drugie źródło, to tokfm. Zaiste, bardzo interesujące. Ale "homoseksualizm.edu.pl", zarejestrowany w domenie "edu", prowadzony przez naukowców, publikujący informacje uzyskane w oparciu o publikacje z listy filadelfijskiej, uważa za propagandę katolicką. No cóż ;))) Podstawa to głośny, nie znoszący sprzeciwu wrzask. Założę się, że pan sand, poza tymi wszystkimi przypisanymi sobie tytułami, jest - działaczem ;P
WD
Wojtek Duda
24 stycznia 2013, 12:21
@sand: mniej emocji, a więcej czytania ze zrozumieniem. zarzucasz mi dyletanctwo, a przecież napisałem to co Ty w pierwszej części. Najwyraźniej 'you missed my sarcasm', jak mawia mój znajomy.  Co liczebności grup -wyjaśniam: pisałem o  uwadze polityków, publicystów (też katolickich) , moim zdaniem nadmiarowej, w stosunku do problemu. Nie pisałem nie 'zajmować się' - pisałem zachować proporcję,  @Wojtas znowu nieporozumienia, wynikające z dyletanctwa w zakresie flozofii prawa. Pisałem o tym kiedyś, więc powtórzę. Nie chodzi o osobiste uczucia ani "decyzje o swoim życiu", bo prawo nie zajmuje się ani budowaniem czyjejś tożsamości ani rozstrzyganiem, kto kocha "naprawdę", a kto "nie naprawdę". Prawo reguluje konsekwencje niektórych ludzkich decyzji, takich jak zawarcie rozpoznawanego publicznie partnerstwa z jego obowiązkami i przywilejami ...
T
topos
24 stycznia 2013, 12:00
@ sand Sand to ty i na psychologii się znasz, choć jesteś tylko prawnikiem. A co powiesz młodemu człowiekowi, który jest zdezorientowany w sprawie własnej orientacji seksualnej i ma np. lęki, że jest homoseksualistą (spora część młodzieży ma takie lęki)? Odeślesz go do specjalisty, który powie mu, żeby poczuł się wolny? A co jeśli woli on jednak żyć według wartości, na których zbudowana jest nasza cywilizacja i jednak uzna, że akty homoseksualne są grzechem?  Kto tobie dał prawo mówienia nam katolikom, że nie mamy prawa żyć według nauczania Kościoła katolickiego i wielowiekowej tradycji, która w sprawie moralności nie zmienia się od początku? Ponadot, jeśli istotnie jesteś tak dobrze wykształcony, to okaż choć trochę kultury osobistej, bo jakoś nie idzie ona w parze. Taka arogancja zawsze robi przykre wrażenie.
K
Kor
24 stycznia 2013, 11:46
Dzięki za źródła. Nie ma to jak apelować o akademicką dyskusję, w oparciu o zwykłą publicystykę. Pozdrawiam i - bez złośliwości - miłego dnia życzę.
S
sand
24 stycznia 2013, 11:41
@Kor Och, gdzieżby tam, nie dyskutuje się zwykle z osobami, które są dyletantami (czyli prawie wszystkie tutaj, z wyjątkiem @velario), ale można próbować edukować oraz apelować (do rozsądku, intuicji moralnych, np. społecznego poczucia sprawiedliwości, albo osobistej empatii), to prawda. W kwestii tego pierwszego, jeszcze raz, prawnicze ABC do przerobienia na pierwszą lekcję, z notatniczkiem: http://www.hrea.org/index.php?doc_id=432. W kwestii tych drugich, np. południowa prasówka (choć na empatię od zgromadzonych tu katolików oczywiście nie liczę, ale może chociaż te dwie pierwsze spośród wymienionych...): http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,13282146,Krzysztof__Jakbym_jutro_umarl__to_Grzeska_nie_stac.html. Dobra, to uciekam, bo robota czeka. Pa!  
