Kanał, który zapewni niezależność od Rosji

(fot. Marek Marynistyka Ostasz / (CC BY-ND 2.0) . flickr.com)
PAP / pk

Rozwój portu w Elblągu i wzrost potencjału turystycznego Zalewu Wiślanego to pozytywne efekty polsko-rosyjskiej umowy o żegludze na Zalewie podpisanej 5 lat temu. Samorządowcy podkreślają, że tylko budowa kanału przez Mierzeję zapewni niezależność od Rosji.

Mija właśnie 5 lat od podpisania umowy o żegludze na Zalewie.

Jak przypomniało biuro prasowe Ministerstwa Spraw Zagranicznych, umowę między rządem Rzeczypospolitej Polskiej a rządem Federacji Rosyjskiej o żegludze po Zalewie Wiślanym (Kaliningradzkij Zaliw) zawarto 1 września 2009 r. Weszła w życie 28 listopada 2009 r. Zgodnie z jej zapisem umowę zawarto na 5 lat i automatycznie przedłuża się na dalsze okresy pięcioletnie, jeśli żadna ze stron nie powiadomi pisemnie drugiej strony o wypowiedzeniu umowy, najpóźniej sześć miesięcy przed upływem kolejnego pięcioletniego okresu.

Jak przekazało PAP biuro prasowe MSZ, "do resortu spraw zagranicznych nie wpłynęły żadne informacje czy dokumenty od strony rosyjskiej, które świadczyłyby o takim jej zamiarze".

Prezydent Elbląga Jerzy Wilk (PiS) podkreślił, że dzięki polsko-rosyjskiej umowie możliwy był rozwój portu morskiego w Elblągu. "Współpraca w ramach umowy z partnerami z obwodu kaliningradzkiego układa się dobrze. Pojawiają się coraz to nowi kontrahenci, którzy współpracują z naszymi armatorami" - mówił.

Dodał, że w elbląskim porcie działa ośmiu armatorów, którzy "poczynili szeroko zakrojone inwestycje, by móc się rozwijać". "W elbląskim porcie w pierwszym półroczu przeładowano ponad 200 tys. ton materiałów" - zaznaczył Wilk.

"Trzeba jednak przypomnieć, że obowiązująca umowa zawiera obostrzenia związane z ochroną środowiska, które dają prawo wypowiedzenia umowy z przyczyn ekologicznych w każdym momencie. Ponadto, jednostki bander wymagają zgody umożliwiającej żeglugę po wewnętrznych wodach morskich Federacji Rosyjskiej" - wyjaśnił Wilk.

Jerzy Wcisła (PO) z biura regionalnego Urzędu Marszałkowskiego w Elblągu dodał, że dzięki umowie wzrósł potencjał turystyczny regionu i przede wszystkim nadzalewowych miejscowości.

"Choć wciąż podkreślam, że Zalew to akwen o niewykorzystanych możliwościach. Szacuje się, że na Zalewie może jednocześnie pływać 1200 jednostek, gdy tymczasem pływa ich od 30 do 70 i to wówczas, gdy są to regaty" - dodał.

Podkreślił, że to właśnie dzięki umowie możliwe stało się organizowanie polsko-rosyjskich imprez żeglarskich. "Skromne zainteresowanie żeglarzy Zalewem może wynikać z tego, że dopiero niedawno powstała infrastruktura żeglarska na tzw. pętli żuławskiej, gdzie powstało ok. 300 miejsc do cumowania. Do tej pory żeglarze mogli cumować jedynie w portach rybackich" - wyjaśnił.

Samorządowcy PiS, jak i PO, choć pozytywnie oceniają dotychczasową umowę o żegludze, to jednocześnie podkreślają, że tylko budowa kanału przez Mierzeję Wiślaną zapewni polskiej stronie uniezależnienie się od Rosji.

W lipcu resort infrastruktury i rozwoju podał, że nowy projekt programu budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Bałtykiem przez Mierzeję został włączony do wykazu prac legislacyjnych rządu; inwestycja może być realizowana wyłącznie ze środków krajowych i ma kosztować do 870 mln zł.

Ministerstwo infrastruktury opracowuje nowy projekt dotyczący budowy 1,1 km kanału przez Mierzeję, ponieważ wcześniejszy realizowany w latach 2008-2013 wygasł. Nowy projekt ma zawierać harmonogram realizacji i finansowania inwestycji ze środków budżetu państwa w latach 2015-2020.

Resort podał, że dokumentacja będzie wymagała uzupełnienia o informację dot. wpływu przedsięwzięcia na obszary Natura 2000. Chodzi o wpływ budowy kanału na siedliska miejscowej fauny i związanych z tym działań kompensacyjnych. Takie właśnie uwagi wniosła Komisja Europejska, która w styczniu tego roku zapoznała się z dokumentacją środowiskową przygotowaną w ubiegłym roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kanał, który zapewni niezależność od Rosji
Komentarze (1)
L
leszek
30 sierpnia 2014, 11:53
Z punktu widzenia obronności lepiej za te 870 milionów złotych dokupić trochę czołgów czy samolotów niż kopać jakąś nikomu niepotrzebną dziurę w ziemi. Zwłaszcza, ze te 870 milionów to wyłącznie wstępne oszacowanie, końcowe koszty będa znacząco wyższe.