IO: To już jest koniec... do zobaczenia w Soczi
Przewodniczący MKOl Jacques Rogge zamknął 21. zimowe igrzyska olimpijskie w Vancouver, które określił jako "wspaniałe i bardzo przyjazne". W hali BC Place zgasł znicz olimpijski.
W swoim wystąpieniu Rogge przypomniał gruzińskiego saneczkarza Nodara Kumaritaszwiliego, który zginął 12 lutego podczas treningu, na kilka godzin przed oficjalnym rozpoczęciem igrzysk. Szef MKOl zapewnił, że rodzina olimpijska zachowa na zawsze pamięć o tym młodym sportowcu. Słowa te 60-tysięczna publiczność przyjęła owacją na stojąco.
"Dziękuję Wam, Kanadyjczycy, za waszą gościnność, za ciepło i wyjątkowo radosne przeżywanie igrzysk" - podkreślił Rogge i zaprosił młodzież całego świata na kolejne zimowe igrzyska, które w 2014 roku odbędą się w rosyjskim Soczi.
Wcześniej burmistrz Vancouver Gregor Robertson przekazał flagę olimpijską merowi Soczi Anatolijowi Pachomowowi.
Uroczystość zamknięcia igrzysk rozpoczęła się akcentem autoironicznym: klaun w stroju mechanika uruchomił czwarte ramię podtrzymujące znicz olimpijski, które nie uniosło się podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Po odegraniu hymnu Kanady nastąpiła defilada sportowców. Wszyscy szli razem, bez podziału na reprezentacje. Polską flagę niosła brązowa medalistka olimpijska, panczenistka Katarzyna Bachleda-Curuś.
W czasie ceremonii wręczono ostatni komplet medali. Zwyczaj, który zainicjowali Grecy w 2004 roku w Atenach, przyjął się i na zimowych igrzyskach. Publiczność wysłuchała hymnu norweskiego na cześć zwycięzcy biegu narciarskiego na 50 kilometrów Pettera Northuga.
Kanada pożegnała się z igrzyskami z radością i humorem. Hollywoodzki aktor Michael J. Fox opowiadał dlaczego czuje się dumny z tego, że jest Kanadyjczykiem. "Mieszkam w Stanach od 30 lat. Ale gdy USA gra w hokeja z Kanadą, to, bardzo mi przykro, zakładam koszulę z klonowym liściem".
Potem defilowali kawalerzyści gwardii królewskiej i hokeiści, posypały się klonowe liście, nie zabrakło bobrów i karibu, a także grupy folkowej z Quebeku. Na koniec zaproszono sportowców na scenę i hala BC Place zamieniła się w jedną wielką dyskotekę.
Zakończyły się igrzyska olimpijskie w Vancouver. Igrzyska niezwykle udane dla polskiej reprezentacji, która zdobyła sześć medali - tylko o dwa mniej niż podczas wcześniejszych dwudziestu imprez. Po złocie Wojciecha Fortuny w Sapporo (1972) ponownie doczekaliśmy się - za sprawą Justyny Kowalczyk - Mazurka Dąbrowskiego. Nasi faworyci nie zawiedli, o miłą niespodziankę pokusiły się panczenistki, kilku zawodników osiągnęło wartościowe rezultaty. Jest nadzieja, że w Soczi ponownie będzie nam dane przeżywać wielkie wzruszenia za sprawą polskich reprezentantów.
Zimowe igrzyska, zorganizowane po raz drugi w Kanadzie, przyniosły panoramę emocji. Nie zabrakło łez szczęścia, ale i rozpaczy. Nieprzewidywalność rywalizacji sportowej sypnęła niespodziankami na olimpijskim podium. Bardzo mocnym cieniem na imprezie położyła się śmierć Gruzina Kumaritaszwiliego. Wpadki organizatorów - niektóre kompromitujące - były szeroko komentowane w świecie.
Skomentuj artykuł