K
Kor
24 stycznia 2013, 11:41
A swoją drogą, bo uparcie wracasz do tego tematu, jeśli zakładasz, że wszyscy, którzy nie podzielają twojego zdania, są absolwentami "papieskich akademii" - nie powinieneś się martwić o kontekst uzasadnienia. Sam dobrze wiesz, dlaczego. Problem nie leży jednak w tym, o czym tak uparcie przypominasz, ale w twojej strategii erystycznej. Zejdź więc z poziomu inwektyw i dyskredytowania przeciwnika, w przeciwnym nie będzie o czym rozmawiać i się spierać.
M
meritum
24 stycznia 2013, 11:40
Samoświadomość. Refleksja. Tego właśnie Ci brakuje, prawda, sand? Otrzyj pianę z ust. Nikogo tu nie dasz rady znieważyć czy opluć. Twoja ślina cieknie tylko po tobie.
K
Kor
24 stycznia 2013, 11:30
sand Po co to agresja i te prymitywne inwektywy. Zabrakło Ci argumentów?
S
sand
24 stycznia 2013, 11:23
@Stefan: "uparcie dyskutując z niebytami" Cóż za samoświadomość, prawież buddyjska! :)))
S
stefan
24 stycznia 2013, 11:19
Sand, popraw beret. Kolejny raz udowadniasz, uparcie dyskutując z niebytami, że jesteś wyjątkowym pajacem - jak ostatnio, w lipcu :)  "prawo reguluje" :)) "filozofii prawa" :))) Zabawny jesteś, może zatrudnij się w miejsce Figurskiego?
S
sand
24 stycznia 2013, 11:10
@Wojtas znowu nieporozumienia, wynikające z dyletanctwa w zakresie flozofii prawa. Pisałem o tym kiedyś, więc powtórzę. Nie chodzi o osobiste uczucia ani "decyzje o swoim życiu", bo prawo nie zajmuje się ani budowaniem czyjejś tożsamości ani rozstrzyganiem, kto kocha "naprawdę", a kto "nie naprawdę". Prawo reguluje konsekwencje niektórych ludzkich decyzji, takich jak zawarcie rozpoznawanego publicznie partnerstwa z jego obowiązkami i przywilejami -- dokładnie to ma regulować ustawa o związkach partnerskich, a w przyszłości małżeństwach jednopłciowych i adopcji dzieci przez pary LGBT. Wcześniej czy później :) Prawo (nawet konstytucje) reguluje ochronę mniejszości, w tym etnicznych, religijnych czy seksualnych, niezależnie od liczebności tych grup, a więc nie ma żadnego apriorycznego liczebnego "progu", który mniejszość musi przekroczyć, by "zasługiwała na ochronę". De facto, liczba osób LGBT w społeczeństwach, w tym polskim, jest ogromna, porównywalna z mniejszościami etnicznymi i większa.    
M
Mirek-swirek
24 stycznia 2013, 11:00
~sandy-pyszałku, a co konstruktywnego... w zazadzie...Ty proponujesz? Oprócz zjadliwych wydzielin, ktore rozpryskujesz na każdego z komentujących... Ciężko dostrzec meritum
WD
Wojtek Duda
24 stycznia 2013, 10:57
Przede wszystkim należy sobie uświadomić jedną rzecz: temat osób homoseksualnych to jest temat marginalny, dot. znikomego procenta naszego społeczeństwa, często i gęsto, jest on nieproporcjonalnie nagłaśniany, zarówno przez lewicę i prawicę, aby ugrać punkty polityczne.  Po drugie: teza : ustawodawca wysyła komunikat ,że jest to normą 'społeczną'  - jeśli tak, to może w takim razie powinniśmy walczyć o np. zakaz rozwodów w prawie cywilnym, albo np. zakaz kontaktów pozamałżeńskich . Ja myślę, że nikt normalny nie podejmuje decyzji swoim życiu (np. o byciu aktywnym homoseksualistą) na podstawie prawa cywilnego. a jeśli tak, to problem tej osoby, a nie prawa.  Natomiast, fakt, uważam za zagrożenie, żeby nie zrobić przyczółka do tworzenia dalszego prawa, np. adopcji dla par homoseksulanych. Tu trzeba być rozważnym i dobrze to rozegrać.    
