Kibice pod hotelem: dziękujemy, dziękujemy!

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / drr

Dziękujemy, dziękujemy! - skandowało kilkudziesięciu kibiców pod hotelem Hyatt w Warszawie, kiedy przed godziną trzecią w nocy wysiadali z autokaru polscy piłkarze wracający z Wrocławia po przegranym meczu mistrzostw Europy z Czechami 0:1.

Po odśpiewaniu "Polska biało-czerwoni" fani zachęcali zawodników okrzykami "chodźcie do nas", ale żaden nie zdecydował się podejść do grupy.

Wyrozumiali kibice nie zniechęcili się i skandowali dalej: "Jesteśmy z wami!", "Robert Lewandowski - jesteś boski!", "Kuba Błaszczykowski jest mistrzem Polski". Potem było ponownie "Dziękujemy, dziękujemy!" i "Polska biało-czerwoni", a na koniec "Sto lat" oraz "Jeszcze Polska nie zginęła...".

Czas oczekiwania pod hotelem na przyjazd autokaru z ekipą Franciszka Smudy, po wylądowaniu w Warszawie na lotnisku Chopina, wypełniły dyskusje w "podgrupach". - Zagrali z Czechami dobrze, a jednak przegrali. Dlaczego? Może złe było ustawienie drużyny, może nie wytrzymali tego ogromnego ciężaru, że muszą zwyciężyć. Coś nie zagrało - dało się słyszeć.

- Na pewno chłopaki chcieli wygrać, ale... Mieli kilka dogodnych sytuacji, aby zdobyć bramkę. Nie udało się im ich wykorzystać, a życie czasami jest brutalne i koło fortuny zakręciło się dla rywali - mówiły fanki futbolu.

Ich koledzy zastanawiali się, czy nie powitać piłkarzy hukiem. - Mam petardy, odpalmy, podziękujmy w imieniu narodu - rzucił propozycję jeden z nich, ale ostatecznie nie została ona zaakceptowana.

Samozwańczym dyrygentem oczekującej pod hotelem grupy - jak przyznał - był 36-letni Krzysztof z Warszawy, z zawodu historyk, pracujący w jednej z fundacji. - Nie jestem kibicem ani Legii, ani Polonii, tylko reprezentacji. Od 20 lat nie darłem się tak, jak podczas tego Euro. Na pewno jest żal, że ten dmuchany balon pękł zbyt szybko, po trzech meczach. Jednak tak dobrej drużyny nie mieliśmy od lat, a wierzę, że będzie ona jeszcze lepsza. Nie można zmarnować tego, co zostało już zbudowane. Niebawem zaczną się eliminacyjne mecze mistrzostw świata. Jestem dobrej myśli - w finałowym turnieju w Brazylii za dwa lata wystąpi polska reprezentacja - powiedział Krzysztof.

W sobotę wieczorem biało-czerwoni przegrali we Wrocławiu z Czechami i odpadli z Euro 2012.

W zupełnie innych nastrojach kończyli fazę grupową reprezentaci Czech. Co najmniej kilku piłkarzy po meczu z Polską we Wrocławiu wyszło na miasto świętować ze swoimi bliskimi i znajomymi awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy.

Czekało na nich kilkudziesięciu czeskich i kilku polskich kibiców. Na polskich piłkarzy nie czekał nikt; jedynie przed lotniskiem, skąd polska reprezentacja ok. godz. 1 odleciała do Warszawy, pojawiła się grupka fanów.

We Wrocławiu to zwycięscy Czesi cieszyli się największą popularnością. Jednym z kibiców wypatrujących Czechów przed wrocławską bazą czeskiej reprezentacji - Hotelem Monopol - był szesnastoletni Piotrek Sass z Łodzi. Do Wrocławia przyjechał w sobotę z młodszym bratem i mamą. Bracia są pasjonatami futbolu i jego historii, przed wrocławskim hotelem czeskich piłkarzy chcieli spróbować zdobyć kilka autografów.

- Mam dziś Barosa, Rezeka, Jiracka, Sivoka, Rosickiego, Cecha i Plasila. Chwilka, ktoś wychodzi - przerwał Piotrek, po czym podbiegł do niepozornego chłopaka w dresowej bluzie, który wyszedł z hotelu z dziewczyną. - O, Frantisek Rajtoral - zaprezentował kolejny zdobyty autograf po tym, jak mama zrobiła braciom zdjęcie z piłkarzem.

Jak relacjonował, czescy piłkarze wychodzili z hotelu stosunkowo niedługo po tym, jak przyjechali ze stadionu po meczu. Czekający na nich czescy kibice przede wszystkim prosili ich o wspólne zdjęcia. - Jeden z najlepszych dzisiaj, Petr Jiracek, pozował chyba do kilkunastu - zaznaczył Piotr.

Początek mistrzostw - zremisowany mecz Polaków z Grecją - bracia oglądali w strefie kibica przy łódzkiej Manufakturze. Potem byli w Warszawie przy meczu Polska-Rosja: Piotr wygrał w konkursie jednego ze sponsorów Euro 2012 i w nagrodę, oprócz kompletu stroju sportowego, podczas meczu podawał piłki zza bramki, za którą siedzieli kibice rosyjscy.

- Nie było strasznie, było normalnie. Dla dwóch robiłem nawet jakieś zdjęcia - opowiadał Piotrek. - Najgorsze chyba, że podczas meczu nie mogli okazywać emocji - wtrąciła mama. - Takie zasady - zaznaczył Piotr i dodał, że sobotni mecz oglądali we Wrocławiu, w strefie jednego ze sponsorów.

- Planowaliśmy jeszcze jechać za naszymi do Gdańska, ale teraz to można najwyżej za Czechami -  westchnął nastolatek. Dopytywany przyznał, że przydałby mu się jeszcze może autograf pomocnika Tomasa Hubschmana. W tym samym zeszycie, co sobotnie podpisy czeskich piłkarzy, miał jeszcze m.in. autograf Macieja Żurawskiego.

- Poczekamy tu trochę, może jeszcze ktoś wyjdzie - zadeklarował ok. 1 w nocy Piotrek. Na autografy i zdjęcia polskich piłkarzy przed ich wrocławskim hotelem HP Park Plaza w nocy z soboty na niedzielę nie czekał nikt.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kibice pod hotelem: dziękujemy, dziękujemy!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.