Katolicy kontra buddyści w TVP
Serial telewizyjny kształtuje świadomość społeczną o wiele skuteczniej niż program publicystyczny, nawet jeśli zaproszeni specjaliści zaskakują błyskotliwymi wypowiedziami. Niewielu pamięta na przykład zapewnienia lekarzy o tym, że ich praca wygląda zupełnie inaczej niż w "Dr House" czy "Ostrym dyżurze." To serialowe obrazy pozostają w głowach oglądających.
Podobnie, wyobrażenia Polaków o życiu zakonników i ich stosunku do wyznawców innych religii będzie kształtował w najbliższym czasie serial "Siła wyższa", emitowany w telewizyjnej "Jedynce" w najlepszym czasie antenowym w weekend - tuż po "Wiadomościach." W pierwszym odcinku telewidzowie dowiadują się, że w pobliżu klasztoru ojców franciszkanów buddyści zaczynają organizować kursy medytacji i relaksacji.
Wątek ten, jako punkt wyjścia serialu komediowego, może budzić zainteresowanie i wydawać się zabawny, ale jak wielu lekarzy nie jest entuzjastami "Dr House," tak i ja - zakonnik, mam nieco znaków zapytania po niedzielnej emisji "Siły wyższej." Pierwszy odcinek sugeruje, że franciszkanie są poczciwymi nieudacznikami, o bardzo ograniczonych horyzontach umysłowych, natomiast warsztaty prowadzone przez buddystów przyciągają raczej ludzi inteligentnych i osiągających sukcesy. To tylko fikcja czy odbicie rzeczywistości?
Serial komediowy z reguły opiera się na stereotypach, które dla ich podkreślenia zostają przedstawione w karykaturalny sposób. Nikt rozsądny nie oczekuje od "Siły wyższej" obiektywnego i rzeczowego przedstawienia obrazu życia wspólnoty franciszkańskiej czy warsztatów buddyjskich. Mogliśmy, natomiast, zobaczyć to, co jest lansowane w mediach z dużą siłą, też i w poważniejszy sposób, tym razem w formie telewizyjnego żartu. Medialne przekazy zdają się mówić: katolicy to ludzie poczciwi, ale prości, ograniczeni, bywa, że fanatyczni, a już na pewno oderwani od rzeczywistości XXI wieku. Nowoczesny człowiek sukcesu albo ignoruje religię albo szuka jej poza chrześcijańską tradycją. Twórcy serialu, być może w sposób niezamierzony, powtarzają, a zarazem umacniają ten stereotyp. Klisza to tym bardziej niebezpieczna dla Kościoła, że bywa ignorowana jako niewinna i nieszkodliwa.
Choć większość energii w Kościele pożytkuje się obronę moralności, to właśnie stereotyp: "Kościoła niezbyt bystrych pieniaczy w podeszłym wieku", nie pozwala młodemu pokoleniu dostrzec w chrześcijaństwie charakterystycznej dla Jezusa odwagi samodzielnego myślenia, poddawania krytycznej ocenie tego, co oczywiste, poszukiwania prawdy, odrzucenia przekonań powierzchownych i płytkich. Franciszkańscy bohaterowie serialu są oburzeni odbywającymi się warsztatami buddyjskimi, nie wiedząc na czym one polegają. Możliwość poszukiwania Boga na ścieżce religii buddyjskiej odrzucają nie ze względu na własne doświadczenie Boga, ale wyłącznie dlatego, że jest nie do pomyślenia, by na tradycyjnej polskiej ziemi, szukać Go inaczej niż poprzez katolicyzm. Nie przekonuje to jednak ani sympatyzujących z buddyzmem bohaterów serialu, ani młodych wykształconych Polaków, którzy słyszą niekiedy podobne argumenty w odpowiedzi na pytanie: czy w Kościele katolickim mogę odnaleźć coś, co wniesie świeżość i nadzieję w moje życie, które jest zduszone rywalizacją na studiach, stresem pracy w korporacji czy po prostu tempem obowiązków rodzinnych. Nie negując bogatej tradycji religii Wschodu, chrześcijanie mają zdecydowanie wiele do zaoferowania. Nie potrzeba opłat za jakiekolwiek szczególne kursy. Wystarczy otworzyć Biblię i i zaczerpnąć z bogatej i dostępnej dla każdego tradycji modlitwy, która prowadzi do głębokiego duchowego pokoju.
W postaciach serialowych zakonników przerysowano to, co jest jednym z realnych zagrożeń w polskim Kościele: infantylizację odpowiedzi na najważniejsze ludzkie dylematy. Pytań o szczęście i miłość, o cierpienie i sens śmierci, o pragnienia i spełnienie było i zawsze będzie wiele. Naszym zadaniem, ludzi odnajdujących jednak odpowiedzi w Ewangelii, jest ukazanie siły wolności i odnowy, obecnej w nauczaniu Jezusa. Coraz częstsze poszukiwania prawdy, choćby w buddyzmie, są po części przejawem autentycznego duchowego głodu, po części mody, a po części słabości Kościoła. Poczciwy, ale niezbyt bystry chrześcijanin, na wzór serialowych franciszkanów, może wzbudzać sympatię, ale nie będzie inspirował do zmierzenia się przed Chrystusem z pytaniami, które tkwią w sercu najgłębiej. Jezus zachęcał do odwagi myślenia i konfrontowania się z tym, co nieoczywiste. Wobec stereotypów, które podsycają media, warto pokazywać chrześcijaństwo, która łączy wiarę z rozumem. Wiara, która jest wierna Ewangelii, zaprasza do uczciwych poszukiwań umysłu i serca, który tęskni za niepoznanym jeszcze w pełni Bogiem.
Skomentuj artykuł