M
Mirek-swirek
24 stycznia 2013, 10:55
         Już w tytuł, moim zdaniem, sugeruje porażkę. Bardziej pasowałby - HOMO-PROPO0ZYCJA... ... Nie, to nie jest propozycja, lecz propaganda. Zaciekła, bezczelna propaganda. Urban i Goebbels to samrkacze przy homopropagandzistach. ... Jak to uzasadnisz? Moje juz podałem wcześniej: Czemu ani homoseksualiści (ani - jak w tym artykule - media czy politycy) nie mogą propagować tzw. związków partnerskich? Przyjrzyjmy się temu bliżej. Oto klasyczna formuła, zeby cokolwiek propagować: Po pierwsze: trzeba mieć ideał, w miarę stabilny i przejrzysty. Po drugie: żeby go propagować, ten ideał musi mieć mniej lub więcej "mesjanistyczny" charakter, aby podbijać dusze. Wreszcie po trzecie: w miarę wiernych (czytaj - konsekwentnych) przedstawicieli.         Czegoś z  tego zabraknie i taka propaganda sama się wprowadzi do pudła, które zwiemy trumną. Nie rozpisując się, powiem: nic z tej homopropagandy w Polsce nie ma i przez czas najbliższy się nie zapowiada pojawić. Ale co jest? PROPOZYCJA. Bo święte miejsce, jak wiadomo, nie długo będzie puste.           Z propagandą dyskutować ciężko, zwłaszcza fanatykom, kurczowo trzymającym się swojego. Ponieważ trzeba być gotowym zrozumieć ideał przeciwnika tak, jak on go rozumie. Ile uczestników tej debaty potrafi tak się poświęcić?  Natomiast walka z  propozycją polegałaby na zaproponowaniu  sensowniejszej kontrpropozycji.
S
sand
24 stycznia 2013, 10:53
"homopropaganda" co za ubaw -- inwencja leksykalna a la "Wąs Niedzielny" i "Nasz Piernik". Kuszące jest tworzenie kalki, którą zawsze rekomenduję znajomym prawnikom: "katopropoganda" albo "vatipropaganda" :) "Goebbels to smarkacz" przy katopropagandzistach! :)  "Aż tyle słów ci potrzeba pseudoheteroseksualny, pseudoprawniczy, piaskowy ludku z pseudotrójką pseudodzieci, by przykryć własną ignorancję?" Przeurocze, cóż za natarcie... Aż Ci szyszak spada z desperacji, mój Ty Kajko. "homoseksualizm.edu.pl" to znana religijna propagandówka -- pełno takich anglojęzycznych stron religijnych świrów, ta Wasza jest równie zabawna, jak strony o UFO albo reptilianach. Jak już mówiłem, nie ma jak "katoliccy uczeni". Już ostatnio ktoś tu wciskał "prawdy naukowe" podobnej niemieckiej oszołomki Christl Ruth Vonholdt (http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,12923,watykan-taka-adopcja-czyni-z-dzieci-towar.html), która to wierzy, że homoseksualizm ma coś wspólnego z gnozą :)) W USA, które swoją drogą uwielbiam, pełno takich "chrześcijańskich" świrów w krawatach z nawiedzonych "instytutów rodziny" -- to jak nie odróżniać astronomii od badań nad UFO. Na Zachodzie jest również mnóstwo organizacji ostrzegających młodych gejów i lesbijki przed takimi sekciarskimi katolickimi albo protestanckimi "instytutami", "uzdrawiaczami więzi" albo takimi pseudopsychologicznymi ściemami jak polska "Odwaga" (ta nazwa :))) -- i robimy to coraz skuteczniej. W Polsce na szczęście problem jest marginalny -- na takie pseudonaukowe stronki trafiają głównie zagubieni rodzice młodych osób LGBT, którzy wstydzą się pójść np. do profesjonalnego seksuologa, ale pracujemy nad edukacją, będzie lepiej :)    To jak, nieuku, ~Kor -- wiesz już, co to kontekst uzasadniania, czy lekcje jeszcze nieodrobione?   
24 stycznia 2013, 10:51
@velario 1. velario w zasadzie wymagana jest odriobina odwagi. Albo się występuje pod tym samym nikiem w wielu miejscach, dokonując pewnych deklaracji - albo się tego nie robi. Wystarczy, że powiesz, że to nie Ty i pozostaną ogólniki z DEON-u. Brak takiego okreslenia nie zmienia merytorycznej zawartości Twoich wypowiedzi, z którą będę dyskutował - natomiast jest zdecydowanie nieelegancki. 2. Napisz proszę, że Twoim zdaniem celem rejestracji przewidzianej projektem jest jedynie rejestracja - a nie jest uzyskanie przez tak zarejestrowaną parę, uprawnień i przywilejów, których przed rejestracją nie posiadają. I bedziemy się przyglądać  się projektowi.  Wskaż tekst (link) na którym oprzesz swoje twierdzenie.
Martino
24 stycznia 2013, 10:39
~T7HRR 1. Twoje domysły odnośnie mojej osoby, zarówno jeżeli chodzi o zawód, jak i o orientację seksualną, nie obchodzą ani mnie ani - podejrzewam - nikogo innego na tym portalu. Przyjmuję je jako ciekawostkę. 2. Wskaż chociaż jeden przywilej, który rzekomo ma zostać przyznany związkom homoseksualnym w którymkolwiek z projektów ustawy o związkach partnerskich.  
W
Wojtek
24 stycznia 2013, 10:35
Skoro mowa o żądaniach A, potem B. To pytanie czym będzie C? Myślę, że czymś takim: "– Prawne usankcjonowanie poligamicznych związków w Polsce ma sens. To jest kwestia kilku lat, kiedy w Polsce poligamia zostanie zalegalizowana. Kościół temu nie przeszkodzi – mówi w wywiadzie dla naTemat seksuolog, prof. Zbigniew Lew-Starowicz." [url=http://natemat.pl/29319,poligamia-w-polsce-to-kwestia-kilku-lat-juz-teraz-istnieje-przynajmniej-kilkanascie-tysiecy-trzyosobowych-malzenstw]http://natemat.pl/29319,poligamia-w-polsce-to-kwestia-kilku-lat-juz-teraz-istnieje-przynajmniej-kilkanascie-tysiecy-trzyosobowych-malzenstw Argumentacja rodem z Manifestu Komunistycznego o "nieuchronnym postępie"...[/url]
24 stycznia 2013, 09:59
         Już w tytuł, moim zdaniem, sugeruje porażkę. Bardziej pasowałby - HOMO-PROPO0ZYCJA... ... Nie, to nie jest propozycja, lecz propaganda. Zaciekła, bezczelna propaganda. Urban i Goebbels to samrkacze przy homopropagandzistach.
PS
po szkodzie głupi
24 stycznia 2013, 09:53
Aż tyle słów ci potrzeba pseudoheteroseksualny, pseudoprawniczy, piaskowy ludku z pseudotrójką pseudodzieci, by przykryć własną ignorancję? A podawałeś się za naukowca... Wszyscy łatwo mogą usłyszeć homopropagandę, nie musisz tu wciskać tysięcznego linka wielbiącego tę chorobę. Jak tam studia nad "homoseksualizm.edu.pl"? Może zamiast bronić "praw" homoseksualistów za pomocą nie istniejącego (jeszcze) prawa, pomożesz im się leczyć - wysyłając do lekarzy, którzy rzeczywiście mogą im pomóc? Zamiast uprawomocniać działanie choroby może lepiej leczyć?
24 stycznia 2013, 09:28
      "Bardziej chcę jednak wierzyć w ludzki rozsądek. W to, że (...) wspólnie i spontanicznie okażemy swój sprzeciw, bo jesteśmy u siebie i mamy do tego prawo".        .   . .... Niech Ksiądz uważa. Ludzki rozsądek podpowiada bowiem, że polscy geje i lesbijki też są u siebie i też mają różne prawa, np. domagania się prawnego uznania swoich związków. Na przykładzie tego tekstu łatwo zrozumieć, dlaczego - co zauważył Autor - głosy przeciwników proponowanych rozwiązań są marginalizowane. Sprowadzają się one bowiem do jednego w zasadzie argumentu: "bo do tej pory tak nie było", "bo do tej pory tylko związek kobiety i mężczyzny uważano za naturalny". No to teraz będzie inaczej. Z czym tu polemizować? @velario Tak dla uporządkowania: Z treści Twoich licznych wpisów wnioskuję, że jesteś prawnikiem. Zakładając, że na innych portalach katolickich używasz tego samego niku - jesteś zadeklarowany gejem. Jeśli to nie Ty występujesz po tym nikiem na innych portalach    to przepraszam.  Homoseksualiści nie domagają się, co do istoty, prawnego uznania swoich związków. Homoseksualiści domagają się takiej formy rejestracji tych związków aby mogli korzystac z przywilejów  dla małżeństw [zdefiniowanych tak jak obecnie w prawie polskim]. I tego dotyczy sprzeciw. Z punktu widzenia prawa można domagac się prawie wszystkiego - w tym jako gej, możesz domagac się zmiany prawa tak by prawo państwowe wspierał Twój styl zycia, natomiast nam przysługuje prawo do protestowania przeciwko wprowadzaniu zmian. I to nie dlatego, że tak bylo kiedyś... a dlatego, że przywileje mają czemuś słuzyć i wspierać pewne zachowania kosztem innych (na tym polegaja przeciez przywileje i ulgi podatkowe oraz ułatwienia prawne).
M
Mirek-swirek
24 stycznia 2013, 09:28
Sandy, czy jesteś świadom, że to, co Ty piszesz najprawdopodobniej wyłącznie Ty potrafisz strawić? Tego po prostu się nie da czytać… Na kim próbujesz zrobić wrażenie?
K
Kor
24 stycznia 2013, 07:31
sandy - dwa w jednym! Prawnik (specjalista w sprawie teorii gender) i... bufon.
S
sand
24 stycznia 2013, 00:17
ooo, jaka narastająca szarża nieuków, no miło :) "hemoroidy rzucają się na mózg" -- znowu nieuchronnie przewidywalne, już to było w innym wątku. Bidulki, w rzymskokatolickiej główce się nie mieści, że można być heteroseksualnym prawnikiem z trójką dzieci i bronić praw LGBT z powodów etyczno-religijnych. Tak to jest, jak całe wyobrażenie o chrześcijaństwie i etyce chrześcijańskiej krąży wokół własnego rzymskokatolickiego pępka. Tu macie na przykład wypowiedź arcybiskupa Tutu (tak, tak, tego, który walczył z apartheidem) do osób LGBT -- obelgi Waszej Kongregacji wypadają przy tym jak rzymsko-pogański bluzg. http://www.pinknews.co.uk/2012/07/20/desmond-tutu-anti-gay-laws-as-wrong-as-apartheid/ To jeszcze raz, w kwestii filozofii prawa i praw człowieka: douczać się, nieuki, wiedza nie boli! Jeśli ktoś chciałby zacząć od zupełnie elementarnych rzeczy, może sięgnąć np. tutaj: http://www.hrea.org/index.php?doc_id=432 (wtedy ideologiczne brednie w powyższym artykule staną się wyraźniejsze) :)) 
PS
po szkodzie głupi
24 stycznia 2013, 00:01
PS. A kabaret już mamy, jazda na całego... Wystarczy włączyć TV i posłuchać. Tylko pajace niestety zapomniały, że farsa jest śmieszna dotąd, dopóki nikt uparcie nie bierze jej na poważnie.
PS
po szkodzie głupi
23 stycznia 2013, 23:58
Jakie "małżeństwa", taki "wykładowca"... Konsekwentny gość. Bredzi na całej linii.
K
Kor
23 stycznia 2013, 23:55
Jak nie wiesz, to nie pisz... Wyciągać wnioski można na podstawie jakiś danych, a nie tego, co się wydaje. Wykładowca powinien to chyba wiedzieć. "Rzymski katolik" - czy aby na pewno? "papieska akademia" - a co, jeśli nie? katoliccy nieucy, habilitacje tylko z "wniebowzięcia" i "niepokalanego poczęcia" piszący - są tylko tacy i nikt więcej? Zapomnijmy o quizie, zróbmy kabaret
PS
po szkodzie głupi
23 stycznia 2013, 23:50
Ależ proszę bardzo. Niekiedy mam wrażenie, że hemoroidy rzucają wam się na mózg. Ale zgaduję, że mimo wszystko to raczej na odwrót. Oczywiście panie pseudowykładowco, velario wielu podpisów, jak przystało na domniemanego we własnym mniemaniu naukowca, zweryfikował Pan swoje poglądy w oparciu o udostępnione źródła? Nie? To już Pan zapewne rozumie, dlaczego fanatycy? Wciąż nie? No to ktokolwiek inny, kto przeczyta, zrozumie :P
S
sand
23 stycznia 2013, 23:43
@po szkodzie głupi "fanatycy homoseksualizmu". Przeurocze, dzięki :))))
S
sand
23 stycznia 2013, 23:40
@Kor uwielbiam ten moment -- następuje nieuchronnie, gdy rzymskiemu katolikowi wspomni się o "gender": fajni jesteście, teoretycy gender i praw człowieka opowiadają "bajki", a Wasze "niepokalane poczęcie" i "Wniebowzięcie" to "prawdy" zasługujące na rozprawy habilitacyjne, no Wy moi "katoliccy uczeni"! :))) Nie trzeba pięciu uniwersytetów, ależ ależ, wystarczyłby jeden, ale bardzo dobry, i nie z "papieską akademią" w nazwie, "dodajmy" :)) Wtedy, po Pańskim porządnym kursie z seksuologii, psychologii płci i teorii feministycznej, moglibyśmy owocnie pobawić się w quiz: znajdź trzy błędy w swoim poście (jeden, z zakresu filozofii prawa, już podpowiedziałem). To jak: do nauki!  
PS
po szkodzie głupi
23 stycznia 2013, 23:28
Dla fanatyków homoseksualizmu, związków tej samej płci i samozwańczych wykładowców pseudoteorii, polecam postudiowanie: [url]http://homoseksualizm.edu.pl/[/url]. Może coś zrozumieją. Na przykład to, że z choroby psychicznej trudno robić normę społeczną.  Z drugiej strony trudno oczekiwać, że wariat nagle odzyska rozum, a fanatyk - równowagę w osądach.
K
Kor
23 stycznia 2013, 23:19
Nie grochem o ścianę, a raczej piachem (nomen omen)... między oczy. Jak widać, ktoś rzeczywiście do szkół różnych chodził, ale więcej czasu w toalecie spędzał. Co do teorii gender - no to, rzeczywiście, dyscyplina naukowa, że ho ho. Trzeba ją latami zgłębiać na co najmniej pięciu uniwersytetach, dodajmy. A skoro już o studiowaniu mowa, pozwolę sobie zacytować:  Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie...
S
sand
23 stycznia 2013, 22:50
no niee, kolejny dyletant nieznający ABC filozofii prawa, któremu kontekst formułowania myli się z kontekstem uzasadniania, przerabiałem to tutaj, ale to jak grochem o ścianę -- no i co ja mam z Wami nieukami zrobić? Studentowi wystawiam za to pałę, ale na forum pozostaje tylko zachęcać do podjęcia studiów. Zawsze jest nadzieja, że coś jednak przeniknie do mózgu...   I jeszcze to "własne widzimisię w wyborze płci" -- jak ktoś zna teorię gender z listów swoich biskupów, zakonnych felietonów i "konferencji" na UKSW, to nic dziwnego, że nic z tego nie rozumie. Wiedza nie boli -- do książek (ale nie: katechizmów)!   
Martino
23 stycznia 2013, 22:40
      "Bardziej chcę jednak wierzyć w ludzki rozsądek. W to, że (...) wspólnie i spontanicznie okażemy swój sprzeciw, bo jesteśmy u siebie i mamy do tego prawo".        .   . .... Niech Ksiądz uważa. Ludzki rozsądek podpowiada bowiem, że polscy geje i lesbijki też są u siebie i też mają różne prawa, np. domagania się prawnego uznania swoich związków. Na przykładzie tego tekstu łatwo zrozumieć, dlaczego - co zauważył Autor - głosy przeciwników proponowanych rozwiązań są marginalizowane. Sprowadzają się one bowiem do jednego w zasadzie argumentu: "bo do tej pory tak nie było", "bo do tej pory tylko związek kobiety i mężczyzny uważano za naturalny". No to teraz będzie inaczej. Z czym tu polemizować?
K
Kor
23 stycznia 2013, 22:33
Filozofia prawa i teoria praw człowieka, hmm... Bardzo ciekawa uwaga. Oczywiście o tym ze obie te dziedziny wyrosły głownie za sprawa chrześcijaństwa, jak sadze mamy zapomnieć?  No, ale cóż może za kilka lat o płci nie będzie decydować natura a własne widzimisie. Już są rodzice, którzy wychowują dzieci w ten sposób, by w przyszłości same mogły zdecydować czy wola byc kobieta, czy mężczyzna. Cóż nie od dziś wiadomo, ze Kopernika była kobieta
S
sand
23 stycznia 2013, 22:14
ojojoj, a tutaj znowu ten sam katolicki bełkot co zwykle: błagam, proszę się troszeczkę douczyć z filozofii prawa i teorii praw człowieka, to może przed napisaniem tych niedorzeczności rączka się zawaha. Toczyłem już tutaj kiedyś mały "spór" (delikatnie ujmując) z fundamentalistami  krzyczącymi o "homopropagandzie" (http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,776,dlaczego-kosciol-mowi-nie.html), ale widzę, że na katolickich portalach rozwoju świadomości nie ma :)) Choć, muszę przyznać, zawsze jest nadzieja -- np. moralna ewolucja prof. Niesiolowskiego (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13279498,Niesiolowski_za_zwiazkami_partnerskimi___Moze_popre.html) napawa miłym zaskoczeniem. 
M
Mirek-swirek
23 stycznia 2013, 20:01
         Już w tytuł, moim zdaniem, sugeruje porażkę. Bardziej pasowałby - HOMO-PROPO0ZYCJA... Czemu ani homoseksualiści (ani - jak w tym artykule - media czy politycy) nie mogą propagować tzw. związków partnerskich? Przyjrzyjmy się temu bliżej. Oto klasyczna formuła, zeby cokolwiek propagować: Po pierwsze: trzeba mieć ideał, w miarę stabilny i przejrzysty. Po drugie: żeby go propagować, ten ideał musi mieć mniej lub więcej "mesjanistyczny" charakter, aby podbijać dusze. Wreszcie po trzecie: w miarę wiernych (czytaj - konsekwentnych) przedstawicieli.         Czegoś z  tego zabraknie i taka propaganda sama się wprowadzi do pudła, które zwiemy trumną. Nie rozpisując się, powiem: nic z tej homopropagandy w Polsce nie ma i przez czas najbliższy się nie zapowiada pojawić. Ale co jest? PROPOZYCJA. Bo święte miejsce, jak wiadomo, nie długo będzie puste.           Z propagandą dyskutować ciężko, zwłaszcza fanatykom, kurczowo trzymającym się swojego. Ponieważ trzeba być gotowym zrozumieć ideał przeciwnika tak, jak on go rozumie. Ile uczestników tej debaty potrafi tak się poświęcić?  Natomiast walka z  propozycją polegałaby na zaproponowaniu  sensowniejszej kontrpropozycji. Pozdrawiam
F
facet
23 stycznia 2013, 19:29
A kiedy będę wreszcie mógł ożenić się z kozą?
jazmig jazmig
23 stycznia 2013, 19:22
Co przeszkadza rozpoczęcie wspólnych modłów w kościołach katolickich o to, aby ta inicjatywa w sejmie upadła i nagłośnienie tej akcji? Modły te spełniłyby dwa zadania: pomoc Nieba, oraz reakcję parlamentarzystów, takich jak Gowin, którzy nie będą mogli udawać, że to co robią, nie jest sprzeczne z nauką KK.